Leśne Potyczki
Portal Pisarski » Wspólne Pisanie » Proza
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 19-12-2010 13:29
Słowa odbijały się pomiędzy ścianami płomienną ognistą kulką. Zabawne. Namiastka zwierzątka.
Modlitwa kobiety, o jakimś imieniu, jakiejś profesji - czy to ważne... Modlitwa kobiety.
Wąskie oczy błyszczące jak złote monety przesuwały się za płomykiem. Gasł od tego wzroku, tak niespodziewany gość w tym od lat zamkniętym pokoju. To było niebezpieczne, nikt nie mógł tu wejść. Cała Panthea miała zamiar zapomnieć, poza tą jedną zagubioną w górach świątynią.
Miedziana Bogini położyła się, czując, że nie ma już siły siedzieć na brzegu łoża. Wybledzone ciało, matowe, choć wciąż zimne i szkliste jak posąg, resztką sił zachowywało naturalny kolor mosiądzu. Sztywne, miedziane loki przecierały się na splotach i widać było, że nie jest to naturalny stan bóstwa. Choć od dawna przecież był. Wychodziła z zamknięcia tylko raz, w jedno święto, gdy matki chowały swoje dzieci przed jej uśmiechem. O, Miedziana Bogini, która tej nocy spełniała każde życzenie za życie - gasnące przebywanie z nią w jej twierdzy. Byle upragniony cukierek, konik czy gałganek mogły się skończyć zaprzepaszczeniem wszystkiego.
Ale kto mówił, że było tu źle? - pomyślała Pani Bogactw, zamykając oczy. - Ktoś wrócił? Skarżył się?
No właśnie nikt nie wracał. Dlaczego nie chcą myśleć, że to jest raj. Dlaczego tak ostrożnie się NIE modlą...
Fala słabości przeszła jej ciało. Wciąż była bóstwem, wciąż posiadała nieograniczone moce, nie potrafiła tylko usiedzieć prosto na swoim łóżku, by nie skulić się z bólu. Płomyczek toczył się po podłodze coraz mniejszy. Malutka, nieostrożna modlitwa.
Miedziana Pani otworzyła swoje puste oczy. Przechyliła się przez bok łoża i złapała kulkę. Medana i Miedziana. Pasowało ładnie. Chwila wysiłku, kosztowała ją niewiele.
Głuchy łomot kilka pięter niżej. Ktoś z akolitów zemdlał. Nie umrą od tego.
Mosiężna skóra Upragnionej zmarszczyła się zadziornie na nosku, a uśmiech rozszerzył metaliczne wargi. Połknęła płomyczek z całą żarłocznością bóstwa.
Ciemniejsze złoto zarumieniło jej policzki, dodając naturalnego blasku miedzi.
- Tak, tak, tak, moja kochana...! - szepnęła, wracając na poduszki.
Płomyczek rozchodził się po ciele, dość mały by pobudzić, za mały, by nasycić.
Krzyknęła z bólu. Krzyk przebił całą świątynię.
Miedziana Bogini uśmiechnęła się. Wszystko jest dobrze. Już dobrze.
A teraz musiała iść spać...

/puszczę to chyba w tabelkę do obcięcia mnie znowu z prozy - może urodzi mi się coś większego z tego pomysłu? - na razie wskrzeszajcie się żwawo - jak nie, to zasnę tym razem na dobre:lol:/
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 19-12-2010 13:39
- Wojownik Medana zabić potrafi. - zakpiłem.
Powróciłem do czynności szeptania zaklęć.
"Zaklęciami zablokuję przejście Behemotom, a przepuszczę tylko Matkę. To nie lada trudny przeciwnik i to ona jest winna zdrady. Jeśli uda nam się ją pokonać to wówczas będę miał władzę nad jej dziećmi. Tak przynajmniej wynika z księgi Terepeta "Behemoty. Gatunek nieznany i niebezpieczny". Jeśli mój wielki przodek się mylił i zabójstwem Matki tylko rozjuszymy rój potworów to będziemy w ogromnych tarapatach, mam jednak nadzieję, że Terepet akurat w tej kwestii się nie pomylił, a wiedzieć warto iż był to straszny łgarz w wielu innych kwestiach. Kochał jednak Naukę i jej poświęcił życie. Dlatego tutaj dopatruję się światełka nadziei dla nas, choć jednocześnie wiem jak bardzo jest to ryzykowne zawierzyć łgarzowi" - mówiłem moim nielicznym towarzyszom nim słońce zaszło i nim musiałem zastąpić je szeregiem magicznych, błyszczących w ciemności kul.
- Medano, natnij skórę temu bardziej ruchliwemu Najemnikowi.
Wszystko szło jak należy. Zaklęcie ożywiające zmarłych rzucone przez Altiora sprawiało, że Najemnicy budzili się z mrocznego snu. Magia ta była niedostępna dla przeciętnych Czarodziejów, a nawet tym najlepszym zwykle nie udawała się sztuka ożywiania umarłych. Mój uczeń jednak zdołał trochę ich pobudzić i przede wszystkim sprawić, iż krew poczęła znowu krążyć pod białą skórą trupów.
- Tylko ostrożnie! - dodałem cicho - Tylko kilka kropel, kobieto-Wojownik, kilka kropel! Nie chcę by od razu wykrwawił się nasz pół-nieboszczyk!
- Zamknij się! - syknęła kobieta-Wojownik i przecięła swym wspaniałym sztyletem delikatnie skórę Najemnika. Ten nawet nie jęknął, bo tliła się w nim jedynie maleńka iskierka życia.
- Doskonale - powiedziałem i wyszeptałem ostatnie zaklęcia.
Spojrzałem ostatni raz na ołtarz i zawołałem - Kryjmy się!
Natychmiast pobiegliśmy ku ogromnemu głazowi za którym leżał wyczerpany swym zaklęciem Altior. Spojrzałem na samotne drzewo najbliżej ołtarza, gdzie ukryty na drzewie stał Makao z łukiem w dłoni gotowy do ataku.
- Słuchajcie - wyszeptałem do towarzyszy. Zaraz przyjdzie Matka. Będzie sama i skieruje się w stronę kolacji złożonej z Najemników. Pamiętajcie jednak, że Ona jest bardzo potężna i niezwykle inteligentna. Wie, iż Najemnicy sami nie złożyli z siebie ofiary, wyczuje magię w powietrzu. Musi upłynąć sporo czasu nim zorientuje się, że nikt na nią nie poluje i weźmie się do jedzenia. Kiedy zje jednego Najemnika wówczas Makao strzeli do niej i trafi w oko, by ją częściowo oślepić. Wtedy my ruszymy do ataku!
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 20-12-2010 18:45
- Ty zawsze karzesz czekać. - mruknęłam, ale cierpliwie kryłam się w krzakach, co samo w sobie było dla mnie irytujące. Wojownik nie kryje się w krzakach! Wysunęłam z pochwy na plecach miecz, bo stwierdziłam, że w starciu z takim potworkiem sztylety nie są zbyt dobrym pomysłem.
Pan, siedzący na moim ramieniu, milczał, co również nie zwiastowało niczego dobrego.
Nagle wynurzyła się Matka i powoli podeszła do najemników.
- Zeżryj ich. - szepnęłam, napawając swe oczy masakrycznym widokiem.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 20-12-2010 19:01
Nagle wynurzyła się Matka.
Wyglądała inaczej niż wtedy, gdy ostatni raz ją widziałem. Potwór olbrzymiej postury schudł i postarzał się w oczach. Jej piersi były obwisłe, a na skórze pojawiły się wrzody i zgnilizna. Małpie nozdrza poruszały się z niezwykłą prędkością, czerwone, zaropiałe ślepia były czujne. Powoli i ostrożnie zbliżała się do ołtarza na którym wierciły się nieświadomi niczego Najemnicy. Bliżej im było bowiem do nieboszczyków niż do żywych. Byli - można rzec - roślinami.
Minęło sporo czasu, gdy Matka wreszcie zabrała się do jedzenia. Ścisnęła w ogromnej, owrzodzonej dłoni człeczynę i zdecydowanym ruchem zerwała magiczne liny. Jedno ugryzienie wystarczyło by pożreć połowę Najemnika, drugie było tylko formalnością.
Będzie tak wściekła, że nie będzie wiedzieć co czynić. Nie przerywa się tym istotom posiłku...
Makao strzelił z łuku. Samotna strzała trafiła Matkę w oko, popłynęła fontanna żółtej krwi.
To był sygnał do ataku. Wraz z Medaną wyskoczyliśmy z ukrycia.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 20-12-2010 19:08
Skoczyłam z dzikim rykiem i mieczem lekko opuszczonym ku ziemi. Wiedziałam, że Kalt, Altior i Makao są obok mnie i działają, ale to ja byłam walką. Tam, gdzie nie potrafiło sięgnąć moje ostrze, trafiały ich czary i strzały Kalta.
Otoczyliśmy Matkę i walczyliśmy z zaciekłością. Widziałam, jak na twarzy Kalta rysuje się mściwa satysfakcja kogoś, kto powoli dokonuje zemsty i radowałam się tym, gdyż czym innym jest walka, jak nie zaspokajaniem pierwotnych instynktów? Skoczyłam na grzbiet Matki, ale ta walnęła mnie swoją potężną łapą i odrzuciła na jakieś drzewo.
Jakież to było słodkie! Jej rozwścieczony pysk, gdy szarżowała na mnie z rykiem. Uskoczyłam w bok, tnąc na oślep mieczem i jednocześnie rzucając celnie sztyletem w jej drugie oko.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 20-12-2010 19:32
W ostatniej chwili Matka zrobiła ruch głową i sztylet nie trafił w oko, lecz w skroń. U Behemotów tak jak u ludzi to miejsce jest bardziej wrażliwe i ostrze przebiło się przez skórę. Po raz kolejny popłynęła rzeka żółtej krwi. Potwór zawył z bólu.
Medana tymczasem spróbowała znów wkroczyć w wir bitwy, ale siła minionego spotkania z drzewem była tak wysoka, iż kobieta-Wojownik zdołała jedynie wstać i oprzeć się o drzewo. Mimo to uśmiechała się.
Tymczasem rozwścieczona Matka dostrzegła swym czerwonym okiem nieszczęsnego, osłabionego Altiora i wyładowała na nim swoją wściekłość. Mój Uczeń zdołał uskoczyć przed pierwszym atakiem, ale podczas drugiego Matka wykazała się większą celnością i wbiła swe ogromne pazury w brzuch młodego Czarodzieja.
- Nieeee! - wrzasnąłem i ruszyłem do ataku. Wykrzyczałem zaklęcia i ognisty wąż rzucił się na nią. Ogień jednak nie potrafił zająć jej ciała i zgasł po chwili. Matka wyrwała drzewo z korzeniami i cisnęła w moją stronę. Uchyliłem się, lecz usłyszałem za sobą krzyk bólu. To Makao stał za mną, próbując przymierzyć w drugie oko Matki. Drzewo staranowało go.
Walczyłem w pojedynkę, coraz bardziej zmęczony i przerażony. Starałem się nie myśleć o moich rannych, bądź już martwych towarzyszach...
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 21-12-2010 00:35
Ciche mruczenie pozostało niezauważone, wduszone w prześcieradło. Bogini otworzyła minimalnie oczy, pozwalając by miękkie druciki rzęs uchyliły się ukazując urywek świata.
- Nie przerywa się posiłku i nie przerywa snu... - mruknęła do siebie, przesuwając dłonią po włosach i twarzy. Bransoletki na przedramionach wydały ciche brzęczenie obijając się o ciało bóstwa. Metal o metal.
Niiru obserwował potyczkę, co chwilę wydając zróżnicowane okrzyki wewnętrzne. Co za chaos myśli.
- Co za dziecko -mruknęła bogini jeszcze raz. Oparła się o poduszki i podwinęła nogi. Łańcuszki zadźwięczały, podobnie delikatne pierścionki na palcach stóp. Dawno nie chodziła.
Przed jej otwartymi oczami przesuwały się kolejne obrazy walki. W pewnej chwili mężczyzna krzyknął kilka zaklęć w dziwnym dialekcie, tak samo nieznośnym jak większość z nich.
Niiru opierał...kobieta opierała się o drzewo. Uśmiechali się. Złotooka uśmiechnęła się również.
Ognisty wąż ruszył do ataku, stworzony przez mężczyznę z tego kochanego żywiołu. Domknął do stwora...
Miedziana Bogini obróciła lewą dłoń, uginając po kolei palce. Taneczny ruch zwany kwiatową kulą. Dawno nie tańczyła.
Miniaturowy ognisty wąż zaplótł jej się dookoła przedramienia i kaszlnął. Poklepała go po łebku, gdy wysnuł z siebie niteczkę dymu. Raz jeszcze pokręcił łebkiem i dotknął ogonka, zamierając w kolejną brzęczącą bransoletkę. Tymczasem mężczyzna wciąż walczył, coraz słabszy. Czaruj, czarodzieju, przyjmij coś wreszcie na własną pierś...
Dziecko nie mogło jej zobaczyć, było za młode - choć tylko według jej rachuby. Potężny, ahistoryczny bóg nazwany dzieckiem. Z ich perspektywy tak to właśnie wyglądało. Nie ten miot. Nie ta Matka.
Za to złote oczy spoczywały na tych samych ramionach, na których postanowiło przysiąść. Patrzyli więc w trójkę, jak wczepieni, do młodej - wiecznie młodej - kobiety. Walka trwała.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 21-12-2010 15:01
Nie bez powodu zostawało się Wojownikiem. To było całe życie, każdy, nawet najmniejszy oddech, każda kropla krwi. Wyciągnęłam drugi sztylet, w prawej ręce wciąż dzierżąc miecz. Matka była skupiona na Klacie,który rozpaczliwie rzucał jakimiś zaklęciami, nie mogąc się skupić. Jeżeli dobrze wyliczyłam, musiał zebrać nieco sił, aby walnąć czymś naprawdę potężnym.
Ryknęłam potężnie, aż Matka odwróciła się w moją stronę. Coś kuło mnie w boku i byłam lekko poobijana, ale wciąż się uśmiechałam. Kochałam to.
Ruszyłam w kierunku Matki lekkim truchtem, klucząc to w prawo, to w lewo, aż potworzyca straciła rachubę, wyjąc i wrzeszcząc dla lepszego efektu. Dezorientacja. Szarpnęłam się nagle w bok, a ona za mną. Waliła łapami z góry, a ja uskakiwałam przed nimi, czasem raniąc je sztyletem albo mieczem. W końcu ryknęłam do Kalta, aby się pośpieszył i w tym samym momencie, unikając łap, zębów i innych członków Matki, wdarłam się na jej grzbiet. Miecz wbiłam jej tuż obok kręgosłupa, bo nieco za bardzo się rzucała, a sztyletem przeorałam jej bok, zeskakując ze grzbietu.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 21-12-2010 16:23
Giętkie dłonie bogini falowały na wysokości piersi. Palce uginały się w wizerunki słów, pozycji, emocji i sił. Znów leżała, tym razem z zamkniętymi oczami. Skronie kłuły ją niemiłosiernie, podobnie bok. Gdyby miała organy wewnętrzne podejrzewałaby okolice wątroby, ale płomyczek był przecież lekkostrawny. Uśmiechnęła się. Powieki drgnęły lekko.
Cichutki jęk. Bransoletki i pierścienie nie wydawały żadnych dźwięków - nie zniosłaby ich, rozsadziłoby jej chyba głowę. Pomijając fakt niemożliwości. Była bóstwem.
Palce uginały się i prostowały. Resztką sił, bogini tańczyła.
Ruchy Wojowniczki były niespodziewanie silne i pełne dynamizmu. Nawet draśnięcia. Obrót. Skok. Unik. Na ziemię. W górę. Cięcie. Ramię. Oko. Stopa. Dłoń. Dłon. Stopa. Dłoń.
Instynkt prowadził ją jakby z pamięci, między łapami i zębami stwora. Lekko, bez śladu zmęczenia czy poranienia. Tylko ten bok.
Miedziana Bogini świsnęła z bólu przez metaliczne półksiężyce ust.
Medana ruszyła dalej, wdrapując się z łatwością i pasją na grzbiet Matki Behemotów. Cięcie w ruchu. Raz. Przeoranie. Dwa. Zeskok. Stopy zamortyzowały łagodnie wysokość.
Stwór zawył paskudnie i zatoczył się na bok. Wiedziony siłą ciężkości miecz przesunął się jeszcze kawałek dalej, dotykając siatki nerwowej. Drzewo. Garda zaklinowała się o nierówność kory, wciskając miecz jeszcze głębiej, gdy Matka wyrwała w bok.
Coś drasnęło, coś przecięło. Głuchy ryk dał się słyszeć chyba aż w poprzedniej karczmie.
Matka runęła na ziemię, wyraźnie pozbawiona władzy w połowie ciała. Szczerzyła się jednak nie mniej groźnie, wydając dzikie jęki i wymachując czym jeszcze mogła. Spróbowała podciągnąć się kawałek w kierunku bezwładnego Altiora, ale zostawiwszy tylko za sobą żółtą smugę, zatrzymała pochód, by z szałem rozejrzeć się wokół. Teraz pozostawała jej dzika, instynktowna obrona.
"Instynkt kontra instynkt" - pomyślała Medana, dysząc z rozkoszy. Nie miała już miecza, ale to nie stanowiło przeszkody. Drapiezny uśmiech rysował się na jej twarzy.
- Kaaaaaaaaaaaaaaalt! -wydarła się z całej siły. "Mógłby ruszyć dupę."
Bez śladu zmęczenia, obróciła sztylet w dłoni i ruszyła znów na potwora.
Złocista dłoń wygięła się i obróciła. Głębszy oddech uniósł pierś i powieki zadrgały jeszcze raz. Skronie pulsowały. Dłonie przeniosły się na prawo i lewo, by zatoczyć koło i zatrzymać na moment w jednej z tradycyjnych pozycji. Kilka cichych jęków i znów napięta cisza. Prawa dłoń w górę i na lewo. Bogini tańczyła.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 21-12-2010 16:27
Wreszcie kobieta-Wojownik walczyła jak za dawnych czasów! Widząc jej wyczyny w końcu zapomniałem o wszystkim, skupiając całą uwagę na walce.
Wykrzyknąłem zaklęcie i dziesiątki toporów przebiło skórę Matki. Potwór zawył z bólu. Chyba nie było już miejsca na jej wielkim cielsku, z którego nie płynęłaby żółta posoka...
Matka padła na ziemię, wstrząsając nią i rycząc głośno. Cierpiała, a jej cierpienie napawało mą duszę rozkoszą.
Podszedłem do niej niespiesznie:
- Zdradziłaś mnie. Cóż Belwir ci zaproponował, że postąpiłaś tak haniebnie?
Matka próbowała coś powiedzieć, lecz z jej ogromnej gęby popłynęła tylko fontanna żółtej krwi.
- Teraz wymierzę sprawiedliwość! - zawołałem i wraz z Medaną dobiłem potwora. Kiedy życie uleciało już całkiem z Matki wyszeptałem zaklęcie. Ziemia ją wessała.
- Kalt? - Medana szturchnęła moje ramię.
- Daj mi się nacieszyć chwilą - uśmiechałem się tryumfująco.
- Kalt!
- Co?
- Patrz!
Z oddali zaczęły wynurzać się ogromne postaci. Wszystkie dzieci Matki przebiły magiczną blokadę i przyszły na kolacje. Ciało jednego Najemnika wciąż tkwiło na ołtarzu.
- Bez urazy, ale twoja blokada nie była najlepsza... - mruknęła Medana wyciągając miecz.
Naliczyłem tuzin. Tuzin potworów wielkości Matki...
- Co ty robisz? One teraz staną po mojej stronie... Terepet pisał...
- To był łgarz! Spójrz! Oni są wściekli!
Faktycznie Behemoty ujrzawszy mnie wcale nie wyglądały na zadowolonych.
Wyszeptałem zaklęcie i kamienna ściana stanęła im na drodze. Bez problemu ją rozbiły.
- Dasz radę ponieść Makao? - zapytałem kobieto-Wojownik - Ja wezmę Altiora.
Tup, tup, tup... Ziemia trzęsła się pod ich krokami.
- Przecież oni są martwi! Po co...
- Nie chcę by byli pożywką dla Behemotów. Poza tym spróbuję ich jeszcze uratować, a potem wyślemy ich na wyspę... Co ty robisz?
Medana stanęła z mieczem w dłoni. Uśmiechała się.
- Głupia! Uderzyłaś głową w drzewo to teraz nie wiesz co robisz. Weź Makao!
Kobieta-Wojownik niechętnie mnie posłuchała. Biegliśmy co sił w nogach, niosąc na plecach rannych (jeszcze żyli!) towarzyszy. Behemoty pędziły za nami w szalonej pogoni...
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 21-12-2010 22:01
Z oddali dobiegły mnie niepokojące dźwięki. Skrzeki, krzyki, rżenia koni, istna kakofonia w której tylko jedno było jasne –że to hałas bitwy. I to, jak sądzę, całkiem zażartej. Okręciłem wychudłego zająca, przypiekającego się nad ogniskiem i wróciłem do nasłuchiwania. Zapach smażonego mięsa wpływał na mnie jak błogosławieństwo, po raz pierwszy od kilku dni czułem się nieco odprężony. W tym bezkresnym lesie pełnym komarów ciężko o wytchnienie. Miałem serdecznie dość mrocznych czeluści, gęstwiny drzew i niezmordowanych komarów. Przynajmniej JA, człowiek. Książę nocy był w swym żywiole. Błądziłem po lesie już od czterech czy pięciu dni, za dnia przeważnie śpiąc, w nocy polując pod postacią bestii. Ciągle nie opuszczała mnie obawa przed utratą człowieczeństwa… Potężny ryk wyrwał mnie z chwilowej zadumy. Coś zdychało, paskudnie wrzeszcząc, był to odgłos potwora, bóg wie jakiego. Usłyszałem też czyjeś głosy. I to wyraźnie. Zdałem sobie sprawę, że niepostrzeżenie zmieniłem się w bestię, i moje wyostrzone zmysły rejestrują wszystko ze śmiertelną precyzją. Nagła przemiana zaniepokoiła mnie, ale było już za późno. Adrenalina, niczym gorąca fala zalewała moje ciało… Jakże wspaniałe uczucie… Wyszczerzyłem szereg ostrych jak brzytwa zębów w uśmiechu i otworzyłem oczy. Ognisty blask paskudnego słońca oślepił mnie na chwilę. Z bólem odwróciłem śnieżnobiałe oczy od źródła światła. Mam niezrównany wzrok, ale nie za dnia, chylącego się już ku końcowi. Spakowałem swoje klamoty do plecaka, chwyciłem w zęby skwierczącego zająca i wbiegłem w kojące mroki lasu… Lasu tętniącego życiem, będącego jak serce sarny, wyrwane świeżo z piersi i ociekające krwią.
Mknąłem w kierunku krzyków... W sam środek pożaru, tak jak lubię.

PS (potrzebuję krótkiego wprowadzenia, jak reszta postaci wygląda, gdzie są, jak wygląda to miejsce itp)
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 21-12-2010 22:24
Makao był nieco ciężki, a do tego straciłam miecz i sztylety. Oczywiście, w torbie miałam mnóstwo zapasowych, ale aktualnie nie miałam czasu, aby w niej szperać.
- Nienawidzę twoich planów, bohaterze-magu! - wrzasnęłam, pędząc co sił w nogach.
Ty uciekasz, Medano? zdziwił się Pan, zatrzymując mnie. Rzuciłam się za najbliższe drzewo, a Kalt, krzycząc coś, wpadł za następne. Położyłam elfa i szybko wezwałam torbę. Nie miałam wiele czasu, więc wygrzebałam jakiś miecz i sztylet.
- Odwrócę ich uwagę, a ty wal zaklęciami, gdzie popadnie! - krzyknęłam do Kalta - Ucieczką nic nie zdziałamy, dogonią nas!
Nie czekałam na jego odpowiedź, tylko rzuciłam się na pierwszego potwora. Wskoczyłam mu na głowę, odbiłam się i wylądowałam na kolejnym. Widziałam, że w takiej masie ciał będą nieco wolniejsze i że skacząc po nich, dawałam sobie szanse. Niewielkie, ale zawsze jakieś.
Uskakiwałam przed łapami, zębami, wymykałam się ich wielkim cielskom, cięłam i cięłam, śmiejąc się radośnie.
Kochałam walkę. Byłam walką. Wokół mnie śmigały zaklęcia Kalta.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 22-12-2010 00:08
"Kochałam taniec. Byłam tańcem...
Jak wszyscy bogowie Pierwszego Rodzeństwa, nawet ci najbardziej straszni i niedostępni. Jak wszyscy prawdziwi bogowie." -bogini roześmiała się niemal w głos.
Śmiech przeszedł w ciche świszczenie, prawie kaszel. Znów zakłuło w boku.
Miedziana Pani podniosła się na łokciach i podciągnęła na niezliczone poduszki. No, teraz można było siedzieć.
Medana walczyła bez zmęczenia i z nieświadomą niczego radością pasjonatki, szybsza i celniejsza niż zwykle. Zaklęcia Kalta raz trafiały, raz mijały celu bez większej przewidywalności i ku wściekłości czarodzieja. "Precyzja. Do cholery jestem precyzyjny!"
Medana obróciła się przez ramię chcąc wołać maga, ale uśmiech rozjaśnił jej twarz.
Tak szybko? Co najmniej połowa behemotów była już martwa, z krwawiącymi ranami żółcącymi się na paskudnych cielskach. Szybko szło.
"I po co chciałaś uciekać?" - spytał bezsensownie Niiru, chyba samego siebie, skoro Medana tak czy siak zajęta była walką. Kolejne behemoty padały jak grad.
Bransoletki dźwięczały szybko. Kilka pięter niżej akolitki roztańczyły się w ogromny krąg, trans pochłaniał je całe. Ekstatyczny krzyk unosił ich lekkie ciała, wszystkie roztańczone w tym samym rytmie i ruchach. Bogini oparła się o poduszki, dysząc i zamykając oczy. Jej oddech byłby szybki i urywany, nie musiała jednak oddychać. Akolitki krzyczały w impecie, zagłuszając ciche jęki Pani Bogactw. To był dobry dzień.
Jakieś pomniejsze bóstwo miało swoje oczy całkiem niedaleko. Zignorowała je jedną falą aury. Wycofało się, nie miało innego wyjścia. Była zbyt płonąca. Dalekie drgania gestów jej brata otaczały jakąś półdemoniczną istotę, również nie wartą uwagi.
Złote oczy Złotookiej jeszcze raz zwróciły się na Medanę - tak, tak miała na imię. Płomyczek.
Kalt zatrzymał się, patrząc jak Medana po kolei wybija każdego napotkanego behemota.
To było uwłaczajace, urażające i nie wiedziec co jeszcze. Przecież współdziałali. Dysproporcja?
Akolitki tańczyły. Pani Losu, Upragniona, powoli zasypiała, korzystając z chwili bez ćmiącego bólu. Był tylko taki jak zwykle, nie większy. A może tylko jej chwilowe ożywienie dawało taki efekt. Jako bogini widziała i wiedziała Prawdę, jednak wolała przyjąć najprostsze wytłumaczenie. Ludzie rozmawiali, dotykali się, uprawiali seks, walczyli. Bogowie tańczyli.
Mrucząc przez ciemny, ogarniający, nadchodzący ból widziała przed oczyma rannych, żółtą krew, ludzką posokę i kobietę obracającą się z mieczem na wszystkie strony. Poduszki były miękkie i jedwabiste. Dzwoneczki zadźwięczały, gdy Pani potarła policzkiem o haft, próbując odgarnąć sprężynki włosów. Akolitki tańczyły dawno poza granicami swoich możliwości. Powieki Miedzianej Bogini drgały nieznacznie w rytm urywanego, świszczącego oddechu.
Przez sen uśmiechała się. Łagodnie.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 22-12-2010 11:17
Strażnicy przebudzili się, słysząc odgłos bitwy. To były Enty, Strażnicy Drzew. Pełne wściekłości zaczęły atakować Behemoty, nie widząc jeszcze mnie, ani Medany.
Z Entami spotkałem się wcześniej dwukrotnie i nigdy nie widziałem jak walczą. Każdy wyglądał jak zwyczajne, choć bardzo stare drzewo, lecz posiadał twarz co różniło go od innych drzew. Były dwa razy mniejsze od najmniejszych Behemotów, ale radziły sobie świetnie.
- Wynoście się pod ziemię, gdzie wasze miejsce! - krzyknął jeden z nich, prawdopodobnie przywódca. Z ksiąg nauczyłem się trochę ich pradawnego języka.
Wykrzyknąłem zaklęcie, przywołując duchy lasu.
- Zabijcie Behemoty! - krzyknąłem.
One również dołączyły do bitwy. Przezroczyści niedźwiedź, sowa, jeleń pomknęli w stronę ogromnych potworów.
W tym samym momencie spojrzałem w niebo i przez ułamek sekundy miałem wrażenie, że spoglądało na mnie wielkie, złote oko. Po chwili złudzenie jednak minęło.
Złudzeniem jednak nie było dziwne stworzenie z zającem między zębami spoglądające wytrzeszczonymi oczyma z dalekiego pagórka na wielką bitwę, która rozpętała się w lesie.
Wróciłem myślami do Behemotów, zapominając na chwilę o wszystkim innym. Wykrzyknąłem zaklęcie i ostrze olbrzymiej kosy przecięło powietrze i opadło zdecydowanym ruchem wprost na wielką łapę młodego Behemota, który próbował zmiażdżyć w dłoni Medanę, kiedy ta cięła go po olbrzymim nadgarstku. Fontanna czerwono-żółtej krwi wyrzuciła Medanę na ziemię.
- Dzięki, ale...
- Weź Makao i zmykajmy stąd!
- Oszalałeś? Właśnie przerwałeś mi świetną zabawę, bohaterze-magu! Zabiłam osobiście trzech!
- Dwóch jeszcze żyje - mruknąłem.
- Nie łap mnie za słowa! Zaraz się wykrwawią! Puść mnie, chcę walczyć!
Wyszeptałem zaklęcie i spowolniłem jej ruchy. Mimo to ciężko mi było poprowadzić ją w stronę krzaków, gdzie leżały ciała Altiora i Makao.
- Co ty... - nagle uśmiechnęła się - Rozumiem! Chcesz się kochać w wirze bitwy!
Przewróciłem oczami.
- Nie, chcę się teleportować. Do karczmy Norberta.
- Przecież ty nie umiesz...
- Od tamtego czasu przeczytałem całą księgę Terepeta "O telep...
Medana jęknęła:
- Znowu ten łgarz Tepeciesz... Jak nie chcesz pójść w krzaki ze mną na małe co-nieco, to puść mnie do behciów!
- Nie.
- To jest twoja zemsta? Uciekasz?
- Zemściłem się na Matce. To była jej wina...
- Dokończmy tę bitwę...
Złapałem za dłoń Medany i Altiora.
- Chwyć Makao za rękę. Nasza bitwa się skończyła!
- Nie...
- Tak!
Nim wypowiedziałem zaklęcie teleportacji ujrzałem obok nas to stworzenie z zającem. Spróbowałem wedrzeć się do jego umysłu, lecz nie potrafiłem.
Kiedy pierwszy raz teleportowałem się w moim długim życiu byłem w lesie. Behemoty walczyły z Entami i duchami lasu. A na niebie znów pojawiło się złote oko, będące bez wątpienia iluzją mego zmęczonego umysłu.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 22-12-2010 11:56
Kiedy wylądowaliśmy w karczmie Norberta, walnęłam Kalta z całej siły pięścią w twarz. Czarodziej upadł na podłogę, wypuszczając z ręki Kij, który szybko kopnęłam daleko od niego.
- Idiota! - wrzasnęłam i siadłam na nim okrakiem - Coś ty narobił?! - wycedziłam przez zęby, chwytając przód jego bluzki i potrząsając. - Miałeś nie używać magii, tylko w walce! Teraz moc, która cię ściga, ma nad karczmą wielki transparent " TU JESTEM. KALTINOR"! Wszystkich nas pozabijasz kiedyś swoją lekkomyślnością!
Puściłam go i szybko położyłam Makako oraz Altiora na osobnych stołach. Wyszperałam z torby parę eliksirów, co do których miałam pewność, że podziałają. Kalt chciał znowu czarować, ale spiorunowałam go wzrokiem i tylko załatwił coś z Norbertem.
Kiedy znów się pojawił, powiedział cicho:
- Rozsunąłem specjalną barierę. Będziemy wiedzieli, jeżeli ktoś się zbliży.
- Świetnie. - mruknęłam - Tym tutaj nic nie będzie, ale młody jest troszkę oszołomiony. Chyba podałam mu tego troszkę za dużo. - przyjrzałam się pięknemu flakonowi pod światło - Ja wypijam jeszcze więcej, ale on ma słaby organizm.
Usiadłam obok Kalta, a Norbrt przyniósł nam piwo. Zdjęłam koszulę i powoli zaczęłam smarować maścią swoje zadrapania i nico głębsze rany. Wiedziałam, że za chwilkę wszystko się zregeneruje, musiałam tylko złapać dłuższy oddech wytchnienia. Kalt zapatrzył się przez chwilę na moje obnażone piersi, ale potrząsnął głową i spojrzał na mnie.
- Coś było nie tak. - powiedziałam po chwili - Jakaś obca boska moc, wyczułam ją, ale nie umiałam nazwać. Panie!
Zawsze służę pomocą mojej Medanc. zaśmiał się Niiru i pogładził mnie lekko po policzku.
- Idź to posprawdzaj, sam najlepiej wiesz, jak.
Pan zniknął w kłębuszku dymu. Westchnęłam i pociągnęłam potężny łyk wina. Po chwili rzuciłam sztylety i miecz na stół, po czym przeciągnęłam się potężnie.
- Jeżeli oboje mamy problem z bogami, to po nas. - zaśmiałam się głośno - Czy ty też widziałeś to dziwne stworzenie?
- Jakby wilka? Tak.
- Dziwnie pachniało. - podrapałam się po nosie - Co jednak najfajniejsze, chyba bogowie zwrócili na nas uwagę! - zaśmiałam się - Biedne istoty.
- Bogowie? Biedni? - zdziwił się czarodziej.
- Bohaterze-magu, bogowie istnieją tylko dzięki ludziom. - wzruszyłam ramionami - Ze mnie nie mają pożytku. Ale z innych, owszem.
- Przecież ty wierzysz. - Kalt spojrzał na mnie z pobłażaniem.
- Jak ty mało wiesz. - pokręciłam głową - Ja nie wierzę. Ja stwierdzam ich istnienie. Poprzez obcowanie z bogami nie mam już tego aktu wiary, którym oni się karmią, aby istnieć. Owszem, moje modlitwy są dla nich jeszcze lepszą pożywką, ale nie potrafiłabym pozwolić im istnieć. - przekręciłam głową - Cała wiara jest w Panu, reszta bogów to tylko... istnienia. Nie umiem co tego lepiej wytłumaczyć, słodziutki bohaterze-magu.
- Nie musisz, nie mam teraz do tego głowy. Martwię się o nich. - wskazał głową na elfa i młodego czarodzieja. - Dlaczego nie mogę czarować?
- Nie wiemy, któremu bogowi wlazłeś za skórę i dlaczego. Dopóki nie prześledzę twoich wcieleń, nie używaj magii, zrozumiano? - pogroziłam mu palcem - I zastanów się, kiedy chcesz odkryć to, co zostało przed tobą ukryte. Licz się z tym, że będziesz się musiał ze mną połączyć. - skrzywiłam się - Nie bój się, to nie będzie dla mnie przyjemne. Zabraknie już w tym polowania.
Uśmiechnęłam się paskudnie, pozbierałam swoje rzeczy i zaniosłam je do pokoju. Potem zeszłam jeszcze dwa razy i zaniosłam śpiących towarzyszy do ich pokoi, aby Kalt nie musiał się męczyć. W końcu to tylko czarodziej, który teraz nie mógł używać swej mocy.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 22-12-2010 13:57
Miedziana Pani usmiechnela sie. Ludzie wciaz wierzyli w stare klamstwa. Bardzo dobrze. Wrecz cudownie. Jednak w duzej meirze opierala sie na tym religia. I rzeczywiste zycie pomniejszych bostw.
Wsparta na poduszkach, Pani Bogactw nie otwierala oczu. Bol cmil. Nie poruszala sie, po prostu byla. Byla... Utrzymywala swiat, losy swiata.
Poczula musniecie Niiru. Nie poruszyla sie. Po co. Krazyl. dotykal wszystkich z Rodzenstwa i wszystkich pomniejszych z okolicy. Ostroznie. Jej nie zdazyl - sparzyl sie o samo drgniecie aury. Ogien. Od innych z Pierwszego miotu tez troszke mimowolnie poobrywal. Dobre dziecko. Szukal. Wierny egoista. Robil sie ludzki.
Uniosla dlon: pomyslnosc/dziecko/pomyslnosc/zyczliwosc/dobry/neutralny.
Cichutko syknela z bolu. Swiat toczyl sie. Swiat brzeczal w kazdym poruszeniu jej bransoletek.
Medana poczula sie senna.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Arionell Użytkownik
  • Postów: 25
  • Skąd:
Dodane dnia 22-12-2010 17:34
Dobiegłem do wiru walki znacznie szybciej niż sądziłem, widać wciąż nie doceniałem swych wydłużonych łap, na których gnałem jak leśne widmo. Przez nieuwagę wyskoczyłem z gęstych zarośli wprost na nieosłoniętą polanę – mój błąd.
To co ujrzałem wbiło mnie na chwilę w odrętwienie, walka pomiędzy ludźmi, behemotami i entami to rzadki widok. Nim zdążyłem ogarnąć myśli jeden z ludzi mnie dostrzegł. Był to mężczyzna, niewątpliwie mag, co poznałem po energii niosącej się powietrzem, która aż zionęła jego mocą. Pierwszy raz spotkałem się z tego typu magią, kompletnie inną od tej jakiej używali kapłani Kssandera. Zauważyłem, że mag wpatruje się we mnie usilnie, więc uciekłem z pola jego widzenia.
Podkradłem się bliżej bitwy, choć wiedziałem, że było to jak gmeranie kijem w mrowisku - zawsze mogłem oberwać od którejś ze stron. Spojrzałem na swoje aksamitnie czarne łapy o długich pazurach i pomyślałem, że jeśli wpadnę w ten kocioł to z takim wyglądem każda ze stron spróbuje mnie zabić. Jako książę nocy nie czułem strachu. Czułem krew.
Wychyliłem z zarośli swoją pantero podobną głowę o długich uszach i dostrzegłem z bliska mężczyznę. W głębi umysłu poczułem ból. Dziwne uczucie… Zupełnie jakby moje myśli wylewały się z głowy cienkim strumyczkiem.
Nie trwało to dłużej niż jedno mrugnięcie powieki, a w następnej chwili zarysy ludzi rozpłynęły się niczym ranna mgiełka. Teleportacja bez użycia run – znów zostałem zadziwiony.
Ból ustąpił, a ja wyrzuciłem z niesmakiem zająca tkwiącego w moich kłach. Kompletnie o nim zapomniałem. Nieopodal walczyli jeszcze ze sobą enci, (zwani w moich stronach drzewcami) z behemotami. Skrzeczące stwory widocznie przegrywały z siłami natury. Odbiegłem z miejsca dogorywającej bitwy, pochwyciłem wyraźny ludzki trop i ruszyłem jego śladem.


PS Tak przy okazji... http://www.digart.pl/praca/.../Drzewiec.html
jest to wykonany prze zemnie ent, czy jak tam go zwać)
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 22-12-2010 18:35
Usiadłam na brzegu łóżka, nasłuchując uważnie odgłosy karczmy. Kalt poszedł do swojego pokoju, ułożył się do snu. Postanowiłam, że zrobi to samo, bo nużył mnie sen, co samo w sobie było dosyć niezwykłe.
Jednak po szybkiej toalecie rozebrałam się do naga, ułożyłam przy głowie sztylet i zasnęłam spokojnie.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 22-12-2010 18:59
Czuwałem przy śpiących towarzyszach. Wraz z Norbertem opatrzyliśmy ich i nakarmiliśmy. Spali. Mieli gorączkę, ale żyli.
W końcu sam zmęczony walką i wszystkimi trudami ostatnich dni zasnąłem na podłodze, zapominając na kilka chwil o wszystkim.


[Arionell -> świetny ten ent:) ]

Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 22-12-2010 20:29
[gratuluję cierpliwości:yes:]


Nad górską twierdzą wiatr hulał w najlepsze. Aż w końcu zawisł cisza nad najwyższą z wieżyczek środkowego pałacu. Gdzieś na wysokości Sanktuarium.
Bogini spała nieprzerwanie już drugi dzień. Akolitki oddychały z ulgą, śmiały się i cieszyły. Kilku akolitów, wyraźnie w mniejszości i chyba nieco słabszych fizycznie, podzielało ich uczucia.
Pani Bogactw spała - a śpiąc nie cierpiała, ukojona i utulona. Bóg Wiatru czuwał gdzieś nad pałacem, nie dotykając jej i nie budząc oraz - co najważniejsze - nie wchodząc nawet powiewem na żaden z dziedzińców. Nie wiedzieli o czym śni - czy dobry sen, czy koszmar, ale nie bolało jej. Nawet ci, których serca nie były zestrojone z Łaskawą i nie mogli słyszeć jej cichutkich jęków, odczuwali wyraźną poprawę atmosfery. Teraz pałac rzeczywiście przypominał bajkowe królestwo. Złota Królowa obdarzała pokojem wszystkich. Pani Pomyślności zsyłała pomyślność. Nie cierpiała. Była spokojna jak cisza. To było najważniejsze.
Kalt obudził się pierwszy, choć zasnął jako ostatni. Czuł jeszcze trochę pozostałosci po bitwie, ale z pewnością regeneracja była wyraźna. Ranni spali i było to normalne. Obudzeni, pomamrotali trochę i zasnęli znowu. Mag zajrzał do nich jeszcze parę razy, przypominajac sobie, ze nie może nic szepnąć na przyspieszenie gojenia i ostatecznie wyszedł pokręcić się po pokoju. Medana powinna wstać lada chwila. Zmierzch minął Kaltowi nad książką. Nie zajrzał do Wojowniczki, pochłonięty traktatem, ale nie słyszał jej kroków, ani nawet mamrotania na jakie czasem pozwalała sobie w prywatności z Niiru. Kolejnego ranka musiał już otworzyć te przeklęte drzwi.
Wyraźnie naga, patrząc po układającej się kusząco narzucie, Medana nie obudziła się na otwarcie drzwi i było to co najmniej dziwne. Z dłonią pod głową, zaciśniętą na sztylecie jak w groteskowym połączeniu małej dziewczynki z zabójczynią, Wojowniczka spała.
Cisza rzucała się w uszy. Bezwietrzność. Bezdźwięk. Bezgłos. Miedziana Bogini, jak rzadko kiedy, śniła o czymś dobrym.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]