Dwa pogrzeby Emilio Gonzalesa - Vivaldi
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Dwa pogrzeby Emilio Gonzalesa
A A A
Z serii "Płaszcz nieboszczyka" część II

Prędzej wszystkie czarnuchy wybieleją, niż ekspres Hoover City - Philadelphia zaliczy choćby minutę spóźnienia - Stary Joe zawsze to powtarzał. Teraz, patrząc na zbliżający się pociąg, mógłby powiedzieć to samo. Dziesięć lat był dyspozytorem na stacji w Jevson i nigdy nie było opóźnień. Chociaż z drugiej strony, co z tego?
I tak nikt z miasta nigdy nie wsiada do tego cholernego pociągu. A jeśli ktoś wysiada, to albo jest włóczęgą, albo łowcą głów, albo bandytą. Normalni, uczciwi ludzie omijają to miasto szerokim łukiem...
Z tym większym więc zdziwieniem Stary Joe popatrzył na młodego, na oko czternastoletniego chłopca. A przynajmniej na początku wydawało mu się, że to chłopiec, bo kiedy szczeniak podszedł bliżej, dało się dojrzeć kosmyki jasnych włosów wystających spod wytartego beretu i delikatne, dziewczęce kształty, których nie były w stanie ukryć połatane portki na szelkach i brudna koszula. Dziewczynka podeszła do okienka, choć jej główka z ledwością wystawała ponad blat i spojrzała na pomarszczoną, wąsatą twarz Joe.
- Dzień dobry panienko. - powiedział grzecznie stary dróżnik, nachylając się nad nią. - W czym mogę panience służyć?
- Daleko stąd do miasta?
- O, będzie jakieś pół mili. Trzeba iść, o tamtędy - wskazał na żwirową drogę, tuż za budynkiem stacji. - I przy studni skręcić w lewo. Tylko nie zapomnij o tym, bo gdy pójdziesz w prawo, trafisz do obozu szczwanego Gonzalesa, a on potrafi być nieprzyjemny dla takich samotnie podróżujących panienek.
- Nie podróżuję sama. Jestem z bratem.
Stary Joe nie zdążył zapytać, gdzie jest brat dziewczynki. Usłyszawszy głośne uderzenie walizek o deski podestu, podniósł wzrok i zobaczył przed sobą wysokiego, barczystego mężczyznę, w brązowym prochowcu i okularach przeciwsłonecznych. Twarz miał szczelnie zakrytą czarną chustą, a w kaburach złowieszczo lśniły dwa colty. Staruszek mimowolnie cofnął się o krok.
- To jest mój brat, Victor. - powiedziała dziewczynka, chwytając mężczyznę za płaszcz. - Proszę się nie bać. Apacze okaleczyli mu twarz i zostawili na pustyni, i nie może się teraz pokazywać bez chusty i gogli.
- Dobry Boże! I co pan zrobił z tymi Indianami?
- Zabiłem ich - powiedział Victor obojętnym tonem, zupełnie jakby mówił o piciu whisky, albo o grze w pokera. - Jak daleko stąd do miasta?
- Ja już się pytałam i wszystko wiem - dziewczynka pociągnęła brata za płaszcz. - Chodź, pokażę ci!
- Może chcecie jakiś wóz, albo konia? - zapytał Joe, widząc, jak mężczyzna podnosi walizki z ziemi.
- Nie trzeba. Pójdziemy pieszo.
Dróżnik przez dłuższą chwilę patrzył na oddalającą się, dziwaczną parę, po czym wyjął z szuflady butelkę ginu i pociągnął mocno. Czuł, że w mieście znów będą kłopoty.

