Kamienna kaplica cz. 1 - mahuss
Proza » Długie Opowiadania » Kamienna kaplica cz. 1
A A A
1.

Uznano, że winien był śmierci trzech osób - kapłana, kobiety posądzanej o powiązania z nieczystymi mocami oraz przybyłego tu wędrowca. Ten ostatni, jeden tylko dzień i jedną noc miał gościć w osadzie. Przemierzał świat w poszukiwaniu zaginionej córki. Córki nie odnalazł, lecz pozostanie tu już na zawsze. Wszystkich troje pochowano w trzech różnych częściach tutejszego cmentarza - tak, by nikt nie odważył się nawet przypuszczać, że cokolwiek prócz mordercy ich łączyło. Ofiary znaleziono bowiem tego samego poranka, na cmentarzu, rozszarpanych, jak uznano, przez Mateusza nazywanego Wilkiem.
Przydomkiem takim obdarzono Mateusza dlatego, iż posiadał kły, jakich nie powstydziłby się najdorodniejszy przywódca wilczego stada. Był częstym tematem wieczornych opowieści snutych przy paleniskach. Mawiano, że jest odmieńcem, pomiotem diabła, czy wręcz nim samym. Ktoś widział, jak gołymi rękoma udusił prosię, a następnie przegryzł zębami jego tętnicę i pił krew. Kto inny znów przekonywał, że po zmroku jego stopy zamieniają się w racice, twarz porasta gęsta sierść, a z zadu wyrasta czarny ogon. Za mordercę uznany został jednak nie tylko ze względu na siłę szczęk i podejrzenie o powiązania z nieczystymi mocami. W dniu dokonania mordu, tuż po odnalezieniu rozszarpanych ciał, znaleziono go nieopodal cmentarza. Był nieprzytomny, umazany krwią. Postanowiono, że umrze w samotności; z głodu i strachu. Jego grobowiec znajdować się miał w najbardziej bagnistej części przyległego do osady lasu. Kamienna budowla, wyposażona jedynie w niewielkie otwory okienne oraz drewniane drzwi zatrzaśnięte olbrzymią antabą, budziła lęk i przerażenie. Mówiono, że ten, kto się tu znalazł, czuł, że ktoś lub coś obserwuje każdy jego krok. Najwyraźniej zło obrało sobie to miejsce na siedzibę. Tylko nieliczni mieszkańcy osady potrafili dotrzeć tu nie ryzykując śmierci w którymś z licznych, mulistych mokradeł. Czterech spośród nich poprowadziło skazańca ku przerażającemu miejscu, które miało stać się jego grobem. Gdy ów ponury orszak wyruszał, nad lasem rozpętała się burza. Po włosach i twarzach mężczyzn, którzy wiedli związanego sznurami więźnia, spływały strugi deszczu. Szli więc jak najszybciej, by pozostawić Mateusza w jego grobowcu i czym prędzej powrócić do wioski. Zapomnieć o zbrodniarzu i zbrodni, za którą został tak okrutnie ukarany. Kiedy zbliżyli się do kaplicy było już po zmroku, jednak błyski czyniły niebo jaśniejszym niż podczas letniego popołudnia. W pewnym momencie piorun raził drzewo, które właśnie minęła ponura karawana. Olbrzymi konar z łoskotem runął na ziemię, tuż za plecami wędrowców. Niewiele brakowało, by miejsce przeznaczone na pojedyńczy grobowiec, stało się pięcioosobowym cmentarzem. Strach towarzyszył eskortującym od samego wymarszu, jednak teraz, gdy byli już bliscy kresu kilkugodzinnej wędrówki, paraliżował. Niejeden uciekłby zapewne, pozostawiając innych własnemu losowi, gdyby samotnego powrotu przez zabagnione okolice nie bał się jeszcze bardziej, niż wspólnej wędrówki w głąb lasu.
Wreszcie posępna budowla zamajaczyła przed oczyma podróżników. Od wielu lat żaden z mieszkańców wioski nie oglądał tego miejsca. Nikt nie wiedział przez kogo został wybudowany ów kamienny budynek. Nie wiadomo też, jak dawno temu został postawiony i jakim bogom oddawano tu hołdy. Czasem tylko najstarsi, drżącym głosem, opowiadali niewiarygodne historie o mieszkających tu złych mocach. Samodzielnie przemieszczających się przedmiotach, czy zapalających się i gasnących według własnego widzimisię żagwiach oraz świecach; strachu ogarniającym nawet najdzielniejszych mężów, przekraczających te niegościnne progi.

