Leśne Potyczki
Portal Pisarski » Wspólne Pisanie » Proza
Autor
Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 14:42
Powiedziałbym, że nie widziałem centaura od wieków, lecz gdy przekroczyłem próg jego karczmy, ten od razu mnie rozpoznał i przywitał miodem pitnym i pieczonymi żeberkami. Norbert zaproponował mi też trzy młodziutkie dziewice, które mogłyby towarzyszyć mi w nocy, doskonale znając moją słabość do kobiet.
- Dziękuję, przyjacielu, ale nie mogę.
Oczy centaura przypominały spód kufli stojących na drewnianym stoliku, gdy to usłyszał.
- Jaja ci urwało, Kalt, na wojnie z Belwirem czy rozum odebrało jakieś paskudne zaklęcie?! - zawołał właściciel karczmy ze zdumienia. Klepnął dwie młode dziewice w tyłek rękami, a trzecią kopytem, bo trzeciej ręki już nie posiadał. Wszystkie trzy dziewczyny zaś uśmiechnęły się nieśmiało równocześnie.
- Norbercie, wybacz, ale jestem wierny mojej Persji.
Zdumienie centaura wzrastało z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem.
- Nie wierzę! Czarodziej się ustatkował! - krzyknął Norbert, a kilku gości odwróciło ku niemu zaciekawione twarze. Centaur jednak nie zwracał na to uwagi. Poszedłem za jego przykładem.
Wraz z Norbertem jedliśmy i piliśmy przez długi czas, a rozmowom nie było końca.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 14:57
Pan na moim ramieniu marudził od dłuższego czasu. Nie, żeby było Mu niewygodnie, ale zwyczajnie lubił zrzędzić nad moim uchem. Trzymałam uzdę Szczerzyzęba, przedzierając się przez krzaczory. Wreszcie dotarłam do karczmy, gdzie miało odbyć się spotkanie, z góry umówione i zapłacone przez zleceniodawcę. Miałam tam poznać swojego towarzysza w walce z jakimś tam Strasznym-I-Wielkim potworem. No cóż, zabijanie to dla mnie pryszcz, a jak jeszcze mi za nie płacą...
Wkroczyłam do karczmy spokojnie, bez spektakularnego trzaskania drzwiami. Nie potrzebowałam teraz rozgłosu. Mój syn, syn Belwira, z którym toczyliśmy niedawno wojnę, był bezpieczny na wyspie, a opiekowali się nim bogowie. A zatem z Bogiem Niiru na ramieniu, sztyletami i mieczem na plecach znów ruszyłam w świat.
I ten świat zaskoczył mnie Kaltem Czarodziejem w tej samej gospodzie.
Nasze spojrzenia spotkały się ponad głowami ludzi, kiedy zdejmowałam kaptur. Jego oczy omiotły moją twarz, Znak i natychmiast zrobiły się nieprzyjemnie zimne. O tak, Kalt i ja nie lubiliśmy się, a od kiedy poszłam do łożnicy jego dawnego mistrza i wydałam na świat potomka równego bogom, Kalt zdecydowanie musiał pałać do mnie nienawiścią.
I dlatego, że ta sytuacja niezmiernie mnie bawiła, pomachałam mu przyjaźnie na powitanie i usiadłam niedaleko. Pan oplótł się wokół mojej szyi niczym naszyjnik i spoglądał w stronę Kalta z bezczelnym uśmiechem.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 15:13
To była ona! Kobieta ze Znakiem, kobieta-Wojownik, Medana... Matka dziecka o przeklętym Imieniu, Imieniu które przejął po ojcu, moim Mistrzu. Belwir! Przeklęty Belwir!
- Nie zapraszałem cię tutaj! - warknąłem. Klienci knajpy Norberta tak jak i on sam szybko zrozumieli jak wygląda sytuacja. Część ominęła Medanę szerokim łukiem i wyszła, część przywarła do ściany.
Na zewnątrz zaczął padać rzęsisty deszcz, gdzieś od południa grzmotnęło. Poczułem deja vu. Czyż nie taka sama aura towarzyszyła nam podczas pierwszego spotkania? Czyż nie spotkaliśmy się w tym samym miejscu?
Kobieta-Wojownik wyciągnęła niezdarnie z torby bez dna pożółkły rulon pergaminu i rozwinęła go tak by wszyscy widzieli.
- Chcesz zabić jakieś tam potwory, prawda bohaterze-Magu?
- Tak, ale ciebie nie zapraszałem!
- Nie widzę, byś napisał "Medana nie idzie!" lub "Zakaz uczestniczenia Medanie w wyprawie".
- Niech cię szlag! - ścisnąłem mocniej Kij - Dlaczego ja w ogóle z tobą rozmawiam?
Wypowiedziałem zaklęcie.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 15:23
Rąbnęło mnie w okolicach brzucha, ale na szczęście zdołałam później przeturlać się zgrabnie na podłodze, jednocześnie wyciągając mały nożyk z cholewy buta i rzucając go w kierunku Kalta. Odtrącenie go zajęło mu akurat tyle czasu, ile potrzebowałam, aby skoczyć na niego, wyciągając sztylety z pochew. Wylądowałam na mężczyźnie, jedną nogą przygniatając jego dłoń do ziemi, kolanem drugiej naciskając na jego krocze. Moje sztylety zatrzymały się dokładnie przy jego szyi, tuż przy tętnicach.
Nie zmieniło to faktu, że jego kij celował dokładnie w moje gardło.
- Mamy pasową sytuację bohaterze-magu. - powiedziałam cicho.
- Nie mamy.
Wiem, że mógł mnie wtedy zabić, ale nie zrobił tego, tylko odrzucił mnie jakimś zaklęciem na ścianę. Nasza walka nie trwała zbyt długo, moje uniki jego zaklęć, rzucanie w maga przedmiotami i coraz częstsze ataki na jego Kij przerwał Norbert. Mnie chwycił za kołnierz i uniósł w górę, a Kalta uderzył z kopyta.
- Dość! - krzyknął - Demolujecie mi karczmę!
- Dlaczego mnie nie zabiłeś, Kalcie?! - sapnęłam.
- Bo chcę wiedzieć, gdzie jest dziecko. - syknął.
Zamarłam.
- Chcesz zabić Belwiego? - szepnęłam.
Nie odpowiedział.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 15:35
- Chcesz zabić Belwiego? - szepnęła.
Nie odpowiedziałem, bo i nie musiałem. Kiedy przyszło mi toczyć krwawą wojnę z moim dawnym Mistrzem Belwirem popadłem w swego rodzaju szaleństwo, które może czuć choćby wygłodzony wampir. Pragnąłem krwi Belwira, lecz nie by ją wypić, a unieść tryumfalnie puchar z czerwoną cieczą i zrozumieć, że w końcu zwyciężyłem. Potem jednak patrząc na spokojne oblicze nieboszczyka już tego nie pragnąłem. Stałem się niemal człowiekiem!
Na świecie jednak było jeszcze dziecko. Mały Belwir, syn Medany i mojego Mistrza. Dziecko, które obecnie nie zagrażało mi w ogóle, lecz w przyszłości mogło być zupełnie inaczej...
- Zabiłaś go? Potwierdź, a pierwszy raz naprawdę ucieszy mnie twoje okrucieństwo.
- Może to zrobiłam, a może nie.
- A więc mały żyje! Gdzie on jest?
- Nawet gdybyś mnie torturował, a przyznam że pierwszy raz naprawdę ucieszyłyby mnie twoje tortury, nawet wtedy, nie powiedziałabym ci nic.
- Kiedyś powiesz...
- Och zamknijcie się wreszcie i siadajcie do stołu! - to był poirytowany Norbert - Jak się nie uspokoicie to nie będzie darmowego jadła i picia!
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 18:48
Usiadłam naprzeciwko niego, starając się nie patrzeć mu w oczy. Przeszkadzało mu moje dziecko, które musiałam chronić za wszelką cenę. Zamówiłam kielich wina i ciepły gulasz.
- Nie musisz się przy mnie głodzić, bohaterze-magu. - zakpiłam - Czy masz jakieś wieści od Rotha? - zapytałam po dłuższej chwili, nieco ciszej.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 19:24
- Najadłem się już do syta - warknąłem, ale po chwili zrozumiałem, że dalszymi potyczkami na słowa nic nie wskóram. Musiałem przełożyć zabójstwo młodego Belwira na inny czas. - Roth... Myślałem, że jest z tobą. Przyznam że dawno nie widziałem tej owłosionej gęby.
- Ja ostatnio widziałam...
Nagle drzwi się otworzyły z trzaskiem. Instynktownie ścisnąłem mocniej Kij i wycelowałem jego koniec nań.
Zamarłem. Do karczmy weszli kolejno: milczący elf o przeraźliwie bladej twarzy i ziejących pustką oczodołach, najpiękniejsza kobieta na świecie o oczach zmiennych niczym pogoda w Eurelios, a także młody Czarodziej o nieszczęśliwej twarzy.
- Kalt! - krzyknęła Persja i pomknęła ile sił ku mnie. Wziąłem ją w ramiona, widząc jednocześnie wściekłą Medanę, która nie przywykła do tego, że ktoś jej przerywa.
Zaraz obok mnie znaleźli się elf Makao i mój Uczeń Altior. Pierwszy z nich nawet nie zwrócił na mnie uwagi, jego twarz była skierowana ku Medanie, a nozdrza poruszały się rytmicznie. Owszem, Makao dobrze kojarzysz ten zapach, przeszło mi przez myśl.
Altior zaś złapał mnie za rękaw czarnego płaszcza podróżnego i wyszeptał desperacko:
- Mistrzu! Zaatakowano nas. Miasto padło. Tubylcy nie żyją.
To był dla mnie cios. Miasto Chmur, które budowałem z taką pasją budowałem, teraz zostało zniszczone, a moi ciemnoskórzy przyjaciele, których uczyłem sztuki magii byli martwi.
- Kto to uczynił? - przerwałem Altiorowi, nie poznając własnego głosu. Czułem się tak jakby przez krtań przeszły mi kostki lodu, a jednocześnie czułem ich ciężar na sercu.
- Nie wiemy - wyszeptała Persja - Była noc, a ich kilkaset...
- Nie zdołaliście pokonać kilkuset?! - wykrzyknąłem z niedowierzaniem. Medana prychnęła, ale nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi - Z kim żeście walczyli, do wszystkich bogów tego świata?!
- Mroczne to były stworzenia i potężne, powiadam ci Czarodzieju. - odezwał się Makao - Byliśmy wobec nich bezradni. Trzy noce i trzy dni. Zostały zgliszcza i ruina. Ziemia skropiona krwią. Nigdy o nich wcześniej nie słyszałem, nigdy wcześniej ich nie widziałem. Nie z tego świata.
- Przeklęci - szepnęła Persja.
- Ilu zabiliście? - wyszeptałem.
- Żadnego.
- Jak to możliwe?
- Wyjaśnię ci - powiedziała Medana, a bóg na jej ramieniu uśmiechnął się bezczelnie - Twój uczeń nie nauczył się walczyć. Makao, choć taki przystojny nie zauważysz jakoś, że wróg nadciąga. A Persja to...
- Ani słowa więcej! - wycelowałem w nią Kij.
- Wybacz, bohaterze-magu, ale nie mogłam się powstrzymać. Było miasto, nie ma miasta. Ludzie wznoszą się i upadają, miasto powstaje i ginie. Tak już jest. Daj spokój.
- Zemszczę się na tych, którzy mi to uczynili - powiedziałem lodowatym głosem.
- No to musisz swoją listę rozszerzyć - Medana wyjęła zapisany rulon pergaminu i podała mi go - Na razie musimy zająć się innymi potworami... - ziewnęła i odwróciła się na pięcie. - Idę odpocząć przed walką. - wynajęła pokój na górze i stojąc już na schodach odwróciła się z figlarnym uśmieszkiem ku mnie i Persji. - Mam rozumieć, że z dzisiejszego bzykanka nici, bohaterze-magu? Szkoda.
Gdy poszła na górę odezwałem się do moich towarzyszy.
- Opowiedzcie mi wszystko jeszcze raz.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 15-09-2010 19:51
Wiedziałam, że nie zdołam ich podsłuchać. Po pierwsze, było tam dwóch czarodziejów, o dwóch za dużo, jak dla mnie, a do tego Makao był elfem, ponadto ślepym elfem, co absolutnie wykluczało jakiekolwiek próby podsłuchiwania. Nieśpiesznie zatem wzięłam kąpiel, za którą musiałam sporo zapłacić, a następnie natarłam swoje ciało pachnącymi olejkami. Nie należałam do tego typu wojowniczych kobiet, które śmierdzą jak mężczyźni. Lubiłam luksus i wygodny, jednak niestraszne były mi mordęgi wędrowania po nieznanych terenach. Co więcej, byłam wytrzymalsza od niejednego stworzenia na świecie, więc... pachnieć mogłam bez uszczerbku na swej reputacji.
