"Kocham hiszpańską kulturę, ale nienawidzę hiszpańskiego społeczeństwa" - mówi Juan Goytisolo. Jego powieści to walka z ciasną, uproszczoną wersją Hiszpanii
Rzadkie są u nas przekłady powieści nienowych, niełatwych i do tego jeszcze niepokojących jak "Makbara" Juana Goytisolo. Nowość to nie jest, bo oryginalnie wydano ją w 1980 r., autor wprawdzie zaliczany bywa w poczet najznakomitszych hiszpańskich prozaików XX wieku, ale trzyma się z dala od komercyjnej wrzawy, a przy tym powieść ta w żaden sposób nie nadaje się na łatwą lekturę.
piesze w Gazecie Wyborczej Tomasz Pindel.
Książki Goytisolo (ur. 1931) dozowane są polskim czytelnikom iście po aptekarsku. Debiutanckie „Popołudnia trędowatych" (Juegos de manos) ukazały się w 1959 r. i z miejsca stały literackim wydarzeniem - była to pierwsza powojenna powieść
hiszpańskiego pisarza nieemigracyjnego przełożona na polski. Druga książka Goytisolo, „Żałoba w Raju", światła dziennego u nas już nie ujrzała, skutkiem interwencji cenzury zaniepokojonej nieprawomyślnym ukazaniem wojny domowej. Na następny tom trzeba było poczekać aż do 1983 r., wtedy ukazały się „Znaki tożsamości" - dzieło w twórczości autora przełomowe. Potem, aż do dziś, zapadła cisza.
Jego książki także w ojczyźnie szybko trafiły na indeks. Nie ma się jednak co dziwić frankistowskim cenzorom - próżno szukać drugiego twórcy o równie krytycznym stosunku do Hiszpanii. "Kocham hiszpańską kulturę, ale nienawidzę hiszpańskiego społeczeństwa" - mawia Goytisolo. I wyjazd z kraju mu nie wystarczył (pomieszkiwał w Paryżu, w Nowym Jorku, obecnie w Marrakeszu), jego proza to fundamentalna i namiętna rozprawa z tradycyjnymi wartościami ojczyzny czytamy w Gazecie.
Próba streszczenia fabuły i sportretowania postaci ukazanych w tej powieści skazana jest na porażkę, bo tak naprawdę nie ma tu ani fabuły, ani klarownych postaci - ba, to właściwie nawet nie jest powieść. Pojęcie o stylu Goytisolo daje już pierwszy rozdział: jakiś człowiek idzie przez miasto, bombardują go wrażenia, obrazy, widzi ludzi, budynki, napisy, osacza go wszechobecność tandetnej popkultury i erotyki; jego relacja odsłania krytyczny stosunek do społeczeństwa, jest Arabem i spotyka się z wrogością, sam też agresją odpłaca.
Goytisolo posługuje się techniką kolażu: myśli galopujące przez umysł bohatera nakładają się na telewizyjną relację z zejścia do podziemi miasta, na fragmenty uczonej debaty, wycinki z prasy, słowotok turystycznego przewodnika. Plączą się plany, osoby narracji, postaci, języki.
To chaos, ale kontrolowany: czytelnik z czasem wyłapuje jednak pewne wątki - mgliste, afabularne - odgaduje kilka postaci pisze dziennikarz Gazety Wyborczej.
Źródło: czytelnia.onet.pl