Z żyjących tylko dwie osoby widziały wnętrze owianej tajemnicą i mrocznymi legendami budowli. Jedną z nich był Paro - niemy i głuchy starzec uważany za obłąkanego. Strach w jego oczach ustępował miejsca jedynie szaleństwu. Nigdy nie było tam można zauważyć innych uczuć. Ludzie często mówili, że bogowie nie odebrali mu mowy aby go ukarać czy skrzywdzić, lecz po to, by oszczędzić innym opisu tego, co ów nieszczęśnik przeżył w kaplicy. Drugą osobą, która wiedziała co kryją przeklęte ściany, była ofiara zbrodni. Zbrodni, za popełnienie której skazano Mateusza. Kobieta mieszkająca samotnie na skraju lasu, uważana za wiedźmę. Unikała ludzi a oni stronili od niej. Często widywano ją w okolicach cmentarza, gdzie odprawiała przedziwne rytuały. Wiedziano też, że niekiedy zapuszczała się do bagnistej części lasu, gdzie spędzała nawet po kilka dni. Przypuszczano, że odwiedza także kamienną kaplicę, nikt jednak nie wiedział tego na pewno.

Każdy z członków czteroosobowej eskorty odprowadzającej Mateusza do miejsca jego wygnania widział już w swoim życiu okrytą złą sławą budowlę. Nikt jednak nie zbliżył się do niej na tyle, by choćby zajrzeć do środka poprzez niewielkie okienne otwory. Teraz trzeba było podejść tak blisko, by otworzyć ciężkie, drewniane drzwi, następnie wepchnąć skazańca do środka, po czym zamknąć i zablokować wejście. Musieli też sprawdzić istnienie ewentualnych dróg ucieczki. Wszystkich tych czynności dokonywano w tak wielkim pośpiechu i strachu, że wpychając skazańca do kaplicy zapomniano rozpętać więzy na jego rękach i szyi. Niebo ani na chwilę nie gasło, oświetlane kanonadą błyskawic. Wydawało się, że burza szaleje tylko nad miejscem, w którym się znajdowali. Pioruny co chwila raziły największe w pobliżu drzewa lub z hukiem uderzały w powierzchnię okolicznych bagien. Gdy Mateusz był już w środku, egzekutorzy jego wyroku zablokowali drzwi drewnianą antabą, przemaszerowali wspólnie wokół kaplicy i upewniwszy się, że więzień nie wydostanie się żadnym oknem bądź szczeliną, zbierali się do drogi powrotnej. Nie naradzając się ani nie oglądając, zaczęli podążać w kierunku osady. Zza pleców docierał do nich zduszony krzyk zrozpaczonego Wilka - Mateusza, któremu udało się dotrzeć do któregoś z okien. Z niemal zwierzęcego skowytu nie dało się wyłowić konkretnych słów. Było w nim błaganie, groźba i obłęd. Im bardziej oddalali się od skazańca, tym jego krzyk stawał się donośniejszy i bardziej złowróżbny. W końcu przeszedł we wściekły wrzask - jakby Mateusz-Wilk był żywcem obdzierany ze skóry. Podążali coraz szybciej, bacząc jednak, by strach nie zwyciężył z rozumem i nie zmusił ich do biegu. To skazywałoby ich na niemal pewną śmierć wśród bagien. Gdy byli już daleko, burza umilkła a las zdawał się być nieco bardziej przyjaznym miejscem. Jednak jeszcze przez długi czas, z daleka słychać było głos Mateusza. Głos, który brzmiał, jakby wydobywał się z samego dna piekieł.

2.

- Łata już od tygodnia nie chce wrócić do żoneczki - narzekał Lupa. - Siedzi tu i czeka aż przyjdzie i zacznie go przepraszać.
- A ona? - zapytałem, chociaż nie miałem większych złudzeń co do odpowiedzi. - Nie chce się z nim pogodzić?
- Ona ma go w dupie! - odparł Lupa. - Tak samo, jak ksiądz proboszcz szabasowe świece w piątkowy wieczór. - Na chwilę zamilkł, zastanawiając się nad sensem użytego porównania. Cisza nie trwała jednak długo.
- Zanim ona z własnej woli przyjdzie go przepraszać - kontynuował - Łata będzie wyglądał tak samo jak nieszczęśnik, którego znaleźliśmy w tamtej stercie kamieni. - Wskazał palcem ruiny kamiennej budowli znajdujące się nieopodal. - Pamiętasz?
- Pamiętam - przytaknąłem. - Dlaczego miałbym nie pamiętać?
- I powiem ci coś jeszcze - Lupa zniżył głos. - Zaliczyłem ją. - Rozejrzał się nerwowo w obawie, że nie jesteśmy sami. - Tylko czasem nic nie mów Łacie!
- Jasne - odpowiedziałem. - Ale niech cię diabli... Lepiej módl się teraz, żebyś to nie ty wyglądał jak ten nieszczęśnik spod kamieni, jak on się o tym dowie.
- Nic nie mogłem poradzić - tłumaczył się. - Ona sama tego chciała. Ciekawe, co sam zrobiłbyś na moim miejscu?
- Powiedziałbym, żeby się odpierdoliła - uciąłem.
Lupa najwyraźniej żałował, że pochwalił się przede mną swoim erotycznym sukcesem. Ja jednak nie zamierzałem robić mu więcej wyrzutów. Wiedziałem, że jejmość "Łatowa" daje połowie osiedla i nie obchodziło mnie to, że Lupa dołączył do grona jej wybranków. Mój umysł zaprzątało tylko jedno pytanie - jak pozbyć się Łaty? Zawsze, kiedy pojawiał się w naszej kryjówce, pojawiały się również kłopoty. W ciągu ostatniego tygodnia policja przychodziła tu za nim chyba ze cztery razy. Bywają tu teraz częściej ode mnie. Ten świr ciągle kogoś napada, próbuje gwałcić, a kto wie, czy nie ma na sumieniu czegoś jeszcze gorszego. Ostatnio zauważyłem, że często przychodzi upaprany krwią. Nie dość, że sam na koniec zgnije w pierdlu, to jeszcze nam zachlapie kartoteki! Czarny kapłan, kurwa jego mać! Od samego początku traktował tę zabawę zbyt poważnie. Podczas gdy ja i Lupa słuchaliśmy po prostu głośnej muzyki i oglądaliśmy horrory, on odprawiał jakieś idiotyczne rytuały i modlił się do rogatych bożków. Dla nas był to tylko jeden z wielu sposobów na spędzenie wolnego czasu. Niekiedy udawało się zaliczyć jakąś wystraszoną satanistkę, jeśli udało się jej wmówić, że Lucyfer domaga się takiej właśnie ofiary. Było po prostu wesoło. Łata jednak zawsze odstawiał większy cyrk od tego, który można zobaczyć w najgłupszych horrorach z najtańszych wypożyczalni kaset. Pamiętam, że kiedyś urządziliśmy czarną mszę, na której ten wariat rozszarpał swoimi olbrzymimi zębiskami kota. Lupa i ja omal nie popękaliśmy ze śmiechu, ale dziewczyny, które przyszły tu, żeby poczuć "zapach piekielnej siarki" spierdalały, aż się kurzyło. Byliśmy potem wściekli na Łatę, bo z niedoszłymi "córami Abadona" wiązaliśmy inne plany na tamten wieczór. W dodatku te idiotki opowiedziały o całym zdarzeniu rodzicom i przez jego wygłup omal nie wyrzucono nas wszystkich ze szkoły. Już wtedy płaciliśmy za to, że Łata był postrzelony. Wtedy jednak nie baliśmy się go. Po prostu jego zachowanie czasem nas bawiło, a czasem dziwiło. Nigdy jednak nie byliśmy nim przerażeni. Dopiero teraz, kilka lat później, boimy się nawet przebywać w jego towarzystwie.

Po raz pierwszy strach pojawił się kiedy odkryliśmy, że ruiny budowli, która znajdowała się nieopodal naszej kryjówki, nie są całkowicie zasypane i można się dostać do ich wnętrza. Na wejście trafił przypadkiem Lupa. Byliśmy cholernie zdziwieni, że nigdy wcześniej się na nie nie natknęliśmy. Często przesiadywaliśmy na tych kamieniach i piliśmy piwo albo wódkę. Kiedy nam się nudziło odprawialiśmy tu okultystyczne rytuały. Łata twierdził nawet, że w tym miejscu wyjątkowo silnie odczuwa obecność złych mocy. Ja i Lupa nie mieliśmy nic przeciwko temu, żeby ją tam odczuwał. Było to naszym zdaniem równie dobre miejsce na odczuwanie obecności sił nadprzyrodzonych, jak każde inne. Któregoś dnia, gnany kilkoma wypitymi wcześniej piwami Lupa, powędrował w jakiś zakątek i nagle... Jak nie wpieprzy się obiema nogami do jakiejś dziury w ziemi! Jak nie zacznie wrzeszczeć na całe gardło:
"Ożesz kurwa! Chodźcie to zobaczyć! Ale szybko!".

Łata popędził natychmiast, ja podążyłem za nim. Kiedy dotarłem na miejsce Lupa wydostawał się z pułapki. Był trochę utaplany błotem, ale poza tym nic złego mu się nie stało. Tymczasem do dziury gramolił się Łata.
- Co jest?! - zapytałem.
- Człowieku! Tam jest jakiś szkielet - zakomunikował mi świeżo upieczony zdobywca podziemi. - To chyba jakiś wampir, albo jeszcze coś gorszego.
Lupa był wyraźnie poruszony swoim odkryciem. Pomyślałem, że jest w zwyczajnym szoku i wyolbrzymia to, co zobaczył pośród kamieni. Postanowiłem jednak, że jako wytrawny czciciel Szatana, nie mogę przepuścić okazji zwiedzenia tego pradawnego grobowca. Wgramoliłem się zatem do środka przetartą już przez moich kompanów drogą. Usłyszałem Łatę. Wołał mnie. Wyglądało na to, że on również był pod dużym wrażeniem. W jego głosie pobrzmiewał koloryt zachwytu i szaleństwa. Tego drugiego jednak nigdy mu nie brakowało. Zbliżyłem się i zobaczyłem, że wokół szkieletu spoczywającego na kamiennej ławie płonęło pięć świec, tworząc oślepiający zarys foremnej figury.
"Czyżby Łata zdążył urządzić ten cyrk?" - zastanawiałem się przez chwilę. "Skąd on wziął te świece?"
On tymczasem przeglądał jakąś olbrzymią księgę. Podszedłem bliżej nieboszczyka, by lepiej mu się przyjrzeć. Muszę przyznać, że zębiska miał jeszcze potężniejsze od Łaty. Co tu wiele gadać... dla policji byłyby zapewne niebagatelnym znakiem szczególnym.
- Chodź i popatrz - przywoływał mnie Łata. - Tu jest coś o wiele ciekawszego.
Podszedłem. Był do mnie odwrócony plecami. Zajrzałem przez jego ramię. Na stronie, na której księga była otwarta, pośród tekstu napisanego nieznanym mi alfabetem, znajdowała się rycina. Przedstawiała osobę stojącą dokładnie w tym miejscu, w którym się znajdowaliśmy. Persona, która jak mi się wydało, trafiła do tego miejsca równie przypadkowo, pochylała się nad leżącym na drewnianej ławie szkieletem. Turysta ów wydał mi się nawet odrobinę podobny do Lupy.
- Popatrz no! Lupa chyba próbuje obudzić królewnę pocałunkiem - błysnąłem poczuciem humoru.
Łata nie roześmiał się jednak. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie wzrokiem, w którym spostrzegłem to, co widzę do dziś... Obłęd. Patrzył na mnie przez chwilę, po czym wymamrotał:
- Jak myślisz Mahus, co jest na następnej stronie?
Przez chwilę świdrował mnie wzrokiem.
- No powiedz... - powtórzył pytanie. - Jak myślisz?
Bez słowa przewrócił stronę i ujrzeliśmy to, czego się spodziewał. Znajdowała się tam kolejna rycina. Tym razem przedstawiono na niej dwóch zwiedzających to miejsce. Nie miałem żadnych wątpliwości. To byliśmy my. Tam i wtedy!

Nagle wszystkie świece zgasły. Wyrwałem Łacie księgę, rzuciłem ją jak najdalej od siebie i zacząłem uciekać. Pomyślałem, że za chwilę ten wilkołak, tak niegroźnie wyglądający w miejscu swego spoczynku, gotów zawalić drogę powrotną i zmusić nas do pozostania tu na zawsze. Przedzierałem się więc co sił. Za mną pędził Łata. Lupa pomógł nam wydostać się na zewnątrz. Potem uciekaliśmy jak najdalej. Pamiętam, że obawiałem się, iż nawiedzone miejsce może na przykład eksplodować, czyniąc z naszego miasteczka czarną dziurę - posępny pomnik faktu, że Lupie chce się lać zawsze w najmniej odpowiednim momencie i miejscu.

Nawiedzone ruiny. Świece, które płonęły od wieków, a dopiero teraz zdecydowały się na zgaśnięcie. Księga, która wiedziała o naszym przybyciu oraz... martwa sensacja stomatologiczna spoczywająca wewnątrz swego grobowca. To wszystko zaburzyło nasz pogląd na zabawę w wyznawców zła. Tajemniczy świat dawnych wierzeń dał znać, że naprawdę istnieje i lepiej z nim nie igrać. Tak zinterpretowałem to, co zaszło. Tak też, jak sądzę, zinterpretował to Lupa. Niestety Łata potraktował to zupełnie inaczej. Uznał, że to mityczny omen. Poczuł się ambasadorem królestwa ciemności na terenie naszej mieściny. Poczuł się wilkołakiem. Stał się niebezpieczny. Niebezpieczny do tego stopnia, że nawet my dwaj baliśmy się jego towarzystwa.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mahuss · dnia 26.03.2009 23:08 · Czytań: 982 · Średnia ocena: 3,75 · Komentarzy: 12
Komentarze
Samuel Niemirowski dnia 26.03.2009 23:15
Spoko, ale domniemanie to jest niewinności, a nie winy :/
vimba dnia 26.03.2009 23:53 Ocena: Bardzo dobre
We fragmencie o żonie Łaty, nagle wtrącasz coś o wyrzuceniu ze szkoły, dopiero później wyjaśniasz,że bohaterowie znają się długo, mnie to zatrzymało. Nie każ czekać długo na część kolejną bo ciekawe to jest i poza tą drobnostką czyta się dobrze. Pozdrawiam. Vimba
mahuss dnia 27.03.2009 08:13
Samuel Niemirowski - ups :) Jeśli rzeczywiście słowo "domniemywać" tyczy się jedynie niewinności, no to mam portalowy rekord :) Błąd w pierwszym wyrazie :)

osądźcie sami: http://pl.wikipedia.org/wiki/Domniemanie



Vimba - słuszna uwaga, chociaż w zasadzie ten właśnie moment ze szkołą miał informować Czytelnika, że bohaterowie znają się od dawna :) Spróbuję go jakoś przerobić na bardziej czytelny.

Dziękuję za przebrnięcie i uwagi. Drugą część szlifuję i w weekend postaram się wrzucić do poczekalni.
mahuss dnia 27.03.2009 13:31
hihih :) Ze swoim skalpem jestem bardziej związany niż z powtórkami, więc umówmy się, że po prostu się poprawię :) Swoją drogą to nieźle... licząc na metry, tekstu jest mniej więcej tyle samo co błędów :) Co ja tu robię?..
Serdecznie dziękuję za przeczytanie i wnikliwą korektę.
Rugus dnia 27.03.2009 16:12 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Samuel Niemirowski - ups smiley Jeśli rzeczywiście słowo "domniemywać" tyczy się jedynie niewinności, no to mam portalowy rekord smiley Błąd w pierwszym wyrazie smiley
i tak dalej temat do dłuższej dysputy. Słowo to nie odnosi się tylko do niewinności, ale w tym przypadku bohater jest osądzanym a następnie skazanym więc był proces. W prawie nie istnieje domniemanie winy, każdy jest niewinny dopóki tej winy mu się nie udowodni, tak w obronie słów Samuela. Lecz przechodząc do sedna w opowiadaniu początkowo jest inna epoka i więc równie dobrze może tam panować inne prawo jak i go nie być. Stwierdzenie to dziwnie brzmi ale błędem być nie musi.

Cytat:
Zapomnieć o zbrodniarzu i zbrodni,


Nie żeby to był wielki byk ale jakoś mi to nie pasuje, nie lepiej byłoby napisać "Zapomnieć o nim i tym co zrobił," bo zdanie wcześniej też piszesz o Mateuszu więc czytelnik się domyśli. Ale to kwestia gustu.

Cytat:
żagwiach oraz świecach; strachu ogarniającym


Chyba lepiej byłoby tu wstawić kropkę i zacząć nowe zdanie.

To tylko takie moje odczucia po przeczytaniu, a czytało się całkiem przyjemnie
mahuss dnia 27.03.2009 17:50
No więc, pomimo, że procesu nie było i słowa "domniemano" nie użyłem w kontekście prawnym, zmieniam na "uznano" zamykając raz na zawsze temat zasadności wykorzystania go na początku histostyjki :).

Dziękuję za uwagi. Podczas całej narracji związanej z wydarzeniami dziejącymi się w osadzie, starałem się używać lekkiej maniery, mającej dodać historii nieco patosu. Słowem - narrator miał być "zaangażowany" - stąd często przestawiany szyk wyrazów itp. Niektóre Wasze uwagi sugerują jednak, ze nie był to najlepszy pomysł, więc pewnie będę musiał nieco przerobić dalszy ciąg, bo w obecnej postaci owa maniera w miarę rozwoju wydarzeń będdzie się coraz bardziej dawała we znaki.

Rzepusia - przecinki ważna sprawa :) ale w obliczu metrowego paska korekty jestem w stanie darować Ci milczenie w ich kwestii:)
Jack the Nipper dnia 27.03.2009 22:10 Ocena: Dobre
Cytat:
które właśnie minęła ponura karawana.


Hm. Wedle definicji karawana to grupa kupców. Tu raczej by pasował "orszak"

Cytat:
gdzie odprawiała przedziwne rytuały. Wiedziano też, że niekiedy zapuszczała się do bagnistej części lasu, gdzie


2 x gdzie

Cytat:
egzekutorzy jego wyroku


jego - zbędne

Cytat:
się, że więzień nie wydostanie się żadnym oknem bądź szczeliną, zbierali się do drogi powrotnej. Nie naradzając się


3 x się

Cytat:
zmusił ich do biegu


ich - zbędne

Cytat:
- Na chwilę zamilkł,


bez myślnika

Cytat:
pojawiał się w naszej kryjówce, pojawiały


2 x pojawiał - moim zdaniem niepotrzebnie

Cytat:
tu za nim chyba ze cztery razy. Bywają tu


któreś "tu" zbedne

Cytat:
które przyszły tu,


znów zbędne "tu"

Cytat:
nie baliśmy się go.


"go" zbedne

Cytat:
mnie wzrokiem, w którym spostrzegłem to, co widzę do dziś... Obłęd. Patrzył na mnie


2 x mnie

Cytat:
spodziewał. Znajdowała się tam kolejna rycina.


sugestia: spodziewał - kolejną rycinę.

Cytat:
o, co zaszło. Tak też, jak sądzę, zinterpretował to Lupa. Niestety Łata potraktował to zupełnie inaczej. Uznał, że to


4 x to

Cytat:
się ambasadorem królestwa ciemności na terenie naszej mieściny. Poczuł się wilkołakiem. Stał się niebezpieczny. Niebezpieczny do tego stopnia, że nawet my dwaj baliśmy się


4 x się

Bardzo dobry klimat opowiadania, które nie przypada mi do gustu od strony technicznej. Jest napisane bardzo "szkolnie", jakos tak sztucznie, przypomina mi recenzje płyt dziennikarzy-amatorów, którzy zamiast normalnie pisać przesadnie dbają o budowę zdań. Po prostu - w tej dobrej historii zbyt wiele razy coś mnie zatrzymywało.
mahuss dnia 27.03.2009 22:29
Dzięki za szczere słowa. No cóż, muszę przyjrzeć się drugiej części zanim wepchnę ją do kolejki :)
SzalonaJulka dnia 28.03.2009 03:15 Ocena: Bardzo dobre
Czytało się miło, choć bez fajerwerków. Jedyne, co mnie jakoś zastanowiło to: skoro faceta nazywają "wilkiem" to po cholerę mu racice?

khem... ja chcę Pysia! :smilewinkgrin:
mahuss dnia 28.03.2009 09:15
heheheh :) Coś w tym jest. W sumie to miało mieć bardziej związek z faktem, iż chłopina był pomiotem diabeła :) Zakładałem, że ogniskowy opowiadacz wykroczył poza poziom ziemskich stworów :) No ale może rzeczywiście, skoro tyle trąbię o tym, że nazywano go wilkiem to powinienem tego się trzymać.

Dziękuję za uwagi i przebrnięcie. Pysio w poczekalni ;)
Jack the Nipper dnia 28.03.2009 23:05 Ocena: Dobre
Zmień Mateusza Wilka na Mateusza Kozła i wszystko gra :lol:
mahuss dnia 29.03.2009 13:23
Hihi, może nawet na Mateusza Krowę ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty