Janusz Drzewucki jest krytykiem literackim, poetą, redaktorem miesięcznika „Twórczość”, przewodniczącym jury Nagrody Literackiej m. st. Warszawy. Przede wszystkim jednak jest człowiekiem, który od dekad uważnie czyta i poznaje meandry twórczości takich twórców jak Wisława Szymborska, Julia Hartwig, Czesław Miłosz, Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert i wielu, wielu innych.
Muzyka sfer jest przejmującym świadectwem dojrzałej i wnikliwej lektury najwybitniejszych poetów XX i XXI wieku. Niniejszy wybór ma charakter krytyczno-literacki. Jak sam autor zaznacza, nie są to teksty akademickie, czyli naukowe, lecz literackie sensu stricto.
Najstarsze – zamieszczone Muzyce sfer – eseje powstały w początkach lat 90. i poświęcone zostały wydanym wówczas zbiorom wierszy Wisławy Szymborskiej Koniec i początek, Julii Hartwig Czułość oraz Ewy Lipskiej Strefa ograniczonego postoju. Najnowsze pochodzą 2017–2019 i dotyczą ogłoszonych w tych latach tomików między innymi Jarosława Marka Rymkiewicza Metempsychoza, Krzysztofa Karaska Baron Romero, Leszka Aleksandra Moczulskiego Nuty od Franciszka, Jerzego Kronholda Pali się moja panienko.
O wyborze sam Autor pisze we wstępie tak: „Jako krytyk literacki korzystam z przywileju, z którego skorzystać w żaden sposób nie ma prawa historyk literatury, mianowicie: nie muszę pisać o wszystkich, mogę pisać tylko o wybranych, przez siebie wybranych. Piszę więc o tych, którzy – gdy czytam ich wiersze, odnoszę takie wrażenie – chcą mi coś dać, a nie coś mi zabrać. W efekcie: nad pisanie »na nie« przedkładam pisanie »na tak«. Bez empatii, a także bez afirmacji, pisanie o poezji nie ma większego sensu.
Wybranym poetkom i poetom przyglądam się od lat, czy to im się podoba, czy nie. Gdy ukazują się ich nowe tomiki, natychmiast po nie sięgam, bo chcę się dowiedzieć, co u nich słychać, jak żyje się w ich światach; są przecież dla mnie niczym starzy znajomi, których odwiedzam raz na jakiś czas, ale ze swoją znajomością staram się im nie narzucać. Nie stawiam im warunków ani wymagań; jestem na tyle rozsądny, aby nie podpowiadać im, co mają pisać i jak. Co więcej, przyjaźnię się z nimi, nie licząc na przyjaźń z ich strony. Ale to właśnie oni – poetki i poeci – dają mi gwarancję tyleż artystycznej, co intelektualnej przygody; przygody bez końca. Przy zasadniczym założeniu, że nie piszą oni w imię Boga czy Państwa, lecz w imię Człowieka, a raczej człowieka, kimkolwiek on jest, czymkolwiek się staje”.
materiały prasowe