Saga Wszechpospolita - część 1. - Kazio Piwosz
Proza » Długie Opowiadania » Saga Wszechpospolita - część 1.
A A A
Wstawał piękny, słoneczny poranek. Naczelny obserwował panoramę miasta ze swojego apartamentu na sto trzydziestym piętrze Pałacu Moralności i Ufności, najwyższego budynku w odnowionej, tonącej w świętości stolicy Czwartej Wszechpospolitej, Nowej Kaczawie. Potężna metropolia budziła się do swojego codziennego życia. Tu i ówdzie zatrąbił klakson automobilu, na miejskich placach targowych kupcy rozkładali swoje stoiska, a dzwonki tramwajów konnych przeplatały się z dźwiękiem dzwonów świątynnych. Po przepływającej miasto rzecze Rzeczycy, pływały barki wyładowane węglem, suknem i przyprawami, które co bogatsi kupcy przywozili z dalekich krajów rozsianych po wszystkich czterech stronach świata. Naczelnego widok ten zawsze napawał dumą. Oto, po dwóch latach od Świętej Rewolucji, Czwarta Wszechpospolita stała się prawdziwą potęgą gospodarczą. Prawie każdy, prawomyślny mieszkaniec kraju pławił się już w dobrobycie. Szczęśliwie również, zdrajcy, którzy wyjechali z kraju w latach Wielkiego Eksodusu w stronę zachodnich krajów rozpusty, nie wrócili. Nikt nie kwestionował jedynych i całkowicie słusznych założeń państwa ogólnego moralnego spokoju i poukładania. Nikt normalny oczywiście, ponieważ spotykano się sporadycznie z przypadkami obłąkania, które diagnozowano jako choroba opozycjonistyczna. Nad chorymi jednak, państwo roztaczało opiekę, umieszczając ich w Ośrodkach Odnowy Moralnej, gdzie specjaliści leczyli ich skutecznymi terapiami krzesła i reflektora. Ogólnie rzecz biorąc, społeczeństwo wszechpospolite było spokojne i zadowolone, co potwierdzały cotygodniowe odwiedziny Lotnych Brygad Modlitewnych w domu każdego obywatela, połączone z wypełnianiem anonimowych ankiet rodzinnych "Szczęście w Naszych Progach" (zgodnie z Dziennikiem Świętych Ustaw numer 1, rozdział 5, pozycja 121).

Kraj piął się po szczeblach niebieskiej drabiny wprost do nieba. Każde, nawet najmniejsze miasteczko, posiadało swoją świątynię - a właściwie kilka ich sztuk; dworzec kolejowy, na którym zatrzymywały się pociągi InterMiasto; Park Technologii Moralnych, gdzie badano najważniejsze dziedziny nauki, łącznie z nową jej dyscypliną - Relikwiologią, nazywaną przez innych również Artefaktyzmem. W większych miastach i stolicach regionów już dawno wybudowano wielkie, międzykontynentalne lądowiska balonów i sterowców. Każda stolica prowincji posiadała własną sieć tramwajów konnych, obwodnicę spacerową, oraz sieć budek z dewocjonaliami należącą do rządowej korporacji MakObrazek. Miasta połączone były ze sobą siecią szybkich ścieżek spacerowych i bezpiecznych gościńców, które regularnie patrolowane były przez specjalne brygady Kapłanów Obywatelskich, wyposażonych w święte obrazki, repliki relikwii oraz urządzenia antypodsłuchowe. Oczywiście, jeżeli chodzi o transport, istniały również szybsze sposoby podróżowania niż korzystanie z pary butów lub prywatnego automobilu. Rząd rozbudowywał właśnie Narodową Sieć Kolejową - i nie ukrywajmy, była to jedna ze sztandarowych inwestycji rządowych i ulubiony konik Naczelnego. Dworzec w każdej wsi i na większości pól uprawnych i leśnych zagajników; parametry techniczne linii, pozwalające na osiągnięcie prędkości rzędu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę, co było niesamowitym postępem w stosunku do kolei przedrewolucyjnych. I w końcu duma Naczelnego: całkiem nowe, zbudowane we Wszechpospolitej, za wszechwalutę, rękami wszechobywateli, lśniące parowozy Wszendolino 2000. Były one cudownym osiągnięciem wszechpospolitej myśli technicznej, wielokrotnie zresztą nagradzanym podczas różnego rodzaju pokazów i targów tak w samej Czwartej Wszechpospolitej, jak również w krajach na całym świecie: Chiny, Korea Północna, Afganistan, Kuba czy Vanuatu - to tylko przykłady. Cudowne osiągnięcie, które torowało drogę wszechnauce do wielu nowych dziedzin i zagadnień, niezbadanych jeszcze przez naukowców z innych krajów.

Spokój Naczelnego, owego pięknego poranka, nie mógł zostać zmącony. Przynajmniej tak mu się wydawało. Budząc się rano, przeciągając się, wykonując poranną toaletę osobistą, Naczelny czuł się niezwykle rześko, a widok jego osobistych osiągnięć, który rozpościerał się 390 metrów poniżej jego stóp, napawał go nieukrywaną i wielce zasłużoną w jego mniemaniu, dumą. Jak zawsze o tej porze, był przygotowany na rozpoczęcie dnia wytężonej pracy, sprawiedliwego osądzania, podpisywania dekretów, zabierania i dawania, rozdzielania i złączania. Nie mógł się wręcz doczekać momentu, kiedy po raz kolejny obdzieli swój naród swą bezgraniczną mądrością, której źródło będzie biło do końca świata i z pewnością jeden dzień dłużej. Nie mógł się doczekać momentu, w którym ponownie podniesie słuchawkę swojego naczelnego telefonu, by oznajmić swojej osobistej asystentce, urzędującej całodobowo na sto dwudziestym dziewiątym piętrze, iż za chwilę uraczy ją i zebranych przy wielkim stole szefów poszczególnych ministerstw swoją obecnością. Czyli pokrótce, że zaraz wszyscy muszą stać na baczność. Był to codzienny, poranny rytuał Naczelnego, który jak się w jednej chwili okazało, miał zostać zmącony w ciągu jednej sekundy. Telefon zaczął nagle dzwonić, nieproszony o to.
- Któż to jest, do licha? - rzekł sam do siebie wielce zdziwiony Naczelny, po czym spojrzał w kierunku aparatu telefonicznego. A ten dzwonił dalej.
Naczelny ruszył w jego kierunku, po czym stanął przy stoliku komunikacyjnym, zapewniającym mu nieprzerwaną łączność ze światem. Podniósł słuchawkę i przyłożył ją do ucha.
- Dzień dobry Wodzu Naczelny - rozległ się w słuchawce głos jego asystentki.
- Jakie to powody każą ci dzwonić do mnie przed Poranną Radą, Zosiu?- odpowiedział złowrogim głosem Naczelny.
- Wodzu Naczelny, mamy poważny problem - kontynuowała Zosia.
- Do prawdy?
- Ministrowie już czekają, ale jeden z nich ma wiadomość, która powinna Wodza Naczelnego jak najszybciej zainteresować.
- Dobrze już, dobrze. Każ im wszystkim wstać, bo już schodzę. Aha, co to za minister, Zosiu?
- Minister Edukacji i Indoktrynacji.
- Gierbicz? On może mieć tylko złe informacje - odparł Naczelny i odłożył słuchawkę.
Nie lubił go. Nie lubił Gierbicza, chociaż starał się go tolerować. Gdyby to od niego samego zależało, Naczelny pozbyłby się tego nieprzyjemnego mruka ze swojego Pałacu. Stanowisko w Ministerstwie Edukacji i Indoktrynacji jest obsadzane jednak przez kogo innego. Zgodnie z postanowieniami Rady Strażników Świętej Rewolucji, ministerstwo to podlega Arcykapłanowi Wszechpospolitej, Muchomorkowi. A on jak zwykle ma swoje racje i chodzi własnymi ścieżkami. Poza tym, to jemu Naczelny zawdzięczał swoją pozycję - Muchomorek przeforsował jego kandydaturę na Naczelnego podczas obrad Prostokątnego Stołu, zatwierdzających słuszność Świętej Rewolucji. Musiał więc grać według zasad, które ustalali oboje. Naczelny i Muchomorek, Muchomorek i Naczelny. Jednym się jednak różnili - Naczelny miał dług wdzięczności, uczucie i zobowiązanie, którego Arcykapłan nigdy nie doświadczył. Muchomorek bowiem, był na to za dobrym graczem.

Naczelny ruszył w kierunku krętych schodów, łączących jego apartament z Salą Narad. Upewnił się jeszcze po drodze, zerkając na wielkie lustro wiszące na ścianie obok schodów, czy z jego prezencją wszystko jest w porządku. Jak zwykle, wyglądał nienagannie, w swoim odczuciu. A że jego odczucie było naczelne - nikt nie mógł z tym polemizować. Włosy równo poukładane; najnowszy garnitur ze specjalnej kolekcji "Wszechmoda", uszyty na miarę specjalnie dla Naczelnego; czarne buty, w które wplecione były stare sznurówki pamiętające jeszcze czasy przedrewolucyjne. Krótko mówiąc - kwintesencja powagi i naczelnej urody. Naczelny patrzył chwilę w stronę lustra, po czym skinął głową do swojego odbicia. Dzień czas zacząć! Podszedł do schodów, po czym zdecydowanym, szybkim krokiem pokonał je, by znaleźć się w Sali Narad, gdzie wszyscy już czekali na niego, stojąc na baczność.
- Witaj Wodzu Naczelny! - krzyknęli jednocześnie wszyscy ministrowie. Milczała tylko asystentka Zosia, która jako jedyna osoba w kraju upoważniona była do stosowania Skróconego Protokołu Poszanowania (zgodnie z Dziennikiem Świętych Ustaw numer 2, rozdział 2, pozycja 1).
Naczelny wykonał prawą dłonią znak pokoju.
- Spocznijcie.
Na Sali zrobił się szum. Ciało ministerialne zaczęło szurać krzesłami po nowym dywanie Naczelnego, co notabene doprowadzało go do wściekłości. "Tyle lekcji dobrego zachowania opłacanych przez państwo, a oni dalej zachowują się jak u siebie, na prowincji" - pomyślał Naczelny. Rzucił szybkim spojrzeniem na Salę, by wyłapać wzrokiem co wolniejsze nieodpowiedzialne jednostki.
- Ministrze Gierbiczu - zwrócił się do wysokiego, ponurego jegomościa Naczelny, siadając w swoim głębokim, wygodnym skórzanym fotelu - Ma Pan nam coś ważnego do przekazania.
Gierbicz popatrzył swoim przenikliwym wzrokiem na Naczelnego.
- Owszem - odpowiedział swoim niskim głosem, który w połączeniu z prześwietlającym myśli każdego człowieka spojrzeniem, brzmiał wyjątkowo złowrogo - Wodzu Naczelny, mamy wielki problem. Problem, rzekłbym międzynarodowy, który może zachwiać fundamentami naszego moralnego społeczeństwa...
- Do rzeczy - przerwał mu zniecierpliwiony Naczelny, który nigdy nie tolerował zbędnych wstępów - Nie zgromadziliśmy się tutaj po to, by myśleć, tylko po to, by działać.
- W rzeczy samej - zawtórował Naczelnemu niski jegomość siedzący po prawicy najważniejszej osoby w państwie.
Był do minister Dobro. Kierował on Ministerstwem Sprawiedliwości Stosowanej, ulubionym resortem Naczelnego. Zawsze zgadzający się na wszystko, bezkompromisowy w stosunku do wrogów Rewolucji, był pupilkiem Naczelnego. Dobrze zresztą o tym wiedział, co pozwoliło mu wywalczyć pewną samodzielność w działaniu do tego stopnia, że zgodnie ze specjalnym dekretem, był on uprawniony do stosowania przepisów prawnych, które nie zostały zapisane w żadnym kodeksie. I co najważniejsze, działał skutecznie.
- Panie Dobro, to, co za chwilę powiem, dotyczy również Pana resortu - stwierdził krótko Gierbicz, który jako jedyny mógł sobie pozwolić na zastosowanie delikatnego upomnienia w stosunku do Dobry.
Nastała złowroga cisza.
- A więc - rozpoczął od nowa Gierbicz - Moja asystentka, pani Sowa, popisała się umiejętnością, która nie może zostać niezauważona w przyszłych promocjach. Ale do rzeczy. Pani Sowa odkryła szpiega w telewizji.
Na Sali zrobił się szum. Naczelny drgnął, ale przed wstaniem z fotela powstrzymała go powaga jego własnej osoby. Dobrze wiedział, co oznacza taka informacja.
- Jakie mamy na to dowody - powiedział Naczelny, kierując krótkie spojrzenie w stronę Dobry.
- Bardzo silne - odpowiedział Gierbicz.
- Myślę - wtrącił Dobro - że dowody są nieistotne, można je zebrać w każdej chwili.
Naczelny uśmiechnął się. Uwielbiał tego ministra.
- Istotnie - kontynuował Gierbicz - Jednak nie będzie to potrzebne.
Gierbicz położył na stół swoją wielką, czarną teczkę, a otworzywszy ją, wyciągnął z niej lśniącą płytę kompaktową.
- Tutaj są dowody. Wodzu Naczelny, pozwoli Wódz, że przygotuję prezentację.
- Zezwalam - odpowiedział Naczelny.
Na stole znalazł się osobisty laptop Gierbicza.
- Otóż - mówił w trakcie otwierania systemu Okno w swoim komputerze Gierbicz - Proszę sobie wyobrazić, iż problemem jest nie tylko to, że mamy szpiega w telewizji. Głównym problemem jest to, iż przedostał się on przez nasz system cenzorski, zabezpieczający telewizję przed podejrzanymi ideologiami. Najgorsze jest jednak to, że demoralizuje on naszą przyszłość. Nasze dzieci!
Wszyscy ministrowie jak jeden mąż wstali ze swoich miejsc. Sala wrzała.
- Cisza! - krzyknął Naczelny, jednak nie wywarło to odpowiedniego efektu na ministrach.
- Cisza!!! Kto nie szanuje powagi majestatu??? - krzyknął Dobro, a jego słowa od razu ostudziły zebranych w Sali.
- Tak lepiej - rzekł Gierbicz, akurat bawiący się touchpadem na swoim laptopie - Moja asystentka, pani Sowa, po oglądnięciu pewnego programu dla dzieci, niezwłocznie poinformowała mnie o zaistniałym przypadku. Szpieg zainstalował się w programie przeznaczonym dla najmniejszych i najbardziej niewinnych dzieci.
- Jaki to program? - zapytał Dobro.
- Telemamisie - odpowiedział Gierbicz.
- Bzdura - zripostował Dobro - Moje dziecko ogląda ten program codziennie. Nie ma tam niczego, co mogłoby mieć na nie zły wpływ.
Gierbicz rzucił na Dobrę swoje przenikliwe spojrzenie.
- Będzie Pan inaczej mówił, jeśli za kilkanaście lat okaże się, że Pana dziecko jest nieprawomyślne i żyje według zasad przeczących ogólnie uznanym zasadom biologii człowieczej.
Dobro odpowiedział Gierbiczowi swoim spojrzeniem. Naczelny, który miał przed sobą swoją wielką, osobistą księgę pamięci, otwartą na aktach Gierbicza, mimowolnie postawił czterdziesty czwarty krzyżyk w rubryce "Szurał krzesłem po dywanie".
- Proszę nam pokazać tego szpiega - zakończył kłótnię Naczelny.
Gierbicz wsunął płytę w laptopa. Po kilku sekundach na ekranie pojawił się znany wszystkim zebranym program dla dzieci "Telemamisie".
- Co Państwo tu widzicie? - zapytał Gierbicz, a pytanie to było w jego mniemaniu retoryczne.
Sala milczała. Ministrowie, łącznie z Naczelnym i jego asystentką przyglądali się w milczeniu któremuś odcinkowi "Telemamisiów". Na ekranie, w bajkowej scenerii, biegały stwory, będące pewnie przedstawicielami płci męskiej. Świeciło słońce, kolory były nasycone, z ekranu laptopa wionęło radością i nudą. Naczelny znał tą bajkę, ale nie rozumiał za bardzo, o co chodzi Gierbiczowi. Czyżby chciał go uśpić tym programem i udowodnić zebranym na Sali, że czas wybrać nowego Naczelnego? W powietrzu na pewno wisiał spisek.
- Dosyć tego! - przerwał zaniepokojony Naczelny - Panie szanowny, powiedz nam pan, o co panu chodzi?
- Racja! - zawtórował Dobro, jednak użycie tego słowa spotkało się ze wściekłą reakcją wzrokową Naczelnego - Przepraszam, w rzeczy samej...
Gierbicz uderzył palcem wskazującym swojej prawej ręki w touchpada. Obraz zatrzymał się.
- O to mi chodzi. Co państwo tutaj widzicie?
Naczelny wraz z ministrami i asystentką przyglądali się w milczeniu obrazowi niebieskiego stwora.
- Stwór - rzekł Naczelny.
- Stwór! - powtórzyli ministrowie.
- Niebieski! - dokończyła pewnym głosem Zosia.
- Zgadza się - odpowiedział Gierbicz - A poza stworem?
Zgromadzone wokół laptopa tęgie głowy milczały.
- Pani Zosiu - zwrócił się do asystentki Naczelnego Gierbicz- Czy ma Pani wątpliwości co do tego, jakiej płci jest ten stwór?
Zosia spojrzała wnikliwym wzrokiem na niebieskiego stwora. Była pewna, że Gierbicz chce wciągnąć ją w jakąś nieczystą grę.
- Słucham? - odpowiedziała pytaniem Zosia, udając, że nie dosłyszała.
- Postawię moje pytanie inaczej. Czy ma Pani wątpliwości, że ów stwór jest przedstawicielem płci męskiej?
Zosia spojrzała w kierunku Naczelnego, który delikatnie pokręcił przecząco głową.
- Nie mam żadnych wątpliwości.
- Więc dlaczego trzyma on w ręku torebkę??? - zakończył triumfalnie Gierbicz.
Naczelny spojrzał w kierunku lewej ręki stwora. Zatrzymał na chwilę swój wzrok na jego postaci, po czym zimny dreszcz przeszedł jego ciało. To była katastrofa!
- Teraz już wiecie, o co mi chodziło? - skierował pytanie do zebranych Gierbicz.
Naczelny siedział w swoim krześle i milczał. W głowie miał niesamowity mętlik myśli. W jaki sposób ten degenerat dostał się do telewizji? Kto umożliwił mu demoralizację dzieci, przyszłości Czwartej Wszechpospolietj? Kim on był? Skąd pochodził? Jakie motywy nim kierowały? I pytanie najważniejsze: czy Muchomorek już o tym wie?

Naczelny milczał przez kilka minut. Było to najdłuższe kilka minut w jego życiu, nie licząc wybrania go na Naczelnego podczas obrad Prostokątnego Stołu. Należało działać natychmiast, Sala i zebrani w niej ministrowie czekali na decyzje. Tylko Gierbicz jak zwykle w podobnych sytuacjach, dziwnie się uśmiechał.
- Co o nim wiemy? - przerwał milczenie Naczelny, kierując pytanie do Gierbicza.
- Znamy jego pseudonim. Nie jest to potwierdzone, ale pseudonim ten może być również prawdziwym imieniem szpiega. Brzmi on: Łinkitinki.
Naczelny zaczął wertować spis alfabetyczny w swojej księdze pamięci. Nie było tam jednak nikogo o takim imieniu.
- Wiemy też, że przybył do Wszechpospolitej z zachodniego kraju zamorskiego. Najprawdopodobniej z Albionu, chociaż nie jest to również potwierdzone. Już wcześniej mieliśmy sygnały, że ktoś z zewnątrz może przedostać się do jednej z naszych ważnych instytucji.
- Czy uważa Pan, że pracuje on dla albiońskiego rządu? - zapytał Naczelny Gierbicza.
- Nie sądzę. Albion nie ma większych powodów, żeby destabilizować sytuację w naszym kraju. Co prawda żyje tam dosyć spora zdradziecka emigracja z czasów Wielkiego Eksodusu, lecz nie ma ona większych wpływów w tamtejszym rządzie. Wiemy natomiast, że ów Łinkitinki kontaktował się telefonicznie ze swojego pokoju hotelowego z organizacją CCB. Nie wiemy jeszcze, czym oni się zajmują, prawdopodobnie jest to masońska telewizja komercyjna, jednak nie wykluczamy udziału w jej kapitale rządu albiońskiego.
- Skąd to wszystko wiemy?
- Od moich prywatnych informatorów - zakończył Gierbicz, po czym wstał ze swojego krzesła - Poinformowałem o tym już Arcykapłana, zgodzą się Państwo ze mną, że jest to sytuacja niemal dramatyczna. Należy działać. W takiej sytuacji, jako przedstawiciel interesów Wielkiego Arcykapłana Muchomorka, kieruję oficjalne pytanie do Wodza Naczelnego: co dalej?
Naczelny milczał. W jego mniemaniu, powaga jego własnej osoby wystarczała do tego, aby pozwolić sobie na krótką kontemplację i refleksję. Nikt nie śmiał się tego przerwać i nawet Gierbicz, który wyraźnie starał się destabilizować dobre samopoczucie Naczelnego, po zadaniu swojego pytania milczał jak zaklęty.
- Będziemy działać. I to od zaraz! - odpowiedział Naczelny, po czym wstał ze swojego fotela. Znaczyło to tylko tyle, że nadszedł czas na odpowiednie polecenia.

C.D.N.
Kazio Piwosz (T.F.), 2007


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazio Piwosz · dnia 01.06.2007 15:01 · Czytań: 973 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
lina_91 dnia 01.06.2007 20:49
Doprawdy pisze się razem. To tylko taka mała uwaga. Poza tym - faktycznie dość zabawne.

Tak a propo, osobisye pytanko... byłeś na gali konkursu polishbooks? Pozdrawiam.
Kazio Piwosz dnia 01.06.2007 23:41
Moje przeoczenie. Co do gali konkursu polishbooks nestety nie dane było mi się na nią wybrać - praca, poza tym Londyn to jednak dosyć daleka podróż.
lina_91 dnia 01.06.2007 23:46
A szkoda. Byłam ciekawa. No nic, trudno :). Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:51
Najnowszy:emilikaom