R X. Grusza na miedzy. (z TU, GDZIE SPADŁ GRAD WIĘKSZY OD JABŁKA) - Krystyna Habrat
Proza » Obyczajowe » R X. Grusza na miedzy. (z TU, GDZIE SPADŁ GRAD WIĘKSZY OD JABŁKA)
A A A

R.X GRUSZA NA MIEDZY.
(fragment z KRYSTYNA HABRAT - TU, GDZIE SPADŁ GRAD WIĘKSZY OD JABŁKA)

Rafał Drążlewicz miał przed sobą kilka wolnych godzin popołudnia i zupełnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Był to jego kolejny dzień pracy w nowym miejscu.
Odsiedział swoje w biurze projektów. Zdążył uścisnąć wiele dłoni, zapamiętać kilka twarzy, trochę nazwisk. Uzgodnił swój zakres czynności, poznał schemat organizacyjny biura, przekartkował z grubsza teczki z dokumentacją, powoli wgryzał się w lokalne uwarunkowania projektowe. Wreszcie z bolącą głową wyszedł z biura, jak inni, o trzeciej. Miał przed sobą kilka pustych godzin. Co robić?
Raz i drugi przemierzył dookoła rynek i pobliskie uliczki, wypatrując w zabytkowych murach detali, jakich dotąd nie zauważył. Tu ładny dach mansardowy, tam okno "bawole oko", zabytkowa studnia, kapliczka. W końcu poczuł się zmęczony i głodny, więc zaszedł do restauracji w rynku. Czekając na zamówiony placek po zbójnicku, bez entuzjazmu spoglądał przez okno na miejsce, w którym przyjdzie mu jakiś czas pomieszkać.
Znowu sobie przypomniał, że świat coraz szybciej podąża w postępie technicznym. Aż strach ku czemu zmierza! Już daje się odczuć nadmiar informacji i popadanie w niewolę sztucznych mózgów. Trudno sobie wyobrazić co dalej? Jedynie przeciętny obywatel, pozostaje zawsze taki sam, targany tymi samymi emocjami o niewielkim wymiarze, nieświadom cywilizacyjnych pułapek i odporny na zbyt wielkie idee. I on, zamieszkując tutaj, będzie się musiał wpasować w życie o nieważnych wymiarach.
A dziewczyna z pociągu tak gorliwie broniła tej mieściny, jakby to było najciekawsze miejsce na świecie. Nawiązał z nią rozmowę, słysząc, że pyta konduktora, o której dojadą tu, dokąd jechał i on. Zagaił niestety niefortunnie. Niepotrzebnie zdradził się z wątpliwościami, jak można mieszkać daleko od centrum kulturalnego, od urzędów, od miejsc gdzie koncentruje się to co najważniejsze. Nie zamierzał urazić jej lokalnego patriotyzmu. Ujawniał tylko własne obawy przed nowym miejscem zamieszkania. Ale ona odpowiedziała mu spojrzeniem pełnym jadu.
Obiad mu nawet smakował, ale trzeba było wstać od stołu, na jego wolne miejsce pod oknem spoglądali łakomie stający w drzwiach goście. Powlókł się do domu, gdzie wynajmował pokój. Ledwo odsapnął, zapukała gospodyni. przyprowadziła jakiegoś sąsiada, z zapytaniem, czy mógłby mu zaprojektować dom. To Warzelak. Dobry sąsiad. Zaopatruje ją w owoce, jajka, sery.
Nawet gdyby nie powiedziała o tych jajkach i serach, Rafał i tak by się domyślił, kim jest przybyły, po głębokich bruzdach i czerstwości twarzy, wystawianej ciągle na słońce czy wiatr. Wyglądał na typowego rolnika. Do tego patrzył tak jakoś spode łba. Mógł mieć ze 40 lat jak i 10 więcej. Ubrany w garnitur, raczej odświętny, ale chyba nie taki, jak się to mówi: "najkościelniejszy", bo fałdował się nie tam gdzie trzeba i grubiały niezaprasowane poły. Miał niewyraźną minę. Zaczął o nowym domu, ale coś nie mógł się wysłowić, kręcił. Wreszcie okazało się, że chodzi mu zaledwie o modernizację domu w którym mieszka, żeby coś tam powiększyć, przyozdobić i zrobić przy wejściu łuki.
- Mauretańskie? - podpowiedział Rafał, skrywając swą niechęć do tego stylu.
- No tak...
- To już wyszło z mody.
- A widziałem, robią niektórzy jakieś baszty, wieżyczki. Sam nie wiem. Niby mieć dom, co przyciąga każde oko to nie byle co, ale moja tego nie chce. Zresztą, ile by to kosztowało?
- Należałoby zrobić kosztorys. A wcześniej obejrzeć budynek... Zrobić projekt wstępny...
- No, sam nie wiem... - dumał Warzelak.
Wyraźnie kluczył. Podpytywał o ceny projektu, potem robocizny. Rafał był do tego przyzwyczajony. Każdy klient szuka najkorzystniejszych możliwości. Ale temu chyba nie o to chodziło. Rafał widział, jak mu się badawczo przygląda. Zamilkł ze spuszczoną głową i tylko raz po raz łypał na niego okiem. Wreszcie wystękał:
- Czy pan się zna na kodeksach?
Rafał przyjrzał się mu zaskoczony.
- No ... Chodzi o ... te ... kodeksa... sądowe.
- Chyba Kodeksy?
- Niech będzie! Kodeksy, prawo. Czy na tym się pan zna?!
- Ach! No, co nieco.
Przybyły uśmiechnął szeroko. Był już kimś innym. Jeszcze niby nieśmiały, ale oczy błyszczały mu przebiegle i Rafał pomyślał, że taki potrafi w pole wyprowadzić. Każdego wystrychnie na dudka. Wreszcie ten, patrząc znów spode łba, zaczął ociąganiem wyjaśniać:
Na jego miedzy rośnie grusza. To jego własność! A sąsiad podbiera owoce z gałęzi jakie wychodzą na jego stronę. A, jak nikt nie widzi, to wszystkie! Powiada, że miedza wspólna, to i drzewo! Żadne tłumaczenia nie skutkują. Ani straszenie sądami. Ma już termin rozprawy.
- Tylko ja nie będę tracił pieniędzy na adwokata! Nie takim głupi! Sam potrafię rzecz wyjaśnić. Nie tracę języka w gębie. Wszystko powiem, co i jak. Tylko muszę to uzupełnić numerkami kodeksów. Jak w sądzie rzucę gdzie trzeba taki numer, łamany przez inny numer, nikt mnie nie przegada! Adwokat mi niepotrzebny!
- To pewnie chodzi o paragrafy?- kapnął się Rafał.
- Niech będzie: paragrafy - przystał łaskawie Warzelak.
- Ale ja znam tylko prawo budowlane. Ale bez numerków - przyznał Rafał.
Jego rozmówca westchnął. Wszystkich podpytuje o te "kodeksa"' niech będzie: kodeksy czy też paragrafy, i nic z tego. Potrzebnych numerków nikt nie zna! Będzie musiał wybrać się do Krakowa, a jak trzeba, to do samej Warszawy. Tam gdzieś w sądzie pożyczy te kodeksy i wypisze potrzebne mu numerki. Musi wygrać! Jego musi być na wierzchu!
Po chwili wyszedł nie całkiem ukontentowany z wyrazem zaciętości na licu.

Nazajutrz, kiedy Rafał usiadł na ławce pod domem, wkroczyła bezceremonialnie na podwórze i przysiadła się do niego starsza pani.
- Jestem Gajówna - podkreśliła z naciskiem. - Nie żadna Gaj czy Gajowa, a Gajówna. Panna. Niech będzie stara. Bo te siedem krzyżyków na karku dźwigam. Mieszkam w tamtym domu, na lewo. Podobno był u pana Warzelak? No ten, co się o gruszę procesuje.
- Ach ten - Rafał roześmiał się. - Pewnie już jakiś prawnik zaciera ręce, ile zarobi na sprawie, która będzie się wlokła miesiącami...
- Albo latami - wtrąciła starsza pani.
Rafał zarechotał.
- Słyszałem, że jest takie przekleństwo: ażebyś się po sądach włóczył!
Gajowa pozostała z zasznurowanymi ustami. Po chwili wyjaśniła:
- Ja też mam proces o majątek. Rodzina chce mnie wyzuć z rodzinnej schedy. Pozbawić domu i skrawka ziemi. Miałam już 22 rozprawy. Nie oddam im nic!
Zaczęła szczegółowo objaśniać, co zostało po jej rodzicach, co po dziadkach, kto co dostał, gdzie leży jaki skrawek jej własności. Wymachiwała rękami jak wiatrak, wskazując, gdzie dookoła te skrawki były porozrzucane.
Rafał niby słuchał, słuchał, ale nic z tego nie rozumiał. A starsza pani coraz głośniej powtarzała:
- Ja swego nie oddam.Ja muszę wygrać.
Pokiwał głową. Świat zmienia się i pędzi w pośpiechu ku coraz śmielszym wizjom, może nawet ku technowstąpieniu w czarną dziurę postępu a zwyczajny człowiek tkwi nieruchomo w swym myśleniu i co mu tam. Psychika się nie zmienia. Na nic kazania z ambony, na nic wszelkie psychoterapie, hasła myślenia pozytywnego. Człowiek jest niezmienny!
Rozmyślał o tym wszystkim jeszcze długo po odejściu Gajówny. Wtedy przyszedł do niego Jasiek Derbisz. Zamknął już swą księgarnię i wrócił do domu, gdzie mieszkał z matką. Rafał zaczął go ostrożnie podpytywać o te spory majątkowe, a ten tylko się roześmiał:
- Tu się bez przerwy o majątki procesują. Dlatego gmach sądu większy od ratusza.
-Myślałem, że walki o morgi i miedze to już przeszłość...
Jasiek z całą swoją dobrodusznością zaczął śpiewnym głosem, tak jak tu mówi większość mieszkańców, tłumaczyć w czym rzecz.
- Dla tych ludzi ziemia, ojcowizna, własność, dziedzictwo, ma największe znaczenie. Od pokoleń, posiadanie czegoś to podstawa życia. Żyć można tylko wtedy, jak się coś posiada. Taką świadomość spijają z mlekiem matki. Tym przez wszystkie lata żyją. Wszystko robią, żeby powiększyć swą własność. Drżą na myśl o każdym uszczerbku. Dlatego o to tak zajadle walczą. Tak było. Tak będzie. Nie tylko tutaj.
Opowiedział, jak to gdzieś w okolicy komuś dyszel od wozu nie mieścił się w stodole, to wyciął otwór w tylnej ścianie i wystawił go na zewnątrz jakieś pół metra. Pech, że to od ściany stodoły była już posiadłość sąsiada i dyszel, wystawał na nią. Nieużytki to były pełne śmieci, ale sąsiada. Sąsiad na widok sterczącego końca dyszla, w te pędy poleciał po piłę. Urżnął dyszel i już! Tyle ile wystawało na jego własność. No bo jakże to tak?

Po kilku jednak dniach Warzelak pojawił się znowu z potrzebnymi papierami do zrobienia projektu na rozbudowę domu. Rafał zdziwił się. Sądził, że to był tylko pretekst do zasięgnięcia języka o przepisach prawnych. Jednak i modernizacja będzie. I to taka, żeby nikt w okolicy ładniejszego domu nie miał.Żeby z daleka widzieli!
Kiedy już omówili warunki i umówili się na wizję lokalną, Rafał spytał o sporną gruszę. Okazało się, że Warzelak był już w sądzie wojewódzkim i czegoś tam się dowiedział, ale nie za wiele, bo tego dnia kogoś tam nie było, a może chcieli go spławić. Pojedzie tam jeszcze raz. A nawet do stolicy! Oczywiście!
- Chce się panu? - zapytał Rafał ze zdziwieniem. - Warto tracić czas? I pieniądze?
Przybyły zaperzył się.
- Niech stracę! Ale ja wygram!
- Co panu z tego?
Zapytany, poderwał się gwałtownie! Omal nie wywrócił krzesła!
- Co mi z tego?!- wykrzyknął. - Jak to, co mi z tego?! Pan tego nie wie? Oczywiście, bo przyjechał tu z wielkiego świata! Ale ten wasz świat nas tu, malutkich i nieważnych, nie obchodzi! Bo jest nam nieprzychylny! Tam możemy być tylko wykiwani i poniżeni. Dlatego my tu u siebie zgarniamy z tego świata ile się da. Wydzieramy mu mórg i pilnie strzeżemy swych miedz. Tyle naszego! A wam od tego wara!
Kilka dni później Jasiek pokazał Rafałowi starszego człowieka samotnie wędrującego przez pola. Pokazał też, że żona tego człowieka czeka na ulicy. To sąsiad mieszkający nieopodal. Ma przyznane przez sąd prawo do drogi służebnej przez pole sąsiada, więc korzysta. Jak ktoś długo chodzi jakąś dróżką, nabywa do niej takich właśnie praw. Rafał nie bardzo zrozumiał w czym rzecz, ale już widział, że ten sąsiad idąc z żoną ulicą, za każdym razem zostawia ją i nadrabia drogi, aby przejść, tą właśnie dróżką przyznaną mu przez sąd przez miedzę sąsiada. Nadkłada drogi, żona stoi i czeka, ale on tą dróżka maszeruje, że aż sapie.
CDN
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 18.04.2009 09:26 · Czytań: 780 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty