siostra mi mówi idźże do spowiedzi,
a ja jej na to grzecznie w odpowiedzi.
a z czegóż bym to spowiadać się miała,
kiedy duszyczka moja jak śnieg biała?
Bogów cudzych ja? na pewno nie szukam.
w jednego wierzyć jak należy sztuka.
jego imienia nie brać nadaremno?
o Boże błagam, zlituj się nade mną.
ale to czynię w największej pokorze.
hm. święta święcić? to zawsze z ochoty,
mam ci ja lenia do wszelkiej roboty.
ojca i matki tu już czcić nie muszę,
dawno śmiertuchna ukradła ich dusze.
żeby zabijać? O nie, tchórzem jestem.
mysz wypuściłam wielkodusznym gestem.
cudzołożyć? z kim? miałabym się pytam?
sąsiad to grubas, pijak, hipokryta.
nie kradnij, to wiem, niczego nikomu.
jedna mi skradła najdroższą rzecz z domu,
odtąd kradzieżą za bardzo się brzydzę.
nie mówić fałszu, samo się rozumie,
nie znam sąsiadów i nie żyje w tłumie.
nie pożądaj kogo? i po co bym miała,
kiedym swojego kochankom oddała.
ani żadnej rzeczy? (samochód sąsiada)
oj przydał by się, oj byłabym rada.
a prawo jazdy? i o czym tu gadać.
(czasem kanony trzeba naruszyć,
żeby dokopać fałszywej duszy.
przecież niejeden tak się wybiela
a topi w łyżce wody przyjaciela)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Julka · dnia 24.03.2009 17:05 · Czytań: 1084 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: