Osoba, której zdarzyło się śledzić na bieżąco wydarzenia w pewnym pięknym mieście nad Pełcznicą, może być nieco oszołomiona ostatnim natłokiem informacji. Nie chodzi tu jednak o jak najbardziej pożądane informacje pozytywne, na które autor tego artykułu wyczekuje z cierpliwością godną uznania. Informacje owe są raczej negatywne, a odnoszą się do fali strajków, która wybuchła w - bądź co bądź publicznych - przedsiębiorstwach, obsługujących teren oraz okolice Wałbrzycha. Ponieważ nie chcę się rozpisywać na temat przyczyn i przebiegu owych strajków w poszczególnych przedsiębiorstwach, wykorzystam je jako wstęp do moich krótkich wywodów na temat tego, w jakim kierunku powinno podążać moje umęczone rodzinne miasto. Przyznam również, że do napisania tego artykułu skłoniły mnie ostatnie wydarzenia, dotyczące wałbrzyskiej komunikacji miejskiej. Ostatnie - może za łagodnie napisane, ponieważ sytuacja w tym sektorze jest od kilku lat po prostu absurdalna.

Każdy, kto miał wątpliwą przyjemność korzystać z wałbrzyskiej komunikacji z wyboru lub z konieczności, powinien wiedzieć, o czym piszę. W Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji trwa strajk głodowy, którego powodem jest przede wszystkim polityka władz miasta w dziedzinie komunikacji. Otóż, w ostatnich doniesieniach czytam, iż jedna z najważniejszych i najbardziej zatłoczonych linii komunikacyjnych - linia autobusowa numer 3 - ma zostać niemalże przekazana w ręce tak zwanych prywatnych - i tutaj następuje szumne stwierdzenie - przewoźników. W atmosferze skandalu, oburzenia większości mieszkańców miasta oraz gróźb karalnych kierowanych przez bliżej nieokreślone jednostki pod adresem uczestników strajku; co bardziej zdeterminowani pracownicy MPK postanowili się zbuntować. Wcale im się nie dziwię, zdziwił się natomiast - na przykład - Pan Wiceprezydent miasta, stwierdzając, że jak tak, to władza MPK rozwiąże. Po młodzieżowemu, to się nazywa miodzio. Podzielę się z czytelnikiem kilkoma faktami. Otóż: linia numer 3, łącząca największe dzielnice Wałbrzycha - Podzamcze i Piaskową Górę, z dworcem kolejowym Wałbrzych Główny, przecina swoją trasą najważniejsze części miasta - łącznie z dworcem Wałbrzych Miasto, zatłoczonym Starym Zdrojem, Śródmieściem i starym, niegdyś robotniczym Podgórzem. Linia ta, w publicznej sondzie, wykonanej przez Zarząd Dróg i Komunikacji, znajduje się na czwartej pozycji pod względem atrakcyjności dla pasażerów - po liniach A,C,D (liczonych razem), 5 i 18. Niedowiarkom polecam sprawdzenie tego faktu na oficjalnej stronie internetowej ZDiK. Głównym argumentem władz miasta przeciw utrzymywaniu tej linii przez MPK jest... niedochodowość. I zbyt niska atrakcyjność. Poza tym, linia owa pokrywa się w większości swojej długości z linią autobusową numer 12, więc nie ma sensu utrzymywać dwóch podobnych. Więc, może władze miasta wpadły by na inny pomysł, skoro to jest jeden z tak zwanych argumentów przeciw "trójce": zlikwidujcie linię numer 12 (która omija Podzamcze, Piaskową Górę, Urząd Miasta), na jej miejsce wprowadźcie kilkanaście nowych kursów linii - dajmy na to - 13, która dojeżdża do Lubiechowa. Proste, prawda? Bo chyba nie chodzi tutaj o działania na szkodę jakiegokolwiek przewoźnika - tak miejskiego jak i prywatnego?

Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji nie ma łatwego życia w Wałbrzychu. Wystarczy przypomnieć rok 2004 i batalię z tak zwanymi prywatnymi przewoźnikami. Kilkanaście - a może i więcej - autobusów MPK straciło wtedy szyby po tym, jak niezidentyfikowani napastnicy rzucali w nie kamieniami. Poprzestanę na stwierdzeniu, iż był to zbieg okoliczności. Zajmowanie miejsca w zatoczkach autobusowych przez prywaciarzy, długie na nich postoje, podjeżdżanie na przystanki przed nadjeżdżającym autobusem - to fakty, które, jak chcieliby niektórzy - wcale nie odeszły w niepamięć wraz z tak zwanym "uporządkowaniem" (znowu szumne słowo, serwowane nam przez kolejne ekipy rządzące Wałbrzychem) spraw komunikacji miejskiej. Uporządkowanie komunikacji miejskiej, według mojego skromnego odczucia, następuje wtedy, kiedy każdy przewoźnik zaczyna pracować na autobusach (nie jeżdżących zjawiskach przyciągniętych z niemieckich szrotów), których pojemność jest dostosowana do potrzeb 130-tysięcznego miasta (a nie wiejskiej aglomeracji pasikurowickiej). Uporządkowanie należałoby rozumieć również przez fakt, iż w życie dawno już wszedł zintegrowany system biletowy, pozwalający na korzystanie z autobusów wszystkich przewoźników w ramach jednego wzoru biletu (a nie kasa do rączki). Uporządkowanie, to również rozkłady jazdy, które nie tylko wiszą sobie na przystankach, ale również są przestrzegane przez przewoźników (wszystkich). Patrząc jednak na poczynania wałbrzyskich władz - wszystko jedno już których - zaczynam dochodzić do wniosku, że bardzo mało jeszcze rozumiem. Chyba dlatego ja siedzę na krześle przed komputerem, a oni siedzą w fotelach za biurkami.

Osoby, które osobiście szczerze mnie urzekają swą mądrością, inteligencją i elokwencją, wieszają psy na MPK, płodząc na niezliczonych stronach internetowych krótkie teksty mówiące mi o tym, jaką to MPK jest "komuną" i jakie to szczęście, że Wałbrzych ma w odwodzie rbusiarzyr1;, którzy zawsze są gotowi przynieść pomoc udręczonemu miastu. Otóż, stwierdzę tylko tyle, że moim zdaniem, wałbrzyskie MPK odwala kawał dobrej roboty. Proszę spojrzeć prawdzie w oczy - miasta, które są niejednokrotnie bogatsze od Wałbrzycha, zmagają się ze starym taborem, chaosem i brakiem organizacji w strukturach miejskich przewoźników. A co mamy w Wałbrzychu? Nowe autobusy, mały wstęp do nowoczesności w postaci e-karty oraz rozkładu na komórkę. Owszem, wiele jest jeszcze do zrobienia, ale twierdzenie, iż wałbrzyskie MPK to zlepek przysłowiowych komuchów jest zdecydowanie nie w porządku. Tak, wiem, że w dużej części taki stan rzeczy został osiągnięty dzięki pomocy miasta. Tyle że, Panie Wiceprezydencie, jeśli następnym razem będzie Pan wypominał ten fakt załodze MPK, proszę najpierw dwa razy się zastanowić. Bo w przypadku, gdy poza MPK nie ma żadnego, poważnego przewoźnika, gotowego na świadczenie usług dla mieszkańców Wałbrzycha, jest to Pana i miejskich władz o b o w i ą z k i e m.

Jeśli chodzi o osoby decyzyjne, mogę poradzić im tylko jedno. Zostawcie swoje samochody, do pracy zacznijcie jeździć busami. Tyczy się to również wypraw na duże zakupy, wypadów weekendowych za miasto z całą rodziną (tak, tak, łącznie z wózkiem - nie ma lekko), lub - przykładowo - z niepełnosprawnym członkiem rodziny poruszającym się na wózku inwalidzkim. Skoro potraficie dostrzec sytuacje, których nie dostrzega przeciętny obywatel, decydując o likwidacji podstawowych usług publicznych, bądźcie konsekwentni i pokażcie, w jaki sposób można zrobić wymienione przeze mnie wyżej rzeczy, korzystając z usług "komercyjnych" przewoźników. Trzymam za was kciuki.

Co do Wałbrzycha. Faktycznie, istnieje jeszcze masa rzeczy do zrobienia. Widzę, że w końcu wzięto się za wykańczanie miejskiego przewoźnika. I dobrze - rozwiązać, będzie spokój. Po co miasto ma dokładać do niedochodowych interesów? Niech całą komunikację miejską przejmą "busiarze" - będzie super! Miasto nie będzie musiało wydawać kasy na dofinansowania, zakup nowego taboru, wypłaty dla pracowników, itp., itd. Poza tym, w Wałbrzychu powinno być kolorowo i wesoło. Zrezygnujmy z biletów autobusowych - nie będziemy musieli płacić za ich drukowanie. Zrezygnujmy z ujednolicenia kolorystycznego wszystkich busów, za dużo kolorystyki może przyprawiać mieszkańców o zawrót głowy, ale nikt od tego jeszcze nie umarł. Tak, będzie również wesoło - z braku rozkładów jazdy, busy będą się ścigać po ulicach miasta. A dla mam z wózkami i osób niepełnosprawnych, polecam wybudowanie specjalnych ścieżek spacerowych. Skoro nie będą mieścić się w busach, muszą mieć chociaż ułatwiony dostęp do komunikacyjnej infrastruktury. A maraton Podzamcze - Podgórze w obie strony na pewno nikomu nie zaszkodzi. W końcu to tylko jakieś piętnaście kilometrów. W jedną stronę.

Nie zapominajmy również o miejscach pracy. Kierowcy ze zlikwidowanego MPK na pewną znajda nowe zajęcie, przecież busy dają tak naprawdę o wiele więcej miejsc pracy. Z tym że, doradzałbym tutaj pewną konsekwencję. Przywróćmy biedaszyby do życia, tam przecież wielu ludzi znalazło dobrze płatne zajęcie. Należy szanować wszystkie miejsca pracy. Wałbrzyskie drogi również pozostawmy samym sobie. Po likwidacji MPK, nie będą po nich jeździć ciężkie autobusy, więc remonty nie mają większego sensu, degradacja nawierzchni przeciętnej wałbrzyskiej drogi na pewno zatrzyma się w miejscu. Kolejna oszczędność.

Co do linii numer 8 - ponieważ łączy ona dwie wałbrzyskie perełki: Zamek Książ ze Szczawiem Zdrój - wprowadźmy tam kursowanie rikszy. To dopiero będzie atrakcja turystyczna! Na trasach linii A, C, i D rozważałbym wprowadzenie tramwajów konnych, tak by mogły pomieścić one więcej pasażerów, w końcu obsługują one dwie największe dzielnice Wałbrzycha. Plany rozbudowy lotniska w Świebodzicach zastąpmy budową lądowiska dla balonów, a w przyszłości być może nawet dla sterowców. Temat na dłuższą dyskusję.

Po zebraniu tych i podobnych pomysłów w jednym, kilkusetstronicowym raporcie, przypieczętujmy entuzjastycznie stronę tytułową napisem "Wałbrzych 3000". I najlepiej przejdźmy od razu do nowego tysiąclecia, bo te jest już chyba stracone.


Kazio Piwosz (T.F.), 2007