Zeszłam na dół w luźnej koszuli, nonszalancko zapiętej na prę guzików na wysokości piersi, obcisłych skórzanych spodniach i butach, które opuściłam do kostek. Mokre włosy spięłam niedbale, aby nie moczyły ubrań. Całości dopełniał jeden sztylet przy pasie na biodrze i Pan, jak zwykle owijając się na moim ramieniu.
Makao poruszył się pierwszy i odwrócił twarz w moją stronę. Jego puste oczodoły niemalże prześwidrowały mnie na wylot. Persja westchnęła, a ja wiedziałam, dlaczego. Skinęłam w jej kierunku ręką, następnie usiadłam i zamówiłam dwa kieliszki wina. Kobieta wymówiła się krótko u Kalta i lękliwie usiadła naprzeciwko mnie.
- Nie zabiję cię tutaj, spokojnie. - uśmiechnęłam się lekko.
- Wiem, pani, jednakże...
- Nie pamiętam - przerwałam jej - ...abym pozwoliła ci się odzywać. Pij wino, źle wyglądasz. Nie masz wiadomości od Odii? - pokręciła głową - No cóż, kolejna dziwka się straciła. - wzruszyłam ramionami - Nie wiem, czy Kalt będzie chciał cię ciągnąć w to bagno, odradziłabym mu to, gdybym mogła, ale mnie nie posłucha.
Chwila milczenia. Spojrzałam na nią, pozwalając jej skinieniem głowy przemówić.
- Uważasz, pani, że nie powinnam iść?
- Będziesz balastem, Persjo. Punktem, w który wróg uderzy, aby powalić Kalta. Zostawiłabym cię tutaj, gdzie jesteś bezpieczna. Spróbuj porozmawiać o tym z Kaltem. Jeżeli chodzi o twoje umiejętności... jedna prostytutka w drużynie wystarczy. - zmrużyłam oczy i uśmiechnęłam się paskudnie w stronę Kalta. Rozgniewało mnie przybycie tej trójki, szczególnie Persji. Wiedziałam, ze ta nędzna kobieta będzie tylko przeszkadzać, nie mówiąc już o rozpraszaniu Kalta.
- Możesz iść do nich, już za tobą tęsknią. A, i bądź cicho w nocy, mam zamiar się wyspać. - uniosłam kieliszek w geście toastu, wypiłam całą jego zawartość i wstałam.
Podeszłam do nich i usiadłam obok młodego czarodzieja.
- Jak cię zwą? - zapytałam cicho, lekko zniżając głos. Młodzieniec przełknął ślinę, bardzo zakłopotany i uważnie starał się unikać patrzenia na moją ledwo co zapiętą koszulę.
- Altior... - wyszeptał.
- No no no, bohaterze-magu, może jednak nie będzie z wami tak nudno - roześmiałam się, bawiąc się rękawem Altiora.
Kalt był wściekły. Uwielbiałam doprowadzać go do takiego stanu.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 16-09-2010 10:56
- Altior tylko nie angażuj się emocjonalnie w związek - powiedziałem do mojego Ucznia - I oczywiście chroń się magią.
- Mogę...
Ależ był podniecony! Sam z trudem powstrzymywałem się by nie patrzyć na Medanę, która skąpo ubrana wyglądała rewelacyjnie.
- Oczywiście.
Kobieta-wojownik uśmiechnęła się do mnie figlarnie:
- Jeden mężczyzna to za mało.
Wiedziałem o co jej chodzi, ale nie dałem się złapać w pułapkę. Odwzajemniłem uśmiech i powiedziałem głośno:
- Makao, idź z nią.
Elf skinął głową. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale za sprawą nici telepatycznej łączącej nasze umysły, słyszałem jego myśli. Miał wielką ochotę na seks z Medaną.
- Dwóch mężczyzn to za mało - znów ten charakterystyczny uśmiech. Kobieta-wojownik właśnie rozpinała kolejny guzik w przezroczystej koszuli na oczach wszystkich nielicznych klientów karczmy.
- Chce ktoś pójść do łóżka z tą kobietą? - zawołałem.
Nie wiadomo dlaczego, ale każdy miał ochotę.
- Kalt, dobrze wiesz o czym mówię - Medana parsknęła śmiechem.
- A powiesz mi gdzie jest młody Belwir? - zapytałem szeptem.
Kobieta ze Znakiem zbladła:
- Nigdy w życiu.
- A więc kiedyś będę musiał cię zabić.
Złapałem Persję za rękę i poprowadziłem ku schodom.
- Kiedy spodziewasz się narodzin dziecka? - zapytałem cicho, głaszcząc ją po brzuchu, gdzie kształtował się mój syn.
- Za około dwadzieścia księżyców.
- To niedługo. Jednak niewykluczone, że będę musiał udać się na wyprawę wcześniej i nie będę przy narodzinach naszego synka. Norbert się tobą zaopiekuję, a ja nim wyruszę ochronię karczmę takimi zaklęciami, że mysz nie przejdzie...
- To dobry pomysł.
Zwykle protestowałaby, bo nie lubiła rozłąki. Teraz jednak zgodziła się bardzo szybko. Za szybko. Czułem że maczała w tym palce pewna kobieta ze Znakiem.
Nim zniknęliśmy by kochać się w wynajętym pokoju zostawiłem Persję na górze, a sam będąc przezornym wróciłem na chwilę na dół i rzuciłem zaklęcie na Altiora i Makao. Nigdy nie wiadomo czy naturalna magia uwodzicielki nie jest silniejsza niż magia młodego Czarodzieja i elfa. Bardziej bałem się o Makao, który wciąż kochał Medanę beznadziejną miłością.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 16-09-2010 13:19
Zostawiłam wszystkich na dole, śmiejąc się głośno i wymawiając od kolejnych propozycji. Jednak... Kalt chciał wiedzieć, gdzie jest mój syn, to był mój atut.
naprawdę myślisz, że to dobry pomysł, aby targować się Belwisiem?
- To dobry sposób, aby go trzymać przy sobie, - mruknęłam, rozbierając się i rozpinając włosy. Na moje nieszczęście, pokój Persji i Kalta był obok. - Ciszej tam, pieprzona dziwko! - ryknęłam i trzasnęłam ręką w ścianę, zza której dochodziły wyraźne dźwięki uprawiania... "miłości", jak lubili to nazywać ludzie.
Padłam na łóżko i jeszcze chwilkę obracałam w dłoni sztylet.
Nawet o tym nie myśl., warknął Pan, usadawiając się na poduszce. przybrał kształt podobny do małego smoka, który lubił najbardziej.
- Zabicie Persji wywoła w nim wściekłość. Jeżeli ją odpowiednio ukierunkujemy... - powiedziałam z uśmiechem - Oj no, żartuję, naprawdę. Jednak... ona nie urodzi tego dziecka. - wzruszyłam ramionami.
Kto ci to powiedział?
- Wędrowiec. - odparłam szybko - Powiedział, że nie jest mu dane żyć, a on się na tym zna. No cóż, nie będę mówiła tego Kaltowi, na niektóre rzeczy nawet on nie ma wpływu.
Ja mógłbym mieć..., podsunął zadowolony Pan, bawiąc się kołdrą.
- Moje dziecko za życie jego dziecka? - zapytałam podejrzliwie, a Pan skinął łebkiem - Nie. Nie zgadzam się, pozostawmy to w rękach bogów, odpowiedzialnych za życie i śmierć...
Kalt chyba nie wierzy w żadnego boga. przerwał mi Pan To pozostawia miejsce tylko dla słabiutkiej wiary Persji dla jakiejś tam starej bogini bez zębów. A bogowie... oni nie lubią dzieci czarodziejów.
- Mój jakoś ma się dobrze! - zaprotestowałam.
Pan wzruszył ramionami Bo był przepowiedziany bardzo dawno temu, ma zadanie do wykonania. Nie widzisz, że syn Kalta staje się jego naturalnym wrogiem? Kolejna wojna między czarodziejami, do tego tak potężnymi... nie wróży to dobrze. Bogowie wybrali.
Pomyślałam przez chwilę nad słowami Pana.
- Możemy wychować ich razem. - mruknęłam - Niech zostaną przyjaciółmi, może wtedy nie staną się... aż takimi wielkimi wrogami. Może i zraniona przyjaźń jest okrutnym sędzią, ale zawsze pozostanie w nich miłość do siebie, wspomnienia, wspólne dzieciństwo...
Porozmawiaj o tym z Kaltem, ale nie teraz. Przez jakiś czas bądź miła i grzeczna, słuchaj go, przeproś. Znasz się na tym. A potem z nim porozmawiaj.
Położyłam się wygodnie pod kołdrą, a Pan przytulił łebek w mojego policzka. Zasnęłam, jak zwykle czujna, ale zadowolona, że znów jestem na ścieżce walki i krwi.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 16-09-2010 14:32
To była długa, bezsenna noc. Obudziłem się dość późnym rankiem przytulony do Persji. Ubrałem się i zszedłem na dół, gdzie powitał mnie Norbert skinieniem głowy. Przy stole siedzieli już Makao i Altior jedząc świeży, jeszcze ciepły chleb.
- I jak tam wasz romans kwitnie? - zapytałem z nieco bezczelnym uśmiechem.
Makao odwrócił twarz w inną stronę, a Altior popatrzył na mnie z powagą:
- Rzuciła propozycję, a potem gdy poszliście z Persją na górę odmówiła wszystkim. Chyba nie jest tak rozpustna jakby mogło się wydawać. Myślę że całą noc spędziła z tym stworem na szyi.
- Pan jest bogiem, a Medana jest jego oblubienica - rzekł Makao.
- Przejmujecie się tym kotem na jej szyi - zaśmiałem się - Nie, myślę że to łasica.
- Lepiej jej tego nie powtarzaj - szepnął Makao swym grobowym głosem.
- A dlaczego? Bóg czy nie bóg z pewnością nie umie czarować jak ja. - powiedziałem ze śmiechem, ale widząc ich miny spoważniałem - Nie rozumiem dlaczego tak się boicie Medany i jej boga...
- Razem walczyliśmy z Belwirem dopóki nas nie zdradziła wpychając mu się do łóżka. Ona wie jak otworzyć komuś żyły - odparł Altior.
- Może i wie, ale też ma słabe punkty jak każdy.
- Jakie? - zdziwił się Altior.
- Jakby to określić... Jest uzależniona od walki. Nie potrafi usiedzieć na miejscu, ciągle pragnie zabijać. Do tego nie potrafi myśleć spokojnie, gdyż jej żywiołem jest chaos i walka...
- Obgadujesz mnie? - Medana pojawiła się przy naszym stoliku. Tym razem była ubrana dużo bardziej przyzwoicie. Mimo to włosy miała w nieładzie, a policzki lekko zaczerwienione tak jakby dopiero skończyła się kochać z tym co otulało jej szyję i co gapiło się na mnie uważnie.
- Właśnie mówiłem o twoich zaletach, kochanie - odparłem z powagą w głosie.
Altior ukrył uśmiech, a twarz Makao jak zwykle była maską ukrytą pod wielkim kapturem.
- To świetnie. Ja niestety nie mogłabym tak cię obgadywać, bo niestety nie znajduję w tobie żadnych zalet - odparła przesłodzonym głosem.
Altior znów zakrył usta dłonią, a Makao stał dalej niczym posąg nieruchomo.
Postanowiłem puścić tę uwagę mimo uszu.
- Myślę że przydasz się w naszej wesołej kompanii przeciw Behemotom...
- Doprawdy? Ależ zaszczyt mnie spotkał!
- Ale będziesz pod moimi rozkazami.
- To mnie akurat nie dziwi. Zawsze lubiłeś dowodzić.
- Mówię poważnie: ja dowodzę w tej wyprawie.
- Niech ci będzie. Będę cię słuchać jak ta twoje...eee... dziewczyna i robić co każesz, kochany. Ale pamiętaj, jeśli coś mi się nie spodoba to licz się z tym, że sama sobie będę rozkazywać.
Nie odpowiedziałem.
- A gdzie ta twoja...eee... dziewczyna?
- Persja? Jeszcze śpi.
- Co za niezdara! Nie ma z niej żadnego pożytku! Spójrz jaka wspaniała mgła na zewnątrz. Można pospacerować w tej wspaniałej aurze, a ona woli spać.
- Ma prawo.
- Nie sądzisz, że taka osoba nie nadaje się na wyprawę? Szczególnie, kiedy jest jeszcze w ciąży...
- Persja zostaje tutaj.
- Och! Ależ to przykre. Będzie mi brakowało dam podczas tej przechadzki by pozabijać jakieś tam potworki.
- Już to widzę - odparłem z sarkazmem.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 16-09-2010 18:35
- Towarzystwo dziwki bywa interesujące. - powiedziałam z uśmiechem. Kalt nie wytrzymał, nigdy nie dawał mówić złego słowa na temat Persji. Rzucił się na mnie i pchnął na stół, odrzucając ze wściekłości kij i chwytając mnie za gardło. Zwinne oplotłam go nogami i trzymałam delikatnie jego nadgarstki. Mogłam wyciągnąć sztylet i go zranić albo zabić, ale nie zrobiłam tego.
- Nie waż się o niej tak mówić, ladacznico! - warknął.
- Wszy... wszyst... kiego... ja... nauczyłam... Persję! - wysapałam i ścisnęłam go mocniej. Puścił moje gardło, ale położył dłonie na moich ramionach. Chyba wtedy uświadomił sobie w jakiej pozycji się znaleźliśmy. Oddychałam ciężej, bardziej, aby go sprowokować, gdyż chwila duszenia nie robiła na moim ciele aż takiego wrażenia. - Nie zapominaj, że to ja ją posłałam do twojego łoża, więc uszanuj to.
- Nienawidzę cię, kobieto-wojownik. - wysyczał ze złością.
Założyłam dłonie na jego kark.
- A myślałam, że mnie kochasz, słodziutki. - odparłam niewinnie.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 10:20
Niespodziewanie odrzuciło mnie od Medany na kilka metrów. Leżąc na podłodze spojrzałem zaskoczony w górę. To Altior rzucił zaklęcie.
- Przepraszam, Mistrzu - ukłonił się w moją stronę i odwrócił się w stronę kobiety-Wojownik by uczynić to samo - Przepraszam, Medano - zaklęciami postawił nas na nogi - Nie rozumiem dlaczego ciągle się kłócicie, obrażacie. Wszyscy stoimy po jednej stronie, a wy ciągle się żrecie! Dajcie już spokój! Wkrótce wyruszamy walczyć z Behemotami, a każdy wie, że to nie byle jaki przeciwnik.
Dobrze o tym wiedziałem. Dawno temu odwiedziłem ich siedzibę, by przyłączyły się do mnie i pomogły mi pokonać Belwira, nie wiedząc jednocześnie, że mój Mistrz mnie uprzedził. Wraz z druidem Kirtenem stoczyliśmy wówczas pojedynek z dwoma osobnikami, dziećmi przerażającej Matki. Pojedynek z pozoru miał przekonać najstarszą samicę, by stanęła po naszej stronie, ale tak naprawdę inteligentna Matka chciała sprawdzić nasze umiejętności, by potem przekazać informacje Belwirowi. Zwyciężyliśmy w pojedynku, ale potem gdy zdobyliśmy twierdzę Hardhillon mojego Mistrza, Behemoty zjawiły się. Nie pomogły nam jednak, lecz zaatakowały moich ludzi, spowodowały spustoszenie w moim obozie. Wówczas poprzysięgłem im zemstę.
- Masz rację, Altiorze - powiedziałem głośno i podszedłem do Medany - Przepraszam - wyciągnąłem ku niej dłoń - Nie chcę jednak byś kiedykolwiek obrażała Persję i nie obchodzi mnie czy ją uczyłaś fachu czy nie. O świcie za dwa dni wyruszamy i chcę by była zgoda między nami.
- Tymczasowa? - zapytała Medana z uśmiechem. Pan owinął się wokół jej szyi.
- Tymczasowa.
Uścisnęła moją dłoń.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 12:18
Szarpnęłam i przyciągnęłam Kalta do siebie, położyłam drugą rękę na jego piersi i powiedziałam bardzo cicho:
- Nie będzie między nami zgody, dopóki będziesz myślał o moim dziecku w kategorii "Cel-do-zabicia". Radzę ci uważać, kochanie, bo ty też wkrótce będziesz... ojcem, prawda? Pamiętaj, stosuję zasadę życie za życie.
Odepchnęłam go lekko i ruszyłam w stronę schodów, aby udać się do pokoju.
- Nie powinnaś tego mówić. - słowa Makao zatrzymały mnie w połowie korku. Nie lubiłam, gdy mówił tym swoim bezbarwnym tonem. Był przecież u boku Belwira, gdy i ja tam byłam, podawał nam czasem do stołu, jakimś niewytłumaczalnym sposobem robiąc to tak, jakby wszystko widział. - Życiem się nie handluje.
- Na niektóre rzeczy mają wpływ tylko bogowie. - odparłam spokojnie - A ja jednego mam zawsze na ramieniu.
Udałam się potem do Persji. Początkowo była nieufna wobec mnie, czemu aż tak bardzo się nie dziwiłam, ale w końcu porozmawiała ze mną otwarcie.
- Kalt nie będzie o niczym wiedział? - zapytała w końcu.
- Nie. Musisz tylko być grzeczna i pozwolić mi na założenie tej bransolety na twoją kostkę. Nie będzie bolało, zapieczętuje to Pan i ja swoją krwią. - ujęłam jej dłoń w swoje - Chcę chronić swoje dziecko, nic więcej. Ponadto, dzięki temu, Pan będzie mógł zareagować, gdy zaczniesz rodzić. To zapewni nam możliwość uratowania malca.
- Dlaczego to robisz? - zapytała cicho.
- Bo Kalt żąda krwi, krwi mojego Belwisia. Potem, Persjo, przeniosę cię z dzieckiem na wyspie, nie ma bezpieczniejszego miejsca. Staniesz się... - przełknęłam ślinę - Matką mojego dziecka, wychowasz je jak własne, a może kiedyś i Kalt je pokocha. Nikt nie połączy Belwisia ze mną, więc... nie będzie synem Belwira, rozumiesz? Chcę, aby nasze dzieci wychowały się razem, a może... - pogładziłam ją po brzuchu - Może to będzie dziewczynka?
- Mówisz niemalże o kazirodztwie w oczach ludzi! - krzyknęła.
- To ich umocni, wspólnie przeciw wszystkim. - mruknęłam - To jest najlepsze wyjście, Nie mów Kaltowi.
- Mam być uwięziona na wyspie?
- Nie, tylko Belwiś jest tam... do szesnastego roku życia. Ty będziesz mogła swobodnie podróżować, ale na wyspie nic się stać nie może Belwirowi. Zmień mu imię. - dodałam nagle - Nie może być z nim kojarzony, więc je zmień.
Wstałam i spojrzałam na nią uważnie. Persja okazała się dzielną kobietą.
- Wolałabym, aby Kalt wiedział. - mruknęła.
- Spróbuj. Jeżeli nie zacznie knuć, aby unicestwić mojego syna, to dobrze. Powiedz jednak, że bez wstawiennictwa Pana, twoje dziecko może nie przeżyć i nawet Kalt tego nie ominie. On nie lubi być zależny od czegokolwiek, więc... lepiej walcz sama o życie potomka. Pazurami i zębami, jeżeli będzie trzeba. Widziałam, jak matki walczą o swoje dzieci, teraz je rozumiem. - podeszłam do drzwi - Wyobraź sobie, że teraz nie potrafiłabym zabić ani matki, ani dziecka? Rozumiesz? Ja, Medana, Dzieciobójczyni, odpowiedzialna za rzeź tylu miast i królestw. I chcę uratować dziecko Kalta, należy mu się to, chociaż straszny z niego gbur.
Po tej rozmowie zamknęłam się w swoim pokoju i czuwałam.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 16:17
- Powiedziała, że bez wstawiennictwa Pana, nasze dziecko może nie przeżyć i nawet ty nie będziesz miał na to wpływu - zakończyła Persja. Opowiedziała mi o planach Medany, które przyjąłem spokojnie. Nie zareagowałem żadnym wybuchem, nikogo nie skrzywdziłem. Gra jednak toczyła się o wysoką stawkę i wewnątrz czułem niepokój.
Persja patrzyła na mnie w napięciu, wstrzymując oddech.
- Idź po Medanę - powiedziałem cicho z nutką groźby, choć starałem się by mój głos brzmiał uprzejmie. Nie brzmiał jednak co poznałem po minie Persji.
Po krótkim czasie pojawiła się kobieta-wojownik. Zjawiła się naprawdę szybko, gdyż dawniej zwykła ostentacyjnie się spóźniać na spotkania, co zapewne wynikało z jej charakteru. "Nikt nie będzie mi rozkazywał", tak mogłoby brzmieć jej motto życiowe, lub: "Będę robić co chcę i będzie miał nade mną władzy".
- Kiedy to uknułaś? - zapytałem.
- To dobry pomysł, Kalt - odparła spokojnie kobieta ze Znakiem.
- Pozwól, że ja to osądzę sam.
- Oczywiście - już szykowała się do wyjścia, ale zatrzymałem ją unosząc dłoń. Co zastanawiające, ów gest naprawdę sprawił, że nie odeszła.
- Czy to zapewni bezpieczeństwo mojemu synowi? Jeśli Persja będzie go wychowywała razem z tym... tym...
- Z moim synem? - podpowiedziała Medana.
- Tak, z nim. Naprawdę sądzisz, że to zapewni bezpieczeństwo mojemu synowi? Nie czytałaś zapewne "Historii Rodu Czarodziejów z Wież"?
- Prawie nie czytam książek - odparła szczerze.
- A szkoda. Bo wiedziałabyś, że nie jesteśmy ludźmi z talentami magicznymi jak zdaje się sądzisz. Bliżej już nam do elfów, choć z wyglądu zewnętrznego przypominamy ludzi. Otóż Czarodzieje z Wież to bardzo stary ród, liczący sobie wiele tysięcy lat. Z wszelkich ważnych informacji z tej księgi, a jest ich naprawdę wiele, mogłabyś dowiedzieć się, iż dzieci czarodziejów mają wiele cech po ojcach.
- Nie jest to niespodzianką. Ludzie czy elfy też tak mają.
- Wyjaśnię ci o co mi chodzi. Otóż, twój Belwiś mimo że nigdy nie poznał i na szczęście już nie pozna swojego ojca będzie posiadał spory talent magiczny. Jak podrośnie, zacznie się nad tym zastanawiać bez wątpienia... Co więcej, chcesz by wychowywał się z moim synem... Powiem ci coś, kobieto-wojownik, oni będą się nienawidzić, choć nie będą znali przyczyny tej nienawiści.
Nim zdołałem rozpocząć następne zdanie pojawił się Altior i rzekł:
- Nienawiść do siebie odziedziczą po ojcach. Kiedy przyjdzie im bawić się ze sobą jeden w drugiego będzie rzucał zaklęcia.
- Myślałam że do czarowania potrzebne wam są te patyki, które nosicie... A zaklęcia skąd będą znać?
- Owszem, w Kijach ukryte są zasoby naszej magii, ale jej jądro tkwi w nas samych - odparłem - Można czarować bez Kijów, można czarować nie wypowiadając ani słowa. Ale wówczas magiczna energia wyczerpuje się bardzo szybko, a zarazem bardzo wolno się regeneruje. W taki sposób nie można rzucać zaklęć tak zwanej "Wyższej Magii", to znaczy tych naprawdę potężnych. Jeśli nie wymyślicie czegoś co zapewniłoby absolutne bezpieczeństwo mojemu synowi to nie będę mógł się zgodzić na coś takiego co proponujesz, Medano.
- Ludzie, nazwał mnie... - zaczęła, ale nie dałem jej dokończyć.
- Jeśli zaś będę miał pewność, że mój syn będzie bezpieczny to zgodzę się - zamyśliłem się na chwilę - Wówczas i twojemu synowi nie będzie groziło nic z mojej strony. Złożę oficjalną przysięgę, którą Altior zabezpieczy zaklęciem.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 17:17
Spojrzałam na Pana, a On na mnie. Wiedziałam, że będzie to musiało nadejść, ta ostateczna decyzja, której tak bardzo się bałam, a która była konieczna. Już dawno obmyśliliśmy ten plan razem z bogami na wyspie i z Panem, przekonywali mnie długo, ale w końcu musiałam się poddać. Jedyne wyjście, aby ocalić życie Belwirowi i ja o tym wiedziałam najlepiej.
- Pozbawię go mocy. - szepnęłam cicho, przymykając oczy - Wiem, że uważasz, iż to niemożliwe, będziesz mówił, że tego się nie da zrobić. Jednak pamiętaj, że miałam w sobie moc bogów i ta moc przepłynęła na Belwira, łącząc się z magią twego mistrza. - spojrzałam na Kalta spokojnie, bez uśmiechu, bez swojej naturalnej bezczelności - Umiem... bogowie to zrobią. Mój syn będzie tylko człowiekiem, niczym więcej, odziedziczy po mnie jedynie nieco dłuższe życie oraz umiejętności, takie jak wyostrzone zmysły, większa zręczność, zero magii. I prawdopodobnie, bo tego nikt nie wie, nigdy jej nie odzyska.
- Chcesz... - oczy Kalta zrobiły się wielkie z przerażenia.
- To zapewni naszym dzieciom bezpieczeństwo. - przerwałam mu spokojnie - Przynajmniej twojemu. I Persji, jeżeli trafi na wyspę, tam jej nikt nie znajdzie. - podeszłam do Kalta - Jeżeli nie, to twój wybór. Mój syn stanie się potężniejszy niż wszyscy Czarodzieje, będzie władał mocą, jakiej świat nie widział i w końcu zniszczy świat. Oboje o tym wiemy. Jednak twój potomek, bohaterze-magu, będzie jego przyjacielem, a zarazem strażnikiem, to wszyscy będą bezpieczni.
Widziałam, że już prawie się zgodził. Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Dlaczego się uśmiechasz? - zapytał.
- Wyślesz tam Persję i swojego syna, ale tylko ja wiem, jak tam trafić. I, bohaterze-magu, trafisz tam tylko z moją pomocą. Dzięki temu będę pewna, że nie zabijesz mnie, aby pozbyć się mego syna. - przechyliłam lekko głowę - To chyba dobra umowa? Jeżeli nie, zostaw życie swego potomka w rękach... no, właściwie, niczyich. Daj mi powód, a uda nam się ocalić go, jeżeli będzie taka potrzeba.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 19:48
- Muszę to wszystko przemyśleć.
Nie czekając na czyjąkolwiek odpowiedź udałem się na zewnątrz. Był zimny dzień. Niebo przybrało barwę mlecznej bieli, a bogowie tak samo uczynili z Ziemią. Mgła otulała świat tak mocno, że nawet stworzenia o najlepszym wzroku nie mogłyby wiele zobaczyć.
W takiej aurze wspiąłem się na wzgórze. To było to samo wzniesienie na którym niegdyś stałem spoglądając z daleka na karczmę Norberta. Wówczas zostałem zaatakowany przez demona wysłanego przez Belwira, by odebrał mi życie. Towarzyszył mi wówczas czarny wierzchowiec Fenrir, dzięki któremu umknąłem stworowi. Tym razem jednak koń odpoczywał w stajni obok karczmy, a ze szczątków potwora nasłanego przez mojego Mistrza już nic nie zostało.
Jeśli jest sposób by syn Medany utracił swą moc to byłem gotów całkowicie przystać na jej plan. Jej i bogów. Bogów, których nigdy nie czciłem i których traktowałem często z pogardą.
- Pogarda rodzi się ze strachu - to były słowa wielkie Czarodzieja Hellgandera, które zawarł w swej księdze "Przewodnik Dla Młodych Magów" i teraz wypowiedziałem je szeptem. Odpowiedział mi charakterystyczny głos kruka, który był niewidzialny we mgle. Brzmiało to trochę jak śmiech.
Młody Belwir utraci całą magiczną moc... Tak, to jest możliwe. Można odebrać Czarodziejowi moc, czego dokonać może tylko Arcymag lub... no właśnie. Wielu bogów posiadało niegdyś taką moc. To byli starzy Czarodzieje i starzy bogowie. Dziś ta sztuka mogła zostać zapomniana...
Jeśli dzieciak Belwira i Medany stanie się człowiekiem to mój syn nie będzie czuł wobec niego nienawiści, gdyż ta specyficzna cecha charakteryzująca mój ród objawia się tylko w relacjach między dziećmi Czarodziejów, którzy darzyli się ową nienawiścią.
Westchnąłem ciężko i podjąłem decyzję.
- Niech tak będzie - powiedziałem do Medany i moich towarzyszów, powróciwszy z krainy mgieł.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 20:25
Westchnęłam ciężko, pogładziłam Pana po jego smoczej główce, a On przytulił się do mojego policzka. To było trudne, ale musiałam to uczynić.
- A zatem zniknę na parę godzin, a ze mną pójdzie Persja. Daję wam chwilę na pożegnanie. - spojrzałam na czarodzieja uważnie - Nie próbuj tego utrudniać, Kalcie. - jego imię w moich ustach smakowało dziwnie, szczególnie teraz, gdy dziwna igła dźgała moje serce.
Wyszłam przed karczmę, a za mną podążył Makao, ciągnąć za sobą młodego maga.
- To będzie trudne dla ciebie. - powiedział elf głucho - Co będziesz musiała uczynić?
- Zabić swego syna. - odpowiedziałam głucho - Podążyć z nim na granicę życia i śmierci, i rzucić go w przepaść, aby zobaczył bogów w ich najstarszej postaci. Będę tam z nim, ale tylko obok, zobaczę, jak będzie wyglądał w przyszłości i... i już nigdy więcej go nie zobaczę.
- Czy Kalt wie o tym? - zaniepokoił się młody Czarodziej.
- Są tajemnice, do których Czarodzieje nie mają dostępu. - uśmiechnęłam się lekko - A i ja ledwo widzę ich początek.
- Wybrana Boga Gniewu Niiru... - szepnął Makao - Dla kogoś, kto nie wierzy, jak Kalt, musi być trudne rozmawiać i układać się z kimś, kto obcuje z bogami.
- Nie ułatwię mu tego. - powiedziałam, znów głaszcząc Pan - Kiedyś i on będzie musiał się z nimi pogodzić. Wtedy przyjdę do niego i wskażę mu drogę, ale będzie musiał nią podążać sam.
Wreszcie wyszła Persja, trzymając Kalta za rękę. Skinęłam jej głową i ruszyłam w las, zostawiając mężczyzn za sobą. Po pół godzinie marszu zatrzymałam się, nasłuchując. Nic, Kalt dotrzymał obietnicy. Chwyciłam Persję za rękę i uśmiechnęłam się lekko.
- Dwie kobiety i Bóg. - mruknęłam - Na początku i na końcu zawsze jesteś tylko ty i twój bóg, Persjo, więc teraz odrzuć wszystko inne, a skup się na tym, co jest w tobie. Poczuj dwa bijące serca w twoim śmiertelnym ciele, ogarnij ten cud drugiego życia wewnątrz tego ciała i połącz się z nim. - szeptałam, a wokół nas stworzył się piękny krąg ze srebra i światła - Nie ma nic, tylko to, co czujesz, to, co smakujesz, to, co widzisz, pośród tego lasu i wewnątrz ciebie, podążaj za moim głosem, wsłuchaj się w moje słowa, odrzuć wszystkie inne prawdy, kłamstwa i strach, jesteś tylko ty i twój bóg... - mamrotałam, aż Persja osunęła się w moje ramiona. Pan skinął głową, a ja wzięłam ją na swoje silne ręce i tak przeniosłyśmy się na wyspę, stworzoną dla mnie i mojego syna.
Przywitał mnie Wędrowiec z uśmiechem smutku i spojrzał na Persję.
- Więc tutaj jest jego potomek...
- Dziewczynka. - uśmiechnęłam się lekko - On myśli, że chłopiec.
- Dotknęłaś jej?
- Oczywiście, będzie mądrą kobietą, chociaż nie bez wad.
Zaniosłam Persję do mojej dawnej sypialni i położyłam na łóżku. Obok już ustawiono dodatkowe łóżeczko, przy łóżeczku, w którym spał mój syn.
Wzięłam go na ręce i spojrzałam na lekko spiczaste uszka, spał, delikatnym snem dziecka, niewinnie i słodko.
- Zróbmy to. - powiedziałam twardo i wyniosłam go na zewnątrz, gdzie wzmógł się wiatr. Zaczął siekać deszcz i śnieg, chociaż przed chwilą świeciło słońce. Zbierały się moce, o których śmiertelni nie mieli pojęcia.
Dlatego też pozbawienie mocy tego niemal boga wzburzyło wszystkich, parających się magią i każdy odczuł to na swój sposób, tak jak wtedy, gdy został poczęty. Świat żegnał najpotężniejszego czarownika w historii, płakał i szalał, magia wypływała z niego i przenikała przeze mnie, aby ulotnić się w chaosie żywiołów.
Padłam, zmęczona, obok płaczącego dziecka i tuliłam go potem długo do siebie, aż wreszcie się uspokoił.
- Będziesz pięknym mężczyzną, mój synu. - wyszeptałam, kładąc go do łóżeczka - A teraz uważaj, aby nie obudzić swej matki i małej siostrzyczki.
Gdybym była człowiekiem, płakałabym.
Ale nie jestem.
Do karczmy wróciłam, powłócząc nogami, biła ode mnie magia i moc tak wielkie, że Kalt syknął z przerażenia, gdy weszłam i usiadlam. A przecież to były tylko resztki, zaledwie kropelki tego, co nosił w sobie mój syn.
- Niemożliwe, aby on był... - szepnął Altinor.
- Był. - mruknęłam i wypiłam piwo Kalta - Ale juz nie jest. Persja i dzieci są bezpieczne. Walczmy z behemotami...
I osunęłam się na blat stołu, zanurzając w ciemności.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 21:26
- Walczmy z behemotami... - to były jej ostatnie słowa nim wtuliła się niematerialne ciało Ciemności.
Makao natychmiast do niej podbiegł, ale go powstrzymałem.
- Nie... Idźcie stąd. Oboje. Ty i Altior.
- Kalt? - zapytał z niepokojem mój Uczeń.
- No już, zjeżdżajcie! Dzisiejsze lekcje przesuwam na jutro... Zmykajcie oboje! - odwróciłem się w stronę równie zaniepokojonego Norberta - Przypilnuj, aby nikt nie wszedł do pokoju kob... Medany. Nikt. Nawet ty.
Będąc już na górze, rozebrałem dziewczynę do naga i wykąpałem w gorącej wodzie. Resztki magii, które promieniowały z niej, wsączyłem w siebie. Nie po to, by posiąść jakąś moc, ale by nie cierpiała. Zrobiła dla całego świata tak wiele...
Również zdjąłem z siebie ubranie i wykąpałem się w tej samej wodzie. Potem wziąłem ją na ręce - jakże lekka była - i zaniosłem na siennik w rogu pokoju.
Wyszeptałem zaklęcie, a ona otworzyła oczy.
- Gdzie jestem? - zapytała nieprzytomnie.
- W swoim pokoju w karczmie.
Dopiero wtedy spostrzegła, że jesteśmy nadzy. Uśmiechnęła się słabo:
- Ledwo odesłałam Persję, a ty już masz ochotę... Możemy...
- Nie dziś.
- No więc dlaczego jesteśmy nadzy?
- Bo zaopiekowałem się tobą.
- Chyba nie w pełni - uśmiechnęła się uwodzicielsko. Była już przytomna.
Odwzajemniłem uśmiech i zacząłem się ubierać.
- Może skuszę się jak zdejmiesz mi inny ciężar z serca.
- Behemoty?
Nie odpowiedziałem, bo nie musiałem tego robić.
- A więc jak zabijemy potworki to się bzykniemy?
- Powiedziałem: może - odparłem z uśmiechem i wychodząc z pokoju dodałem - Odpoczywaj.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 17-09-2010 23:01
- Nie powinieneś był. - zatrzymałam go w drzwiach. - Nie powinieneś był tego robić, opiekować się mną, teraz musisz tu zostać na noc.
Uniósł brwi i chciał się roześmiać, ale wstałam z siennika, naga i leniwie rozbawiona jego spojrzeniem.
- Nie rób tego, kobieto-wojownik. - szepnął.
- Tylko połóż się obok mnie, pokażę ci w snach Persję. - odparłam, podchodząc. Stanęłam obok niego i zamknęłam drzwi, chwytając go za rękę. Nieśpiesznie rozebrała go, bez seksualnych podtekstów i zaprowadziłam na siennik. Cały czas śledził mnie wzrokiem, nie dowierzając temu, co widzi.
- Kim ty jesteś? - zapytał nagle, gdy kładłam się obok niego.
- Teraz? - zaśmiałam się lekko - Możesz uznać, że jestem Wojownikiem ze Znakiem na policzku i z Panem w sercu. Możesz powiedzieć, że jestem Medaną, legendą niezliczonych wojen i walk, morderczynią i żołnierzem. Możesz usłyszeć, że byłam najsłynniejszą kurtyzaną, o którą stoczono wojnę. Możesz pomyśleć, że jestem kimś nienaturalnym, bo mam w sobie część człowieka i wilkołaka, bo przecież byłam żoną Rotha, nieśmiertelną wojowniczką, przemierzającą świat w poszukiwaniu krwi i śmierci. - ułożyłam głowę na jego piersi - A możesz poczuć obok siebie kobietę pełną żądzy, wiedzy i pamięci; kobietę i matkę, kapłankę zbyt wielu bogów i wiar. Poczuj, to Kalcie - Czarodzieju, a zaprowadzę cię dzisiejszej nocy w ramiona Persji.
Zasnęliśmy oboje, on pierwszy i naprawdę pokazałam mu we śnie wyspę, na którą dotrze tylko z moją pomocą, i Persję, i bogów, którzy się nią opiekowali, a potem zaprowadziłam go nad łóżeczko, w którym spał mój syn.
Doprawdy, niektóre tajemnice zawsze będą dla niego nieosiągalne.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]