Nie każdemu śnią się po nocach upiorne ciotki pozbawione ust. W pełnej przepychu scenerii pielą ogródek i patrzą ciemnymi plamami oczu. Czuję się jak pradawna wybranka, bo kogokolwiek nie spytam, kręci przecząco głową: Nie, ja nie mam takich snów.
Urodziłam się w domu pełnym ciotek. Małe i większe, schylały się nad moim łóżkiem i szeptały, że jestem brzydkim dzieckiem i zapewne wyrosnę na piękną dużą osobę. Kiedy tylko podrosłam, zaczęłam mścić się za wszystkie niepochlebne komentarze. Jednej nasikałam na wersalkę. Innej nie dawałam spać w nocy, tłukąc kawałkiem drewna w ścianę. Trzeciej ukradłam torebkę wraz z książeczką do nabożeństwa. Czwartą obgadywałam potajemnie z innymi członkami rodziny, akurat wtedy, gdy podsłuchiwała, skryta za drzwiami. Piątej o mało nie wysadziłam w powietrze, zrzucając z biurka staroświecki telewizor.
Uśmiechając się jak grzeczna dziewczynka, wchodziłam do mieszkania ciotek i mówiłam Dzień dobry, żeby się przypodobać. Dzień dobry potrafiłam powtarzać kilkanaście razy na dzień, aż z uprzejmego powitania stawało się czymś, co wzbudza panikę. Mało kto umie za pomocą Dzień dobry doprowadzać ludzi do białej gorączki, jest to swoista sztuka i tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby usta ułożyły się we właściwy kształt. Wyedukowałam ciotki do tego stopnia, że uciekały zaraz po tym, jak zaczynałam się uśmiechać.
Czasem robiłam generalne porządki. Ciotki cierpiały na zaniki pamięci i łatwo wmawiałam im, że wczoraj byłam zupełnie gdzie indziej, a dzisiaj jest dzień w sam raz! Ogarniała mnie euforia, kiedy mogłam pobuszować w kuchni ciotek, tyle było tam ciekawych rzeczy. Butelki, buteleczki, kolorowe pastylki, syropy we wszystkich kolorach - jak w pracowni alchemika. Karafki, szklanki, srebrne łyżeczki, a suszona cebula spływała w warkoczach z niebios na ziemię. Półki jak schodki - prowadziły pod sufit i wyżej. Wyrzucałam wszystko z kredensu, strącałam z piedestału szlachetną porcelanę i rondle, które pamiętały zapewne czasy Napoleona. Używałam patelni jako gongu; wybijałam godzinę dwudziestą piątą, moją ulubioną. Zabawa kończyła się nagle, gdy jedna z ciotek zdawała sobie sprawę, że jednak jest inny dzień, a ja nie jestem kustoszem tego muzeum.
Tak bywa, wierzcie mi.
Były to lata niewinne, beztroskie, wypełnione ciotkami i zabawą na podwórku do białego rana. Minęły bezpowrotnie, dzieciństwo znikło i stało się wspomnieniem.
Ciotki umarły jednego dnia. Spadły z niebotycznej wysokości łóżka i od tej pory nie dają znaku życia. Miałam zaledwie siedem lat, kiedy czas skończył się za wcześnie i nie pozwolili mi obejrzeć "Wieczorynki". W domu rozpanoszyła się trumna i specyficzny zapach, który do dzisiaj kojarzy mi się z białymi chryzantemami i wierszem Broniewskiego. Do tej pory po wejściu do dawnych ciotkowych apartamentów rozglądam się trwożliwie, czy aby któraś z nieżywych fantomicznych ciotek nie wystaje zza firanki.
Stoi tam wielka szafa z wielkim lustrem - wszystko, co się w nim odbija, jest oczywiście wielkie. Wielka jestem ja i ciotki, wyrastające za mną jak pochylone paprocie; nie mają ust i nie mogą nic powiedzieć, nawet jakby chciały po latach wygarnąć mi po raz kolejny, jaka to jestem wredna i złośliwa. Myją nogi, siedząc na kozetce i w lustrze żadna ich kończyna nie jest tą właściwą. Siedzą na zdjęciach w złotych sukniach i demonstrują kilkadziesiąt kilogramów za dużo. Leżą na podłodze, wpatrując się gasnącym spojrzeniem w sufit, a ja wciąż słyszę słowa pacierzy i różnych nabożnych pieśni.
Całe lata mieszkałam u ciotek po ich śmierci, dom stał się bardziej przestronny i gościnny, a zimą słońce malowało wzory na kaflowym piecu. Ubierałam choinkę według wzoru i ścieliłam łóżko według wzoru, a na czas snu zapalałam znicze.
Do dziś uciekam w snach przed ciotkami o ciemnych oczach i twarzy pozbawionej ust. Mają włosy jak polne straszydła i niestrudzenie pielą swój ogródek. Wyposażone w podlewaczki zraszają ziemię, a ja wtedy się budzę i wysuwam dłonie w mrok.
Któregoś dnia dotknę szlafroka ciotek i wyskoczę z łóżka z wrzaskiem, choć od zawsze nie boję się tego, co już było.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
kate-rama · dnia 11.03.2009 10:05 · Czytań: 922 · Średnia ocena: 4,13 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: