Bezdomny Pies cz.II - Asti
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Bezdomny Pies cz.II
A A A
Bezdomny pies

Cz. II - „W potrzasku”

„Więc prawda którą znaleźć mam - to pusty pokój
Gdzie nagle dzwonią wyłączone telefony?
Serdeczna krew snująca w martwym się potoku
Bezsilny gniew na obojętność Nieboskłonu
I magia słów co chronić ma od złych uroków?”
- Jacek Kaczmarski - Stalker


Kręgi barw zlewają się w obraz. Okropne istoty wielkości psów, zbiegają się do ciała, chłepcząc z kałuży krwi, w której leży. Ich czerwone ślepia, patrzą się na niego badawczo, czekając na ruch. Nie ma sił, by cokolwiek zrobić.
Jest wleczony przez kogoś, przez ciemną drogę. Latarnie pochylają się nisko, rażąc w oczy. Nie widzi nic. Ze światłości zaczyna wyrastać trawa, oplatając jego ciało i wbijając się delikatnie w każdy por skóry. Miniaturowe korzenie wbijają się w Smileya, przebijając mięśnie i naczynia krwionośne. Żyły płoną bólem…
Krew zalewa mu powoli klatkę piersiową i unosi włosy, niczym woda, wznosząca się coraz wyżej w czasie powodzi. Zaczyna wlewać się do ust. Krztusi się.

***

- Obudź się - mówi miękki kobiecy głos.
Światło razi Smiley’a w oczy. Półprzytomny, zupełnie bezwładny próbuje coś powiedzieć. Nieskładny bełkot znieczulonego chemicznie organizmu, powoli zaczyna przeradzać się w słowa.
- Chcesz mnie zabić? Jeśli tak zrób to, zamiast toczyć ze mną jakieś dziwne gierki – mówi zaskakująco stoickim, nieco znużonym tonem.
- Nie chcę… Przyprowadziłam cię tu, ponieważ mnie uratowałeś – odpowiada osoba. Mimo oślepienia, udaje mu się dostrzec, że siedzi obok.
- Co mnie oślepia? To światło? Co tu robię? Gdzie jestem?
- Tak, my mamy wszystko to, co udało się uratować. Jesteś właśnie leczony w moim prywatnym mieszkaniu. Zachowuj się grzecznie – w głosie kobiety słychać nutkę rozbawienia
- Masz światło?! – Smiley zaczyna wpadać w szok – Czemu mnie leczysz?
- Tego wymagają honorowe zasady Gildii. Nie przemęczaj się. Jeśli chcesz, za jakiś czas możesz zapomnieć o wszystkim.
- Jakiej do kurwy nędzy Gildii? To jakiś sen? O czym ty majaczysz?
- Spokojnie. Oprócz świata w którym żyłeś, są jeszcze ludzie, którym udało zachować się to, co mieli i połączyć siły. Nazywamy siebie Gildią Odnowicieli. Wiem, to straszne żyć tyle lat w niewiedzy… - tu urwała, patrząc, jak twarz mężczyzny wykrzywia niema złość.
- Nic nie wiesz – syknął – Nie wiesz, jak to jest żywić się szczurzym mięsem i zabijać przyjaciół, by zdobyć amunicję. To wszystko jest snem, a ty nie istniejesz…
- Możesz zaprzeczać. To zrozumiałe. Powstaliśmy na samym początku kryzysu, gdy miastem dopiero zaczęły wstrząsać zamieszki. Elity, pragnące uchronić swój dobytek budowały podziemne, odizolowane miasto, podczas gdy podobni tobie, wyżynali się w pościgu za zdobyczami, które na nic się wam ostatecznie nie zdały. My stworzyliśmy stabilną, ukrytą społeczność, żyjącą w bunkrach z wyhodowaną roślinnością i czystą wodą, jak za czasów sprzed ostatecznego skażenia środowiska… Mamy nawet szkołę, której zadaniem jest ratowanie dobytku intelektualnego przed hołotą i postępującą destrukcją. Widziałeś mnie, więc możesz wybrać nowe życie, dostąpić łaski pomocy jaką ci oferujemy, lub umrzeć. Takie są honorowe zasady Gildii – odpowiada spokojnie postać
W tym momencie wszystko ponownie zaczyna się rozmywać. Słyszy cichy głos, jakby z oddali:
- Wybrałam złą drogę… A teraz mam to zwierzę na karku. Czemu nie zawróciłam, wiedząc, że tunel się zawalił?
Widzi przed sobą wykrzywioną twarz człowieka. Poznaje go – to jego przyjaciel sprzed lat, Frank. Czuje, że nie chce pamiętać, co musiał z nim zrobić, żeby przeżyć. Postać nachyla się nad nim i odsłania przegniłe zęby. Cuchnący oddech trupa owiewa mu twarz.
- Żyłeś w kłamstwie, Smiley. Oni tu sobie żyją jak dawniej, a ty zostałeś zostawiony na zewnątrz żeby zdechnąć… Takie jest twoje przeznaczenie. Świat miał Cię w dupie od zawsze. Dla klanu Szczurów jesteś pionkiem, kto inny od zawsze rozdawał karty… Nie miałeś nawet odwagi coś z tym zrobić, choć mogłeś. Jesteś gównem, Smiley.
Mężczyzna zaczyna wrzeszczeć. Krzyczy, ile sił, próbując odegnać ten koszmar. W kącikach oczu pojawiają mu się łzy, zaczyna miotać się w narkotycznym szale.
- To nie może, być prawda, to nie może być, wypuśćcie mnie, zabijcie, zabijcie!
Powoli opada z sił… Słyszy coś, jakby zjawę, gdzieś z oddali.
- Z napastnikami też poradziłabym sobie sama. Naszli mnie zaraz po wyjściu na powierzchnię. Byłeś po prostu w złym miejscu, o złym czasie. Wybieraj…
Smiley nie wierzy w to co słyszy, wszystko miesza się i przelewa wielobarwnym głosem przez głowę. To nie ta sama kobieta, którą jak palant udający rycerza, chciał uratować.
Po głowie kołacze mu się fragment tekstu, który dał mu kiedyś do poczytania ten wariat, Dymitr. Był wtedy jeszcze bardzo młodym złodziejaszkiem…
„Być albo nie być, oto jest pytanie”
Świat znika…

***

Smiley otwiera oczy. Krztusi się – wstrząsają nim torsje. Wyrzuca z siebie zawartość żołądka, brudząc własne ciało i kozetkę, na której leży. To ostatecznie wyrywa go z otępienia. Rozgląda się uważnie; mimo osłabienia napina mięśnie, tak, by być w każdym momencie gotowym do ucieczki. Wygląda jak zwierzę, schwytane w pułapkę – myśli Anathien, przyglądając mu się zza lustra weneckiego, wmontowanego w ścianę. Do jego ciała podłączone są rurki i osprzęt medyczny. Mięśnie napięte jak postronki, wystające żyły, wzrok, dziko błądzący po ścianach, zarzygana kozetka – wszystko to wygląda komicznie.
Mężczyzna ogląda uważnie wenflon i wyrywa go sobie nieumiejętnie. Z niewielkiej ranki ponownie zaczyna mu ściekać krew. Anathien przybliża usta do niewielkiego mikrofonu, zamontowanego w pomieszczeniu, w którym się znajduje i mówi beznamiętnym głosem:
- Zostałeś tu przyniesiony w celu wyleczenia. Doceniono twoje czyny. Proszę tego nie zaprzepaścić.
Mimo wszystko go zabrałam… Chciałam go zostawić, żeby gnił. Głupiec, mierzył we mnie bronią! Z każdą chwilą niezdecydowania dłużej miałam szansę, by zająć się nim i pozbyć problemu… Nawet teraz, wzbudza we mnie odrazę. Ale dostałam instrukcje. Na górze wiedzą, jak wykorzystać każdą jednostkę. Przyda się nam, więc warto ciągnąć tę farsę dłużej... Nie mogłam odejść tak po prostu, skoro mnie widział. Może zachowuje się jak zwierzę, ale nie jest bandytą. Widziałam to w jego oczach – myśli gorączkowo, obserwując furię mężczyzny, gdy słyszy komunikat.
Smiley mimo wszystko zwleka się z kozetki, pozbywając się gwałtownie całego medycznego syfu podłączonego do jego ciała i chwiejnie staje na nogach.
- Twoja rana została zabandażowana i przypalona. Polecam Ci odpocząć. Za parę godzin zostaniesz stąd wypuszczony
Z ust mężczyzny wydobywa się potok wyzwisk, odbijających się od dźwiękoszczelnych, sterylnie czystych ścian pokoju. Rozgląda się uważnie. Obok kozetki stoi krzesełko, i nieznana mu maszyna, z dziwną linią obecną na wyświetlaczu. Po za tym, pokój jest absolutnie czysty – białe ściany, podłoga i specyficzny zapach powodują, że czuje się tu zupełnie obco. Mruży oczy, oddycha płytko. Powinienem usiąść – myśli, ale zaraz zagłuszają to podejrzenia. Nie rozumie, co się dzieje. Zna tylko jedną drogę; podchodzi do ściany, obstukując ją ręką. Przechodzi dookoła, uważnie nasłuchując dobywających się dźwięków. W pewnym momencie, odgłosy zaczynają brzmieć inaczej. Jest niemal pewien, że ma przed sobą inny materiał, niż ten, z którego zbudowane są ściany pokoju. Uderza mocniej – bariera znajdująca się przed nim nie wydaje się nieustępliwa. Zaczyna okładać lustro z całych sił – najpierw jedną, potem obiema rękami. Na szkle pojawia się krew zostawiana przez dłonie i pojedyncze rysy.
- Nie pozostawiasz mi wyboru – mówi głos, gdzieś z nicości.
Z podłogi wyłania się niewielki mechanizm, z wmontowaną kratką. Tymczasem część wizualnie jednolitej ściany ustępuje, odkrywając ciemną czeluść czegoś co najprawdopodobniej stanowi wyjście z pomieszczenia. Na zewnątrz panuje nieprzenikniona noc i znany Smileyowi smród ścieków. Zatacza się w stronę wyjścia, krztusząc się dymem. Jeszcze trochę, jeszcze trochę – mówi sobie w duchu, choć wie, że na zewnątrz nie czeka go obiecująca przyszłość. Ale przynajmniej znana. Przewraca się w progu, upadając kolanami na zimną posadzkę. Ręce próbują znaleźć oparcie na ścianie, lecz zostawiają jedynie krwawe ślady. Przed oczami pojawiają mu się ciemne płaty, świat staje się coraz odleglejszy…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Asti · dnia 14.04.2009 09:39 · Czytań: 1020 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Jack the Nipper dnia 14.04.2009 09:41
WyeRkuj się, jak obiecałeś i przeniesiemy.
Asti dnia 14.04.2009 10:53
Zrobione. Nie wiem tylko, czemu bbcode nie działa.
Jack the Nipper dnia 14.04.2009 13:39
Już jest ok.
Miladora dnia 18.04.2009 13:59 Ocena: Dobre
Asti - II część oceniłam Ci w Piekle na dobry... :D
I tam jest obszerny komentarz... ;)
AnonimowyGrzybiarz dnia 25.04.2009 13:42 Ocena: Bardzo dobre
git :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty