R III. W poczekalni dworcowej. (z TU, GDZIE SPADŁ GRAD WIĘKSZY OD JABŁKA - powieści K.Habrat - - Krystyna Habrat
Proza » Obyczajowe » R III. W poczekalni dworcowej. (z TU, GDZIE SPADŁ GRAD WIĘKSZY OD JABŁKA - powieści K.Habrat -
A A A
III. W POCZEKALNI DWORCOWEJ. ( Z pow. POCZCIWCY)
Dworzec pod wieczór pustoszeje. Miasto choć nie za wielkie, dworzec ma węzłowy i niejednemu przychodzi się tu przesiadać. Czekając na połączenie, kulą się na ciemnych ławach poczekalni obezwładnieni nudą, wykrzywieni zmęczeniem. Podrywają się ilekroć w brzęczenie sennej muzyki z głośnika włączy się z chrobotem głos zapowiadający skrzekliwie przyjazd jakiegoś pociągu Wtedy niektórzy porywają walizy, kosze tobołki i przepychają się ciasnym wyjściem na peron.
Ta wtacza się dysząca parą lokomotywa. Gramolą się z wagonów następni podróżni, zmuszeni tutaj czekać na przesiadkę. Tłoczą się w półmroku poczekalni, zaglądają do restauracji skąd zalatuje bigosem i piwem, przepychają się w stronę światła zza oszklonych drzwi z napisem: ŚWIETLICA - INFORMACJA. Tu przy ustawionych skośnie stolikach kryją się twarze w płachtach gazet. W kącie mężczyzna w średnim wieku, morzony snem, opuszcza głowę coraz niżej, podrywa ją i znów mu opada. Starszy pan gra z chłopakiem w okularach w warcaby. Ciszę ledwie mąci muzyka sącząca się z głośnika, czasem szept zapytujących o pociąg. Niekiedy stuknie głośniej o szachownicę pionek. Ktoś ukradkiem ziewnie.
Dzisiaj dyżur w świetlicy pełni Celina Rumianówna. Chuda, o bladej twarzy nakropionej pieprzykami, siedzi nieruchomo, opierając policzek na pięści. Zamyślona nieprzytomnie niemal nie widzi tych, którzy tu czekają. Podrywa się na szelest gazety, skrzypnięcie drzwi, niepewne kroki wchodzącego, który wcześniej zaglądał badawczo przez szparę. Celina udzieli wyjaśnień o której następny pociąg, pożyczy Rzeczpospolitą albo Przyjaciółkę. Potem znów nic się nie dzieje. Tyka zegar. Stukają pionki. Przez uchylone okno wpada dym lokomotywy. Dudnią przetaczające się pociągi i gwiżdżą, zrazu triumfalne, potem ciszej. Dymią i dyszą. Czasem któryś zasapie gwałtownym: cha! cha! cha! i zaniesie się od śmiechu gwizdem. Przemijają tak bez końca. A z oddali zawodzą jak psy. Teraz już tego już nie słyszy. Przywykła. Pracuje tu od matury. Mieszka zresztą nieopodal nad wiaduktem. Stamtąd patrzy czasem zza pelargonii na pełznące poniżej czarne dachy wagonów.
Co dzień tyle ludzi ma dokąd jechać a ona zawsze zostaje. Raz i drugi podrywa się za wychodzącymi, wybiega na peron... i zawraca, by dalej wypożyczać gazety, warcaby, wertować opasły rozkład jazdy, kiedy ktoś zapyta o połączenie.
Ma wrażenie, że całe miasto tuli się do dworca z plątaniną torów. Sterczą ponad nim czarne semafory dyrygujące swym jedynym ramieniem całym jakoby światem. Z dworca najszersza ulica wpada po kilku -zdaje się - krokach w rynek brukowany kocimi łbami. Otacza go wianuszek kamienic, najwyżej dwupiętrowych i tak wąskich, że na parterze ledwo mieści się okno wystawowe oraz drzwi do sklepu W środku lada tarasuje całe wnętrze aż sprzedawczyni ledwo się przeciśnie pomiędzy wystawionym towarem. Tylko domy z podcieniami, które rozłożyły się na dwóch przeciwległych bokach rynku, są przestronniejsze, jak to zabytkowe arystokratki.
W części, gdzie ona mieszka, poszarzały tynk opada gdzieniegdzie płatami. Pomiędzy trotuarem a murem wykwitają chwasty. Ponad czerwienią dachów - drzewa i seledynowa wieża kościoła z zegarem. Otaczającymi rynek uliczkami przewalają się autobusy niczym nieporadne żuki. Czasem jeszcze zaterkocze żwawo anachroniczna furmanka ciągnięta przez konia. U wylotu rynku, naprzeciw okazałego budynku sądu i niepozornego ratusza, pyszni się - odnowiona ostatnio - staroświecka apteka z ozdobnymi gzymsami. Dalej w stronę rzeki domy maleją. Rzedną ich rzędy. I nie wiadomo kiedy uliczki giną w łanach żyta. Jedynie dwie, którymi w tumanach kurzu wyjeżdżają autobusy, znaczą się po horyzont ciągiem drzew. Tylko w przeciwną stronę od rzeki miasto rozrosło się asymetrycznie wielkimi blokami a nawet wieżowcami. Tam teraz tętni życie. Wszędzie ruch i gwar, samochody, ludzie i skupisko nowoczesnych sklepów.
Celina siedzi w świetlicy z podpartą głową, zapatrzona w przestrzeń, nie widząc nic, nie słysząc. Ludzie wchodzą tu i wychodzą. Biorą z jej stołu Przekrój, Gazetę Wyborczą, czasem grzechoczące w pudełku szachy, a ona ledwo kątem oka rejestruje migotanie ich pionowych cieni. Nagle zakłóca to coś poziomego! To skrzypce, z którymi wkracza młody chłopak!
Stukot jego butów wdziera się w przyciszoną muzykę z głośnika, szelest gazet i pojedyncze uderzenia pionków Kto śmie tak głośno?! Odwróciły się na wchodzącego wszystkie głowy. Spojrzały nań sponad gazet. Staruszek, mówiąc rszachr1; zamarł z podniesioną w górę wieżą. Wchodzący nie zatrzymał się niepewnie przy drzwiach jak wszyscy, którzy zaglądają tu po raz pierwszy. Tutejsi bywają bardziej nieśmiali, mówią niegłośno ze śpiewnym akcentem i często bywają speszeni a wtedy rozciągają usta w pokornym uśmiechu. Ten ich uśmiech to wyraz pogodzenia się z życiem, jakie by ono nie było. Nowoprzybyły kroczy śmiało do Celiny. Zarumieniła się i poderwała z miejsca.
- Andrzej?! Znowu jesteś?!
Pocałował ją w policzek na powitanie. Wepchnął skrzypce pod krzesło i usiadł obok. Zaraz zasypał ją lawiną słów. Nie śmiała go uciszać, choć tu tak głośno nie wolno. Wreszcie podał jej plik kartek. To jego nowe wiersze i kawałki prozy. On jest poetą! Pochyliła się nad nimi z przejęciem.
Andrzej miał tu kiedyś przesiadkę. Przemierzył szybko starą część miasta, tam i z powrotem, a nowa, zabudowana jednakimi pudłami bloków jakoś go nie zafrapowała, więc wrócił na dworzec i ulokował się w świetlicy. Podczas wędrówki przyszedł mu do głowy pomysł na wiersz. Musiał go natychmiast zanotować, ale zawieruszył mu się gdzieś długopis. Chciał pożyczyć go od dyżurującej dziewczyny. Zarumieniła się, gdy zagadnął i nagle ta bezbarwna dziewczyna, ni ładna ni brzydka, której tylko pieprzyki na twarzy ostro się wybijały, przemieniła się w kogoś całkiem innego. Promieniała urodą. Tylko jej twarz zdradzała za dużo emocji. Takich, których chyba nie chciałaby ujawniać. Pewnie tak z nieśmiałości - pomyślał. Musiał ją ośmielić. Usiadł bliżej i sam się sobie dziwiąc, podsunął jej swój ledwo rozpoczęty wiersz. Dotąd nie przechwalał się swym poezjowaniem z obawy przed raniącą ironią krytyki, ale ta dziewczyna wydała się tak prostolinijna i skora do wzruszeń, że odważył się.
Od tego czasu zagląda tu do świetlicy częściej. Za każdym razem skrzypce upycha gdzieś pod stołem a Celinie powierza zapisane kartki. Przejęta czyta, gubi się w zawiłościach, powtarza w kółko tę samą linijkę. Nie zawsze chwyta o co chodzi, lecz nieodmiennie chwali wszystko, plącząc słowa, jakie na tę okazję od dawna szykowała. Jemu trudno skryć satysfakcję. Podejrzewa, iż ta jego pierwsza i jedyna czytelniczka zna się na tym nie za bardzo, ale czyż przewidzi kto będzie sięgał po jego utwory już wydrukowane. Zresztą ma nadzieję ukształtować Celinę tak, by chciała odczuwać jak on. Z wielkim przecież zapałem zabiera się do czytania tego co jej podsuwa i ogromnie stara się robić mu przyjemność.
Andrzej wydaje się jej bardzo, ale to bardzo przystojny. W ich mieście się takich nie spotyka. On w dodatku gra na skrzypcach. Wstępuje tu, wracając z koncertu. Mieszka w Krakowie. Zna się na wszystkim... Sama o nic go nie pyta, bo ją onieśmiela. Nie chce być wścibską. Jego wiersze z pewnością muszą być nieprzeciętne. Podniecona obecnością - na wyciągnięcie ręki - autora, chwali je z całym przekonaniem, pełna podziwu i wzruszenia. Tylko od pewnego czasu unika jego oczu, by nie wyczytał, że on przychodzi do niej również w snach i zabiera ją stąd.
We śnie, szczęśliwa, bez żalu opuszcza miasteczko z kocimi łbami na rynku, gdzie dudnią autobusy i z rzadka przemyka samochód osobowy. Tu jeszcze do niedawna dni targowe znaczył turkot furmanek z okolicznych wsi z ziemniakami czy kapustą. Jechały tak na targ nieopodal rynku. Teraz przeniesiony już za miasto. Dostawcy też przesiedli się do samochodów. Koni już się tu nie uświadczy. Może tylko czasem, gdy jakaś para młodych ma taką fantazję, by pojechać nimi do ślubu. Ona sama chyba nie miałaby tak odwagi.Wolałaby iść z wymarzonym przez kościół cicho, bez gapiów.
We śnie Celina żegna triumfalnie cukiernię na rogu, skąd wyglądają tęgie córy właściciela, wychodzące po kolei za najładniejszych chłopaków. Zostawia miasteczko, nie patrząc nawet na sklepiki, prezentujące na wystawie broszki z niebieskim oczkiem, pieski z gipsu i koronkowe halki. Obojętne jej i suknie balowe z kwiatem na ramieniu. Przecież prawdziwe bale bywają wyłącznie w powieściach. Mimo to każda tutejsza dziewczyna kupuje choć raz w życiu powiewną suknię do ziemi. Zakłada ją w Sylwestra, potem na wesele koleżanki. Zaraz plami majonezem. Suknia po kilku godzinach uciska, gdyż przy takich okazjach dużo się je i pije a mniej tańczy. A kiedy zagrają rozmarzonego walca, nie pojawia się nikt wyśniony, jedynie znani z widzenia chłopcy, wystający zwykle na rynku, skrzywieni ze znudzenia... dziś uśmiechnięci jakoś specjalnie. Celina ucieka we śnie z tajemniczym podróżnym ze skrzypcami, ale zawsze budzi się we własnym pokoju, skąd poprzez czerwień pelargonii widać pociągi, a za ścianą matka grzechocze fajerkami.
Teraz, nie podnosząc oczu na Andrzeja, powiedziała:
- Najbardziej podoba mi się ten wiersz o tęsknocie w dzień deszczowy.
-A mnie najmniej!
- Ależ to ładne - broniła się zbita z tropu. - Nic się nie dzieje tylko deszcz stuka o parapet i wiadomo, że tego dnia nic już się nie wydarzy, nie ma na co czekać. Deszcz odcina od całego świata zimną ścianą... Zupełnie jak tu w świetlicy: zegar tyka monotonnie, stukają od czasu do czasu pionki... i nic więcej.
- Ja wolę rzeczy głębsze - stwierdził z wyższością Andrzej. - Chciałbym otwierać nowe kręgi poznania. Dawać wyraz dramatycznym napięciom współczesności, gdy po solidarnym triumfie jesieni ludów znowu rozdziela nienawiść. Tylko na razie mierzę się z małymi tematami. Miałbym pozostać jedynie piewcą złej pogody i miłości?
Celina milczy ze spuszczonymi oczami. Postanawia zapisać się do biblioteki. Dotąd do książek nie za bardzo ją ciągnęło. Lubiła gotować sprzątać, nawet coś uszyć, ale książki kojarzyły się ze szkołą, a tą niechętnie wspominała. Wkuwała całymi dniami a przy pod obstrzałem dziesiątek spojrzeń zaczynała się gubić, plątały się jej słowa, fakty, liczby. Wprawdzie dwój nigdy nie miała, ale tylko tróje. Nigdy nie zabłysła. Mija więc budynek szkoły bez sentymentu.
- Oglądałaś wczoraj teatr?
- Nie bardzo mi się ... Sama nie wiem...
- Ależ teatr absurdu z jego groteską i makabrą to przyszłość sztuki! Do obecnych czasów nie pasują urokliwe bajeczki! Ani reportażyki z tego, co wszyscy widzą.
- Wszystko tam było wykrzywione, wszystko na nie - odważyła się oponować Celina. -Czy nie nazbyt jednostronne? Nie porywa to ku czemuś więcej... A ja bym chciała się zachwycić...
- Autor wyszydza sentymentalizm - zaczął Andrzej mentorskim tonem, lecz w tym momencie włączył się ze szczękiem mikrofon dyżurnego ruchu: Halo, uwaga! Pociąg osobowy do Krakowa odjeżdża z toru przy peronie drugim.
Andrzej poderwał się. Cmoknął Celinę w policzek. Upchnął w kieszeń kartki z wierszami. Chwycił skrzypce i już go nie było. Zerkała za nim zza firanki póki nie skrył go dym lokomotywy.
Do świetlicy przybyli nowi podróżni. Próbowała z nimi rozmawiać. Wspięła się na krzesło, by przekręcić gałkę głośnika. Niech głośniejsza muzyka wypełni pustkę, jak nagle powstała po wyjściu Andrzeja. Wyciągnęła kanapkę, ale nie mogła przełknąć ani kęsa.
CDN
http://nakanapie.pl/book/486916/tu-gdzie-spad%C5%82-grad-wiekszy-od-jab%C5%82ka.htm
http://zaczytani.pl/ksiazka/tu gdzie spadł grad większy od jabłka, druk
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 06.04.2009 10:27 · Czytań: 737 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Komentarze
ryszelie dnia 06.04.2009 19:39 Ocena: Bardzo dobre
Dużo tu płynnego spokoju. Dużo tu zwyczajności zahaczającej o magię. Bardzo mi się tu podoba. Ot - kilka momentów które niezbyt do mnie trafiiły językowo _ "jednakimi blokami" czy że cześc miasta go "nie zafrapowała". Podoba mi się Celina - trochę taka bohaterka "Pociągu do Hollywood" czekająca i marząca. MNiej Andrzej - skrzypek, wszechwiedzący poeta i na dodatek przystojny bardzo - trochę mnie wkurza :) W Twoim pisaniu są (przynajmniej ja tak czytam) dwie warstwy - ta spokojna, leniwa, niespiesznych zdarzeń i ta druga, podskórna, kotłujących się w ludziach emocji, marzeń, uczuć. Lubisz Czechowa, starasz się pielęgnować słowo - odpowiada mi taki sposób prowadzenia historii. Ciekaw jestem, jak się będzie dalej rozwijać ta historia. Z szacunkiem - ryszelie.
Krystyna Habrat dnia 07.04.2009 11:24
Andrzej ma irytować a w nieśmiałej dziewczynie wzbudzać podziw. To bardziej ona go sobie tak wymyśla. Dać więc kolejny fragment? Tylko dalej mam więcej miłych memu sercu prowincjuszy.:( A księgarz, Derbisz, obserwujący ludzi z miasteczka przez okno księgarni, pełni tu czasem rolę greckiego chóru - komentatora.
ryszelie dnia 07.04.2009 12:25 Ocena: Bardzo dobre
ryszelie dnia 07.04.2009 12:25 Ocena: Bardzo dobre
Dziwne pytanie - oczywście dawaj!!! :) Im więcej prowincjuszy tym dla mnie lepiej. Sam taki jestem - prowincjusz z małego miasta w świętokrzyskiem. Miło mi czytac takie teksty. Z szacunkiem - ryszelie!
Krystyna Habrat dnia 07.04.2009 20:45
Krystyna Habrat dnia 08.04.2009 00:07
Znam te okolice. Stamtąd pochodzą dobrzy ludzie. Uchybienia w tekście usuwam. Dziękuję za uwagi.;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:81
Najnowszy:wrodinam