Dla was wszystko jest takie proste. Dla was. Tak proste.
Monika po raz setny powtarzała sobie te same słowa, które traciły już sens, bo nie ważne, ile razy by to powtórzyła, efekt zawsze był ten sam.
-Monika, ja wiem, że to dla ciebie trudne...
-Gówno pani wie - przerwała bezceremonialnie dziewczyna. -Mówicie, że jestem bezpieczna? Jackowi mówiliście to samo. I jak skończył?
-Ty go kochałaś - to nie było pytanie, a stwierdzenie. Monika wzruszyła ramionami, nie patrząc na wysoką policjantkę.
-To już nie ma znaczenia.
-Skoro tak, opowiedz nam, co wydarzyło tamtego dnia.
Monika zamknęła oczy. Chcieli, żeby słowami odmalowała widok, jaki wtedy roztoczył się przed jej rozszerzonymi z przerażenia oczami, żeby wypisała zakrzywione linijki bólu, jaki poczuła, gdy zrozumiała, że to koniec.
-Od Adriana wyszłam parę minut po siedemnastej. Byłam umówiona z koleżanką.
-Mają?
-Tak. Poszłam na skróty, między blokami. Zobaczyłam... Michał trzymał go za ręce, Jurek uderzał. Przysięgam, nie widziałam noża, byłam święcie przekonana, że to tylko szarpanina, taka jakich wiele! Zdziwiła mnie tylko jedna rzecz, że kiedy Jacek upadł, Jurek od razu się wycofał, bo na ogół to on miał w głębokim poważaniu, czy jego ofiara leży, czy stoi. Ale oni się zmyli błyskawicznie. Jacek się nie ruszał, przestraszyłam się, choć jeszcze nie wiedziałam, co się stało. Podeszłam bliżej...
Otworzyła oczy i spojrzała w sufit, jakby błagała o zdjęcie tego ciężaru, ciężaru wspomnień, gdy dotarło do niej, że mogła im przeszkodzić, że i ona dodała jakiś ułamek swoich win do tamtej tragedii.
-Zobaczyłam odrzucony pod ścianę nóż. Cały we krwi. Zrozumiałam, dlaczego Jacek się nie ruszał. Pchnęli go w klatkę piersiową, później dowiedziałam się, że kilka razy. Zadzwoniłam po pogotowie, potem pobiegłam do mieszkania Jacka. Po dwudziestu minutach do drzwi zapukali gliniarze.
-Mów dalej.
Miała ochotę krzyczeć, płakać, błagać, żeby ją zostawili, nie kazali po raz tysięczny odnawiać tych ran, które sama posypywała solą przez długie godziny, gdy siedziała na parapecie piątego piętra, patrząc w dół, gdy obierała ziemniaki, zastanawiając się, czy drgnięcie ręki nie byłoby dobrym rozwiązaniem; gdy schowała do kieszeni dwa pudełka leków na nadciśnienie chorej babci.
-Powiedzieli, że... Powiedzieli to, co ja już musiałam wiedzieć... Że on nie żyje. Rzuciłam się do okna, Mateusz ściągnął mnie już z parapetu...
-Mateusz, czyli brat Jacka?
-Tak. Byłam w szoku, ale później... Stwierdziłam, że tym razem im nie podaruję. Teraz mogą ze mną zrobić, co chcą, nie zależy mi. To był jedyny chłopak, który czegoś od życia chciał, wiedział, jak żyć i chciał tego uczyć innych.
Spojrzała w ciemny blat biurka gliniarza. W odbiciu sufitu zobaczyła profil Mateusza, gdy podawał jej po raz pierwszy rękę, gdy tłumaczył, że zrobiłby to wcześniej, ale odstraszała go różnica wieku, wiedział, że jej rodzice mogli nie zareagować na to przychylnie... I ona nie przyznała się rodzicom od razu, że zostali parą. Niedługo cieszyli się sobą nawzajem. Jacek zginął w miesiąc po tym, jak poprosił ją o chodzenie. Wtedy to Mateusz powiedział jej rodzicom, jakie relacje łączyły jego zmarłego brata z Moniką.
Długo biła się z myślami. Sąsiedzi, choć dużo wiedzieli, nie dziwili się jej milczeniu. Prosta zasada na osiedlu brzmiała, że dopóki się siedzi cicho, człowiek ma szansę na przeżycie. Jeśli nie, klapa. Adrian długo przemawiał jej do rozsądku, ale kiedy postanowiła w końcu iść na policję, nie starał się jej tego wyperswadować, choć od tamtej pory dyskretnie, niemal niezauważalnie, zaczął za nią chodzić. Pilnował. Wiedział, że Jurek nie podaruje jej złożenia zawiadomienia.
Monika zacisnęła pięści i pochyliła głowę.
-Tylko jednego słowa nie dotrzymał. Tylko jednego...
-Jakiego?
-W tamtą sobotę mieliśmy iść razem na koncert. Nigdy na niego nie doszliśmy.
Policjantka, którą dławiło w gardle, wstała. Na granitowe biurko spadła jedna kropla, osamotniona jak to serce, sparaliżowane poczuciem winy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 12.05.2007 19:43 · Czytań: 598 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: