Kryminał - Got
A A A
J myśląc, że wszystko poszło, aż nazbyt gładko, odwrócił się i nie zdążył zrobić nawet dwóch kroków, gdy nagle, jakby za sprawą jakiejś magii, na wszystkie szyby opadły stalowe kurtyny, a spod sufitu odezwała się syrena.
Tyle, że ani magii w tym nie było, ani syrena nie śpiewała urzekających duszę pieśni.
J stanął jak wryty. Jego pierwszy skok w życiu, a tu takie szambo. Drzwi były na wyciągnięcie ręki, a teraz nie było jej po co wyciągać.
Odwrócił się zatem, bardzo powoli i uważnie spojrzał w oczy tej zadziornej kasierce-czarodziejce, która właśnie teraz postanowiła zostać Amazonką i mieć swoje pięć minut. Popatrzył i pomyślał z równą zadziornością-chcesz? Będziesz miała! Ale to będą ostatnie minuty w twoim kasjerskim życiu. Bo kasjerką byłaś, jesteś i pozostaniesz. Mówią, że liczy się to, co w sercu, to, co wewnątrz. Ale co oni wiedzą?!
J za to wiedział doskonale, bo widywał już historie, w których Dawid stawał naprzeciw Goliata, że w sercu można być amazonką, astronautką czy kim się tam chce, ale jeżeli brak ci odpowiedniego wsparcia to nic z tego nie będzie.
A on je miał.
Jego ręka już leżała na czterdziestce czwórce przypiętej do pasa jak w westernach. Myślał, że nie będzie jej musiał używać, bo jak do tej pory obeszło się bez tego i szło nieźle. Ale to widać był błąd, bo kasjerka najwyraźniej nie wystraszyła się gangstera, który nie potrafi strzelać.
Przez głowę przemknęło mu, że powinien być już na zewnątrz. Powinien wsiąść do swojego auta, zaparkowanego tuż obok i wiać ulicami miasta, a zamiast tego znowu szedł w stronę kas, tak jak niecały kwadrans temu. Lecz tym razem szedł wolniej, bacznie przyglądając się świeżo upieczonej bohaterce. Nie. Nie śpieszył się. Wiedział, że na pośpiechu może zyskać minutę czy dwie ale miał i świadomość, że może stracić dużo więcej- nerwy, pośpiech i pistolet to nie jest dobre połączenie.
Pani za ladą chyba szybciej reagowała na wydarzenia-czego dała zresztą już próbkę-bo widząc jak J się odwraca, sięga po pistolet i idzie wprost na nią straciła nieco animuszu. Tak właściwie to chyba cały. Stała tak jak stała, ale J zauważył z ledwo ukrywaną próżniaczą satysfakcją nowicjusza, że jej twarz mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Oglądał ten obrazek zastanawiając się po drodze, jak rozwiązać ten mały problem.
To mimo wszystko zabawne-pomyślał. Żeby ona się teraz widziała! Kobieto! Trochę powagi! Właśnie wychodziłem i to, że tu jeszcze jestem, to twoja sprawka. Miało być już po wszystkim, to miało się już skończyć, a dopiero teraz się zaczęło.
I najwyraźniej ona też to zrozumiała, a to, że jeszcze stała J tłumaczył tylko tym, że strach osiągnął ten krytyczny poziom, kiedy paraliżuje człowieka do tego stopnia, że nie pozwala mu na żaden ruch. Ucieczki nie wyłączając. Ten wyraz twarzy też zdążył poznać i już zaczął się obawiać, że trzeba będzie ją rstrzelićr1; żeby doszła do siebie.
W mordę! Pomyślał. Ten gnat naprawdę robi wrażenie!
***
Podszedł do okienka i jakby to był zwykły dzień, jakby przyszedł płacić swoje rachunki powiedział spokojnie:
-Witam raz jeszcze. Z naciskiem na raz jeszcze pomyślał i uśmiechnął się w duchu.
Ale kasjerka tym razem nie odpowiedziała, a jedyne, na co się potrafiła zdobyć to jeszcze szersze otwarcie ust.
Co to? Nie przywitasz się? Gdzie się podział uśmiech wyciągający pieniądze z kieszeni? Gdzie pełne wdzięku rdzień dobry Panur1;? I tym razem ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Opanował się i zachował powagę. No, przynajmniej trochę, bo stojąc w drzwiach podjął decyzje, że będzie się bawił dobrze i tak będzie do końca, a żadna kasjerka swoim ponuractwem nie popsuje mu tego.
A swoją drogą do końca
Słowa te zadźwięczały mu teraz w głowie jaśniej i wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej. Zadzwoniły i dźwięczały, bo kiedy dzwon odezwie się raz, nie łatwo go zatrzymać.
Jak to się skończy? Ciekawe.
Ale nie warto o tym myśleć, bo gdy już mu się wydawało, że jest w ogródku, że widzi gąski wszystko zaczęło się na nowo. A co się stanie za następny kwadrans? Bądź tu mądry!
Zresztą klamka zapadła.
Jaki będzie ten koniec? Jaki ma być? Tego nie wiedział, ale wiedział, że tu, można wybrać. Dostojna cisza czy donośny huk.
I on już wybrał. Wiedział, że geriatryk nie dla niego, ale spodziewał się, że marszem pogrzebowym będą mu pisk opon i dźwięk tłuczonego szkła, a nie świst kul. Ale cóż, jak się nie ma co się lubi...
-Proszę Pani-zaczął grzecznie i spokojnie żeby nieco uspokoić kasjerkę, bo wyglądała jakby nie miała pociągnąć długo-mamy niewiele czasu, więc proszę słuchać uważnie, bo nie będę powtarzać.
Kurcze, zawsze chciałem to powiedzieć-pomyślał. I tym razem nie mógł się powstrzymać i na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Czy rozumie Pani sytuację? Nie czekał jednak na reakcję, bo zobaczył, że kobieta ochłonęła na tyle żeby go rozumieć.
-Zapytam może inaczej. Czy rozumie Pani powagę sytuacji? W tym momencie, pomimo tego, że to ja mam pistolet-chociaż wciąż nie mierzył do niej, to pokazał jej go, aby go sobie lepiej obejrzała. Mocniejszy akcent na atuty w mojej ręce też się przyda- pomyślał -pomimo tego, że to ja mam pistolet, to Pani rozdaje karty. Od Pani decyzji, od tego, co zrobi Pani teraz, będzie zależało to, co stanie się w ciągu najbliższych minut.
Słowa wymawiał dokładnie i powoli.
-Sytuacja wygląda następująco-kontynuował. Ma Pani dwa wyjścia. Pierwsze, to odblokować drzwi i pozwolić mi opuścić ten lokal, bo i tak bawię tu już za długo. Drugie, to pozostawić drzwi zamknięte. W pierwszym przypadku, jeżeli wszystko pójdzie gładko, nie będzie mnie tu za minutę, oboje zapomnimy o wszystkim i spędzimy resztę dnia w dobrych nastrojach. W drugim przypadku, no cóż, sprawy się trochę komplikują. Zmusza Pani nie tyle mnie do pozostania z Panią, bo nie powiem, z mojego punktu widzenia jak dotąd jest to naprawdę interesująca znajomość, ale zmusza Pani siebie do pozostania ze mną. Postawi mnie pani zarazem w niezręcznej sytuacji. W sytuacji, kiedy to ja będę musiał wybierać.
Widział, że jak dotąd kasjerka go słucha, więc ciągnął dalej.
-Będę musiał wybrać, które z nas dwojga jest ważniejsze, a nie chciałbym tego robić, bo obawiam się, że nie pozostałbym bezstronny i mógłbym wybrać nie tak jak powinienem -uśmiechnął się łagodnie i zawiesił na moment głos, aby dać jej trochę czasu na zrozumienie i utrwalenie jego słów.
-Sama pani rozumie-podjął. Jeżeli nie podejmie pani decyzji szybko, bądź, co gorsze, podejmie pani złą decyzję, to za chwilę będzie tu mnóstwo policji i zrobi się... no cóż tu ukrywać najzwyczajniej szambo. Oni będą strzelać, ja będę strzelać, a przecież tego nie chcemy. Prawda?
Wydawało mu się, że kasjerka już ochłonęła i chociaż wciąż patrzyła na niego jak zahipnotyzowana, to chyba się udało. Postanowił więc zaatakować i nie przedłużać tej rozmowy w nieskończoność.
I tak już jestem spóźniony-pomyślał. Dzieciaki z przedszkola trzeba odebrać!
I natychmiast przyszło ponure wrażenie, że w podobnych sytuacjach ludziom często towarzyszy humor, który złośliwi nazywają wisielczym.
-Reasumując, od pani zależy czy zginą dzisiaj ludzie, czy rozejdziemy się w pokoju.
-Ale co ja mam zrobić? - Usłyszał w odpowiedzi cienki głosik.
-Jezus Maria, z kim ja robię! Wyrwało mu się mimowolnie.
Najwyraźniej do kobiety docierały jakieś słowa, ale nie była gotowa jeszcze do rozmowy. A sprawa rzeczywiście zaczynała się komplikować. W głowie już słyszał syreny wozów policyjnych. Kurcze! Oni muszą już tu jechać, a ja marnuję czas na czcze gadanie!
Wydawało mu się, że ona się uspokoi i dojdą do porozumienia, ale teraz uświadomił sobie, że spokojnie się nie da, że trzeba będzie potrząsnąć.
J już wcześniej liczył się z taką możliwością, ale nie był przekonany do końca.
Skorzystać z pomocy i użyć czterdziestki czwórki?
Jezu! Przecież nie tak miało być! To miał być spacerek po parku w piękny wiosenny wieczór! Co prawda miał świadomość, że jeżeli wyciąga się broń, to trzeba jej użyć, ale strzelanina z policją, chociaż wciąż tylko ewentualna ( a może właśnie dlatego ), to co innego.
Strzelić ją za przeproszeniem w twarz?
Może poskutkuje, ale zabawa w damskiego boksera też nie leżała w jego naturze i ten pomysł wydał mu się ostatecznie nawet gorszy.
A w głowie dalej brzmiał złowieszczy dźwięk syreny.
Zaraz, zaraz.W głowie czy pod sufitem?
I dopiero teraz J uświadomił sobie, że alarm w banku cały czas wyje. Wyje przeraźliwie i pewnie już w promieniu kilometra wszyscy wiedzą, co się dzieje. Trudno będzie z tego wyjść.
Odwrócił się niemal automatycznie, podniósł broń i pociągnął za spust. Rozległ się potężny huk, a w odpowiedzi syrena zawieszona pod sufitem eksplodowała.
Trafione bez pudła-pomyślał i znowu się uśmiechnął, jakby zadowolony z rozmiarów zniszczeń, jakich dokonał i jakich mógł dokonać z pomocą małego przyjaciela.
Nie odwracając się nawet popatrzył znowu na kasjerkę, a jego spojrzenie zdawało się mówić rzgadnij, kto będzie następnyr1;. Wrzasnął szybko i twardo
-Otwieraj te zafajdane drzwi!
I dopiero w tym momencie zrozumiał, że osiągnął to, czego chciał, bo chociaż kasjerka nadal nie dawała znaków życia, to ta demonstracja siły zrobiła na niej wrażenie, o które mu chodziło. Przed użyciem wstrząsnąć-to zawsze działa!
-Czy mam powtórzyć głośniej?- Zapytał podnosząc lekko jeszcze dymiącą lufę. Uznał, że tak trzeba. Trzeba kuć póki gorące.
-Ale nie mogę-usłyszał w odpowiedzi ten sam piskliwy głos-nie mogę-powtórzyła -nie mogę.
-Co?!
J w pierwszym odruchu pomyślał, że ma do czynienia z beznadziejną służbistką. Widywał już takie. Mógłbyś ją szarpać rozżarzonymi obcęgami, a ona swoje.
Gorzej być nie może
-Nie mogę, nie da się.
Tylko z zewnątrz.
*******
Dzisiejszy poranek był wyjątkowy. Nie był podobny do poprzedniego i J przeczuwał, że następny taki już nigdy nie nadejdzie. Obudził się wcześnie-za wcześnie, bo nie zwykł był wstawać przed południem i po raz pierwszy od nie pamiętnych czasów mógł popatrzeć na śpiącą spokojnie obok niego żonę.
Słońce dopiero mozolnie wdrapywało się na szczyt pobliskiego pagórka i leniwie gotowało się do stoczenia boju, w którym jak i dnia poprzedniego nie będzie zwycięzcy.
W końcu stanęło legionem na szczycie, a w jego promiennych włóczniach palących wroga bez litości znać było odbicie niezliczonych tysięcy podobnych bitew.
Nagle, jakby na sygnał zagrany gdzieś w oddali przez koguciego trębacza, promienie, niczym jazda dosiadająca złotogrzywych rumaków, zaczęły zbliżać się do miasta bijąc wroga i zdobywając kolejne metry , a ziemia rozpaczliwie je łykając, witała triumfalny pochód wyzwoliciela spod okrutnego jarzma mroku i cienia, odwdzięczając się milionami srebrnych kropel rzucanymi pod stopy.
J sam się zdziwił i to mocno, że prosty świt, tak powszechny i zwyczajny, może być tak piękny. Na tym polega radość życia -pomyślał-na umiejętności czerpania przyjemności z najprostszych rzeczy. Czemu ja o tym zapomniałem? Zaraz. Czy ja o tym w ogóle kiedyś pomyślałem?
Chcąc obejrzeć ten spektakl do końca podsunął krzesło i usiadł przy oknie. Skręcił papierosa usadowił się wygodnie i leniwie zapalił zapałkę jakby nie myśląc o niej.
I to go zgubiło.Coś w nim pękło.
Jego żonę obudził dobre dwie godziny później jakiś hałas i niecenzuralne słowo, które wyrwało się z ust męża. Przetarła oczy, przeciągnęła się, a gdy się podniosła ujrzała jak J skacze po pokoju na jednej nodze klnąc dalej w najlepsze.
-Co ty robisz?- Zapytała odruchowo.
-Bawię się - niemal krzyknął, zły jak sam diabeł, ale jakby pod ciężarem jej wzroku usiadł i zaczął masować mocno zaczerwienioną stopę.
Na podłodze leżało masywne mahoniowe pudełko, które wypadło z szafy przy próbie jego wyciągnięcia, a obok niego leżał pistolet, który znowuż wypadł przy upadku.
Popatrzyła na broń, potem znowu na niego i jeszcze raz zapytała:
-A to ci na co?
Rozbawiło go to i parodiując żonę popatrzył za jej wzrokiem na podłogę potem przeniósł wzrok na nią i tak przez chwilę przyglądał się jej, jakby pierwszy raz w życiu ją widział.
-Powiesz mi, co tu się dzieje?
-Ha! Gdybym wiedział! Ale powiem ci coś innego.
I nie zważając na to, że biedna małżonka nic nie rozumie ( do czego zresztą już przywykł ) sam zapytał:
- Wiesz, do czego doszedłem?
Nie czekał jednak na odpowiedź, lecz kontynuował:
- Nie wiem, czego mi brakuje, no może wiem, tylko nie chcę się przyznać przed samym sobą zapatrzony w swoją dumę. Ale nie o tym chciałem
-Chciałem powiedzieć, ze biorę to, co ukradłem i ku mojemu wiecznemu potępieniu jadę gdzieś gdzie nie ma zimy bawić się do końca życiaodpocząć. Po prostu jestem słaby, zmęczyłem się tym shitem, wcześniej niż moi, pies im mordy lizał, koledzy. Dla mnie to naprawdę koniec. Składam mandat.
Tak powiedział żonie. Ale plan miał inny.
Przypomniał sobie to teraz, bo jak się zdawało zaraz dostanie to, czego tak bardzo chciał. Ha Ha! To będzie huk! Ale władować się w kłopoty i dostać po dupie potrafi każdy.
Coś trzeba wymyślić.
I chociaż dalej grał luzaka to jego instynkt przetrwania zaczął domagać się działań.
***
-Trzeba cos wymyślić. Ale co? Jestem tu zamknięty na amen, a wydostać się stad mogę jak przyjedzie policja i to tylko z raczkami do przodu no, ewentualnie nóżkami- zależy jak się postaram.
Myśl! Myśl! Ponaglał sam siebie-kombinuj przecież całe życie nie robiłeś nic innego. Chodził teraz w kółko i na moment zapomniał o kasjerce, która stała nie myśląc nawet o uciekaniu. Zresztą i tak nie miałaby dokąd. Dreptał więc gorączkowo i świat zniknął.
Z tego transu wyrwał go chłód lufy pistoletu przyłożonej prosto do skroni! Jezu! Strażnik?! Jak to!?
Obejrzał się delikatnie...I nikogo tam nie było! Stał sam drapiąc się własny pistoletem.
Naładowanym pistoletem.
Odskoczył jak oparzony.
Co ja w ogóle robię! Uspokój się wariacie! Skarcił się w myślach. Chcesz z tego wyjść czy nie? Złap jakiś punkt zaczepienia, coś, za czym będzie można podążyć i dotrzeć do celu. Nie zachowuj się jak szesnastoletnia, zbyt blada.
-Hej! Przystanął nagle i krzyknął w kierunku kasjerki- Nie możliwe! Musi być stąd jakieś inne wyjście. Jakiś inny sposób na pozbycie się tych zasłon, a wierz mi, że stęskniłem się za słoneczkiem, więc lepiej gadaj, po dobroci, bo i tak się dowiem.
Zrezygnował z uprzejmostek, bo doszedł do wniosku, że trzeba będzie wymusić zeznania.
-Gadaj- warknął- już po raz trzeci idąc w tym samym kierunku. Tylko, że tym razem pistolet trzymał wysoko w górze, oglądając kasjerkę z perspektywy muszki.
Biedna kobieta... Już po raz trzeci oglądała ten sam scenariusz, tylko, że za każdym razem jej poziom strachu pobijał kolejne rekordy, a teraz sięgnął zenitu.
-No jest- zaczęła jąkać, pochlipując, bo w tak zwanym międzyczasie, zdążyła się popłakać.
-Jest w pokoju prezesa skrzynka dla operatorów z firmy... i tu nie wytrzymała. Ryknęła płaczem z taką siła, że J, aż cofnął się odruchowo o dwa kroki. Ale tyle mu wystarczyło, tak na dobry początek. Trzeba się będzie rozglądnąć. Podszedł do lady, przeskoczył przez nią i stanął obok kasjerki. Chwycił ją pod rękę, ścisnął delikatnie i rzucił komendę jak w wojsku:
-Prowadź!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Got · dnia 26.07.2006 22:41 · Czytań: 685 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
MarcinD dnia 28.07.2006 13:30 Ocena: Bardzo dobre
Hmm... Fajne. Wciągające. Zastanawiam się, co było dalej... Ciekawie podane myśli rabusia. Dwoma słowami: bardzo dobre :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:72
Najnowszy:wrodinam