"Każdy sen, ten czarowny i piękny,
zbyt długo śniony zamienia się w koszmar.
A z takiego budzimy się z krzykiem."
A.Sapkowski
Tego ranka obudziła się wcześniej niż Alex.Może to przez hałas dobiegający zza okna.Właściwie to nic w nim nie było niepokojącego,bo mieszkali blisko ruchliwej ulicy.Podniosła energicznie głowę z poduszki.Sama nie wiedząc,dlaczego sie tak zrywa...Przecież dzieci były od wczoraj u dziadków,mogłaby jeszcze poleżeć.Nie zastanawiając się dłużej,ruszyła w kierunku kuchni.Zegar w korytarzu wskazywał,kilka minut przed szóstą...Dawno tak wcześnie nie wstawała.Od dłuższego czasu,sen był swojego rodzaju oazą dla jej duszy.
Gdy po pomieszczeniu unosił się już aromat świeżo parzonej kawy w ekspresie Nina w międzyczasie postanowiła wykonać poranną toaletę.
Patrząc dłuższą chwilę w lustro i samej sobie głęboko w oczy zastanawiała się,skąd to uczucie błogostanu.Jeszcze chwilkę tak stała w zamyśleniu,po czym ruszyła w kierunku kuchni.Wiedziona była unoszącym się w powietrzu aromatem kawy.Uwielbiała go.
- Skąd taki sen? -zaczęła się zastanawiać.Dziwne,przecież od dawna nie miewała koszmarów,a ten był taki realny.Zaśmiała się do siebie samej ;może to przez ten wczorajszy film.Była bardzo wrażliwa.Mogło się więc zdarzyć ,że odreagowała to w nocy.
Nie lubiła w nich spadać.Czuła wtedy takie napięcie i nadmiar adrenaliny we krwi,który -kto wie...może mógłby nawet zabić?
Rzadko jednak takie miewała,wręcz sporadycznie.Zazwyczaj to w nich szukała ukojenia.Lubiła przenosić się do świata snu....
Tego dnia była tak spokojna,czuła równowagę emocjonalną,jak nigdy dotąd.Może to wpływ tej pogody,a może zapach kwiatów w ogrodzie.Odgłos ptaków i owadów tak ją uspokajał.
Wzięła filiżankę z kawą i ruszyła w kierunku tarasu.Mimo wczesnej godziny,miała przeświadczenie,że wiosenny poranek podaruje nadzwyczaj piękny i spokojny dzień.
Nic nie zapowiadało nadchodzących chmur...
Schodząc po stopniach, spostrzegła kilka pawi w ogrodzie.Były piękne.Miały tak dostojny wygląd.
-Skąd one się tutaj wzięły? -pomyślała.
-Dlaczego ja wcześniej tego nie dostrzegałam? Nie tylko pięknych ptaków,ale tego również,że ma tak duży i cudny ogród.Można,by w nim szukać się cały dzień,tak był ogromny...Możliwe,że wcześniej nie umiała sie tym po prostu cieszyć.
Czasem ogarniało ją uczucie jak,gdyby cała przeszłość poszła w niepamięć.Jednak nie skupiała się na tym dłużej.Wolała oddać się lekturze.Z filiżanką i książką poszła do altany,pierwsze promyki słońca przebijały się przez drewnianą pergolę.
Nim zaczęła czytać,nakryła się kocem.Mimo słońca,ranek był dość chłodny.Przyglądała się z uwagą niekończącemu się błękitowi nieba.Było takie bajkowe ...
-Ninko...kocham Cię -nagle usłyszała za plecami,ciepły głos Alexa.Delikatnie musnął ją ustami w szyję.Poczuła przyjemne ciepło bijące z jego strony.Przed twarzą ukazał się nierozwinięty jeszcze pąk pąsowej róży.
Lubił ją zaskakiwać,a ona lubiła gdy to robił.
- Ja Ciebie bardziej kochanie - odpowiedziała z figlarnym uśmiechem,odwracając sie przy tym w jego stronę.
W podziękowaniu złożyła ciepły pocałunek na jego ustach .
*****
Mam już wszystkiego dość! - usłyszał wrzask Niny.Ledwie zdążył przekroczyć próg domu."Człowiek ciężko spracowany wraca;marzy o gorącej kąpieli i odrobinie wytchnienia,a tu znów pretensje przyszło mi słyszeć" .To pierwsze przyszło mu do głowy.
Co sie z nią dzieje ostatnio? -znów się zastanawiał .Czuł się z tego powodu coraz częściej bezradny.
Dawniej była taka wesoła.Zarażała tą radością wszystkich wkoło.Przecież to właśnie w niej było najpiękniejsze.Tętniła życiem.Śmiała się nawet wtedy,gdy złamała nogę.Trzy tygodnie chodziła,mając ją od biodra do kostki w gipsie.Porysowała,go długopisem i zrobiła podobiznę gołej kobiety na całej jego długości.Zachowywała się często jak mała niesforna dziewczynka,ale przecież właśnie to było w niej wyjątkowe.Mimo swoich trzydziestu lat potrafiła cieszyć się życiem jak dziecko.
- One znów się kłóciły,wrzeszczały! Nie mogłam się skupić na pracy! Nigdy nie napiszę tego sprawozdania! -padł w stronę Alexa potok pretensji.Odwrócona tyłem do niego podgrzewała obiad.Słychać było dobiegające z pokoju dziewczynek odgłosy,ale to przecież dzieciaki.Nie byłyby sobą,gdyby przesiedziały w ciszy pięć minut.Cóż w tym dziwnego,przecież to dwie sześciolatki.
Przypomniał sobie dzień, w którym dowiedzieli się,że Nina urodzi bliźniaczki.Uczuć,których namnożyło się w jednej sekundzie trudno było zliczyć:strach,radość,przerażenie...Przeważała jednak radość...Przecież zawsze marzyli o dwójce dzieci i co z tego ze dwójka w jednym czasie?
-Damy radę -stwierdzili zgodnie po wielu nocnych debatach.Pamiętał przygotowania na powitanie dzieci.Nina biegała jak szalona po sklepach już w czwartym miesiącu kupując,te wszystkie przedmioty potrzebne dla maluchów.Była taka szczęśliwa.Sama postanowiła urządzić pokoik.Wszystko sama.Nawet niechętnie korzystała z pomocy Alexa,lecz istniały momenty,gdy była do tego zmuszona np.malowanie ścian.Każdy dodatek i drobiażdżek był przez nią dopracowany.Często przyglądał się jej,gdy spała po wyczerpującym dniu.Biło z niej tyle radości i szczęścia.Może to właśnie ten cud macierzyństwa,które w szczególności kobietom dane jest doznać.W takich momentach i jemu było dane choć w ułamku poczuć się już ojcem.Rozpierała go miłość i radość...
Narodziny to było coś; mieszkanie wiecznie oblegane przez rodzinę.Każdy chciał zobaczyć małe kruszynki.W końcu to było coś niecodziennego.Od pokoleń nie było w ich rodzinie bliźniąt.
Alex zauważył wtedy,że Nina robi "dobrą minę do złej gry".Wyczuł,że nie jest już taka szczęśliwa jak w trakcie ciąży.
Była częściej zmęczona,nie chciała już wychodzić na spacery.Dziećmi coraz częściej opiekowała sie wynajęta niańka.To tym bardziej wzbudzało niepokój w Alexie.Już nie było widać w jego żonie tego żaru i chęci oddania każdego milimetra ciała i czasu,tym małym istotkom.Gdy tylko mogła,zamykała się w pracowni na długie godziny.Dzieci były zdane głównie na tatę i opiekunkę.
Wrócił do rzeczywistości,gdy usłyszał odgłos trzaskanych talerzy.
-Ja nie nadążam...mam dość,Alex rozpadam sie -na przemian krzyczała i płakała.
Wchodząc do kuchni zauważył,że Nina zapala papierosa.Przecież dawno temu je rzuciła- pomyślał.Jednak nie zwrócił jej uwagi.Wiedział,że to tylko podsyci atmosferę i wybuchnie jeszcze bardziej.
Patrzyła na niego ze łzami w oczach,zaciągając się głęboko dymem, szybko wydychając go z płuc.Robiła to strasznie nerwowo,zachowując się przy tym,jakby była w jakimś transie.
-Ty mnie już nie rozumiesz..Ja już sama siebie nie rozumiem -padły kolejne słowa.
-Słonko,co się z Tobą dzieje?- zadał pytanie w jednej sekundzie zdając sobie sprawę,ze cokolwiek nie powie...będzie źle.Nie chcąc dać chwili na reakcje Ninie zadał kolejne ;chyba ważniejsze:
-Byłaś u doktora ?
-Daj mi spokój z tym lekarzem.Sam wiesz,że nie potrafi mi pomóc.Ten ani żaden inny !!!
Tyle lat leczyła się u niego bez skutku.Mimo,że był najlepszym w mieście specjalistą.
-Jeśli ja sama sobie nie pomogłam to nikt, niikt rozumiesz!!!!???-usłyszał to czego się spodziewał.Zazwyczaj tak reagowała.
Wiedział,że dzień zakończy się tak jak zwykle.Ona zamknie sie w swojej "oazie"i będzie zmuszony spędzić kolejny wieczór sam z córeczkami.
I tak też się stało.
-Dobranoc-powiedziała całując go,gdy leżeli już w łóżku.
Nie robiła już tego dawno,może coś zaskoczyło?Może coś przemyślała?Miał ochotę się przytulić,do jej miękkiego i tak upragnionego od dawna ciała.Poczuć jej bliskość,ale wiedział,że pewnie jeszcze nie jest gotowa...
Małżonek był wyrozumiały,potrafił docenić nawet tak drobny gest.Liczył ,że może to jakiś krok w dobrym kierunku.Z tą myślą zasnął.
W nocy obudził go chłód,który wypełniał całą sypialnię.Przecież nie otwierał okna...Spojrzał na zegarek była szósta nad ranem.Wstając z łóżka zauważył,że nie ma w nim Niny.
Gdzie ona sie podziewa?Przecież od dłuższego czasu spała nawet do dwunastej w południe.
Podszedł do okna po to,by je zamknąć,.Później skierował swoje kroki w stronę korytarza.Coś go niepokoiło.W całym mieszkaniu panował półmrok.W pracowni też jej nie było;Przecież nie pisałaby po ciemku...
-Może w łazien...- nie dokończył myśli.Jego uszu dobiegł hałas sygnałów.Jakieś stłumione krzyki.To chyba spod ich bloku.Wrócił do sypialni,podszedł do okna otwierając je znów.Wychylił się,by zerknąć co dzieje się dziewięć pięter niżej.Dopiero teraz dostrzegł,że doniczka z kaktusem leży na dywanie.Już wiedział,że nie wróży to nic dobrego.
Poczuł ogromny niepokój.Jakiś tłum ludzi tuż pod oknem.Sygnały umilkły,było tylko widać niebieskie światła kilku radiowozów i karetki.
-Nieee....tylko nie to - krzyknął chowając twarz w dłoniach.
Nie mógł pozbierać myśli.Ne mógł uwierzyć...Nie chciał wierzyć!!!
-To nie może być prawda.To zły sen! - głośno wyrzucał z siebie każdą myśl zbiegając po schodach,co nigdy wcześniej mu się nie zdarzało.Na co dzień korzystał z windy.Ta droga była najdłuższą w jego życiu,choć było to tylko dziewięć pięter.
Jej twarz była spokojna.Nie miała żadnych większych zadrapań.Tylko mała stróżka krwi spływała z kącika jej ust.
Była taka spokojna.
******
Stojąc nad jej trumną łzy same cisnęły się do oczu Alexa.Już nie umiał i nie chciał być twardy.A raczej udawać takiego.
Znów miał mieszane uczucia.Tak jak wtedy,gdy dowiedzieli się o tym,że będą mieć bliźniaki.Tym razem nie gościła w tej mieszance radość,ani żadne inne budujące uczucie.I tylko smutek,żal,złość,tęsknota...
Złamane serce i pytania;może jedno najistotniejsze:
-Dlaczego ona mi to zrobiła?Dlaczego zostawiła mnie samego? -nie potrafił tego zrozumieć,jak mogła być tak samolubna.
Czasem opowiadała o raju,który śniła co noc.Pomyślał,że właśnie siedzi w tym swoim ogrodzie,o którym marzyła nocami w snach.Może właśnie spogląda w śnione od lat doskonałe,wręcz bajkowe niebo?
-Może w końcu doznała tego upragnionego spokoju?
"Chciałbym ją przytulić "- pragnienie zrodziło się w jego duszy.
Ninko,kocham Cię - wyszeptał .Rzucił jeszcze w geście ostatniego pożegnania pąsową różę,która spadła na trumnę.
Zaciskał mokre od łez powieki i stojąc tak jeszcze dłuższą chwilę,wyobrażał sobie jak tuli swą ukochana.
I tylko przez jedną krótka chwilę,gdy szedł już w kierunku wyjścia,obolały z rozpaczy zaczął się zastanawiać:
-Czy po tym co zrobiła ona może być w Raju?
Jednak szybko pożegnał się z taką ewentualnością.To było już i tak za dużo jak na jego zranione serce.
-Niee..niemożliwe. -wyszeptał sam do siebie w tym samym momencie zatrzaskując za sobą skrzypiącą starą mosiężną bramę cmentarza.
*****
Gdzie jesteś,Alex? - wołała biegając po ogromnym ogrodzie.Dostrzegła,że już nie jest tak przyjazny i piękny jak dotychczas.Zniknęło wszystko co powodowało,że czuła się w nim bezpieczna.
Co się dzieje,dlaczego czuję się taka samotna? - krzyczała coraz głośniej tracąc przy tym całkowicie,jeszcze niedawny spokój i beztroskę.Wyglądała znów jak małe dziecko,tylko nie radosne i beztroskie.Raczej takie,które zboczyło z drogi i teraz w rozpaczy szukało swojej matki.
Pojawiała się coraz bardziej gęsta mgła.Towarzyszyła jej przerażająca cisza.
-Alex gdzie jesteś,boję się! Odnosiła dziwne przeświadczenie,że i tak jej nikt nie słyszy.
Trudno było cokolwiek dostrzec przez roztaczający się opar.
W jednej chwili usłyszała z oddali dźwięk zamykającej się mosiężnej bramy jej ogrodu.Rozlegał się jeszcze przez dłuższą chwilę echem.Starała się podążać w tym samym kierunku skąd dochodził odgłos.
-Tu jestem...tuu - na przemian łkając i wołając, starała się odnaleźć drogę do wyjścia.Liczyła na to,że może ktoś ją usłyszy.Jednak po długim czasie i coraz bardziej przerażającej ciszy,która opanowała wszystko dookoła,nie miała już sił na dalszą "tułaczkę" po omacku.
Wyczerpana położyła się na mokrej trawie nie dbając już o nic. Zależało jej tylko na tym,by poczuć ukojenie.Chciała znów uciec od otaczającej ją rzeczywistości.Pragnęła znów zasnąć.
-Później odnajdę drogę,później...Teraz muszę odpocząć.