***
Długo trwało, zanim znaleźli odpowiedni hotel. Prowadził go niejaki Johny Goopes i wedle jego słów, był to najlepszy tego typu przybytek w Jevson, czemu jednak Victoria specjalnie nie wierzyła. Biegające po ścianach karaluchy i myszy piszczące w kątach skutecznie podtrzymywały jej opinię. A jeśli doliczyć do tego jeszcze chrzczone whisky, stare dziwki i obrzydliwą fasolę podawaną na obiad... Przyznać jednak trzeba było, że lokal miał trzy podstawowe zalety; po pierwsze, pokoje były położone na parterze, tuż za barem, więc odpadały problemy ze schodami i słabą podłogą, których przy wadze Lustmorda nie dało się uniknąć. Kolejnym atutem była grubość ścian - jak na tego typu ruderę, zadziwiająco odpornych i dźwiękoszczelnych. Ostatnim plusem, było położenie hotelu - przybytek leżał na samym skraju miasta, tuż obok zagród dla krów. Można było opuścić pokój bez zwracania na siebie nadmiernej uwagi. Wszystko to spowodowało, że Lustmord nie miał oporów przed płaceniem piętnastu dolarów za noc, choć za tę samą cenę mógłby kupić pokój na tydzień, gdyby poszedł gdzie indziej. Zresztą... dla niego nie liczyły się pieniądze. Ruloniki banknotów studolarowych i złote samorodki były warte tyle samo, co świstki papieru i piasek, który chrzęścił pod jego butami. Były mu potrzebne tylko wtedy, kiedy potrzebował kupić nowe ubranie, zacerować stare, dokupić amunicji lub opłacić podróż. O pieniądze na prowiant musiała troszczyć się ona. Podkradała je z jego bagażu, gdy nie patrzył, choć doskonale wiedziała, że jest tego świadom. Czasem tylko, gdy była zbyt wolna, zatrzaskiwał walizkę i zgniatał jej palce, które musiała potem leczyć tygodniami. Niekiedy zastygał w bezruchu, jakby spał, ale ona wiedziała, że tak nie było. On nigdy nie spał. Nie musiał. Tak samo nie musiał martwić się o jedzenie, napitek, czy zmęczenie. Był mechanizmem doskonałym, konstrukcją ze stali, tłoków i kół zębatych, których nic nie było w stanie poruszyć. A także - z czego Victoria zdawała sobie sprawę coraz bardziej - zniszczyć.

Było już ciemno, kiedy wrócił. Kiedy tylko zakwaterowali się w hotelu, wyszedł do miasta zasięgnąć języka. Czasem wysyłał ją, żeby dowiedziała się czegoś od ulicznych złodziejaszków i chuliganów, tym razem jednak zrobił to sam, nawet nie zapytał, czy stary dróżnik nie wiedział czegoś na ten temat. Bał się o nią? A może uważał, że sprawa jest zbyt ważna, żeby powierzyć zadanie takiej smarkuli? Nie potrafiła zrozumieć jego logiki. Zresztą, rzadko próbowała... Zamknął drzwi na klucz i ściągnął z głowy chustę. Światło świecy lśniło w szkłach okularu, a z wylotu przewodów wentylacyjnych co pewien czas wydobywał się cichy, świszczący odgłos wypuszczanego powietrza. Usiadł na łóżku, które żałośnie zatrzeszczało pod jego ciężarem.
- Dowiedziałeś się, gdzie jest? - zapytała Victoria, siadając na krześle.
- Tak. Za miastem ma obóz. Przy sobie ponad dwudziestu ludzi.
- I co zrobisz?
- Zabiję ich.
Sposób, w jaki mówił, zawsze przerażał dziewczynkę. Na początku nie była w stanie znieść tego obojętnego, metalicznego głosu, który obezwładniał ją już samym brzmieniem. Z czasem przyzwyczaiła się do niego, choć nadal bywały chwile, kiedy ten dźwięk doprowadzał ją do szaleństwa swoim spokojem i martwotą.
- Czemu nazywają go Truposzem?
- Bo uważano go za zmarłego. Pogrzeb mu nawet odprawili. Ale przeżył, choć postrzeliłem go w głowę. Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak to się stało.
- Spotkałeś go już? - zapytała zdziwiona dziewczyna. - To dlatego chcesz go zabić?
- Nie. - powiedział Lustmord po długim milczeniu. - To stare porachunki.
- Opowiesz mi o tym?
- Nie. - odpowiedział i wskazał ręką czerwoną walizkę, którą zawsze ze sobą woził. - Otwórz.
Victoria posłusznie przysunęła bagaż. Doskonale znała już całą procedurę. Kiedy pierwszy raz pomagała przygotować się Victorowi do akcji, kaleczyła sobie palce nabojami, z trudem radziła sobie z ładowaniem pocisków, a większa część paliwa, zamiast do zbiornika, wylewała się na jej ubranie. Teraz bez większych problemów otwierała zatrzaski w jego ramieniu i ładowała taśmy karabinu maszynowego i ręcznego działa. Nawet paliwo, z bulgotem wlewające się przez otwór w jego karku było już czymś powszednim, choć niezwyczajnym.
Cały proces, czy też rytuał, jak nazywała go czasem dziewczynka, nie trwał dłużej niż godzinę. Lustmord sprawdził, czy wszystko działa jak należy. Szczęknęły zatrzaski magazynków, zazgrzytały przekładnie i tłoki. Wszystko wydawało się być w porządku. Victoria leżąc w łóżku, obserwowała jak wstaje, ładuje winchestera i przygotowuje się do wyjścia.
- Wychodzisz już?
- Tak.
- A opowiesz mi bajkę na dobranoc?
Rewolwerowiec spojrzał na nią. Gdyby jego stalowa maska mogła wyrażać jakiekolwiek emocje, z pewnością byłby zdumiony takim pytaniem. Jednak nie było żadnych emocji - tylko blask światła w szklanym wizjerze.
- Bajkę?
- Tak. Taką dla dzieci, żeby mogły szybciej zasnąć.
- Nie znam bajek. - Lustmord podszedł bliżej łóżka. - Nie umiem opowiadać.
- Musisz znać jakąś. A jak nie, to wymyśl.
- Bajka... - mężczyzna podniósł głowę, jakby się nad czymś zastanawiał mocno. - Tak, znam bajkę. Opowiadałem ją kiedyś... swojemu synowi. Lubił ją. Chyba ją lubił, bo często kazał mi ją opowiadać. Chcesz usłyszeć?
- Tak...

***
Bajka nie była długa ani skomplikowana. Ot, prosta opowieść o małym chłopcu, któremu zaginęła krowa i który szuka jej w lesie, rzece i dolinie. Była naiwna, ale podobała się jej, choć nie pomogła zasnąć. Victor wyszedł, kiedy udawała, że śpi. Słyszała huki wystrzałów i odgłosy eksplozji dochodzące z obozu bandytów. Wiatr przynosił ze sobą wrzaski mordowanych i jęki konających. Słyszała jak ludzie wychodzą na ulice, krzyczą i lamentują, wpatrując się w ognistą łunę, wskazując palcami miejsce, gdzie trwała masakra.
Lustmord wrócił krótko przed świtem. Zdjął z siebie niemal całkowicie spalony płaszcz i koszulę, czerwoną od krwi. Wrzucił je do walizki z której wyciągnął świeże ubranie. Nie powiedział ani słowa na temat bandytów i Gonzalesa. Nigdy nie mówił. A ona nigdy nie pytała. Niepisana umowa, zawarta podczas ich pierwszej, wspólnej podróży.
Podniosła leżący na stoliku medalik, rzucony tam przez mężczyznę; niewielkie, złote kółeczko, wysadzane trzema oszlifowanymi opalami. Otworzyła je delikatnie. W środku znajdowały się dwa zdjęcia: pięknej kobiety - żony Lustmorda - które miała już okazje oglądać, i dwójki dzieci. Chłopiec trzymał na kolanach malutką dziewczynkę i uśmiechał się zawadiacko.
- Victor... czy ten chłopak na zdjęciu... - zapytała, pakując do walizki swoje rzeczy. - Na tym w medaliku... to jest... to był twój syn?
- Tak.
- A jak miał na imię?
- Imię? - Spojrzał na nią przelotnie, zupełnie, jakby nie do końca zrozumiał pytanie. - Imię? Nie wiem... nie pamiętam. Chyba Mark. Nieważne. Ekspres do Philadelphi nigdy się nie spóźnia. Chodźmy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Vivaldi · dnia 27.02.2009 10:48 · Czytań: 888 · Średnia ocena: 3,6 · Komentarzy: 10
Komentarze
Poke Kieszonka dnia 27.02.2009 17:50 Ocena: Bardzo dobre
Jest ok!:);):)
Usunięty dnia 28.02.2009 01:06 Ocena: Dobre
A będzie część trzecia ?
Usunięty dnia 01.03.2009 18:08 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Ruloniki banknotów studolarowych i złote samorodki były warte tyle samo, co świstki papieru i piasek, który chrzęścił pod jego butami.


Ogólnie, czy tylko dla niego?

Cytat:
Były mu potrzebne tylko wtedy, kiedy musiał kupić nowe ubranie, zacerować stare, dokupić amunicji lub opłacić podróż.


No tak, czyli w ogóle ich nie potrzebował ;)

Opowiadanie oszczędne, ale nadal interesujące. Stylistycznie można by je jeszcze dopracować. Czekam na następną cześć.
Vivaldi dnia 01.03.2009 18:24
Cytat:
No tak, czyli w ogóle ich nie potrzebował

Nie napisałem, że nie potrzebował. One nie miały dla niego znaczenia. Po prostu były potrzebne, aby osiągnąc cel.
Usunięty dnia 02.03.2009 00:31 Ocena: Bardzo dobre
Ja wiem, o co ci chodzi, co nie zmienia faktu, że zdanie brzmi groteskowo :)
TomaszObluda dnia 06.03.2009 09:37 Ocena: Dobre
druga część podobała mi się bardziej. robi się ciekawiej, bohaterowie się komplikują. mhm zobaczymy trzecią.
Jack the Nipper dnia 07.03.2009 19:06 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
W czym mogę panience służyć


Jesli to celowa stylizacja, to zostaw, jesli nie to wybierz jedna z opcji: Czym mogę panience służyć? ALBO W czym mogę panience pomóc?

Cytat:
ich. - powiedział


bez kropeczki

Cytat:
wiem. - dziewczynka


Dziewczynka - wielką literą

Cytat:
Chodź, pokaże ci!


pokażę

Cytat:
wpatrywał się w tą dziwaczną


sugeruję: patrzył na oddalającą się, dziwaczną parę

Cytat:
wierzyła, a biegające


raczej: wierzyła. Biegające

Cytat:
były położone na parterze, tuż za barem, więc odpadały problemy ze schodami i słabą podłogą, które przy wadze Lustmorda były nie do uniknięcia. Kolejnym atutem była grubość ścian - jak na tego typu ruderę, były zadziwiająco odporne i dźwiękoszczelne. Ostatnim plusem, było położenie hotelu - przybytek leżał na samym skraju miasta, tuż obok zagród dla krów. Można było


6 x były, w różnych odmianach

Cytat:
musiał kupić nowe ubranie, zacerować stare, dokupić amunicji lub opłacić podróż. O pieniądze na prowiant musiała


musiał - musiała - powtórka

Cytat:
a większa cześć paliwa


część

Cytat:
było juz czymś powszednim


już

Nie bawisz sie w zbędne dygresje, tylko walisz po oczach, a mimo to (a w zasadzie: dzieki temu) wszystko ładnie pasuje i czuć ten klimat stalowo-metalicznego zimna.

Bdb.
Vivaldi dnia 07.03.2009 20:10
Wielkie dzięki ;]
Nawet nie wiedziałem, że tyle baboli przepuściłem...
TomaszObluda dnia 11.03.2009 09:40 Ocena: Dobre
kolejna część jest w poczekalni?
Vivaldi dnia 11.03.2009 15:59
Nie, trzeciej jeszcze nie wrzucałem.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty