Bezdomny Pies - Asti
Dla użytkownika » Piekło » Bezdomny Pies
A A A
Bezdomny Pies

„Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak
Któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak?
Kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?”
– Jacek Kaczmarski - Stalker



W budynku panowała nieprzenikniona ciemność. Zamykane powoli drzwi wydawały z siebie delikatne skrzypienie. Lecz nie były to jedyne dźwięki – zza znużonych pojękiwań drzwi udało się uchwycić coś jeszcze. Coś niepokojącego. Mężczyzna wkroczył do środka, z największym opanowaniem ładując broń - nabój, za nabojem. Odbezpieczył pistolet, szukając źródła odgłosów. Spluwa nie była może najnowszej generacji, ale wciąż spełniała swoją funkcję.

Smiley nienawidził gdy ktoś łaził mu po domu. Jego Nora była prawdopodobnie jednym z ostatnich dobrze zachowanych mieszkań w tej części miasta. Nie znajdowało się w niej co prawda nic szczególnie cennego, ale perspektywa dachu nad głową często sprowadzała nieproszonych gości. Najgorsze było to, że musiał potem sprzątać trupy tych niedomytych sukinsynów.

Ponowny jęk. Nie był naiwny – inaczej od dawna gniłby sobie gdzieś na śmietniku.
Zatrzymał się, wytężając wszystkie zmysły. Czyjeś oko złowrogo błysnęło w ciemności. Dwa strzały, a potem cisza.
Pewnie Cyberwszczep – pomyślał mężczyzna, przeczesując ze spokojem tłustą gęstwinę ciemnych włosów. Specyficzne, jak na robactwo – mruknął chwilę później pod nosem.
Miał wielką ochotę zapalić papierosa. Nie pamiętał już, kiedy miał okazję palić coś dobrego. Na coś w końcu trzeba umrzeć, a fajki miały jedną zaletę – przytępiały węch. Nie miał zamiaru wdychać smrodu swoich niedoszłych lokatorów. Kątem oka zobaczył poruszenie w miejscu, z którego wcześniej dochodziły odgłosy. Zza rozsypującej się drewnianej komody błysnęła lufa szybkostrzelnego, zminiaturyzowanego karabinu. Smiley bez zastanowienia rzucił się w bok, za starą kanapę. W powietrze wystrzeliła chmura wszechobecnego kurzu, drażniącego śluzówkę nosa mężczyzny. Był pewien że nie spudłował – modyfikacja genetyczna, jaką przeszedł przed latami sprawiała, że doskonale widział w ciemnościach. Wyrównał oddech i zacisnął rękę na pistolecie, gotując się na dłuższe starcie. Cisza panująca w pokoju niepokojąco drażniła zmysły – słyszał bicie tylko jednego serca i własny cichy oddech. Upewniło go to, że nieproszony gość nie był zwykłym intruzem, a co za tym szło – że w tej chwili nie miał ochoty zabijać Smileya. Jeśli żył po władowaniu dwóch kul w jego ciało, równie dobrze mógłby wykończyć go w tej chwili, tymczasem echo po strzałach mężczyzny rozeszło się nie doczekując odpowiedzi…

Nie wychylając się poza marną osłonę, jaką dawała dzieląca ich kanapa i meble, wsunął powoli do kieszeni dłoń, odzianą w skórzaną rękawiczkę. Cholera! – krzyknął w myślach, lecz z ust dobiegł jedynie urywany syk. Mała latarka – w obecnych czasach jego najcenniejszy skarb, za który każdy bez wahania by zabił…. Zresztą, nie trzeba było dawać wielu powodów, by zostać zastrzelonym gdzieś na ulicy. Ale nie w tym leżał obecnie kłopot Smileya – problemem stała się latarka, a właściwie jej nieobecność. Zwykle nosił tą zabawkę przy sobie – była mu zupełnie nieprzydatna, ale stanowiła rarytas i miniaturowe zbawienie dla wszystkich, którzy w dawnych czasach nie ukradli wystarczająco dużo, by mieć pieniądze na modyfikacje genetyczne. Nagle usłyszał specyficzny, metaliczny dźwięk, jaki może wydawać z siebie jedynie deptana przez kogoś kupa żelastwa, a także brzęk zbijanej szyby. Zerwał się na równe nogi i doskoczył do okna. Cztery piętra niżej, stała spokojnie humanoidalna postać, wyposażona w zelektryfikowane oko, wyglądające niczym wszczepiony w twarz noktowizor i ciało, będące marną imitacją ludzkiego. W ręce zaś trzymała niewielki owalny przedmiot, zakończony diodą.
- Myślałem że już wyginęli… - rzekł do siebie cicho, spoglądając w dół z niedowierzaniem. Musiał działać – wychylił się przez okno i stanął na skrawku czegoś, co kiedyś mogło być balkonem. Dobrze znał to wyjście – trzy metry dalej w prawą stronę, znajdowały się zardzewiałe szczątki schodów pożarowych. Przy odrobinie szczęścia mógł złapać się ich i spaść niżej. Skoczył, tnąc przez chwilę rękami powietrze. Złapał coś… Ostra krawędź schodów boleśnie werżnęła się w dłonie. Zardzewiały metal skrzypiał niebezpiecznie, kiedy mężczyzna próbował wyhamować rozbujane ciało. Ręce nie wytrzymały i ześliznęły się bezwiednie ze stopnia, który zdołał wcześniej chwycić. Trzask i ból uderzania o ulicę, sprawiły, iż Smiley uświadomił sobie, że jednak nie miał zbyt wiele szczęścia. Rozejrzał się – w ręku włamywacza dojrzał zagubioną latarkę, która, nieopatrznie zostawiona w domu, została skradziona. Napastnik uciekał z drogocennym przedmiotem, klucząc pomiędzy pozostałościami dawnej cywilizacji . Smiley z pewnymi trudnościami podniósł się z ziemi, strząsając z siebie śmierdzące odpadki. W oczach zaigrały mu gniewne płomyki. Rzucił się do biegu; mijał wraki aut, na wpół zburzone domy i wyrwy w ulicach. Co jakiś czas w polu widzenia pojawiały się szczury, z zaciekawieniem obserwujące rozwój sytuacji. Były bardzo głodne. Błyszczące w ciemności ślepia i rozmiary tych zwierząt czyniły upadłe miasto jeszcze bardziej złowrogim.

Nagle złodziej zmienił kierunek biegu, próbując najwyraźniej zniknąć w gąszczu brudnych uliczek. Smiley przyspieszył, nie chcąc go zgubić z oczu. Intruz nie biegł szybko – postrzał musiał uszkodzić ośrodek jego układu ruchowego na tyle, że tempo zmalało do ludzkiego. Mężczyzna wyjął broń, coraz bardziej w duchu przeklinając się za to, iż przez niedopatrzenie zostawił latarkę w mieszkaniu. Wiedział, że mógł przypłacić tę wycieczkę życiem – a im dłużej trwała, w tym większe niebezpieczeństwo się pakował.

Przeładował, postanawiając zakończyć ten pościg. W tym momencie koło ucha świsnęła mu kula, odbijając się rykoszetem od muru jednego ze zniszczonych budynków. Smiley natychmiast do niego przywarł, wyglądając zza rogu na ulicę. Po tajemniczym intruzie nie było już śladu. Na ulicy stało dwóch ubranych w czarne skóry, uzbrojonych mężczyzn, a także jakaś postać w dziwnym, odcinającym się nienaturalnie na tle otaczającej ciemności ubraniu. Kolejny strzał upewnił go, że doskonale wiedzą o jego obecności. Złapał głęboki oddech i uśmiechnął się cynicznie. Nie znajdzie już swojej latarki; dalszy pościg przypłaciłby życiem – nikt nie wiedział, jakie klany rządziły w innych częściach miasta i co kryły jego odległe zakamarki… Kolejna kula, tym razem tuż koło nogi. Zasady klanu były proste – „jeśli masz podejrzenie, że ktoś zabił jednego z nas, wykończ go”. Obdartusy wyglądały w tych skórach, jak kloszardzi w marynarkach, świeżo zdartych z jakiegoś trupa. Smiley nie miał wątpliwości co do swoich szans na wyjście z tego bez szwanku – muru było ledwo tyle, by osłaniać jego ciało. Odwrót byłby jak chęć stania się szczurem w środku sezonu łowieckiego, otoczonym na dodatek zapalonymi myśliwymi uzbrojonymi po zęby. Chwycił broń mocniej i wychylił zza rogu oddając pojedynczy strzał w stronę napastnika. Zanim znów się schował, kątem oka zdołał dostrzec, jak dziwnie odziana postać pada na ziemię, uderzona przez draba. Cztery naboje w magazynku… Kolejny strzał musi być zabójczy. Wychynął zza ściany, natychmiast naciskając na spust. Zachichotał pod nosem widząc, jak drab zalewa krwią skórzaną kurtkę i pada na ziemię z dziurą w niekształtnej głowie. Nagle, coś przeszyło mu rękę, po czym legł z impetem na ziemi. Ciepła ciecz, zaczęła moczyć rękaw i spływać po nadgarstku lewej dłoni. Nie dobił pierwszego sukinsyna. Z zaciśniętymi zębami, skierował broń w kierunku, z którego oddany został strzał. Kolejne dwa szybkie naciśnięcia na spust. Nauczono go tego – cokolwiek się stanie, musisz być szybszy od twojego wroga. Nawet jeśli zdychasz – on ma zginąć pierwszy. Zwlekł się z ziemi, plamiąc krwią bruk zniszczonej ulicy. Nie było szans na odzyskanie latarki, a obecnie także niewielkie szanse na to, że nie umrze w tym miejscu z powodu utraty krwi. Takie sytuacje przydarzały się co dzień komuś z klanu i nikogo nie zaskakiwało to, że codzienna walka o przetrwanie niesie za sobą ofiary. Każda rana, mogła być śmiertelną – każde niedopatrzenie – ostatnim. Chwiejąc się lekko na nogach, ruszył z bronią wycelowaną w leżącą bezwładnie, dziwnie ubraną osobę. Teraz mógł się jej przyjrzeć – materiał opinający ciało był lekki i zwiewny, w kolorze, którego jego oko nie było w stanie rozpoznać. Był jasny – zdecydowanie nie przystosowany do obecnego świata. Trzymając broń w pogotowiu, trącił butem postać, odwracając ją na plecy. Z pod warstwy błota, znajdującej się na twarzy, wyrwał się cichy jęk. Teraz miał pewność – była to kobieta, w dodatku nie uzbrojona. Pomyślał, jak dawno nie miał blisko siebie żadnej kobiety… Zdusił to w sobie, przeklinając w duchu swoje zachowanie i przyjrzał się jej lepiej. Nie wyglądała, jakby od dziecka żyła w świecie, w którym ważna była jedynie użyteczność, a dzień zaczynano od polowania na szczury… Przy czym łowca, mógł szybko zmienić status.

Rozejrzał się uważnie dookoła, wytężając zmysły w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Wszystko wskazywało na to, że okolica opustoszała, pomijając ciała zabitych mężczyzn, którym już od dawna z łapczywą ciekawością przyglądała się miejscowa zwierzyna. Tymczasem dziewczyna ocknęła się i od razu podniosła na równe nogi. Smiley wiedział, co powinien zrobić. Wymierzył pistolet w postać. Dziewczyna, odskoczyła z przerażeniem, potknęła się i skuliła na ulicy.
Rana pulsowała bólem coraz mocniej. Mężczyzna zacisnął zęby, przekładając broń w uszkodzoną rękę i przycisnął wolną dłoń do rany. Usłyszał jej płacz. Po raz kolejny chwycił broń, celując w głowę kobiety. Na twarzy Smileya pojawił się nieprzyjemny ironiczny grymas. Był gotowy – nie popełni błędu. Dziewczyna poderwała się, patrząc na niego przez łzy i powiedziała drżącym głosem:
- Stój! Nic nie rób. Krwawisz. Mam dług wobec ciebie. Mogę Ci pomóc! – mówiła nerwowo, niemal błagalnie. Smiley przez chwilę zaniemówił, po czym powiedział do siebie:
- O co jej chodzi?! Nie wiem, nie wiem… Dług! – tu wyrwał mu się z ust nerwowy śmiech
- Nie ma czegoś takiego, prawda Smiley?! Ona cię chce oszukać… - skończył monolog, i spojrzał ponownie na kobietę.
- Precz! – syknął.
Wykorzystała ten moment, schodząc z linii strzału i doskakując do niego. Szybkim, sprawnie wymierzonym kopnięciem wybiła mu z ręki broń, po czym odskoczyła natychmiast, by ją chwycić. Mężczyzna odwrócił się, i już miał rzucić się do ucieczki, kiedy przerwała mu w pół kroku:
- Mam wobec ciebie dług. Zresztą, zdechniesz tu bez pomocy – jej ton nabrał pewności siebie tak, jakby w jednej chwili zmieniła się w inną osobę.
Smiley gwałtownie odwrócił się na pięcie. Nieprzyjemny, szaleńczy uśmieszek, który był właściwie wykrzywieniem ust, nie znikał mu z twarzy.
- Nie ufam ci… Daj mi odejść… - powiedział beznamiętnie, podczas gdy ciemne plamy zaczęły mu latać przed oczami, zmysły zaś, plątać się w jeden wielki kłąb nieświadomości. Kątem oka zobaczył coś podłużnego, wbitego w jego brzuch.
- Nie ufam…



C.D.N.





Cz. II - „W potrzasku”

„Więc prawda którą znaleźć mam - to pusty pokój
Gdzie nagle dzwonią wyłączone telefony?
Serdeczna krew snująca w martwym się potoku
Bezsilny gniew na obojętność Nieboskłonu
I magia słów co chronić ma od złych uroków?”
- Jacek Kaczmarski - Stalker


Kręgi barw zlewają się w obraz. Okropne istoty wielkości psów, zbiegają się do ciała, chłepcząc z kałuży krwi, w której leży. Ich czerwone ślepia, patrzą się na niego badawczo, czekając na ruch. Nie ma sił, by cokolwiek zrobić.
Jest wleczony przez kogoś, przez ciemną drogę. Latarnie pochylają się nisko, rażąc w oczy. Nie widzi nic. Ze światłości zaczyna wyrastać trawa, oplatając jego ciało i wbijając się delikatnie w każdy por skóry. Miniaturowe korzenie wbijają się w Smileya, przebijając mięśnie i naczynia krwionośne. Żyły płoną bólem…
Krew zalewa mu powoli klatkę piersiową i unosi włosy, niczym woda, wznosząca się coraz wyżej w czasie powodzi. Zaczyna wlewać się do ust. Krztusi się.

***

- Obudź się - mówi miękki kobiecy głos.
Światło razi Smiley’a w oczy. Półprzytomny, zupełnie bezwładny próbuje coś powiedzieć. Nieskładny bełkot znieczulonego chemicznie organizmu, powoli zaczyna przeradzać się w słowa.
- Chcesz mnie zabić? Jeśli tak zrób to, zamiast toczyć ze mną jakieś dziwne gierki – mówi zaskakująco stoickim, nieco znużonym tonem.
- Nie chcę… Przyprowadziłam cię tu, ponieważ mnie uratowałeś – odpowiada osoba. Mimo oślepienia, udaje mu się dostrzec, że siedzi obok.
- Co mnie oślepia? To światło? Co tu robię? Gdzie jestem?
- Tak, my mamy wszystko to, co udało się uratować. Jesteś właśnie leczony w moim prywatnym mieszkaniu. Zachowuj się grzecznie – w głosie kobiety słychać nutkę rozbawienia
- Masz światło?! – Smiley zaczyna wpadać w szok – Czemu mnie leczysz?
- Tego wymagają honorowe zasady Gildii. Nie przemęczaj się. Jeśli chcesz, za jakiś czas możesz zapomnieć o wszystkim.
- Jakiej do kurwy nędzy Gildii? To jakiś sen? O czym ty majaczysz?
- Spokojnie. Oprócz świata w którym żyłeś, są jeszcze ludzie, którym udało zachować się to, co mieli i połączyć siły. Nazywamy siebie Gildią Odnowicieli. Wiem, to straszne żyć tyle lat w niewiedzy… - tu urwała, patrząc, jak twarz mężczyzny wykrzywia niema złość.
- Nic nie wiesz – syknął – Nie wiesz, jak to jest żywić się szczurzym mięsem i zabijać przyjaciół, by zdobyć amunicję. To wszystko jest snem, a ty nie istniejesz…
- Możesz zaprzeczać. To zrozumiałe. Powstaliśmy na samym początku kryzysu, gdy miastem dopiero zaczęły wstrząsać zamieszki. Elity, pragnące uchronić swój dobytek budowały podziemne, odizolowane miasto, podczas gdy podobni tobie, wyżynali się w pościgu za zdobyczami, które na nic się wam ostatecznie nie zdały. My stworzyliśmy stabilną, ukrytą społeczność, żyjącą w bunkrach z wyhodowaną roślinnością i czystą wodą, jak za czasów sprzed ostatecznego skażenia środowiska… Mamy nawet szkołę, której zadaniem jest ratowanie dobytku intelektualnego przed hołotą i postępującą destrukcją. Widziałeś mnie, więc możesz wybrać nowe życie, dostąpić łaski pomocy jaką ci oferujemy, lub umrzeć. Takie są honorowe zasady Gildii – odpowiada spokojnie postać
W tym momencie wszystko ponownie zaczyna się rozmywać. Słyszy cichy głos, jakby z oddali:
- Wybrałam złą drogę… A teraz mam to zwierzę na karku. Czemu nie zawróciłam, wiedząc, że tunel się zawalił?
Widzi przed sobą wykrzywioną twarz człowieka. Poznaje go – to jego przyjaciel sprzed lat, Frank. Czuje, że nie chce pamiętać, co musiał z nim zrobić, żeby przeżyć. Postać nachyla się nad nim i odsłania przegniłe zęby. Cuchnący oddech trupa owiewa mu twarz.
- Żyłeś w kłamstwie, Smiley. Oni tu sobie żyją jak dawniej, a ty zostałeś zostawiony na zewnątrz żeby zdechnąć… Takie jest twoje przeznaczenie. Świat miał Cię w dupie od zawsze. Dla klanu Szczurów jesteś pionkiem, kto inny od zawsze rozdawał karty… Nie miałeś nawet odwagi coś z tym zrobić, choć mogłeś. Jesteś gównem, Smiley.
Mężczyzna zaczyna wrzeszczeć. Krzyczy, ile sił, próbując odegnać ten koszmar. W kącikach oczu pojawiają mu się łzy, zaczyna miotać się w narkotycznym szale.
- To nie może, być prawda, to nie może być, wypuśćcie mnie, zabijcie, zabijcie!
Powoli opada z sił… Słyszy coś, jakby zjawę, gdzieś z oddali.
- Z napastnikami też poradziłabym sobie sama. Naszli mnie zaraz po wyjściu na powierzchnię. Byłeś po prostu w złym miejscu, o złym czasie. Wybieraj…
Smiley nie wierzy w to co słyszy, wszystko miesza się i przelewa wielobarwnym głosem przez głowę. To nie ta sama kobieta, którą jak palant udający rycerza, chciał uratować.
Po głowie kołacze mu się fragment tekstu, który dał mu kiedyś do poczytania ten wariat, Dymitr. Był wtedy jeszcze bardzo młodym złodziejaszkiem…
„Być albo nie być, oto jest pytanie”
Świat znika…

***

Smiley otwiera oczy. Krztusi się – wstrząsają nim torsje. Wyrzuca z siebie zawartość żołądka, brudząc własne ciało i kozetkę, na której leży. To ostatecznie wyrywa go z otępienia. Rozgląda się uważnie; mimo osłabienia napina mięśnie, tak, by być w każdym momencie gotowym do ucieczki. Wygląda jak zwierzę, schwytane w pułapkę – myśli Anathien, przyglądając mu się zza lustra weneckiego, wmontowanego w ścianę. Do jego ciała podłączone są rurki i osprzęt medyczny. Mięśnie napięte jak postronki, wystające żyły, wzrok, dziko błądzący po ścianach, zarzygana kozetka – wszystko to wygląda komicznie.
Mężczyzna ogląda uważnie wenflon i wyrywa go sobie nieumiejętnie. Z niewielkiej ranki ponownie zaczyna mu ściekać krew. Anathien przybliża usta do niewielkiego mikrofonu, zamontowanego w pomieszczeniu, w którym się znajduje i mówi beznamiętnym głosem:
- Zostałeś tu przyniesiony w celu wyleczenia. Doceniono twoje czyny. Proszę tego nie zaprzepaścić.
Mimo wszystko go zabrałam… Chciałam go zostawić, żeby gnił. Głupiec, mierzył we mnie bronią! Z każdą chwilą niezdecydowania dłużej miałam szansę, by zająć się nim i pozbyć problemu… Nawet teraz, wzbudza we mnie odrazę. Ale dostałam instrukcje. Na górze wiedzą, jak wykorzystać każdą jednostkę. Przyda się nam, więc warto ciągnąć tę farsę dłużej... Nie mogłam odejść tak po prostu, skoro mnie widział. Może zachowuje się jak zwierzę, ale nie jest bandytą. Widziałam to w jego oczach – myśli gorączkowo, obserwując furię mężczyzny, gdy słyszy komunikat.
Smiley mimo wszystko zwleka się z kozetki, pozbywając się gwałtownie całego medycznego syfu podłączonego do jego ciała i chwiejnie staje na nogach.
- Twoja rana została zabandażowana i przypalona. Polecam Ci odpocząć. Za parę godzin zostaniesz stąd wypuszczony
Z ust mężczyzny wydobywa się potok wyzwisk, odbijających się od dźwiękoszczelnych, sterylnie czystych ścian pokoju. Rozgląda się uważnie. Obok kozetki stoi krzesełko, i nieznana mu maszyna, z dziwną linią obecną na wyświetlaczu. Po za tym, pokój jest absolutnie czysty – białe ściany, podłoga i specyficzny zapach powodują, że czuje się tu zupełnie obco. Mruży oczy, oddycha płytko. Powinienem usiąść – myśli, ale zaraz zagłuszają to podejrzenia. Nie rozumie, co się dzieje. Zna tylko jedną drogę; podchodzi do ściany, obstukując ją ręką. Przechodzi dookoła, uważnie nasłuchując dobywających się dźwięków. W pewnym momencie, odgłosy zaczynają brzmieć inaczej. Jest niemal pewien, że ma przed sobą inny materiał, niż ten, z którego zbudowane są ściany pokoju. Uderza mocniej – bariera znajdująca się przed nim nie wydaje się nieustępliwa. Zaczyna okładać lustro z całych sił – najpierw jedną, potem obiema rękami. Na szkle pojawia się krew zostawiana przez dłonie i pojedyncze rysy.
- Nie pozostawiasz mi wyboru – mówi głos, gdzieś z nicości.
Z podłogi wyłania się niewielki mechanizm, z wmontowaną kratką. Tymczasem część wizualnie jednolitej ściany ustępuje, odkrywając ciemną czeluść czegoś co najprawdopodobniej stanowi wyjście z pomieszczenia. Na zewnątrz panuje nieprzenikniona noc i znany Smileyowi smród ścieków. Zatacza się w stronę wyjścia, krztusząc się dymem. Jeszcze trochę, jeszcze trochę – mówi sobie w duchu, choć wie, że na zewnątrz nie czeka go obiecująca przyszłość. Ale przynajmniej znana. Przewraca się w progu, upadając kolanami na zimną posadzkę. Ręce próbują znaleźć oparcie na ścianie, lecz zostawiają jedynie krwawe ślady. Przed oczami pojawiają mu się ciemne płaty, świat staje się coraz odleglejszy…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Asti · dnia 15.04.2009 17:31 · Czytań: 949 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 21
Komentarze
Asti dnia 15.04.2009 18:17
Ok. Wersja poprawiona.
Cóż, zależy mi na pracy nad doszlifowaniem tego opowiadania (podzielonego na dwie części) pod względem formy, ale także ewentualnym zmodyfikowaniem i ulepszeniem fabuły.
Ze strony komentujących - proszę bić, ale w gentlemeńskich rękawiczkach ;)
No to, zaczynamy!
Pozdrawiam
Asti
Miladora dnia 16.04.2009 03:47 Ocena: Przeciętne
- powoli drzwi/pojękiwań drzwi
- nienawidził(,) gdy ktoś
- Nie był naiwny - inaczej od dawna gniłby - przeczytaj jak to się rymuje niekorzystnie
- zapalić papierosa/okazję palić
- coś dobrego/Na coś
- Miał wielką/nie miał
- przeszedł przed latami - przed laty
- Upewniło go to/a co za tym szło - przypadkowy rym-dysonans
- echo po strzałach mężczyzny rozeszło się nie doczekując odpowiedzi... - niezręczne to "nie doczekując" (nie doczekawszy się odpowiedzi byłoby dobrze, gdyby nie wcześniejsze "się" - proponuję "echo... umilkło, nie doczekawszy się odpowiedzi";)
- Mała latarka - w obecnych czasach jego najcenniejszy skarb, za który każdy bez wahania by zabił... Zresztą, nie trzeba było dawać wielu powodów... - do poprawki stylistycznej (co mała latarka? - jeżeli dajesz dygresje, to wtrącaj je tak, żeby nie tracić głównego wątku i myśli w nim zawartej)
- mała latarka/stała się latarka,
- nosił tą zabawkę - tę zabawkę
- brzęk zbijanej szyby. - szybę można zbić, rozbić, ale nie zbijać
- niżej, stała spokojnie - bez przecinka
- znajdowały się/złapać się
- mógł złapać się ich/złapał coś - sugeruję "mógł złapać za nie", drugie "złapać" zastąp czymś innym
- ześliznęły się bezwiednie - nie lepiej byłoby "bezwolnie"?
- ból uderzania o ulicę, - uderzenia
- o ulicę, sprawiły - bez przecinka
- cywilizacji . - zlikwiduj spację
- Obdartusy wyglądały w tych skórach, jak kloszardzi w marynarkach, świeżo zdartych z jakiegoś trupa. - bez przecinka po skórach, no i ile trup miał marynarek?
- Odwrót byłby jak chęć stania się szczurem w środku sezonu łowieckiego... - styl
- Ciepła ciecz, zaczęła - bez przecinka
- Każda rana, mogła być śmiertelną - bez przecinka i śmiertelna
- zaczynano od polowania na szczury... Przy czym łowca, mógł szybko zmienić status. - to drugie zdanie jest ni z gruszki, ni z pietruszki
- miejscowa zwierzyna. Tymczasem dziewczyna - przypadkowy rym
- Smiley wiedział, co powinien zrobić. Wymierzył pistolet w postać. Dziewczyna, odskoczyła z przerażeniem - bez przecinka po "dziewczyna", zmień "postać"
- Rana pulsowała bólem coraz mocniej. Mężczyzna zacisnął zęby, przekładając broń w uszkodzoną rękę i przycisnął wolną dłoń do rany. Usłyszał jej płacz. - zacisnął/przycisnął + 2 x rana + styl (usłyszał płacz rany????)
- Dług! - tu wyrwał mu - Tu z dużej litery
- pomocy - jej ton nabrał - Jej ton
- zmieniła się/odwrócił się
- Nieprzyjemny, szaleńczy uśmieszek, który był właściwie wykrzywieniem ust, nie znikał mu z twarzy.
- Nie ufam ci... Daj mi odejść... - powiedział beznamiętnie, - podkreślenia to brak logiki
Pierwsze wrażenie - sprawozdanie sportowe z nudnego meczu.
Drugie wrażenie - styl się kłania na każdym kroku
Trzecie wrażenie - lekki chaos logiczny, komiks, a nie proza.
Sugestie
Doszlifuj styl, żeby nabrał większej płynności (lepiej się czyta).
Nie operuj zbyt krótkimi zdaniami przez większość tekstu i wciąż tymi samymi formami gramatycznymi. Więcej urozmaicenia wprowadź, tekst nie będzie wtedy taki płaski i jednowymiarowy.
Dbaj o logikę przekazu i płynną kontynuację myśli. Tekst jest nierówny w tej formie, w jakiej się znajduje.
Asti, to jest do zrobienia, tylko musisz zacząć opowiadać tę historię, a nie malować komiksowe obrazki. Narracja powinna toczyć się sprawnie i gładko, nawet, gdy przyspieszasz akcję krótkimi zdaniami.
Na koniec - co jest do cholery z tą latarką?! Czekałam i czekałam, żeby coś się wyjaśniło, dlaczego ta latarka jest tak natrętnie eksponowana w tekście, a tu nic!
I na tym kończę część pierwszą... :D
Nadal masz ochotę na piekło w moim wykonaniu? ;)
buziak na pocieszenie :D
(aha - w miarę poprawiania tekstu, będę podwyższać ocenę, na razie za część I - przeciętne)
Miladora dnia 16.04.2009 03:54 Ocena: Przeciętne
A tak przy okazji - wyskoczyło mi przy kopiowaniu cytatów z tekstu mnóstwo "erek" - wiem dlaczego.
Jeżeli przy pisaniu myślnik zmieni się samoistnie na dłuższą kreskę, to wyskakuje "erka" potem. Te myślniki trzeba zamienić na krótkie przed dodaniem tekstu, wtedy jest spokój. "Erki" też powstają przy wielokropkach.
Poprawiłam...
Asti - ja ten tekst dorwałam w Piekle, a teraz nagle jest na stronie głównej - czy to nie pomyłka?
Poke Kieszonka dnia 16.04.2009 05:16
Asti przeczytałam nie powiem z zainteresowaniem, ale oceny nie stawiam, myślę, że postawię jak następnym razem będę czytać, już po poprawkach.Miladora rozebrała Cię do rosołu, ale myślę, że jej to wybaczysz, bo jak czytałam to ma dużo wiary co do tego tekstu i jeśli uwzględnisz jej uwagi to może być tylko lepiej i lepiej.A tak mówiąc między nami to nagi nawet jesteś interesujący, no żeby nie napisać inaczej;)
Asti dnia 16.04.2009 06:29
Miladora - to Piekło, tutaj nie ma zmiłowania :)
Czekam jeszcze, aż panowie, którzy zapowiadali się, że będą tu pracować, przyjdą.
Z tą narracją - sam już nie wiem. Jedne osoby mówią mi, żebym konstruował proste, krótkie zdania, bo są one lepsze od rozbudowanych, czy może nad-rozbudowanych. Ja oczywiście zgadzam się z twoim zdaniem, co do narracji, nie bardzo mam tylko pojęcie, jak to teraz zmienić, gdyż cały tekst skonstruowałem w formie takich "krótkich ujęć".
Powiedzmy, że rozumiem o co chodzi w związku z płynnością i logiką. Nierówny - także odnosi się do tych dwóch właściwości?
Co do poprawek "wymyślnikowanych" - jak będę miał tylko chwilę, zerknę. Mówię od razu, że nie poprawiam wszystkiego zgodnie z wizją czytelnika... Bo to w końcu mój tekst! ;)
Co do oceny - spora rozbieżność w stosunku do innych użytkowników... Chyba specyfiką odpowiadania po prostu nie trafiłem w twój gust (choć rady jak najbardziej cenne!).
Co do eRek - to jest błąd portalu, ja nic na to nie poradzę. Zrobiłem tak, żeby na widoku ich nie było.
Cytat:
Przy czym łowca, mógł szybko zmienić status

Na to zdanie uparcie mi jest zwracana uwaga. To chyba jest logiczne - mamy łowcę i ofiarę. Więc gdy łowca zmienia status, kim się staje? ;)
Co do widoczności na stronie głównej - nie jestem pewien. Być może teksty publikowane w Piekle też są widoczne na stronie głównej.
Pokiereszowana - coś sugerujesz? :p
Ale dzięki wielkie - wałkujemy dalej! Jak tylko będę miał chwilkę zajmę się modyfikacjami.
Miladora dnia 17.04.2009 01:32 Ocena: Przeciętne
Cytat:
Chyba specyfiką odpowiadania po prostu nie trafiłem w twój gust

To nie tak, Asti, bo ja czytam wszystko, a fantastykę lubię. To po prostu niedopracowany styl, który zaważa na tekście.
Trochę czasu zapewne minie, zanim wypracujesz swój własny, ale warto próbować od początku, żeby stwierdzić w jakim się najlepiej czujesz. Jeżeli będziesz na siłę pisał krótkimi zdaniami, to będzie to widoczne na pierwszy rzut oka. Pamiętaj, że nie tylko na akcji polega opowieść - trzeba umieć stworzyć jeszcze klimat, a ten uzyskuje się poprzez pewne niuanse, niedopowiedzenia, szczególiki - Ty stworzyłeś na razie obraz dość czarno-biały, teraz należałoby dodać mu pewnych kolorów, wycieniować go, żeby nabrał głębi. Należy opowiadać, a nie streszczać. Czasem wystarczy połączyć część tych krótkich zdań, żeby tekst nabrał płynności.
Napisałam, że tekst jest nierówny, jeżeli chodzi o logikę przekazu i kontynuację myśli - chodzi mi o konsekwentne prowadzenie tekstu od początku do końca, żeby nie było żadnych sprzeczności (o co chodzi z tą latarką, na przykład?).
Wiadomo, że Ty masz decydujący głos jako Autor - Ty pracujesz nad swoim stylem, ja tylko sugeruję pewne rzeczy. Przeczytałam w życiu sporo science fiction i potrafię zachwycić się tekstem pisanym za pomocą krótkich zdań - ale on musi być perfekcyjnie wyważony i opowiedziany. Nie na zasadzie sprawozdania... ;)
Co do rozbieżności ocen nie mogę się wypowiadać, bo każdy odpowiada za siebie, ale jeżeli masz wątpliwości, to zawsze możesz wysłać tekst Pilipiukowi, na adres mailowy, który podał.
PS. Co do "erek" - myślnik nie powinien zamienić się samoistnie w czasie pisania na dłuższy, bo wtedy wychodzi "erka", sprawdziłam także na swoim przykładzie. Wielokropki, gdy tworzysz je normalnie kropkami, nie dają "erek".
Miladora dnia 17.04.2009 01:44 Ocena: Przeciętne
Cytat:
Przy czym łowca, mógł szybko zmienić status

Na to zdanie uparcie mi jest zwracana uwaga. To chyba jest logiczne - mamy łowcę i ofiarę. Więc gdy łowca zmienia status, kim się staje?


Jeżeli coś dla Ciebie jest logiczne, a czytelnicy to kwestionują, to znaczy, że nie oddałeś tego w sposób wystarczająco dobry - stylistyka zazwyczaj kuleje. Zdania nie mogą być wyrwane poniekąd z kontekstu - muszą się płynnie uzupełniać. I o to zapewne chodzi z tym zdaniem. Czasem potrzebny jest jakiś mały łącznik, czy nawiązanie do myśli poprzedniej... ;)
Asti dnia 17.04.2009 06:56
Takich wyjaśnień właśnie potrzebowałem, dziękuję :)

Co do latarki - wyjaśniając. Główny bohater przez nieuwagę zostawił ten cenny przedmiot w swoim mieszkaniu. Okazało się, że miał włamywacza. Ruszył za nim w pościg, ale po drodze natknął się na strzelaninę i zgubił go z oczu. Niedobrze, jeśli tego w trakcie czytania nie widać - nad tym w takim razie też trzeba popracować.
Miladora dnia 18.04.2009 13:37 Ocena: Przeciętne
Część II
- wielkości psów, zbiegają się - bez przecinka
- czerwone ślepia, patrzą - bez przecinka
- przez kogoś, przez ciemną drogę. - bez przecinka (jest wleczony przez kogoś ciemną drogą)
- wbijając się delikatnie/wbijają się w Smileya
- zupełnie bezwładny(,) próbuje coś
- organizmu, powoli - bez przecinka
- Jeśli tak(,) zrób to,
- mówi zaskakująco stoickim, nieco znużonym tonem. - nie współgra z poprzednim zdaniem (nieskładny bełkot...)
- odpowiada osoba. Mimo oślepienia, udaje mu się dostrzec, że siedzi obok. - "osoba" niezręczne, jakby niedokończone drugie zdanie
- grzecznie(.) - (W)w głosie kobiety (niezbyt pasująca do pytania odpowiedź)
- Smiley zaczyna wpadać w szok(.) - Czemu
- Jakiej(,) do kurwy nędzy(,) Gildii?
- niewiedzy... - (T)tu urwała,
- wiesz - syknął(.) - Nie
- podobni tobie, wyżynali się - bez przecinka
- pomocy(,) jaką ci
- z oddali: - sugeruję wielokropek
- na zewnątrz(,) żeby zdechnąć...
- miał Cię - cię
- może, być prawda - bez przecinka
- Naszli mnie zaraz - niezręczne to "naszli" (znaleźli?)
- wielobarwnym głosem przez - wielobarwnym? sugeruję inaczej
- dał mu kiedyś do poczytania - przeczytania
- oto jest pytanie" - kropka, albo wielokropek
- zwierzę, schwytane w pułapkę - bez przecinka
- zaczyna mu ściekać - "mu" niepotrzebne
- mikrofonu, zamontowanego - bez przecinka
- Z każdą chwilą niezdecydowania dłużej miałam szansę... - styl
- Nawet teraz, wzbudza we mnie - bez przecinka
- obserwując furię mężczyzny, gdy słyszy komunikat. - niezręczne (słuchającego, słyszącego)
- Polecam Ci odpocząć. - ci, niezręczne (zalecam ci odpoczynek)
- krzesełko, i nieznana mu maszyna - bez przecinka
- Po za tym - poza tym
- podchodzi do/przechodzi dookoła
- momencie, odgłosy zaczynają - bez przecinka
- mechanizm, z wmontowaną kratką. - bez przecinka
- czegoś(,) co najprawdopodobniej
Druga część znacznie lepsza, Asti... ;)
Dbaj jednak o spójność wypowiedzi i reakcji bohaterów, by nie było żadnych sprzeczności logicznych i psychologicznych.
Narrację prowadzisz już w bardziej swobodny sposób, płynniej, więc spróbuj w tym stylu dopracować część I-szą.
Za ten odcinek "dobry"... ;)
Hyper dnia 19.04.2009 03:18 Ocena: Dobre
Aj, faktycznie, Miladora nie zostawiła ani jednej kosteczki po uczcie. Tekst rozciągnąłeś do granic możliwości. Nie wiem czemu, ale brakuje mi tu większej zwięzłości. Druga cześć faktycznie lepsza, pozwala bardziej się wczuć w bohatera. Tak, czy owak, muszę o przeczytać jeszcze raz.
Asti dnia 19.04.2009 09:43
Mogłabyś uściślić, o co chodzi z tym rozciągnięciem? To pomogłoby później w poprawkach ;) Miladora narzekała na zwięzłość opisów w pierwszym opowiadaniu, więc chodzi Ci zapewne o objętość tekstu?
Miladora dnia 20.04.2009 02:36 Ocena: Przeciętne
Asti - wiem, o co Hyper chodzi... :yes:
"Rozciągnąłeś do granic możliwości" dotyczy sposobu opisywania akcji jak meczu sportowego, co ja zauważyłam, a więc minuta po minucie niemalże. To właśnie jest nużące - nagromadzenie krótkich zdań i prowadzenie narracji za pomocą nich przez tak długi czas sprawia, że tekst niespodziewanie staje się monotonny. Daj mu więc trochę oddechu, a będzie bardziej prawdopodobny.
Samuel Niemirowski dnia 20.04.2009 02:53
Tak, pierwsza część jest chaotyczna, i w ogóle, ale już dostałeś krytykę, więc się nie przyłączę do tego krakania ;-) Chciałem tylko tym komentarzem zasygnalizować, że przeczytałem (tak, z sympatii) i zdobyć trochę punktów (a co?). :) bez ocenki.
Miladora dnia 20.04.2009 03:10 Ocena: Przeciętne
Dziękuję, Samuelu, za "krakanie"... :lol:
Następnym razem pod Twoim tekstem ukaże się sympatyczne - kra, kra, kra... :D
(przepraszam, Asti, za offtop... ;) )
Samuel Niemirowski dnia 20.04.2009 03:29
No krakanie, jak krakanie :p Po prostu podzielam Twoje uwagi, więc nie mnożę opinii ponad potrzebę ;-)
DamianMorfeusz dnia 03.05.2009 14:10
Przeczytałem. Postaram się być czepliwy.

Jeśli w budynku panowała NIEPRZENIKNIONA ciemność, to żadna super-hiper droga operacja i modyfikacja genetyczna nie pomogą przedrzeć się przez nią wzrokiem. NIEPRZENIKNIONE pozostaje właśnie takie - nie widzi się tam nic a nic. Jeśli Smiley doskonale tam widzi, znaczy się, że jest to po prostu ciemność, i taka ciemność bez nieprzeniknioności mi, jako czytelnikowi, wystarcza.
Nie lubię, kiedy drzwi z siebie coś wydają. Wolę kiedy sobie skrzypią, bo jak wydają z siebie jakikolwiek dźwięk, przed oczami mam małe drewniane/metalowe usta gdzieś na wysokości klamki. A jeśli czytam o znużonych pojękiwaniach drzwi - wyobrażam sobie drzwi siedzące na fotelu z kompresem na... hm, czole?
nabój, za nabojem - raczej bez przecinka
Nie był naiwny - inaczej od dawna gniłby gdzieś na śmietniku - Samo stwierdzenie o nie-naiwności mnie rozbawiło. Z powietrza. Usłyszał jęk i strzelił - czyli nie był naiwny. Gniłby sobie gdzieś na śmietniku - brzmi, jakby chciał sobie dłużej poleżeć w śmieciach w ramach porannego, niedzielnego wypoczynku.

Specyficzne, jak na robactwo - mruknął - czyli od myślniczka, jak na wypowiedź bohatera przystało. I co specyficzne, jak na robactwo? Bo jakoś mi sens tego zdania umknął i nie ma go gdzie przykleić. Bez ładu i składu.

Smiley BEZ ZASTANOWIENIA rzucił się w bok, za starą kanapę - a wyrzuć to bez zastanowienia, bo mi spowalnia jego błyskawiczne rzucenie się za starą kanapę - a! w bok też nie jest potrzebne. I drażnienie śluzówki nosa mężczyzny. Podobnie - gotując się na dłuższe starcie - wyrzuć. Bo nie wiem niby co on miał tam za tą kanapą robić w ramach przygotowania się na długi pojedynek, poza chwyceniem mocniej za broń. Hm - niepokojąco drażniła zmysły? - co to jest? jakie niepokojąco? po co? I dalej o sercu i oddechu - zrób coś z tym, bo brzmi dziwnie, jakby słyszał swój oddech, ale bicie jednego serca - nieproszonego gościa. Smiley nie ma serca, czy co?

O latarce - porażka. Nikły sens, który zamiast mnie zainteresować, zmusił do zastanowienia, czy autor traktuje poważnie bohatera. Po kiego czorta on wsuwał rękę w kieszeń, kiedy lada chwila ktoś mógł strzelić przez meble i kanapę? I dlaczego tego nie zrobił? No tak, kryzys, mało naboi, dopiero jak ktoś stanie przed tobą i krzyknie - halo! - to można strzelać. I dalej - kłopotem Smileya nie było to, że nie trzeba było dawać wielu powodów, by zostać zastrzelonym gdzieś na ulicy, tylko fakt zaginięcia małej latarki, która nie była mu zupełnie, ale to zupełnie potrzebna, bo miał przerobione oczy. Do tego ktoś, kto jej użyje w takim świecie, od razu jest widoczny - nagły błysk elektryczności przyciągnie sąsiadów w tempie huraganu. To jak puszczenie flary w ciemne niebo. Do tego sprawa baterii. Skąd? I ile poleżą sobie w takiej latarce, zanim szlag je trafi? Smiley zostaje postrzelony, ale co tam krew, co tam rany - nadal myśli o malutkiej latarce, której nie może wymienić na upragnione papierosy, jedzenie, czy cokolwiek innego, więc powtarzam - jest mu niepotrzebna! Hej! On nawet nie wychodzi poza jakiś tam swój mały rewir, bo boi się, że go ustrzelą!

... specyficzny, metaliczny dźwięk, jaki może wydawać ... itd. - Jaka deptana kupa żelastwa? Bo szybę rozumiem, ale jaki metal? I to naprawdę taki specyficzny dźwięk? Rezerwowany tylko i jedynie dla deptaczy metali?
humanoidalna postać ... marną imitacją ludzkiego - wyrzuć humanoidalna
w ręce zaś trzymała - bez zaś
Myślał, że wyginęli? Kto wyginął? Cyberwszczepy? A chwilę wcześniej, pełen relaksu, stwierdził - Pewnie Cyberwszczep. To skąd to niedowierzanie?
Wycieczka przez okno jest zastanawiająca. Mogło być balkonem - czyli nie było? nie wie, czy było? Było balkonem - nie było balkonem. Zdecyduj się. Skoro dobrze znał to wyjście, to dlaczego nie miał wprawy w wychodzeniu tamtędy? dlaczego nie przygotował sobie drogi awaryjnej ucieczki, skoro to świat, gdzie trzeba przetrwać?
mógł złapać się ich i SPAŚĆ niżej - kurde! skoczyłbyś tam, wiedząc, że możesz sobie spaść niżej? spaść! nie zejść, nie zeskoczyć, nie zsunąć się, ale spaść.
Ręce ześliznęły się bezwiednie - wyrzuć bezwiednie
I uważam, że Smiley miał mnóstwo szczęścia, skoro wyskoczył z czwartego piętra na schody po prawej, spadł z nich i nic sobie nie połamał. Całe mnóstwo szczęścia, skoro żwawo pobiegł za złodziejem malutkiej latareczki, o której już sam nie wiem co mam myśleć - czy była nieopatrznie zostawiona w domu - czy trzymał ją w kieszeni i po prostu mu wypadła?
Igrające w oczach gniewne ogniki przywodzą mi na myśl anime.
Wspomnienie o szczurach jest do czegoś potrzebne, poza narzuceniem przez narratora stwierdzenia, że miasto jest złowrogie?

.. próbując najwyraźniej zniknąć... - najwyraźniej zniknąć - śmieszna gra słów :D wyrzuć najwyraźniej
Kolejny strzał upewnił go, że doskonale wiedzą o jego obecności. - no chyba wiedzą, przed chwilą do niego strzelali, widzieli jak biegł i jak ukrył się za murem

cztery piętra niżej, stała - bez przecinka
ciepła ciecz, zaczęła moczyć - bez przecinka
być śmiertelną - każde niedopatrzenie - zamień - na ;
Z pod - Spod?
łowca, mógł szybko - bez przecinka
dziewczyna, odskoczyła - bez przecinka
Zmień Ci na małe litery, nie jesteśmy na gg
zmysły zaś plątać się - bez zaś
ona cię chce oszukać - chce cię

Nie dobił pierwszego sukinsyna - a jednak trafił tego pierwszego? myślałem, że tylko strzelił w ich kierunku, bo kolejny strzał miał być zabójczym.
Takie sytuacje przydarzały się co dzień komuś z klanu i nikogo nie zaskakiwało to, że codzienna walka o przetrwanie niesie ze sobą ofiary. - Naiwne. Jeśli krwawisz, nie przyjmujesz tego ot tak sobie do wiadomości - o, umrę, normalka, wczoraj zginął mój sąsiad, to dzisiaj ja.
Kolor nie do rozpoznania brzmi dla mnie dziwnie.
Fragment o opustoszałej okolicy i ciałach mężczyzn - rozbij to jakoś na dwa zdania. I co to za miejscowa zwierzyna? Co tam jest, poza szczurami?
Słabo uszkodzili mu rękę, skoro mógł w niej utrzymać broń. Zwłaszcza że pocisk przeszył ją na wylot. Dziwne, że nie trzyma jej bezwładnie albo nie przyciska do ciała.
Kiedy kobieta zabiera mu broń - od razu rzuca się do ucieczki? a nie na nią, żeby powalczyć o giwerę? jak coś ci zabierają, odruch jest taki, żeby się za tym rzucić.

W pierwszym akapicie Cz.II dużo wbijania się. Rażąc oczy - nie widzi nic - a widzi, światło, które go razi.
wielkości psów, zbiegają się - bez przecinka
stoi krzesełko, i nieznana mu maszyna - bez przecinka
Po za tym, pokój...czysty - białe - Poza, bez przecinka, - na ;
... w głosie kobiety słychać nutkę rozbawienia - i stawiamy kropkę .
- Nic nie wiesz - syknął - i podobnie .
Takie są honorowe zasady Gildii - ... postać - kropeczka .
Krzyczy, ile sił - bez przecinka
Za parę godzin zostaniesz stąd wypuszczony - kropeczka .


- Tak, my mamy wszystko to, co udało się uratować - bez to, a poza tym to zdanie brzmi śmiesznie, jakby wyrwane skądś. Smiley mógłby tylko zapytać, co go oślepia. Ona, że mają elektryczność. On w szoku - macie światło?
... twarz mężczyzny wykrzywia niema złość. - lepiej jak nie ma niemej złości.
Ostateczne skażenie środowiska? Skąd wzięli wodę? Nasiona? Sadzonki? Glebę?
To nie ta sama kobieta, którą jak palant udający rycerza, chciał uratować. - No nie nabieramy czytelnika, ja bardzo proszę. Jakaś postać przy tamtej dwójce, którą pewnie i tak by zastrzelił, gdyby nie to, że padła pod uderzeniem draba. Leżała na ziemi - chciał jej głowę odstrzelić. Gdyby tylko miał taką możliwość, uciekłby stamtąd, jak tylko dostrzegł tych dwóch skórzastych z jasno ubraną postacią.

Mierzył do mnie bronią - czy mierzył do mnie z broni? Hm, upewnij się.
Z każdą chwilą niezdecydowania dłużej miałam szansę - ale zdanie, do poprawy
Może zachowuje się jak zwierzę, ale nie jest bandytą. Widziałam to w jego oczach - Uśmiechnąłem się, po prostu musiałem. Po pierwsze: biega z bronią, strzela do ludzi na ulicy - tak, jest bandytą. Po drugie: widziała w jego oczach? W tych zmodyfikowanych genetycznie oczach bandyty biegającego po ulicach, do tego zwierza, który ma poprzestawiane z samotności w głowie?

... z dziwną linią obecną na wyświetlaczu - wyrzuć obecną
Powinienem usiąść - myśli, ale zaraz zagłuszają to podejrzenia. - Śmieszne stwierdzenie o zagłuszających potrzebę siedzenia podejrzeniach.
... bariera znajdująca się przed nim NIE WYDAJE SIĘ NIEUSTĘPLIWA - unikaj proszę tego typu stwierdzeń


To jest mniej lubiana przeze mnie tematyka, bo bardzo trudno wymyślić coś oryginalnego, za to łatwo to spitolić nieprzemyślanym światem i trudnością w panowaniu nad słowem. Robisz sporo błędów, jeśli chodzi o sens i logikę. Zgrzyty, przy których się zatrzymuję i zastanawiam o co chodzi, dlaczego mi coś nie pasuje. Narracja nie porywa, a dialogi są sztywne - albo majaczenie, albo sztuczność niby-rozmowy w mieszkaniu kobiety. Jakbyś chciał wszystko na raz wrzucić w jej wypowiedzi - wyjaśnić cały świat w jednym momencie.

http://www.tekstowo.pl/piosenka,jacek_kaczmarski,stalker.html
Asti dnia 03.05.2009 18:11
Bardzo dobra krytyka. Takiej właśnie potrzebowałem. Nie ze wszystkim się zgodze, ale zdecydowana większość jest trafna.

Cytat:
specyficzny, metaliczny dźwięk, jaki może wydawać ... itd. - Jaka deptana kupa żelastwa? Bo szybę rozumiem, ale jaki metal? I to naprawdę taki specyficzny dźwięk? Rezerwowany tylko i jedynie dla deptaczy metali?


Spadł na kupę żelastwa. Dla mnie chrobot tego typu pod nogami jest dość specyficzny i łatwo go odróżnić od np. łażenia po plastiku czy szkle ;)

Cytat:
Takie sytuacje przydarzały się co dzień komuś z klanu i nikogo nie zaskakiwało to, że codzienna walka o przetrwanie niesie ze sobą ofiary. - Naiwne. Jeśli krwawisz, nie przyjmujesz tego ot tak sobie do wiadomości - o, umrę, normalka, wczoraj zginął mój sąsiad, to dzisiaj ja.
Kolor nie do rozpoznania brzmi dla mnie dziwnie.


Jeśli przez całe życie, od urodzenia, widzisz ubrania w odcieniach szarości i czerni, to coś jasnego/jaskrawego jest dla ciebie nie do rozpoznania. Dodajmy zmodyfikowane oczy, które mogą wypaczać widzenie kolorów. Jeśli na co dzień widzisz śmierć i często odnosisz rany, to jest to dla ciebie dość rutynowe, prawda?

Cytat:
Specyficzne, jak na robactwo - mruknął - czyli od myślniczka, jak na wypowiedź bohatera przystało. I co specyficzne, jak na robactwo? Bo jakoś mi sens tego zdania umknął i nie ma go gdzie przykleić. Bez ładu i składu.


Czasem postać mówi do siebie coś, co w zamyśle jest niezrozumiałe dla czytelnika a może się wyjaśnić później, prawda? Robactwo to określenie najniższej klasy meneli i rzezimieszków, tułających się po mieście.
Co do wyrzucania słów - idąc za twoją radą, wiele wyrzuciłem, zdania poskracałem i są zarzuty, że narracja jest poszarpana. ;)
Nie rozumiem czemu stwierdzenie humanoidalna budzi zdziwienie. Dla wyjaśnienia - postać w domu Smileya była androidem. Do tego odnosiło się stwierdzenie "Myślałem że już wyginęli".
Szczury są elementem "tła i krajobrazu" mają tworzyć klimat.

Nie wiem też, na ile stosowanie trochę bardziej "poetyckich" opisów jest niewłaściwe w prozie.

Fabuła odnośnie kobiety i latarki zostanie zupełnie przerobiona, bo to dwa najsłabsze punkty ;)
DamianMorfeusz dnia 03.05.2009 19:35
Zauważ, że najpierw jest powiedziane o żelastwie, a dopiero później o zbijanej szybie. Nie każ się mi cofać - o, skoczył na coś metalowego, a, czekaj, najpierw szyba.
Humanoidalna nie budzi zdziwienia, tylko tworzy powtórzenie z marną imitacją ludzkiego ciała, właściwie dwa razy piszesz to samo.

A co, jak Piekło, to Piekło :D
Usunięty dnia 07.07.2009 09:11 Ocena: Bardzo dobre
Nie czytałam komentarzy, więc jeśli moje wytyki będą się powtarzały, to wybacz ;) Ciekawe, na ile podejść uda mi się skomentować cały tekst ;)

No dobra, to akapit po akapicie:

Cytat:
Lecz nie były to jedyne dźwięki – zza znużonych pojękiwań drzwi udało się uchwycić coś jeszcze. Coś niepokojącego.

Wg mnie wystarczy ta pierwsza część, do myślnika, reszta to jakby powtórzenie.

Cytat:
Mężczyzna wkroczył do środka

Lepiej by było "do środka wkroczył mężczyzna"

Cytat:
Spluwa nie była może najnowszej generacji,

Słowo spluwa absolutnie mi tu nie pasuje

Cytat:
od dawna gniłby sobie gdzieś na śmietniku.

To "sobie" jest zbędne

Cytat:
Czyjeś oko złowrogo błysnęło w ciemności

Nie wiem czemu, ale to zdanie strasznie mnie rozbawiło :)

Cytat:
Dwa strzały, a potem cisza.

To "a" jest niepotrzebne

Cytat:
Pewnie Cyberwszczep – pomyślał mężczyzna

A zastanawiałeś się nad tym, ze słowo cyberwszczep bardzo trudno wymówić i pewnie nie byłoby powszechnie używane? ;) I ten mężczyzna jest niepotrzebny, i tak wiadomo o kogo chodzi

Cytat:
kiedy miał okazję palić coś dobrego.

"kiedy ostatnio palił coś dobrego" i będzie brzmiało normalniej, i wyeliminuje podwójne "miał"

Cytat:
Nie miał zamiaru

a może "nie chciał"? Bo to kolejne "miał" w tym akapicie. (śmiesznie mi się czyta to "miał", ba obok koleżanka ogląda na youtube filmiki z kotami i cały czas słyszę "miau" :lol: )

Cytat:
drażniącego śluzówkę nosa mężczyzny

"Mężczyzna" znowu niepotrzebny ;)

Cytat:
niepokojąco drażniła zmysły

Dopiero, co używałeś słowa "drażnił", wymyśl coś innego

Cytat:
w tej chwili nie miał ochoty zabijać Smileya

a moze lepiej by było "nie zamierzał zabić"?

Cytat:
Jeśli żył po władowaniu dwóch kul w jego ciało, równie dobrze mógłby wykończyć go w tej chwili, tymczasem echo po strzałach mężczyzny rozeszło się nie doczekując odpowiedzi…

Wiem, o co chodzi, ale to nie zmienia faktu, że zdanie jest niejasne.

Cytat:

Nie wychylając się poza marną osłonę, jaką dawała dzieląca ich kanapa i meble, wsunął powoli do kieszeni dłoń, odzianą w skórzaną rękawiczkę.

Fragment o kanapie i meblach jest niepotrzebny i lepiej by mi brzmiało "dłoń w skórzanej rękawiczce"

Cytat:
z ust dobiegł jedynie urywany syk

No nie wiem...

Cytat:
Mała latarka – w obecnych czasach jego najcenniejszy skarb, za który każdy bez wahania by zabił….

To też mi dziwnie brzmi

Cytat:
Zresztą, nie trzeba było dawać wielu powodów

wyrzuć to "dawać"

Cytat:
Ale nie w tym leżał obecnie kłopot Smileya – problemem stała się latarka, a właściwie jej nieobecność.

Oj... "Ale obecnie problem stanowiła latarka, a właściwie jej brak"?

Cytat:
Zwykle nosił tą zabawkę przy sobie – była mu zupełnie nieprzydatna, ale stanowiła rarytas i miniaturowe zbawienie dla wszystkich, którzy w dawnych czasach nie ukradli wystarczająco dużo, by mieć pieniądze na modyfikacje genetyczne.

Wydaje mi się, że to zdanie jest za bardzo złożone

Cytat:
Nagle usłyszał specyficzny, metaliczny dźwięk, jaki może wydawać z siebie jedynie deptana przez kogoś kupa żelastwa, a także brzęk zbijanej szyby.

Zdanie sugeruje, że taki dźwięk może wydawać zarówno żelastwo, jak i szyba

Cytat:
Cztery piętra niżej, stała spokojnie humanoidalna postać, wyposażona w zelektryfikowane oko, wyglądające niczym wszczepiony w twarz noktowizor i ciało, będące marną imitacją ludzkiego.

Oj, nie... Ten opis Ci nie wyszedł

Cytat:
W ręce zaś trzymała niewielki owalny przedmiot, zakończony diodą.

wyrzuć "zaś"

Cytat:
kiedy mężczyzna próbował wyhamować

"mężczyzna" po raz kolejny zbędny :D

Cytat:
Ręce nie wytrzymały i ześliznęły się bezwiednie ze stopnia, który zdołał wcześniej chwycić.

Skończ zdanie na "ześliznęły się", reszta jest niepotrzebna, bo i tak wiadomo o co chodzi

Cytat:
dojrzał zagubioną latarkę, która, nieopatrznie zostawiona w domu, została skradziona.

Ta reszta po latarce też jest niepotrzebna

Cytat:
Napastnik uciekał z drogocennym przedmiotem, klucząc pomiędzy pozostałościami dawnej cywilizacji .

wytnij ten "drogocenny przedmiot"

Ok, chyba powinnam chwilę popracować ;) Ale...
I'LL BE BACK!
Usunięty dnia 07.07.2009 11:11 Ocena: Bardzo dobre
No dobra, znęcania ciąg dalszy:

Cytat:
Smiley przyspieszył, nie chcąc go zgubić z oczu.

"przyspieszył, aby nie stracić go z oczu"?

Cytat:
iż przez niedopatrzenie zostawił latarkę w mieszkaniu.

"że zostawił latarkę w mieszkaniu"?

Cytat:
Przeładował, postanawiając zakończyć ten pościg.

może lepiej będzie zamiast "postanawiając" dać "chcąc"? I wyrzuć "ten", bo w następnym zdaniu masz "tym"

Cytat:
a także jakaś postać w dziwnym, odcinającym się nienaturalnie na tle otaczającej ciemności ubraniu.

Hmmm...

Cytat:
Nie znajdzie już swojej latarki; dalszy pościg przypłaciłby życiem (...)Odwrót byłby jak chęć stania się szczurem w środku sezonu łowieckiego, otoczonym na dodatek zapalonymi myśliwymi uzbrojonymi po zęby.

Nie podoba mi się ten fragment, jest taki jakiś...

Cytat:
Nagle, coś przeszyło mu rękę, po czym legł z impetem na ziemi. Ciepła ciecz, zaczęła moczyć rękaw i spływać po nadgarstku lewej dłoni.

Koślawe :/

Cytat:
Zwlekł się z ziemi

Hmmm... Myślę, że słowo "zwlekł" w odniesieniu do ziemi zostało użyte dość niefortunnie ;)

Cytat:
Nie było szans na odzyskanie latarki, a obecnie także niewielkie szanse na to, że nie umrze w tym miejscu z powodu utraty krwi.

Zdanie zagmatwane, musiałam je czytać kilka razy

Cytat:
Takie sytuacje przydarzały się co dzień komuś z klanu i nikogo nie zaskakiwało to, że codzienna walka o przetrwanie niesie za sobą ofiary. Każda rana, mogła być śmiertelną – każde niedopatrzenie – ostatnim.

Tani chwyt :]

Cytat:
Pomyślał, jak dawno nie miał blisko siebie żadnej kobiety… Zdusił to w sobie, przeklinając w duchu swoje zachowanie i przyjrzał się jej lepiej. Nie wyglądała, jakby od dziecka żyła w świecie, w którym ważna była jedynie użyteczność, a dzień zaczynano od polowania na szczury… Przy czym łowca, mógł szybko zmienić status.

Poziom trzynastolatka, stać Cię na coś lepszego...

Cytat:
okolica opustoszała

,ogłaby opustoszeć, gdyby wcześniej było w niej pełno ;)

Cytat:
ciała zabitych mężczyzn, którym już od dawna z łapczywą ciekawością przyglądała się miejscowa zwierzyna.

jak to od dawna, skoro dopiero co ich zabił?

Cytat:
Wymierzył pistolet w postać.

"wymierzył do niej z pistoletu"?

Cytat:
Mężczyzna zacisnął zęby

kolejny zbędny mężczyzna...

Cytat:
przekładając broń w uszkodzoną rękę

przekładając do

Cytat:
przycisnął wolną dłoń do rany. Usłyszał jej płacz.

płacz rany?:bigeek:

Podoba mi się :) Interesujące :) Druga część jutro :)
Usunięty dnia 07.07.2009 14:49 Ocena: Bardzo dobre
No dobra, czas jest, to lecimy dalej :)

Cytat:
czerwone ślepia, patrzą się na niego badawczo

A skąd Ci się to "się" wzięło? już nie mówię o przecinkach :lol:

Cytat:
Jest wleczony przez kogoś, przez ciemną drogę.

Jeszcze nie widziałam, żeby ciemna droga kogoś wlekła :D Jak już coś, to jest wleczony ciemną drogą ;)

Cytat:
Mięśnie napięte jak postronki, wystające żyły, wzrok, dziko błądzący po ścianach, zarzygana kozetka – wszystko to wygląda komicznie.

Komicznie?

Cytat:
Mężczyzna ogląda uważnie wenflon i wyrywa go sobie nieumiejętnie.

Trochę niejasne. Kto ogląda ten wenflon i kto go ma?

Cytat:
zaczyna mu ściekać krew.

bez "mu"

Cytat:
Zostałeś tu przyniesiony w celu wyleczenia. Doceniono twoje czyny. Proszę tego nie zaprzepaścić.

Najpierw zwraca się do niego w drugiej osobie, a potem bezosobowo, źle to wygląda.

Cytat:
Mimo wszystko go zabrałam… Chciałam go zostawić, żeby gnił. (...)

To przejście do narracji w pierwszej osobie jest bardzo dezorientujące.

Cytat:
Z każdą chwilą niezdecydowania dłużej miałam szansę

:confused:

Cytat:
by zająć się nim i pozbyć problemu…

to "zająć się nim" jest niepotrzebne, powtórzenie się robi

Cytat:
Smiley mimo wszystko zwleka się z kozetki, pozbywając się gwałtownie całego medycznego syfu podłączonego do jego ciała i chwiejnie staje na nogach.

He he, przypomniała mi się identyczna scena z "Resident Evil" :lol:

Cytat:
Polecam Ci odpocząć.

Słyszałeś, żeby ktoś tak mówił? Moźe miałeś na myśli: radzę ci odpocząć?

Cytat:
nie wydaje się nieustępliwa

znowu podwójne zaprzeczenia

Cytat:
krew zostawiana przez dłonie i pojedyncze rysy.

rysy zostawiają krew?


No no no... Jestem pod wielkim wrażeniem... Tylko końcówka mnie trochę rozczarowała... Ale ogólnie miodzio :) A teraz wprowadź te wszystkie poprawki :bigrazz:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty