Było późno. Krwiste niebo zalewało świat odblaskiem krwi. Na jasnoczerwonym nieboskłonie wyraźnie odcinały się łyse, obdarte konary drzew. Olgierd podszedł do Julii, która już od pięciu godzin siedziała nad radiostacją. Klęczała z hełmofonie, z pochyloną głową.
-Jest coś? - potrząśnięcie głową.
-Wszędzie cisza.
Coś było nie tak. Kurczowo zaciśnięte dłonie drżały, twarz jej, co zauważył mimo mroku, była ściągnięta.
-Julia? - przysiadł obok. -Dostałaś coś?
-Ojciec nie żyje - rzuciła sucho. Olgierd znieruchomiał.
-Kiedy?
Nie odpowiedziała, pochyliła się gwałtownie, jakby coś usłyszała na podsłuchu, ale wiedział, że to tylko wybieg: zaczęła płakać. Ścisnął ją za ramię, wstrząśnięty, sam nie oswojony z potęgą i chłodem śmierci.
-Idź coś zjeść i połóż się, nad ranem znowu zacznie się rzeźnia.
-Nie mogę - szepnęła, uważniej wsłuchała się w nieczytelne trzaski.
-Julia, idź! To rozkaz - powiedział twardziej, kiedy dziewczyna nawet nie drgnęła. Teraz nie miała wyjścia: bez słowa wstała i odeszła. Po pięciu minutach i on trzasnął bezużytecznymi słuchawkami; o tej porze podsłuch był bezsensowny.
W T34, z uchyloną klapą, drzemał Michał. Jacek i Krzyś chrapali pod drzewami. Jurka, jak zwykle, nosiło: łaził po lesie.
-Krzyś! Krzyś! Nie widziałeś... - nie zdążył dokończyć zdania. Załogę poderwała na nogi jedna długa seria z erkaemu, po niej kilka krótszych. Pobledl, z pytaniem w oczach, przenosili wzrok z kolegi na kolegę, licząc. Byli wszyscy. Z wyjątkiem Jurka.
I Julii.
-Gdzie oni... - zaczął Jacek, kiedy gdzieś w lesie rozległ się krzyk. Nie była to jednak Julia ani Jurek. Niemiec wzywał pomocy, potem nagle ucichł.
Olgierd, łapiąc po drodze rkm, popędził przed siebie, potykając się przy okazji o STENA Julii i rzucając rozkazy.
-Jacek zostaje i pilnuje czołgu, Krzyś - rozejrzyj się, ale uważaj. Michał, ze mną.
Jacek burknął coś pod nosem, ale nikt go nie słuchał.
-Julia! Julia! To... Jurek?
Dziewczyna klęczała nad czyimś ciałem. Wstrząsały nią dreszcze. Obok błyszczało długie ostrze myśliwskiego noża.
-To Szwab. Nie żyje. I to ja go...
Olgierd ciężko westchnął. Rozumiał ją. Miała ledwie dziewiętnaście lat i choć widziała już wszystkie oblicza wojny, wciąż była tylko dzieckiem.
-A Jurek gdzie?
-Sprawdza teren, ja...
Naraz nadbiegł chłopak, nie wiadomo skąd.
-Czołgi idą - krzyknął, pokazując za siebie. Sekundy były zbyt cenne, by je marnować, już przy ciele Niemca zostało ich tylko dwoje: skamieniała Julia i wstrząśnięty Olgierd.
-Julia, chodź! - teraz i on słyszał miarowe dudnienie. Dziewczyna nie drgnęła, wiedział zresztą, że pogrążona w szoku i rozpaczy nie usłuchałaby nawet rozkazu. Złapał ją za rękę i poderwał ją na nogi, ale nie było czasu, żeby ją ciągnął do czołgu. Prosząc ją w duchu o wybaczenie, trzasnął Julię w twarz. Ocknęła się natychmiast. Bez słowa poderwała z ziemi nóż.
-Na pancerz! Natychmiast!
-Ale...
-Idź!
Pędząc przed siebie, usłyszała za plecami długą serię, potem kroki.
-Licho by to, Jurek znowu nie naładował magazynków, z tym jednym to sobie można...
Nie dokończył, bo dopadli czołgu. Michał już ruszał. Olgierd ostatni wskoczył do maszyny, zamknał właz i pokazał Julii radiostację. Zrozumiała od razu, zanim odłożył karabin, ona już siedziała i wywoływała Jarzębie.
-Co robimy? - Jacek skierował pobladłą twarz w stronę dowódcy. Rozumieli się bez słó. W czołgu nie było miejsca dla dziewczyny, nie mówiąc już o grożącym jej niebezpieczeństwie. Zapadła cisza. Na krótki wprawdzie. Naraz Jurek wrzasnął jak oparzony, aż wszyscy podskoczyli.
-Czołgi!
Ręce Olgierda, szukające magazynków, zadrżały.
-Nasze - dokończył z triumfem Jurek. Krzysiek, nie panując nad sobą, palnął go w łeb.
-Zdurniał?! Na pewno?
-Na pewno.
-To Kasztan. Cztery czołgi. Za nami Niemcy, mają przewagę i piechotę za sobą.
-To nic - uspokoił ją Olgierd, sięgając po peryskop.
-Każą czekać.
-Olgier, jak myślisz, wyskoczymy?
-nie teraz.
Czekali aż do rana. Nad świtem przyszedł meldunek, że Niemcy się cofają. Dlaczego, nikt nie wiedział, faktem jednak było, że się cofali. Około szóstej Olgierd stwierdził, że można wyjść. Wyskoczył pierwszy, za nim Julia. W maszynie został tylko Michał. Ledwo Jacek wyskoczył na zewnątrz, rozległy się strzały. Kule zrykoszetowały na pancerzu, Jurek upadł. Julia krzyknęła.
-Snajper. Julia, wracaj - Olgierd z trudem przekrzykiwał świst kul, osłaniając ciało rannego.
-Nic z tego! - razem przewlekli go za czołg, na martwe pole. Julia rozerwała mundur Jurka, ale już było za późno, głowa chłopca bezwładnie opadła w bok.
-Nie - szepnęła zdławionym głosem Julia, Olgier w milczeniu zaciął wargi.
-Przecież to jeszcze dziecko - powiedział z niedowierzaniem Krzyś. Jacek ścisnął rękę Julii.
Ale to była wojna. Nie było czasu n łzy, na pytania. Wojna była śmiercią.
-Wracamy - powiedział w końcu Olgierd.
-Jak? Pod ostrzałem? W dodatku z nim? - wściekł się Krzysiek. Jacek pobladł i przez zaciśnięte zęby wykrztusił:
-Nie zostawimy go.
-Nie - odpowiedział po prostu Olgierd. -Właz desantowy.
-Co jest? - wrzasnął Michał.
-Jurek nie żyje - warknął któryś, zatykając koledze usta.
-Olgier, ja bym wyszedł... Z tej strony nie...
-I co, ściągniesz go? - zapytał drwiąco Olgierd.
-Daj spróbować ! - Jacek zerknął na Julię.
-Nie. KLKrzyś, cofaj. Wracamy do zagajnika.
Jacek machnął ręką. Kiedy Julia siedziała na radiu, on się nudził. Korzystając z okazji, nachylił się do dowódcy.
-Co z nią robimy?
-Trza ją odesłać na tyły - mruknął Olgier, zagryzając wargę.
-Ale ona...
-Co? - warknął ostro Olgierd.
-Myślisz, że chciałaby...
-To nie ma znaczenia, przecież w czołgu nie zostanie. Chociażby w szpitalu przyda się bardziej.
Cofnęli się z powrotem między drzewa, mniej więcej niewidoczni.
Godzinę później Jurek odjechał. Żegnali się z nim w milczeniu, nagle jakby postarzali. Bez łez, choć z krwawiącym sercem, pożegnała go Julia. Dopiero potem, skulona w wozie, bo Olgierd kazał jej się przespać, rozszlochała się tak gwałtownie, że chłopcy aż się przestraszyli. Olgierdowi ręce zadrżały, żeby się zbliżyć, pocieszyć, ale Jacek jak zwykle był szybszy, więc dowódca, klnąc pod nosem, wyszedł z wozu i usiadł na wieży.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 09.06.2007 20:35 · Czytań: 563 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: