Jest Poniedziałek Wielkanocny. Znany również jako "śmigus - dyngus". Zapewne jesteś już dawno po święceniu koszyczka, po uroczystym wielkanocnym śniadaniu, po suszeniu ubrań, które zostały dziś wielokrotnie zalane wodą. Tak, Święta Wielkanocne są już na finiszu. Mimo to postanowiłem napisać dziś felieton dotyczący owych Świąt właśnie. Dlaczego?
Pozwól, że zacznę od genezy. Około dwa tysiące lat temu, w mieście zwanym Jerozolimą, ukrzyżowany został pewien człowiek. Nie pierwszy i nie ostatni w tamtych czasach. Człowiek ten, znany jako Jezus z Nazaretu, nie był jednakże jednym z wielu ukrzyżowanych. Jego śmierć, oraz następujące po niej zmartwychwstanie, stanowią fundamenty wiary dla trzeciej części dzisiejszej populacji Ziemi.
Rocznica tej wyjątkowej śmierci jest dziś więc jednym z dwóch, obok rocznicy narodzin Jezusa, największych świąt dla Katolików na całym świecie. Święta Wielkiej Nocy, kiedy wszystko wygląda tak pięknie i sielankowo. Rodzina spotyka się ze sobą. Wszyscy jedzą jajka i pieczone babki. Wszyscy, w oficjalnych strojach, idą pokazać się w Kościele. A w poniedziałek chłopcy, pod oficjalnym patronatem Krzyża Świętego, organizują wybory miss mokrego podkoszulka. Wszystko pięknie i cudownie, jak to w Święta być powinno.
Problem w tym, że niezupełnie. Niestety ludzie, pomimo że wylądowali na Księżycu, i korzystają z telefonów komórkowych oraz internetu, nadal są łatwowierni. I tak, użyłem słowa "łatwowierni" z premedytacją. Ponieważ chodzi tu o ludzi wierzących, którym łatwo wmówić każdą pierdołę!
Na przykład. Dlaczego Święta Wielkiej Nocy są ruchome? Przecież gdyby się nad tym zastanowić, to jest to gigantyczny absurd! Wyobraź sobie taką rozmowę:
- Hej, kiedy są Twoje urodziny?
- W drugi czwartek września... Masz kalendarz? Nie? No to nie podam Ci dokładnej daty!
Argument wymiany kalendarza do mnie nie przemawia. Przecież teoretycznie narodziny Jezusa Chrystusa wypadły ponad trzy dekady przed jego śmiercią, a, z ustaleniem tej daty nie mamy aż takich problemów! I nie, nikt mi nie jest w stanie wmówić, że istotne jest, żeby ukrzyżowanie wypadało w piątek, a zmartwychwstanie w niedzielę. Przecież nie jesteśmy już jaskiniowcami, do cholery! Potrafimy chyba dodać dwa dni do dowolnego dnia tygodnia.
Ale to jeszcze jestem w stanie wytrzymać. Nie jest to ani jedyny, ani główny debilizm całej Religii. Gorzej natomiast wypada idea samego spędzania Świąt Wielkanocnych. Niech mi ktoś bowiem, błagam na kolanach, wytłumaczy jak bardzo krętą drogę trzeba wybrać, żeby wyjść od ukrzyżowania ze zmartwychwstaniem, i w dwa tysiące lat dojść do kolorowych jajeczek i czekoladowych zajączków?!
Na koniec pominę puentę. Ale skoro nie życzyłem Ci jeszcze, Drogi Czytelniku, więc chciałem teraz trochę spóźnione. Wesołych Świąt.
Andy Rutheford
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Andy_Rutheford · dnia 14.04.2009 11:11 · Czytań: 1136 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 17
Inne artykuły tego autora: