Mali wielcy ludzie do kochania - Lorelay
Proza » Inne » Mali wielcy ludzie do kochania
A A A
Jak ona na mnie patrzy... czy ona się mnie boi? Bzdura! Jestem przecież taka maleńka, niewiele większa niż jej dłoń zaciśnięta w pięść na oparciu krzesła. Czemu miałaby się mnie bać? Przecież ja nawet nie umiem się poruszyć. No, może czasem lekko pomacham paluszkami albo stópką, ale wtedy zaplątuję się w coś, co przypomina moją rurkę pokarmową z brzuszka mamy. Ale to nie jest ona... I mamusi też nie ma. Proszę pani! Siostro, czy jak tam do ciebie mówią! Proszę się mnie nie bać. Ja jestem tylko dziewczynką. Tak maleńką, że mogłabyś mnie wziąć do ręki i zamknąć w garści. To przecież ja się boję. Nie wiem co się stało. Zobaczyłam nagle tunel i coś pchało mnie przez niego w stronę światełka. A potem... Potem się dusiłam, nie mogłam oddychać i było mi zimno. Przez chwilę słyszałam głos mamusi i płacz. A potem mamusi już nie było. Zostałam sama. Zanieśli mnie gdzieś. Wsadzili tutaj. Jest mi teraz chociaż ciepło i mogę już oddychać. Ale mamusi nadal nie ma... Proszę pani! Gdzie jest moja mama? Nie wie pani?
Niech pani tak na mnie nie patrzy. Jak to tak? Taka duża pani boi się takiej maleńkiej dziewczynki jak ja? Ja nawet nie mam imienia. Jestem za mała. Kto by nadawał imię takiej kruszynce? Poza tym... ja w każdej chwili mogę przecież umrzeć. Słyszałam, jak pan doktor tak mówił. Tylko... ja nie wiem co to znaczy. Ale na pewno coś bardzo złego. Czułam to w jego głosie.
Niech się pani mnie nie boi. Może wyglądam jeszcze jak mały kosmita (co to znaczy też nie wiem, słyszałam tylko jak ktoś tak o mnie mówił) ale jak dorosnę troszkę, będę śliczna, zobaczy pani. Bo ja nie zawsze będę taka mała prawda?

***
Dzisiaj przyszła do mnie pani doktor i powiedziała, że operacja się udała. Będę mogła chodzić, a potem nawet biegać, jeździć na rowerze i hulajnodze. Muszę tylko chodzić na reha...
re-la-ha-bi-ta-lację i słuchać mamy i pani, która będzie ze mną ćwiczyła. Teraz, kiedy mam zdrowe nóżki dzieci z podwórka na pewno będą chciały się ze mną bawić. No i pójdę nareszcie do szkoły. Takiej prawdziwej, gdzie jest duuuużo dzieci! Trochę mi szkoda, że pani Małgosia nie będzie przychodziła już do mnie do domu, żeby mnie uczyć, ale obiecała, że czasem mnie odwiedzi. Na pewno dotrzyma słowa, mówiła przecież, że jestem jej małą przyjaciółką. Fajnie, bo ja nigdy nie miałam przyjaciółki. Teraz pewnie będę miała ich mnóstwo, bo mam już zdrowe nóżki. Cieszę się okropniaście! Każdy by się cieszył, że może chodzić, jakby cztery lata nie mógł i musiał jeździć na wózku.

***
U Piotrka był dzisiaj tata. A tatuś Kasi nawet został u niej na noc, bo jej mama była zmęczona. Te wszystkie dzieci mają tatusiów. Tylko ja nie mam. Kiedy pytam mamę, ona od razu zmienia temat. Nie chce o tym rozmawiać. Babcia i dziadziuś też. Czemu nikt mi nie chce powiedzieć czemu ja nie mam taty? Inne dzieci grają w piłkę i chodzą na basen ze swoimi tatusiami. A ja? Ja nie mam z kim... Dziadek mówi, że jest już za stary na basen. Dużo się ze mną bawi, czasem też w piłkę zagra, ale to nie to samo. Dziadek to nie tata. Wszyscy tak mówią. A pani w przedszkolu to się chyba nigdy nie przyzwyczai, że ja mam tylko mamę. Zawsze mówi, żeby rodzice przyszli na przedstawienie, albo żebym zaprosił mamusię i tatusia. A mi wtedy smutno. Ciekawe jakby to było mieć tatę... Czy byłby taki kochany jak tato Kacpra, czy by się ze mną bawił i czytał bajki, grał w gry i jeździł na sankach? A może ciągle by krzyczał, jak tata Asi i pił dużo piwa? Takiego bym nie chciał. Chociaż... może taki byłby lepszy niż żaden. Nie wiem... Nigdy nie miałem taty.

***
Dzisiaj są moje urodziny, kończę dziesięć lat i lekarze zrobili mi prezent. Wychodzę ze szpitala. Trafiłem tu dokładnie rok temu, w moje dziewiąte urodziny. Prawie umarłem, bo wyskoczyłem z okna. Dlatego tak długo byłem w tym szpitalu. Ale żyję. To był trudny rok, tak mówił dzisiaj pan doktor na obchodzie. Ale pogratulował mi, powiedział, że jestem dzielnym chłopcem, bo walczyłem i mi się udało. Teraz już jestem zupełnie zdrowy. Miałem trzy operacje, które się udały i wszystkie połamane kości się zrosły. Często płakałem w nocy, bo mnie wszystko bolało. Wiem, że mężczyzna nie powinien płakać, ale mnie tak strasznie bolało. Trochę się wstydzę, ale jestem z siebie dumny, bo wytrzymałem. Zresztą ja jeszcze nie jestem mężczyzną, tylko chłopcem. Teraz mogę wrócić do domu. Jeszcze ciągle mi się przypomina, jak było strasznie kiedy spadałem, jak się okropnie bałem. Ale opłacało się. Teraz tata tak dużo nie pracuje, przychodzi do mnie i już nie mówi do mnie "ty gówniarzu". Po jednej operacji nawet mi powiedział, że mnie kocha, no i mówi do mnie teraz "Mareczku". A mama mnie w końcu przytula. I tym razem rodzice nie zapomnieli o moich urodzinach. Przynieśli mi prezent, taką super konsolę do gier. Obiecali, że jutro, jak już wrócę do domu, będzie przyjęcie, takie prawdziwe z tortem i konkursami. Mogę nawet zaprosić kolegów, bo mamę już ciągle nie boli głowa od skakania i krzyczenia, a tata już nie jest cały czas zmęczony.

***
Teraz, jak tak leżę sobie w szpitalu,mam złamaną rękę i nos i coś tam wewnętrznego, czy jakoś tak, to sobie myślę, że powinienem powiedzieć rodzicom o tych chłopakach. Może jednak by pomogli. Może tato by mi nie dał w skórę za zabieranie pieniędzy z kieszeni, jakby wcześniej wiedział po co je biorę. Może mama by nie płakała w nocy i nie mówiła, że wychowała syna złodzieja. Może pani nauczycielka by nie zadzwoniła na policję za ten telefon Asi. Może, jakbym powiedział chociaż tej pani pedagog, to by zamknęli tamtych chłopaków do więzienia, a ja bym nie był teraz w szpitalu. A tak? Teraz wszystko jest na mnie. Teraz to ja jestem złodziej, a koledzy tamtych jeszcze mi przyłożyli, jak wszystko powiedziałem policjantom. Boję się, że teraz to ja pójdę do więzienia. A przecież to oni powinni! Ja mam tylko dziewięć lat, a tamci trzynaście i czternaście. Są więksi, więc jak mogłem powiedzieć, że mi kazali przynosić te pieniądze i telefony. No to przynosiłem, bo co miałem zrobić. No i co? I tak dostałem łomot. Jak przyjdzie mama, to jej o wszystkim opowiem i przeproszę. Chyba, że mama do mnie nie przyjdzie, bo już nie chce takiego syna złodzieja...

***
Mam na imię Mateusz i mam sześć lat. Leżę w szpitalu i czekam na dawcę. Tak mówi pan doktor, ale ja nie bardzo rozumiem, o co mu chodzi. Wiem tylko, że mam raka. Bo... nie wiem, czy wiecie, rak to nie tylko takie zwierzątko, to jest też choroba i ja właśnie ją mam. Ale pan doktor mówi, że jak znajdzie się dawca to będę zdrowy. Tego też za bardzo nie rozumiem, ale skoro tak mówi, na pewno ma rację. Bo lekarze zawsze mają rację. Wiem, bo mój tato też jest lekarzem i jest bardzo mądry. To znaczy... W sumie to nie jest mój prawdziwy tatuś. Przyszedł do mnie dzisiaj i tak powiedział. Mówił, że moim prawdziwym tatą jest wujek, a on, znaczy się tatuś, jest tak naprawdę wujkiem. Nie wiele z tego zrozumiałem. Nie bardzo wiem, co o tym wszystkim myśleć. Kto w końcu jest moim tatą, a kto wujkiem? Ale... w sumie to i tak nie ma znaczenia. Tatuś mówił, znaczy wujek, nie prawdziwy tatuś... No... mówił, że to jest jak z tym szpikiem. Można mieć cudzy szpik, ale to i tak nic nie zmienia. Tak samo jest z tatą, z tym całym...deena. Można mieć cudze, ale tatą jest ten kto kocha.

***
Leżę sobie cichutko. Jestem bezpieczna. Już wszystko będzie dobrze. Tatę zabrali panowie policjanci, a mnie przywieźli tutaj. Nikt mi nie przeszkadza. Nikt mnie nie dotyka. Nikt nie każe mi robić tych dziwnych rzeczy, których nie chcę. Miałam jakiś zabieg. Nikt nie powiedział mi nic więcej. Słyszałam tylko, jak mówili, że mam tylko jedenaście lat, a to przecież wcale nie prawda, bo ja już za tydzień kończę dwanaście. Zresztą jakie to ma znaczenie. Przecież tata zawsze powtarzał, że jestem już dużą dziewczynką. Tylko, że zawsze, gdy tak mówił potem bolało i było nieprzyjemnie. Tym razem bolało jeszcze bardziej. Na szczęście weszła ciocia Hania. Zjawiła się prawie jak dobra wróżka z bajki. Tak sobie myślę, co ze mną będzie, kiedy wypuszczą mnie ze szpitala. Chyba nie mogę tu zostać. Ale gdzie ja pójdę, skoro tata jest w więzieniu, a cioci rozbił głowę?

***
Zamordowali moją najlepszą przyjaciółkę! Zabili ją i to wszystko moja wina! Tak, to przeze mnie... Nie słuchałam, gdy mama mówiła, że Nuka teraz je i żebym jej nie szarpała za ogon. Ale ja nie mogłam się doczekać, kiedy pójdziemy na dwór pobawić się piłką. Nie poczekałam, aż Nuka skończy jeść. Należało mi się przecież. Ona miała rację, że się na mnie zdenerwowała. A teraz... teraz to już nie ma Nuki. Tata powiedział, że ją uśpili, ale przecież ja wiem, że ona się już nie obudzi. Nie jestem głupia. Dobrze wiem, że oni ją po prostu zamordowali! Byłam niegrzeczna, nie słuchałam mamy... i za to nie mam już przyjaciółki...

***
Podobno mam już siedem miesięcy i jestem dużym chłopcem. Tak mówi ta pani, która czasem mnie bierze na ręce. Nie wiem jak mam na imię. Chyba wcale nie mam imienia. Każdy mówi do mnie inaczej. Nie mam też mamusi ani tatusia. Mamę chyba kiedyś miałem, ale nigdy jej nie widziałem. Pamiętam tylko, że miło było u niej w brzuszku, ciepło i przyjemnie. Mogłem pływać. A potem nagle coś się stało i znalazłem się tutaj. Mówią o tym miejscu szpital. Tamtego dnia mama zniknęła, a ja zostałem tu. Więcej nie słyszałem jej głosu. Kiedyś tylko ktoś mówił, że mnie zostawiła, bo jestem chory. Ale ja w to nie wierzę. Mama by mnie nie zostawiła, ona musiała po prostu jakoś... zniknąć.
Ten nowy świat jest jakiś dziwny. Cały biały i smutny... Często mnie boli i jestem tu sam. Inaczej wyobrażałem sobie miejsce, o którym opowiadała mi mamusia, gdy byłem jeszcze w brzuszku. Mówiła, że będziemy razem i będziemy się przytulać, że świat jest piękny, kolorowy i pełen nowych rzeczy do poznawania, i taaaki ogromny. Okazało się, że jest mały i nieciekawy. Wszędzie to samo: rurki, igły, szyby, białe ściany i ludzie w białych fartuchach. I oni prawie nigdy nie tulą... Przewiną, dadzą jeść, ale nie przytulają i nie bawią się. Smutny jest taki świat... Lepiej pobawię się swoją stópką, ona jest przynajmniej ciekawa.

***
Obudziłem się tutaj, w tym ładnym, czystym pokoju. To chyba już rano, ale pani siostra mówi, że jestem tu trzeci dzień. Nie wiem jak to się stało. Przecież zanim zasnąłem było ciemno, a obudziłem się rano. Tak długo spałem? Teraz wszystko mnie boli. Rączka, główka, nóżki... Wszystko się zgadza, jak zasypiałem też bolało, tylko chyba bardziej i leciała mi krew. Ale tutaj jest pan doktor i pewnie on mnie już trochę wyleczył. Tylko się dziwił, że mam już trzy latka, a jeszcze nie umiem mówić. On nie rozumie. Ja bym mówił, gdybym miał do kogo, ale mama i wujek nie chcą ze mną rozmawiać. Albo ich nie ma, albo piją takie picie, po którym śpią, albo krzyczą na siebie i na mnie i na Kasię i na panią sąsiadkę i na wszystkich. Nie pamiętam dużo. Byłem głodny i płakałem. I potem narobiłem kupę w majtki i płakałem jeszcze bardziej. A wujek krzyczał. Nie wiem, czemu go tak zdenerwowałem, przecież nikt nie lubi być głodny i mieć kupę. Wujek by też nie lubił. Mamusia była w pracy, a Kasia spała, bo ona jest malutka, jeszcze mniejsza ode mnie. Ona nie płakała. Kasia rzadko płacze. Pewnie nie chce denerwować wujka, bo on nie lubi jak dzieci płaczą. Potem wujek przyszedł. Myślałem, że może mnie przebierze jak będę głośniej krzyczał, bo że da mi jeść to nie myślałem. Jeść daje tylko mama. U wujka był jeszcze jeden pan. Oni chyba znowu pili to dziwne picie, bo się głośno śmiali i krzyczeli. Tamten pan już spał na kanapie, a wujek mnie bił. Bolało mnie, leciała mi krew, a potem usnąłem. Usłyszałem jeszcze tylko, jak mama woła policję i jak krzyczy na wujka, ale nie rozumiałem co mówi. Dzisiaj obudziłem się tutaj. Podoba mi się, bo ładnie pachnie i jest czysto, a panie siostry dają mi jeść i przebierają, zmieniają pieluchy. Tylko, że ja w domu to już nie chodziłem w pieluchach, tylko Kasia. Pewnie nie wiedziały. Jedna pani siostra powiedziała, że już nie wrócę do wujka i mamusi. Będę tęsknił za mamusią. Za wujkiem nie, ale mama była dobra, jak nie piła tego picia, po którym się krzyczy i śpi. No i co z Kasią? Czy ona będzie tu mieszkała ze mną? Ja nie chcę mieszkać bez Kasi, bo to moja siostrzyczka przecież.

***
Pani lekarka kazała mamusi zawieść mnie do szpitala, bo jestem chudy. Mama nie chciała, ale ta pani się uparła. Powiedziała, że mi trzeba zrobić badania, żeby było wiadomo, czemu jestem taki chudy. Ale ona coś kręci. Wszyscy zawsze mówią, że jestem śliczny, i babcia i ciocia i wujek Jasiu i pani Jola i ta miła pani w sklepie i tatuś Kacperka. Nikt mi nigdy nie mówił, że jestem chudy. Nie rozumiem dlaczego teraz nagle się okazało, że mam tą... niedo...cośtam. Zawsze przecież byłem zdrowy i wesoły i umiem biegać i wspinać się po meblach i wisieć na stole i wchodzić sam do huśtawki. Mamusia płakała i krzyczała na tą panią lekarkę, a ona krzyczała na mamę. Mówiła, że mama mi nie daje jeść, ale to nieprawda, bo ja jem dużo, więcej niż siostra. Moja siostra jest większa, ma już cztery latka, a ja dopiero rok i pół. I ona nie jest chuda wcale, a mniej je ode mnie. I była u nas taka pani, co sprawdzała, czy mamy jedzenie w domu i czy mama się nami zajmuje. Nie wiem po co ona to robi, mamusia przecież nam daje śniadanie, zupę, obiad, kolację i podwieczorek i się z nami bawi i jest kochana. I jeszcze ta pani lekarka mówiła, że ja nie mam tyle biegać. Ale jak ja mam nie biegać, jak to takie fajne jest? Ona mówi, że jestem za malutki, żeby tak ciągle tylko biegać i biegać. A ja mam już rok i pół i nie jestem już malutki! No i ja nie wiem czemu jestem w tym szpitalu. Mnie przecież nic nie boli. Wszyscy mówią, że ja to taki zdrowy chłopiec, a do pani lekarki chodziłem tylko na szczepienia, bo nigdy jeszcze nie byłem chory.

***
Mam na imię Kasia i mam jedenaście lat. Jestem teraz w szpitalu. Tak normalnie to mieszkam tylko z tatą, bo mama ma zbyt dużo pracy i nowego pana i wcale nie chce, żebym z nią mieszkała. W ogóle nie narzekam, z tatą fajnie się mieszka. On na dużo pozwala, ma laptopa, na którym można grać w gry i siedzieć na czacie, daje mi pieniądze i pozwala samej chodzić kupować ciuchy. Lubię z nim żartować, wygłupiać się, zawsze opowiada mi coś śmiesznego. Mieszkanie z tatą ma tylko jedną wadę. Właśnie przez to jestem tu, w szpitalu. Tacie nie wszystko można powiedzieć, bo przecież to jest facet, a ja już dojrzewam. Mam nawet chłopaka, ale oczywiście to nie przez niego jestem w szpitalu. Ostatnio działo mi się coś dziwnego, bolał mnie brzuch i plecy i krew mi leciała z... no wiecie. Przestraszyłam się. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wstydziłam się powiedzieć tacie, bo przecież nie będzie mnie oglądał TAM. Próbowałam więc sama zatamować ten krwotok, wodą utlenioną i gazą i takim lekarstwem co tata używa jak się zatnie. No i w ten sposób znalazłam się w szpitalu. Okazało się, że zupełnie bez sensu, bo pani doktor powiedziała, że to normalne, co mi się działo. Jestem teraz na siebie zła. Pani doktor mówiła też, że ja się staję kobietą. Myślałam, że bycie kobietą jest fajne, a ta krew to wcale mi się nie podobała.

***
Leżę tu sam. Zupełnie sam. Rodzice nie mogli ze mną zostać. Musieliby zostawić braciszków i kurki i krówki i koniki same. Przychodzą codziennie, ale wieczorem jadą do domu, bo potem nie mają już autobusu. Na całą noc zostaję sam. To już czwarty raz. Panie siostry do mnie nie przychodzą, bo mają ważniejsze sprawy. Tu jest dużo dzieci i wszystkie potrzebują, żeby je nakarmić i przewinąć. Tylko czy panie siostry wiedzą, że dzieci trzeba też przytulać? Chyba nie wiedzą. Mówią, że od tego są rodzice. Ale jak rodziców nie ma, to co? Ale nie będę już płakał, rano przyjdzie mamusia i mnie przytuli, a potem tatuś przyjedzie się pobawić tymi kolorowymi piłeczkami. Zostawił mi je, ale ja ich nie umiem sam złapać. Jestem za mały. Tylko tatuś umie, bo jest duży. Nie będę już płakał, bo panie siostry się na mnie naskarżą. Powiedzą, że jestem niegrzeczny. Ale... jak będę płakał, to może przyjdzie ta pani z pokoju obok, mamusia Wiktorka i weźmie mnie do tamtych kolegów zza ściany. Często przychodzi i mnie tam bierze, bo nie lubi jak dzieci są same. Tak mówiła wczoraj. A ja się wtedy bawię z jej synkiem i jeszcze jednym chłopcem. Lubię tę panią. Jest prawie taka dobra, jak moja mamusia.

***
Właśnie się urodziłem. Dziwnie się czuję... Kręci mi się w głowie i słabo widzę. Tak ciężko mi oddychać, ale w sumie tam, gdzie byłem wcześniej też nie było zbyt miło. Widziałem się w szybie, kiedy pielęgniarka niosła mnie do tego pokoju. Obok w łóżeczkach są inne dzieci, takie, które też dopiero się urodziły. Ale one wyglądają jakoś inaczej. Mają większe głowy i mniejsze oczy, nie takie wytrzeszczone jak ja. A noski mają nie takie spłaszczone. Czy ja dziwnie wyglądam, czy cała reszta dzieci? Dlaczego ja jestem taki inny? Lekarz mówił, że mam jakiś zespół po...cośtam. Tylko, że ja z tego nic nie rozumiem. Ja w ogóle nie wiele jeszcze wiem, przecież dopiero się urodziłem i nie znam zupełnie tego świata. Chciałbym tylko umieć ruszyć rączką czy nóżką, jak tamte dzieci i żeby mi się lepiej oddychało i żeby mnie tak wszystko nie bolało. Jestem głodny. Tylko, że ja nie umiem jeszcze pić mleka. Przychodzi pielęgniarka z takim dziwnym czymś i mi wstrzykuje mleczko do ust. Nie wiem czemu, do niektórych dzieci tu przychodzi mama i daje im cycusia. Dlaczego ja nie dostaję cycusia? I gdzie jest moja mama? Z tego co zrozumiałem to ona się nazywa: Dwa i Pół Promila. Dziwne imię... ale cóż, nie znam jeszcze tego świata, dopiero się urodziłem i ma prawo wszystko mnie dziwić.

***
Mam na imię Paweł i mam osiem lat. Jestem teraz w szpitalu, ale wcale nie jest tutaj źle. Inne dzieci narzekają, ale one mówią, że chcą do mamy i do taty. A ja nie, bo nie mam rodziców. W tym szpitalu jest prawie tak jak w domu dziecka, tylko zamiast pań opiekunek są lekarze i pielęgniarki i trzeba więcej leżeć w łóżku, i nie trzeba chodzić do szkoły. Te dzieci, co tak narzekają, to chyba nigdy nie były w bidulu, że im tak tutaj źle.
A to jak się tu znalazłem, to długa historia. Wszystko zaczęło się od tego, że w szkole zrobili pracownię komputerową i można sobie chodzić i siedzieć na internecie. No i ja poszedłem i znalazłem taką stronę, gdzie ludzie potrzebują dziecka, a nie mogą mieć i oni tam dają ogłoszenia. Czasem domy dziecka też dają ogłoszenia, żeby znaleźć dla kogoś rodzinę, ale mój nie dał. Usiadłem i sam napisałem, że szukam nowych rodziców, którzy by mnie wzięli. Napisałem o sobie i jacy powinni być moi rodzice. Następnego dnia poszedłem sprawdzić i okazało się, że odezwał się jeden pan. To był pan Leon, a jego żona ma na imię Ewa i oni nie mogą mieć swoich dzieci. Ja nie rozumiem tego, że jedni ludzie mogą mieć dużo dzieci, a inni wcale i muszą sobie brać takie z domu dziecka, ale widać jakoś to się dzieje. Pisaliśmy do siebie codziennie i oni mi obiecali, że dostanę rower, że będę do nich mógł mówić "mamo" i "tato". Ci państwo mieszkają na wsi i mają krowy i świnki i owieczki. Pan Leon napisał, że mnie nauczy jeździć traktorem. Potem to ja się tak nie mogłem doczekać, żeby do nich jechać i już zostać, że w końcu uciekłem z bidula. Ja wiem, że źle zrobiłem, że zabrałem pani Monice z torebki wszystkie pieniążki, ale potrzebowałem ich na pociąg, a pomyślałem, że jak już dojadę, to moi nowi rodzice wszystko pani Monice oddadzą. Napisałem jej karteczkę, żeby się nie martwiła. A potem kupiłem bilet i wsiadłem do pociągu, ale sobie przypomniałem po drodze, że nie znam adresu, tylko nazwę wsi i że to pod Poznaniem. Wysiadłem w Poznaniu i znalazłem PKS i tam był autobus do tej wsi, ale jak szedłem do sklepu po picie to coś złego się stało. Pamiętam tylko, że jakiś samochód się nie zatrzymał. Potem pan doktor powiedział, że on mnie potrącił. No i teraz jestem w szpitalu i był tu pan policjant. Mówił, że wrócę do domu dziecka. Teraz to już na pewno nie pojadę na wieś do pani Ewy i pana Leona. Szkoda...

***
- No i widzisz, Marcel, kto nie słucha ojca, matki, ten słucha psiej skóry - powiedział lekarz kręcąc głową.

Doktor miał rację. Mama mówiła mi przecież "Nie biegaj po schodach, bo świeżo umyłam, mokre jeszcze", ale ja się uparłem. "Przewrócisz się, spadniesz i rozbijesz głowę"- krzyczał tato. Co oni tam wiedzą o bieganiu po schodach - myślałem. Bieganie po mokrych schodach jest fajne! Tak mi się przynajmniej wydawało... W ogóle przez całe osiem lat swojego życia, myślałem, ze wszystko czego nie wolno jest fajne. A teraz już tak nie myślę... Bo tata mówił prawdę. Spadłem i rozbiłem sobie głowę. W szpitalu musieli mi ją zszyć, bo leciała krew i teraz mnie boli. Doktor miał rację... Teraz już zawsze będę słuchał mamy i taty. No... przynajmniej przez jakiś czas, aż zapomnę jak potrafi boleć głowa.

***
Znowu nie wyszło. Znowu! Jak zwykle...
Chciałam, żeby mama zainteresowała się mną wreszcie, żeby na chwilę odłożyła tę swoją pilną pracę "na wczoraj" i zapytała jak było w szkole. Myślałam, że zwróci na mnie w końcu uwagę, że jak będę niegrzeczną dziewczynką, będzie krzyczeć, da szlaban, ale przynajmniej ze mną porozmawia, spojrzy na mnie chociaż z nad tego swojego laptopa. A po co bym niby piła to świństwo, ćpała jakieś gówna i cięła sobie ręce? Przecież nie jestem idiotką. Nie jestem nienormalna! Tylko świr robiłby takie rzeczy dla zabawy. Głupoty gadają. Nie wpadłam w żadne złe towarzystwo, nie mam problemów z nauką i nie rzucił mnie chłopak. Po prostu chciałam sprowokować mamę, żeby się mną zainteresowała. Czy to takie dziwne? Czy to tak trudno się domyślić? Mam trzynaście lat, niedawno dostałam pierwszy okres, rosną mi cycki. Potrzebuję matki, do cholery! Potrzebuję porozmawiać z najbliższą osobą. Tylko tyle...
A co dostałam? Płukanie żołądka, darmowy weekend w szpitalu, konsultację psychiatryczną i jakieś bzdurne gadanie o trudnej młodzieży. A mama? Pewnie siedzi przed tym swoim laptopem, bo przecież ma pilną pracę "na wczoraj". A znalazła mnie sprzątaczka.

***
Bawiliśmy się w chowanego. Ja, mój brat Tomek i Basia od sąsiadów. Znalazłam świetną kryjówkę. Pomyślałam sobie, że w starej studni na podwórku dziadka Józefa na pewno mnie nie znajdą. No i nie znaleźli... Tylko, że niedługo zrobiło mi się zimno. Okazało się, że tam jest okropnie wilgotno, a na dnie stoi jeszcze trochę wody, tak do kolan. Zaczęłam być głodna i chciało mi się pić. Napiłam się tej wody, ale miała dziwny smak. Potem zrobiło się ciemno, chyba było już późno. Zsiusiałam się w majtki, ale było mi już wszystko jedno. Chciałam tylko, żeby mnie ktoś znalazł. Wołałam Tomka i Basię i mamę i tatę i babcię, ale nikt nie przychodził. Później już nie mogłam wołać, bo było mi duszno. A potem... potem obudziłam się i było mi już ciepło i sucho, ale wszystko mnie bolało. Byłam już tutaj, w szpitalu. Stary dziadek Józef na szczęście rzucał sobie z nudów kamykami do studni i zajrzał do środka, jak nie usłyszał plusku. Tak, trafił we mnie, ale to dobrze, bo dzięki temu mnie znalazł. r0;Chociaż raz ten stary wariat się do czegoś przydałr1; - tak mówił tato. Obiecuję, że już nigdy nie będę się z innymi dziećmi psociła dziadkowi Józefowi i nie będę chodziła na pachty do jego sadu, no i nigdy już go nie nazwę starym piernikiem, nawet jak mnie pogoni z widłami.

***
Miałem przyjęcie urodzinowe. Takie z tortem i dwoma świeczkami, bo ja mam dwa latka. Były prezenty, przyjechali babcia i dziadek. Wszyscy mi na wszystko pozwalali. Dziadek mówił, że jak mam urodziny, to wszystko mi wolno. A ja wpadłem wtedy na pomysł. Skoro mi w urodziny wszystko wolno, to w końcu mogę zobaczyć, co jest za tymi drzwiami, których mi mama zabrania otwierać. Jak to mama mówiła? Piwnica. Nigdy nie byłem w takiej piwnicy i byłem strasznie ciekawy, co to jest. Kiedy wszyscy pili kawę przy stole, ja grzecznie bawiłem się pod nogami taty. Ha! Jak zwykle udało mi się uśpić czujność mamy i babci. Co jakiś czas uśmiechały się, kiedy zerkały, jak ładnie się bawię i chwaliły, że jestem taki grzeczny.Potem już przestały, zajęły się kawą. Wtedy uciekłem. Tak szybciutko i cichutko, jak tylko dzieci potrafią. Dorośli nawet nie wiedzą, jak cicho umiemy biegać. Wydaje im się, że są mądrzy, a my ich zawsze i tak przechytrzymy.
No i dobiegłem do tych drzwi zanim zauważyli, że mnie nie ma. Klamka była wysoko,ale na całe szczęście zaraz obok stało jakieś pudło, więc podstawiłem je sobie i otworzyłem. W końcu mogłem zobaczyć, co to jest ta piwnica. Ale nie zobaczyłem...
Leżę tak sobie i nie wiem co się dzieje ani gdzie jestem. Może nadal w tej piwnicy? Jest ciemno, wszystko boli, nic nie widzę, nie mogę się ruszać. Nie wiem, czy to wszystko naprawdę, czy tylko mi się śni. Czasem coś słyszę i ktoś powiedział, że śpię. To znaczy nie zupełnie. Powiedział, że się już nie obudzę, bo mam obrzęk mózgu. Ten głos dziwnie mówił i nic nie zrozumiałem. Jestem pewny, że tak powiedział, że się nie obudzę. Ale to znaczy, że ja śpię? Przecież jak śpię, to nie myślę i coś mi się śni. A teraz nic mi się nie śni. A może to właśnie ten głos mi się śni... Czy ja zawsze już będę tak spał?

***
Dlaczego wszyscy chodzą wokół mnie, dogadzają, mówią miłe słowa, przynoszą zabawki, dają buziaki? Zachowują się, jakby coś się stało. Dlaczego mama płacze? Dlaczego tata pali kolejnego papierosa, a siostra obgryza paznokcie? Dlaczego nie chcą przy mnie rozmawiać, wychodzą na korytarz, zatrzaskują mocno drzwi, jakby się bali, że usłyszę za dużo. Przecież ja i tak wszystko wiem, wszystko rozumiem. Czy oni myślą, że jak się ma sześć lat, to nic się jeszcze nie wie o życiu? Dlaczego wydaje im się, że kolejna zabawka i książeczka coś pomoże, sprawi, że coś się zmieni? Dlaczego tak się boją, kiedy ja nie boję się wcale? Mamo, tato, siostro, panie doktorze, nic się nie dzieje, nic złego. Przecież ja tylko umieram. Każdy kiedyś umrze, nie ma co robić z tego takiej tragedii. Nie zmieni tego kolejne miłe słowo, ani kolejny prezent, ani nawet buziak i "kocham cię". To mnie nie zatrzyma przy życiu. Ale... co ja mogę wiedzieć o życiu. Jestem przecież tylko dzieckiem.

***
Otwieram oczy. Czy to już niebo? Jestem aniołkiem? Jakieś rozmazane twarze wpatrują się we mnie, kiwają głowami. Słyszę czyjś spokojny głos. Tak, to na pewno aniołowie. Przyszli po mnie. Zaraz dadzą mi skrzydełka i będę jedną z nich. Może nauczą mnie grać na harfie. Bo ja... ja umiem tylko na pianinie. W niebie pewno nie mają pianina. Pamiętam jak babcia mówiła, że aniołki grają na harfach. Tak, to oni, są ubrani w białe szaty, tak jak mówiła babcia. Ale gdzie oni mają skrzydła? Może schowane za plecami, złożone... Wszędzie jest biało. Tylko... dziwne jakieś to niebo. Wcale nie wygląda jak niebo! Co to jest? Jakieś narzędzia, meble. Tak na pewno nie wygląda niebo! Babcia mówiła inaczej. No właśnie! I dlaczego to babcia po mnie nie przyszła? Przecież miała na mnie czekać przy bramie i zaprowadzić mnie za rączkę do nieba. Coś tu się nie zgadza... Zaraz... Co on mówi? W szpitalu? Jestem w szpitalu?! Ale to nie tak miało być! Miałam iść do nieba! Do babci! A teraz... Co teraz ze mną będzie? Babci już nie ma, jest w niebie, z dziadkiem. A ja tutaj sama... Mama ani tata mnie nie chcą. Nie widziałam ich już ile? Raz... dwa...trzy...cztery... Cztery lata! Na pewno nie wezmą mnie z powrotem. Wtedy mnie nie chcieli, oddali mnie babci, to teraz też nie zechcą, żebym z nimi zamieszkała. Ja nie chcę być w szpitalu! Ja chcę do nieba! Do babci!

***
Ja też byłam w tym szpitalu. Jak miałam sześć lat. Teraz mam osiem i nadal tu przychodzę. Jestem
teraz zdrowa, nie mam już tego raka. Nawet włoski mi odrosły. Niedługo będą długie i będę znowu wyglądała jak księżniczka. Tak powiedział tatuś. Bo ja mam tylko tatę. Mamusi się nie udało. Też miała raka, tak jak ja. Tylko ona umarła, a ja wyzdrowiałam. Tatuś powiedział, że jestem dzielną dziewczynką, bo wygrałam walkę z rakiem. To chyba znaczy, że mama nie była dzielna... Bo ja nie wiem, jaka ona była, nie pamiętam. Byłam bardzo malutka kiedy umarła. Tatuś mówi, że mama tak bardzo chciała mnie urodzić, że wolała umrzeć. Nie za bardzo rozumiem o co mu chodzi, ale pewnie ma rację, bo mój tata nigdy nie kłamie. Ale mówiłam o szpitalu, prawda? No właśnie. Teraz, jak już jestem zdrowa, dalej tu przychodzę. Raz w miesiącu przyjeżdżam z tatusiem i przynosimy innym dzieciom misie, żeby je rozweselić. Takim dzieciom, co są jeszcze chore i nie mają włosków. One zawsze się cieszą, kiedy nas widzą. Lubię chodzić do szpitala, ale tak jak teraz, do innych dzieci, a nie jak sama jestem chora.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Lorelay · dnia 31.03.2009 10:10 · Czytań: 812 · Średnia ocena: 3,67 · Komentarzy: 3
Komentarze
lina_91 dnia 31.03.2009 13:39 Ocena: Świetne!
Nie wiem, co powiedziec. Zbyt emocjonalne, nie umiem wyszukac bledow i nawet wcale mi sie nie chce tego robic. Za to zachcialo mi sie ryczec.
SzalonaJulka dnia 31.03.2009 14:32 Ocena: Dobre
Za dużo tych historyjek a wszystkie dzieci myślą i mówią tak samo, zbyt ckliwie, za dużo zdrobnień... Niestety w ogóle mnie to nie przekonuje.
Krystyna Habrat dnia 31.03.2009 22:54 Ocena: Dobre
Styl bardzo dobry. Opowiadanie skłaniające się w stronę raczej reportażu, tylko brak tu wyróżnika indywidualnego, bo każdy kolejny obrazek - dziecko dobrze już nam znane z licznych reportaży telewizyjnych, z opisów w gazetach. Te dzieci powinny się bardziej między sobą różnić. Zastanawia mentalność oseska, który pewne pojęcia, słowa, stany, ma już jakby przyswojone (przedwcześnie) a innych jeszcze nie zdołał pojąć (chyba normalne).Chyba zbyt duży tu ładunek nieszczęść, jak na jeden tekst, aby czytelnik był w stanie to znieść bez płaczu czy zniechęcenia.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:84
Najnowszy:wrodinam