Przed zachodem - numiria
Proza » Inne » Przed zachodem
A A A
Służba skrupulatnie przykrywała domowe sprzęty prześcieradłami, tak aby kurz, pajęczyny, a przede wszystkim czas nie zniszczyły dobytku pracodawczyni, o który dbała przez całe niemal osiemdziesięcioletnie życie. Okna umyto po raz ostatni, w szybach odbijał się cały ogród Pani Rose. A potem nastała cisza, której ten dom nie pamiętał, o której istnieniu nawet nie przypuszczał. Stał sam na środku najruchliwszej w latach 20. ulicy, nikt nie poruszał dzwonkiem, nie skrzypiały schody, a w kuchni nie gwizdał czajnik. Dom był definitywnie opustoszały i czuł, że zaczyna mu to przeszkadzać. Służba opuściła jego progi, zgrzytnęły wszystkie zamki i wiedział już, że na zawsze pozostał sam.
Furtka w ogrodzie była uchylona, choć powinna być zamknięta na głucho jak życzyła sobie tego pani Rose. Nikt jednak nie mógł już spełnić ani tego polecenia ani żadnego innego.

Pani Rose nie lubiła, gdy ktoś nieproszony zapuszczał się do jej ogrodu na tyłach pękatego domu z czerwonej cegły. Uważała to za nietaktowne, jeśli ona nie wchodziła do cudzych ogrodów to dlaczego ktoś miał by zapuszczać się do jej? Było to dla niej niepojętym absurdem, podobnie jak wiele innych czysto ludzkich zachowań na tym świecie. Kazała więc zamykać żelazną furtkę na starą ale mocna zasuwkę, która opierała się przez wiele lat rdzy, łomom zdesperowanych włamywaczy i wszelkim kapryśnym zmianom pogody. W gruncie rzeczy czuła się z siebie dumna, trwała na posterunku doceniana i potrzebna. Tkwiła przykręcona na cztery stare śruby, z którymi żyła w zgodzie. Co to za zasuwka, która nie potrafi dogadać się z własnym mocowaniem? Momentalnie odpadła by od furtki przez wieczne kłótnie z nakrętkami i śrubami, a tak była powodem do dumy, jako nigdy nie psujący się zamek. A teraz? Wisiała smętnie niedomknięta wpuszczając przeciągi do ukochanego ogrodu pani Rose. Zasuwka czuła wstyd, że w tej ostatniej chwili zawiodła. Poczuła się strasznie samotna i zamilkła. Poruszana wiatrem nie reagowała na jego zaczepki, wisiała cichutko, nikomu już niepotrzebna i zawstydzona.

Zmieszany brakiem reakcji wiatr zapuścił się do pustego ogrodu, leciał przy samej ziemi, muskając granitową kostkę ścieżki, która chichotała tak jak to potrafią kamienie, zgrzytliwie naruszając płynnie przesuwający się czas. Jednak mimo śmiechu na granicy eonów, ścieżka nie czuła na sobie ciężaru ludzkich stóp. Nikt nie łaskotał jej miękkimi podeszwami porannych pantofli ani rąbkiem wieczorowej sukni. Nie czuła twardych i cienkich obcasów butów popołudniowych przyjaciółek pani Rose ani nawet nijakich butów pokojówek rozwieszających pachnące mydłem pranie. Ścieżka nie była z tego powodu zadowolona, bo kto teraz wyrówna chodzeniem wiecznie dziecinne pojedyncze kostki? Kto sprawi, że będą tkwiły i nie powykrzywiają się jak zęby u starej cyganki? Ścieżka była zdruzgotana, bo zrozumiała, że razem z tymi prozaicznymi odczuciami podeszew i kroków na zawsze odeszły te przez nią najukochańsze, gołe dziecięce stopki. Ze zgryzoty wypadła z szyku pierwsza kostka, a potem następne. Choć działo się to w tempie jakim śmiały się granitowe kamienie, ścieżce wydawało się, że trwało to ułamek sekundy. Straszna prawda załamała szyk. Zrezygnowana wpuściła między siebie trawę.

Do tego ogrodu nie mógł wejść każdy, dlatego wiatr parł dalej, czując dumę, że oto jemu pierwszemu udało się przyprowadzić tu przeciąg. Zaczął rozglądać się za jakąś spódnicą lub świeżym praniem, czymś czym mógłby spłatać figla. Ale niczego nie widział, co to miało znaczyć? No gdzie oni są w chwili mojego tryumfu? I nagle cała radość uciekła, wiatr zwolnił i zaczął dokładniej przyglądać się temu co zaszło. Nic z tego co zobaczył nie rozumiał. Przecież w tak schludnych ogrodach zawsze był jeden ogrodnik, zawsze był ktoś, zawsze, a teraz? Oprócz radości wiatr zgubił całą energię, wypuścił złapany na ulicy przeciąg i zawinął się jak nić wokół gałęzi wierzby. Zamruczał coś jakby pytając o zgodę po czym zasnął z silnym postanowieniem, że zaczeka aż przyjdzie ktoś.

Wierzba zaś była ukontentowana z przybycia gościa. Rozłożyła szeroko gałęzie wpuszczając go w swoje zielono złote podwoje. Zaszeleściła zalotnie gałązkami, bo choć była płacząca zawsze miała dobry humor. Może to przez łaskotanie skrzydełkami młodych srok w jej pękatym pniu? Może przez to, że zawsze ktoś się na nią wspiął zgniatając gryzące mrówki, które po niej chodziły? Samą wierzbę mało to interesowało, nikt nie przycinał jej gałęzi na siłę, pozwalając zwisać im w długich splotach do ziemi, nie miał więc powodu do złych humorów i kapryszenia. Rosła zacieniając trawnik tak jak sobie życzyła ta malutka i krucha istota, której jasne rączki dotykały pnia wierzby od kiedy pamiętała, a może to nie były te same ręce? Cóż na starość pamięć szwankuje, ale jednego była pewna, zawsze gdy te dłonie dotykały pnia słyszała słowa, które dodawały je otuchy. Dlatego teraz mimo iż nawet dom zamilkł, a zamek nie chciał płakać, ona stała pogodna i przyjmowała gościa. Szeleściła miło gałązkami, choć tak jak inni wiedziała że nie ma nikogo dla kogo mogła by nadal to robić. Jak na swój wiek przejawiała bardzo optymistyczne podejście do ogółu istnienia. Wiedziała, ze przyjdzie czas kiedy zaśnie bez pomocy jesieni i już się nie obudzi wiosną, nie poczuje skrzydeł młodych srok, ale i z tego się cieszyła. Brew swej nazwie była cieszącą się wierzbą.

Jej entuzjazmu nie podzielała trawa, której źdźbła zawsze były poddawane specjalnym zabiegom, przez co stała się miękka jak dywan. Teraz poczuła czarną rozpacz, momentalnie spanikowała, już czuła jak dziczeje, jak je pojedyncze kłosy wybijają się ponad niewidzialną linię. Źle, źle - położyła źdźbła po sobie jak przestraszony kociak kładzie uszy. Chciała być idealna, zawsze, na zawsze. Nie miała innego celu od kiedy ją posiano jak być piękną. Robiła to dla tych, którzy ją podlewali, strzygli, chwalili, biegali i mówili jaka jest cudowna. Była piękna, a teraz nie pozostało jej już nic - czuła, że żółknie, traci blask, omdlewa z baku wody, no bo kto ja będzie zraszał, gdy słońce będzie chowało się za ceglanym murkiem? Dlatego jak najbardziej chciała zachować na sobie ostatnie ślady, tego, że ktoś tu kiedyś był.

Żadne z nich w swoim cichym i niewidocznym dla ludzkich oczu istnieniu nie miało pojęcia co tak naprawdę się stało. Odczuwali stratę, każde na swój własny sposób.
A pani Rose - po prostu zasnęła kiedyś na ławeczce wśród swoich herbacianych róż i nie otworzyła już alabastrowych powiek oznaczonych jak marmur fioletowawymi żyłkami. Została tam jak każde z nich, na swój własny sposób stała się częścią ich milczącej społeczności. Nie przeszkadzało im to - ale ona blakła podczas gdy oni nadal tam tkwili, trwając na warcie. Stawała się przeźroczysta aż zniknęła, a w nich pozostało jedynie poczucie straty.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
numiria · dnia 22.03.2009 22:36 · Czytań: 689 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 7
Komentarze
Jack the Nipper dnia 23.03.2009 00:26 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Brew swej nazwie


A nie "wbrew"?

Bardzo ładne. Dobrze oddajesz klimat odejścia z tego świata pani Rose. Nostalgia a nie patos. Naprawę fajnie.
Usunięty dnia 23.03.2009 08:04 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
W gruncie rzeczy czuła się z siebie dumna, trwała na posterunku doceniana i potrzebna. Tkwiła przykręcona na cztery stare śruby, z którymi żyła w zgodzie.

w zdaniu poprzedzającym jest mowa o pani Rose a tutaj bez zmiany podmiotu już mowa o furtce. Początkowo myślałem, że to pani Rose stoi na posterunku doceniana i potrzebna.

Cytat:
Jednak mimo śmiechu na granicy eonów

??

Cytat:
Nic z tego co zobaczył nie rozumiał.

sugestia: Nie rozumiał nic z tego, co zobaczył.

Bardzo liryczne opowiadanie.Klimat świetny, udany zabieg animizacji (bez przesadzania). Opisy się nie ciągną i nie nudzą.
Pytanie tylko, czy jest to odrębna całość czy część większego opowiadania?
Wygląda to na ładne wprowadzenie do dłuższego tekstu.
:yes::yes:
Szuirad dnia 23.03.2009 23:22 Ocena: Bardzo dobre
Dla mnie mogłoby to już tak zostać. Taki "tajemniczy ogród" z własną historią i emocjami. Przypomniały mi się chwile, gdy jestem w parkach, które kiedyś były cmentarzami. Tam naprawdę jest zupełnie inny cień
Lorelay dnia 24.03.2009 18:37 Ocena: Bardzo dobre
Mnie też się podobało. Klimat udało ci się stworzyć pierwszorzędnie. Popłynęłam czytając to opowiadanie, znalazłam się w środku tego opustoszałego ogrodu i w pustym domu, w dniu odejścia jego właścicielki. Poddałam się nastrojowi nostalgii, jaki mi zaserwowałaś.
numiria dnia 24.03.2009 18:48
Bardzo dziekuję. Ten tekst nie ma kontynuacji, bo mogła by go ona tylko popsuć.
Nathien dnia 27.03.2009 18:55 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
zamknięta na głucho, jak życzyła sobie tego pani Rose

Cytat:
już spełnić ani tego polecenia, ani żadnego innego.

Cytat:
zapuszczał się do jej ogrodu

jej zbędne
Cytat:
do cudzych ogrodów, to dlaczego ktoś miałby zapuszczać

Cytat:
starą, ale mocna zasuwkę

Cytat:
odpadła by

odpadłaby
Cytat:
w chwili mojego tryumfu

lepiej byłoby "jego triumfu" (do tej pory wiatr opisywałaś w trzeciej osobie)
Cytat:
przyglądać się temu, co zaszło.

Cytat:
Nic z tego, co zobaczył, nie rozumiał

Cytat:
Zamruczał coś, jakby pytając o zgodę, po czym zasnął

Cytat:
Brew

Wbrew

Zgrabnie napisane, dobry klimat. Smutne, ale nie patetyczne.
ginger dnia 31.03.2009 12:27 Ocena: Bardzo dobre
Ładne. Proste i spokojne. Bez patosu i górnolotnych zwrotów, które mogłyby tylko temu kawałkowi zaszkodzić. Wzruszająco, ciepło i delikatnie. Jak najbardziej w moim guście.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty