Władysław Zdanowicz - Misjonarze z Dywanowa
- Władysław Zdanowicz, Misjonarze z Dywanowa, Wydawca: Księgarnia Zdanowicz, ISBN: 978-83-925232-0-8, oprawa miękka, s. 456
Od chwili, w której Stany Zjednoczone rozpoczęły inwazję na Irak, lub też, jak kto woli, proces jego wyzwolenia spod reżimu Saddama Husajna, pisarze i publicyści otrzymali nietknięty przez nikogo dotychczas temat, gotowy do wyczerpania w różnorodnych, literackich i nie tylko, dokonaniach. Pierwszym zainicjowanym przez owe wydarzenia projektem był Jarhead, zbiór wspomnień Anthony'ego Swofforda, dotyczących wprawdzie I wojny w Zatoce Perskiej, nadal jednak mieszczących się w owych rirackichr1; ramach. Śledziłem kilka późniejszych publikacji, z których żadna nie wywołała już szczególnego odzewu, szukałem polskiego autora, który podjąłby się ukazania realiów życia żołnierzy przebywających na misji w Iraku. Zaskoczenie było podwójne, nie tylko ze względu na to, że nie trzeba było długo czekać, ale także z tej prostej przyczyny, iż autora w żadnym wypadku nie można zaliczyć do grona osób związanych z wojskiem lub też w najmniejszym stopniu w żołnierskie sprawy wtajemniczonych. Mimo wszystkich tych pozornych Misjonarze z Dywanowa Władysława Zdanowicza rzucają na kolana.
W odpowiedzi na nasilające się sugestie Stanów Zjednoczonych, Polskie Siły Zbrojne czynią przygotowania do transferu kontyngentu żołnierzy, mających uczestniczyć w misji w Iraku. Ministerstwo Obrony wyłania kadrę najlepiej wyszkolonych i doświadczonych w boju oficerów, których zadaniem będzie dawać dobry, polski przykład kolegom z Zachodu. Niestety jeden z kandydatów, plutonowy Piotr Leńczyk dosłownie w ostatniej chwili przed planowanym wyjazdem ulega cięzkiemu wypadkowi. Jego miejsce bardzo szybko zająłby kto inny, gdyby sytuacja nastąpiła z zachowaniem należytego wyprzedzenia w czasie. Na szczęście papierkowa robota nieobca jest niejednemu wyjadaczowi w jednostce i za sprawą prawdziwego biurokratycznego czary - mary miejsce plutonowego Leńczyka zajmuje; szeregowy Leńczyk, swego rodzaju obywatel Piszczyk w mundurze. Od tego momentu zaczynają się kłopoty i to nie tylko dla poczciwego szeregowca, który zamiast odbyć standardową służbę wojskową ląduje z polskim kontyngentem w Iraku. Okazuje się bowiem, że Piotr Leńczyk, imiennik poszkodowanego plutonowego przyciąga do siebie przeciwności losu niczym lep wszelkie złośliwe fruwające insekty. Nadszedł czas zabawy, ja zaś resztę historii zostawię czytelnikom, w Misjonarzach z Dywanowa, bowiem każdy epizod jest na wagę złota i szkoda byłoby powodować jego gwałtowną inflację zdradzając jakiekolwiek szczegóły.
Mówiąc szczerze, już na samym początku powalił mnie koncept. To jest to, nareszcie mamy swoje spojrzenie na Irak, widzimy, jak nasi chłopcy dają sobie radę w straszliwie dziwnej i pogmatwanej sytuacji, będącej efektem nie zawsze trafnych, jak się okazuje, politycznych decyzji. Nie jestem fascynatem jakiegokolwiek z aspektów żołnierskiego życia, nie potrafiłbym wymienić różnic, pomiędzy jednym modelem karabinu, a drugim, ani wyliczyć na palcach elementów podstawowego rynsztunku rekruta, powieść Zdanowicza jednak zdołała mnie przekonać do tego stopnia, iż w całą jego historię uwierzyłem już po pierwszych kilku stronach. Co do autentyczności relacjonowanych wydarzeń, postaci, czy narracji upewniły mnie wrażenia członków Niezależnego Forum o Wojsku, którym jako pierwszym dane było zakosztować Misjonarzy.
Drugim, równie ważnym elementem powieści Zdanowicza jest humor. Znakomity, niczym niewymuszony, rodem z przytaczanego w podtytule Szwejka. Komizm sytuacyjny, wynikający ze swego rodzaju klątwy, ciągnącej się jak pies z kulawą nogą za szeregowym Leńczykiem, w niczym nie przypomina pełnych wtórnych motywów amerykańskich komedii i sit-comów, w których jedyną reakcją widowni jest odgrywany z taśmy sztuczny śmiech. Znakomite, przemyślane gagi w przepiękny sposób wzbogacają ciekawie wykreowane postacie, począwszy od wbitych w lśniące mundury twardzieli, po niczego nieświadomych żółtodziobów. I oczywiście centrum, czyli Piotr Leńczyk w samym środku krzyżowego ognia równie traumatycznego, co ważnego doświadczenia życiowego.
Książkę Zdanowicza popieram nie tylko ze względu na koncept, świetną realizację i ogólnodostępność. Misjonarzy z Dywanowa, bowiem poleciłbym nawet młodzieży, której rodzice mają nieco bardziej liberalne od przeciętnego podejście do czasami nieco wulgarnej treści (nie zapominajmy, że to w końcu wojsko). Konkludując, chciałbym również pochwalić odwagę autora, który swoje dzieło zaplanował na dwa tomy, takie rozwiązanie, bowiem stosuje się obecnie jedynie w przypadku literatury fantastycznej. Dzięki temu kupując oba tomy otrzymamy do ręki całość wysiłku Zdanowicza, bez jakichkolwiek cięć redakcyjnych. Osobiście, mimo tego, że jeszcze nie ochłonąłem po lekturze, nie mogę się doczekać tomu drugiego.
Recenzent: Gabriel W. Kamiński