Raz - koniec - lina_91
Proza » Historie z dreszczykiem » Raz - koniec
A A A
Wiktor Pieszczuk do motelu wszedł jako jeden z ostatnich. Opustoszały hol i pokoje przywiodły mu na myśl ostatnie chwile jego brata. Siląc się na spokój, spenetrował pierwsze i drugie piętro, potem zszedł na dół. Podbiegł do niego Mileński.
-W piwnicach znaleźliśmy wszystkich zaginionych. Całych i zdrowych. No, prawie wszystkich. Ramond, uchodząc, zabrał zakładnika.
-Kiedy zniknęli?
-Jakieś pół godziny temu.
Tym razem Wiktor nawet nie musiał pytać, kto był zakładnikiem. Znał swoją bratanicę. Mając podejrzenie, wystarczyło, że spojrzał na bladą twarz Mileńskiego i już posiadał pewność.
-Wiesz, co masz robić? Zdjęcia do wszystkich patroli, pięć stref...
-Jasne.
Dopiero teraz Wiktor usiadł ciężko na krześle. Na moment przymknął oczy. Potem wolno zszedł do piwnicy. Znał swoich partnerów, wiedział, że na pewno nie przeoczyli niczego, ale musiał sam wszystko sprawdzić. Dopadł do niego jakiś postawny szatyn z uczepioną jego ramienia blondynką.
-Pan Pieszczuk? Jestem Artur Jurski, Ola na pewno...
-Tak, mówiła o tobie - spojrzał na chłopaka uważniej. -Wszyscy cali?
-Tak, tylko Ola oberwała... Ale... Jej nic się nie stanie, prawda?
-Mam taką nadzieję - Wiktor wzruszył ramionami. -Ale to nie jest tani kryminał. Wiedziała, na co się porywa. Chwileczkę.
Wyjął uparcie dzwoniący telefon.
-Tak?
-Wiktor, mamy podejrzanych, opel zefira, numer rejestracyjne 5460 FNE, zmierza w kierunku trzeciej strefy.
-Już jadę - rzucił gorączkowo Pieszczuk i spojrzał szybko na chłopaka. Potem na dziewczynę. -Ty musisz być Karolina... Artur, jeśli chcesz, chodź ze mną. Karolino, ty zostań. Będą cię tu potrzebowali.
-Dobrze - pędząc do samochodu, prawie jej nie słyszał. Tuż za sobą miał Arta.
Nie zdążyli ujechać dziesięciu kilometrów, kiedy komórka komisarza znowu się rozdzwoniła.
-Co jest?
-Wiktor, zgubiliśmy ich. Przekroczyli trzecią strefą i zniknęli.
Wiktor zaklął jak wściekły i depnął po hamulcach z taką siłą, że gdyby Art nie miał założonych pasów, na sto procent odbyłby błyskawiczną randkę z przednią szybą samochodu.
-Gdzie ich zagubiliście?
-Na pięćdziesiątym kilometrze.
-Dobra, jadę tam. Rozglądajcie się dobrze.
-Co się stało? - w głosie Arta przebijał się lęk. Komisarz spojrzał na niego z budzącą się sympatią.
-Na razie nic, nasi porywacze zgubili swój ogon. Musimy im go przybić na powrót.
Artur ani się nie zaśmiał, ani nie zapytał, co to miało znaczyć. Wiedział. W kieszeni paliły go pożegnalne listy Oli. rJeszcze nie twój czas...r1;, powtarzał sobie w myślach, jakby jego życzenia mogły jej pomóc.
Kiedy dwadzieścia minut później znowu rozległa się dźwięczna melodyjka, Artur drgnął przestraszony. Jak na razie ten telefon nie przekazał im ani jednej dobrej wiadomości.
-Tak?
-Znaleźliśmy Olę - usłyszał rzeczowy głos Tokarskiego i zacisnął palce na kierownicy. Zaschło mu w gardle.
-Ramond?
-Zostawił ją i uciekł. Jego nadal szukamy.
-Co z nią? - nie chciał wiedzieć, ale z drugiej strony jasne było, że i tak będzie musiał to usłyszeć, bez względu na to, kiedy.
-Rana tłuczona w tył głowy, obrzęk, ale czaszka chyba cała. I wydaje mi się, że ma złamane ze dwa żebra. Nieprzytomna. Puls słaby, ale wyczuwalny. Wezwałem pogotowie, ale jeszcze nie przyjechali. Setny kilometr na dwójce. Przyjeżdżaj jak najszybciej.
Wiktor odetchnął głęboko i spojrzał na poszarzałego sąsiada, który nie odrywał oczu od drogi.
-Ona... - wycharczał Artur i zacisnął palce na kartkach.
-Żyje - dokończył lżej Pieszczuk. -Jest ranna, ale... - nie dokończył. Póki nie przyjechało pogotowie, póki sam jej nie zobaczył, nie chciał powiedzieć ani słowa więcej. Gwałtownie zahamował przy radiowozie Tokarskiego, który sam klęczał na poboczu przy jakieś wątłej sylwetce.
-Jeszcze ich nie ma?! - wściekł się Pieszczuk. Partner Tokarskiego, Bochuń, pokręcił głową. Stał przy aucie, z radiem przy ustach. Wiktor ukląkł przy bratanicy, rzutem oka wyćwiczonego gliniarza ocenił stan Oli. Sądząc po śladach na mokrej trawie, kiedy ją znaleźli, leżała w rowie. Widząc zirytowany wzrok policjanta, Tokarski pospiesznie przytaknął:
-Była w rowie, owszem, ale musieliśmy ją wyciągnąć, bo by się utopiła, na dole jest woda.
-No, tak... - westchnął Wiktor i obrócił się do Artura, który stał jak przymurowany, blady jak ściana, ze łzami w oczach.
-Spokojnie - rzucił przyjaźnie Bochuń, podchodząc do partnera, ale gdy zaczął mówić, patrzył w ziemię. -Znaleźli spalony wóz, ale Ramonda i jego świty nadal nie ma. Wygląda na to, że czekał ktoś na nich z samochodem.
Artur, nie słuchając rozmowy gliniarzy, podszedł do koleżanki. Nieśmiało, delikatnie pogładził ją po ramieniu. I naraz odskoczył jak oparzony. Dobiegł go leciuchny, prawie niedosłyszalny szept:
-Marcin... Powiedz mu...
-Powiem - obiecał, wcale o tym nie myśląc, mimowolnie prawie.
Wiedział jedno: ona słowa dotrzymała. Po raz kolejny. Teraz jego kolej.

Doktor Kaszko jeszcze nigdy nie widział tak licznej grupy chętnych do odwiedzin. Początkowo nie miał zamiaru wpuszczać nikogo, ale kiedy przez dobre pół godziny kilkanaście osób wypytywało go o Aleksandrę Pieszczuk, machnął ręką. Do jej sali weszły trzy osoby: Artur, Karolina i Marcin. Ten ostatni z pewnym lękiem zbliżał się do obandażowanej, bladej dziewczyny.
-Ola? Jak głowa?
-Boli - syknęła z kurczowym uśmiechem w kącikach ust.
-Nie możesz zdjąć tej maski?
Ola na moment zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, nie było już w nich kpiny.
-Nie chcesz tego.
-Przeciwnie, chcę - zaoponował Marcin, biorąc ją za rękę. Ola gorączkowo zamrugała powiekami, ale na utrzymanie łez było już za późno. Pierwszy raz, tuląc do policzka dłoń Marcina, rozpłakała się.
-Ola, powiesz nam, co się tak naprawdę stało? - wtrąciła się Karolina, chyba najbardziej ciekawska. Art, zaintrygowany, spojrzał szybko na Olę, ale ta już się uspokoiła.
-Wpakowali mnie do bagażnika. Nie wiem, ile jechaliśmy, dość długo chyba. Po jakimś czasie się zatrzymali, wywlekli mnie. Z tego, co usłyszałam, parę kilometrów dalej miał na nich czekać jakiś koleś z autem, ale dla mnie tam nie było miejsca. Zaczęli się kłócić. Bokser chciał mnie zabić, Ramond tylko wzruszał ramionami. Reszta milczała.
Art z odkurzonym na nowo podziwem spojrzał na Olę. Do tej pory nie mógł się pogodzić z łatwością, z jaką mówiła o śmierci. Aleksandra, jakby nie widząc tego spojrzenia, kontynuowała zimno:
-Nie wiem, kto, bo stałam przodem tylko do tej dwójki, musiał mnie palnąć po głowie. Zamroczyło mnie. Dostałam jeszcze raz i straciłam przytomność, nawet nie zdążyłam krzyknąć.
Zapadła cisza. Każdy myślał o czymś innym. Marcin ze zgrozą wspominał tamte chwile, kiedy Ramond zabrał Olę, a później on umierał o nią ze strachu. Art z podziwem i mimowolnym lękiem kręcił głową, a Karola, z właściwym każdej zakochanej kobiecie egoizmem, dziękowała wszystkim czterem żywiołom, że to jednak Ola została zakładniczką. Nie żeby życzyła jej śmierci, ale teraz, kiedy po tym wszystkim została już tylko rana na głowie i kupa złych wspomnień, cieszyła się, że tylko tyle.
-Ola, słuchaj, mam te listy... Co z nimi zrobić?
-Pierścionek też masz? - zapytała z filuternym uśmiechem Olka. Art po raz kolejny oniemiał.
-To ty specjalnie...
-A coś ty myślał, że zostawię tym gnojom mój srebrny pierścioneczek? Daj go Karoli, wiem, że jej się spodobał. A listy... Spal. Albo nie. Zrób cokolwiek chcesz. Jeden tam jest do Ciebie, drugi do Karoli, do ciebie, wariacie - to było do Marcina. - też. Rozdaj je. I wy już osobno zadecydujcie. Tylko pamiętajcie, w jakiej sytuacji ja to pisałam.
-Przecież ty mówiłaś, że się nie boisz śmierci - wypalił Artur. Ola pokiwała głową i skrzywiła się z bólu.
-Bo nie śmierci się bałam. Już prędzej tego, co mogą ze mną zrobić wcześniej. Rozumiesz?
Artur nie odpowiedział. Dławiło go w gardle.
Kiedy Art z Karolą wyszli, Marcin poczerwieniał. Długą chwilę milczał. Widział, że tym razem Ola mu niczego nie ułatwi. Ona już zrobiła swoje.
-Byłem ślepy - powiedział w końcu lekko drżącym głosem. Ola mocniej ścisnęła jego palce.
-Raczej tak - zgodziła się beznamiętnie, ale w jej oczach błysnęła radość.
-To ja powinienem był pójść z nimi.
Jeśli spodziewała się jakiś słów, to na pewno nie takich. Spochmurniała. Cofnęła rękę. Marcin, jakby tego nie zauważając, mówił dalej:
-Ale ja nie jestem bohaterem. Ja tak nie umiem. Boję się wszystkiego. Tego, co powiedział mi Art, też. Ola, ja nie mogę. Ja na ciebie nie zasługuję.
-Marcin, przestań chrzanić - głos Oli nabrał stanowczych tonów. -Ja też nie jestem bohaterką. Do dużych psów się nie zbliżam, a jak nadchodzi klasówka, robię w gacie. Jakie to ma znaczenie?
-To ty uratowałaś nam wszystkim...
-Przestań! - wrzasnęła Ola z twarzą wykrzywioną bólem i spóźnionym strachem. -Nie mów tak. To nie jest prawda. Rozumiesz?! Nie!!!
Na rękę Marcina spadła słona kropla. Przestraszony, poderwał głowę.
-Ola, nie płacz. Proszę cię, Ola, nie płacz. Już dobrze. Już...
Dłużej nie mógł się wahać, podjął więc najmądrzejszą decyzję, jaką był w stanie podjąć. Bez dalszych słów wstał i wpił się ustami w mokre oczy dziewczyny.
Wiktor Pieszczuk, stojąc w drzwiach, uśmiechał się kpiąco. W tym samym czasie do aresztu śledczego komisarze prowadzili Ramonda i jego kolegów.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 07.06.2007 21:01 · Czytań: 717 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
lina_91 dnia 07.06.2007 21:29
Wiesz co, Marcin, to było dla Ciebie, a nawet Ty nie skomentowałeś. Paskuda
Usunięty dnia 10.06.2007 13:33
Co do opowiadania uważam, że naprawdę niezłe jest, ale ja takich rzeczy nie piszę, bo jakoś nie potrafię, więc nie wiem czy powinnam się wypowiadać. Jednakże uważam, że masz wyobraźnię, linka. Parę rzeczy bym zmieniła, ale są to raczej drobiazgi np. "posiadał pewność" naturalniej by brzmiało "miał pewność" albo "Po raz kolejny. Teraz jego kolej." Trochę za dużo tych kolejek :) Sensacyjny początek mniej mi przypadł do gustu, ale o gustach się nie dyskutuje a ja sensacji niestety ni kijem ni marchewką :D i troche zaczęło mi się to mieszać, natomiast bardziej spodobał mi się wątek w szpitalu. Ogólnie oceniam na dobre.
lina_91 dnia 10.06.2007 23:20
Gdybym napisała "mial pewność", byłoby powtórzenie.
DamianMorfeusz dnia 06.07.2008 10:16
Nie. Galimatias jakiś. Poza tym, z tego co wiem, to najpierw byłaby informacja - Porwał Olę! Reszta zaginionych ludzi cała i zdrowa.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:37
Najnowszy:wrodinam