Alergia na siebie
nic takiego
kolejny kłopot do przezwyciężenia.
Wieczorami upijam się do nieprzytomności
aby poranne gazety miały o czym pisać
to nic takiego
muszę po prostu wypłukać z siebie ten cały absurd dnia
uśmiechy z korporacji i klęczenie w błocie
(o wymiocinach i krwotoku z nosa nie wspomnę).
Więc gdy już upodabniam się do ameby
pantofelka eugleny zielonej
albo innych krewnych
zaczynam pojmować całą transcendencję bytu.
I pewnie w życiu zrobiłoby mi się przykro
ale trzymam fason dla potrzeb tego tekstu.
Zaczynają do mnie docierać w zwielokrotnionej mocy
wszystkie -izmy -yzmy oraz -logie
pies który wskoczył do łóżka
ontologicznie zlewa się ze mną
i w pewnym momencie już nie wiadomo
kto zaczyna ujadać wyć
a kto łasi się przed kretynem z pracy
którego dla potrzeb tego tekstu
nazwę przyjacielem.
I jak już leżę kompletnie pijany
(ja znoszę to dzielnie ale nie wiem jak czuje się alkohol)
mam ochotę walnąć głową w ścianę
ale wiem że to i tak nic nie pomoże
jedynie ścianie zrobię przykrość
więc po prostu leżę.
Bo tak naprawdę jestem pijany tylko dla potrzeb tego tekstu
poza nim
przestrzegam znaki
diakrytyczne
mam hamulce
moralne
a ten tekst który mógłbym streścić jednym wulgaryzmem
(tak, wystarczyłoby moje imię)
to tylko taka moja
trzydziesta czwarta scena z wiersza.
Bo ja udaję dla potrzeb tego tekstu
a tak naprawdę
jestem szczęśliwy
ale oczywiście nie odbieram ci prawa
by w to wątpić.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
creep · dnia 27.03.2009 06:24 · Czytań: 747 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: