Obrona pseudointelektualistów
Portal Pisarski » Inwencja Twórcza » Dyskusje Twórcze
Autor
Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 21-09-2010 14:03
PSEUDOINTELEKTUALISTA-
PRÓBA TYPOLOGII POSTACI TRAGICZNEJ


Tytułem wstępu

Są to niewątpliwie ciekawe postacie, bynajmniej nie jednorodnej proweniencji umysłowej. Miana pseudointelektualisty dorabiają się często intelektualni oszuści, ale równie często używane jest ono przeciw osobom, których po prostu nie rozumiemy, z którymi się nie zgadzamy, których wrażliwość operuje w metaforach, które nas nie poruszają albo nas drażnią.

Ja jednak chciałem skupić się na bardzo specyficznym typie pseudointelektualisty, a ponieważ ma on i swój czar, tekst będzie raczej PSEUDOINTELEKTUALISTÓW tego typu przewrotną apologią.

Pseudointelektualista a wykształciuch

Ostatnimi czasy można było zauważyć, szczególnie w przestrzeni publicznej, zwiększoną aktywność opisową i słowotwórczą w zakresie pojęć odnoszących się bezpośrednio lub pośrednio do umysłowego i edukacyjnego zaplecza indywiduów lub grup w kontekście ich aspiracji. Nawiązania te konfrontują wymiar intelektualny z wymiarem etycznym, zarzucając danej osobie lub grupie nieproporcjonalność obu elementów, jednego z tych elementów (moralnego, patriotycznego) wykoślawienie, zwyrodnienie, przy jednoczesnym zachowaniu przez te jednostki lub grupy aspiracji (tak to jest postrzegane przez przeciwników) do zabierania głosu w nie (tylko) swoich sprawach (a więc sprawach publiczno – politycznych, kulturalnych, światopoglądowych), co może, lecz nie musi łączyć się z zaliczeniem do elity (łże – elity).

Że rozwój intelektualny nie zawsze idzie w parze z etycznym wiemy nie od dziś, że wykształcenie i rozum niekoniecznie owocować musi degrengoladą etyczną jest jasne, w przeciwnym razie pojawiałby się wniosek niebezpieczny dla tworzących te pojęcia – iż wraz ze wzrostem wykształcenia i mocy umysłowej wymiar etyczny nieuchronnie poddaje się, krytykowanemu przez nich wykrzywieniu (abberacji, relatywizacji, złemu wolnomyślicielstwu itp. itd.). Istnieją więc prawdziwie wykształceni i prawdziwie inteligentni, którzy zwyrodnienia się ustrzegli. Spotkać też można osobników osadzonych na naturalnym zdrowym korzeniu, u których jednak przymioty naturalne z błyskotliwą asocjacją myśli i starannym wykształceniem w parze iść nie muszą.
Wszystko, co stwierdzone powyżej, nader aktualne i szeroko dyskutowane w mediach i na forach, stanowi jedynie pretekst by pochylić się nad kategorią utrwaloną drzewiej, nie tak modną a więc z zasady trwalszą, aliści posiadającą podobne konotacje, mianowicie nad stosunkiem wykształcenia i inteligencji do etyki oraz do społeczno – kulturalnych aspiracji jednostki. Kategorią, nie waham się powiedzieć, romantyczną, tragiczną, rozdartą. Z zarysowaną już przeszłością i jeszcze większą przyszłością. Nad osobnikami tak małymi jak małostkowa może być ludzka natura a jednocześnie marzycielami obdarzonymi boską fantazją. Nad pseudointelektualistami.

Model postaci

Rozwiązania modelowe stoją u podstaw świata i ludzkiej cywilizacji. Mówiąc mało elegancko, Bóg także rozwiązał problem modelowo, jesteśmy wszak na jego obraz i podobieństwo. A Bóg, jakiego pojmujemy jest tylko na naszą miarę. Tak więc, poruszając się w świecie mniej lub bardziej udanych modeli, powiedzmy coś o modelu pseudointelektualisty. Jedna z wygodniejszych dróg zdefiniowania typu prowadzi przez poznanie antytypu, szczególnie, jeśli jest on dobrze ugruntowany i opisany. Dlatego na wstępie należy uważnie przyjrzeć się postaci protagonisty pseudointelektualisty - prawdziwego intelektualisty. Intelektualistę cechuje kilka ważnych przymiotów.

Po pierwsze, jest on dogłębnie wykształcony i znacznie ponad jakąkolwiek praktyczną potrzebę oczytany oraz obznajomiony z poglądami innych intelektualistów. Pozwala mu to uniknąć błędu powtarzania dawno już odkrytych prawd bądź kłamstw bądź też świadomie się tymi technikami posłużyć. Z drugiej strony jednak hamuje nieposkromioną ludzką inwencję i każe ważyć słowa oraz zastanawiać się nad ich sensem, a także odwodzi od formułowania twierdzeń nazbyt ogólnych czy też konstruowania ogólnej teorii wszystkiego, gdy korzystając z nieomniuniwersalnej wiedzy przenosi się jej zasoby na pola zupełnie sobie nie znane (casus postmodernistycznych „modnych bzdur”).

Po drugie, intelektualista powinien być specjalistą, najlepiej na skalę co najmniej krajową, w jakiejś dziedzinie, nawet bardzo wąskiej i kompletnie niepraktycznej. Powinien także świetnie orientować się w dziedzinach zbliżonych, przyzwoicie w całej domenie humanistycznej (choćby był fizykiem kwantowym). Powinien także intelektualista znać się na sztuce, dysponować aparatem krytycznym w stosunku do artyzmu różnego rodzaju, choć dozwolone jest naturalnie, żeby materii estetycznej nie cenił, artystami i sztuką pogardzał, publicznie z niej szydził bądź w ogóle żadnego znaczenia do tej sfery nie przywiązywał

Po trzecie, prawdziwy intelektualista powinien podejmować tzw. działania prawdziwe, w odróżnieniu od rozpowszechnionych tzw. działań pozornych, charakteryzujących się asymetrycznością, indyferencją lub zgoła antagonizmem między reklamowanym obrazem działania (abstrahując od szczerej chęci lub niechęci do działania - w tym drugim przypadku w imię obowiązku) a rzeczywistym, wiadomym dla działającego, skutkiem działania. Przykładem działania pozornego w administracji publicznej jest urzędnik, który pracuje w ramach literalnych (często zbyt ogólnych) zadań, ale nie tworzy żadnych wartości służących komukolwiek (administracja etymologicznie znaczy służba). Przykładem działania pozornego w nauce są systemy kolekcjonowania punktów do awansu zawodowego za dorobek naukowy publikacjami nadającymi się wyłącznie na przemiał papieru. W biznesie sfery prywatnej działań pozornych obserwuje się najmniej, ze zrozumiałych względów.
(Punkt ten jest wątpliwy bo intelektualiści zupełnie aspołeczni lub tacy którzy
popadli w pasywną melancholię się tu nie mieszczą).

Po czwarte, intelektualista powinien korzystając ze swego intelektu analizować lege artis logiki, chyba, że tworzy swoją własną logikę, logikę zastaną moderuje, co jednak na gruncie logiki zastanej przekonywująco uzasadnia.

Po piąte, może intelektualista nie wierzyć w to, co robi, może w życiu prywatnym kierować się zupełnie innymi zasadami niż głoszone bądź publikowane. W życiu intelektualisty rozdźwięki natury etycznej w niczym jego substancji, a naszej próbie definicji, nie przeszkadzają. Powinien być jednak nasz typ pozbawiony (ponad naturalną, uśrednioną, przyrodzoną człowiekowi niekonsekwencją, wliczając w to szlachetne „profesorskie roztargnienie”) rozdźwięków poznawczych. Tu można zapytać, czy dla bycia uznanym za intelektualistę należy aspirować do tej roli – członka elity, nauczyciela światopoglądu? Wydaje się, iż wewnętrzne nastawienie intelektualisty (lub jego brak) do tej kwestii jest indyferentne.

Po szóste, najlepiej gdyby typ nasz był szczerze skromny lub szczerze pyszny, tak wobec siebie jak wobec osób trzecich. Nie ma jednak łatwego porodu ta prosta zależność, że skromność fałszywa lub pycha na wyrost świadoma jest domeną - pseudointelektualisty. Odmówić intelektualiście samoświadomości nie sposób, tym bardziej nie powinno się odbierać tego przymiotu pseudointelektualiście, który wie, iż jest pseudointelektualistą. Natomiast osobnik, który zdawałby sobie sprawę ze swojej pozorności i byłby szczery - nie byłby pseudointelektualistą a co najwyżej autohumorystą, gdyby sobie z niej sprawy nie zdawał i był szczery - nie byłby samoświadomy (w tym wypadku tworzy się typ pseudointelektualistów nieświadomych swego pseudo, którego omawiać nie będę, bo nie warto, bo postacie to smutne i powszechne) gdyby zaś nie był pozorny byłby intelektualistą.

Grzeszność i świętość

Tak więc, wydawałoby się, że z naszej typologii płynie dla pseudointelektualisty wymóg samoświadomości i nieszczerości. Straszna to konsekwencja, bo przecież: grzeszyć zuchwale w nadziei na miłosierdzie boże jest niewybaczalne (Zob. Grzechy Niewybaczalne).
(a tutaj w poprawnej formie - grzechy przeciwko Duchowi Św.)

Dwie rzeczy można jednak na wstępie o pseudointelektualiście powiedzieć: że jest słaby i że pragnie. Biorąc pod uwagę cyklofreniczne rytmy życiowe większości pseudointelektualistów pragnie on raz samozbawienia, raz samozabawy a bywa że i samozagłady, będąc onanistą i ofiarnikiem w jednym. W modelu pseudointelektualnej potencjalności należy przyjąć, iż w codziennym postępowaniu, owym nizaniu najdrobniejszych ludzkich czynności na łańcuszek - wieniec, który ma ozdobić czoło lub chociaż ogrzać ciemię, króluje ekstremalny rodzaj minimalizmu, codziennie oczekuje się jednak efektów i skutków maksymalnych, przekraczających, nieprzeciętnych, genialnych. Parafrazując Kołakowskiego - pseudointelektualista chce minimalnym staraniem osiągać maksymalne rezultaty.

Wzorzec postaci

Intelektualista wzorcowy nie istnieje. Wszyscy jednak chcemy zbliżać się do ideału. Wybierzmy zatem nasz antytyp starannie. Przezeń, jak przez odpowiednio dobraną soczewkę, ostrzej będziemy mogli zobaczyć typ pseudointelektualisty, choć soczewka jest jedynie instrumentem zdatnym do poczynienia obserwacji, a nie doskonałym modelem samym w sobie. Wybierzmy na naszego intelektualistę Władysława Tatarkiewicza, historyka filozofii i historyka sztuki, prototyp nasz powinien być bardziej naukowcem niż artystą. Tatarkiewicz nie był artystą, nie był także tym szczególnym rodzajem artysty, jakim jest filozof. Nie miał pretensji do tworzenia systemu. Był, jak się wydaje, w miarę skromny i szczery, należał do epoki, kiedy łatwiej było o prawdziwych erudytów. Wydaje się, że osiągnął to, co zamierzał i nie zamierzał zdobywać tego, czego zdobyć nie podobna. Był pracowity i prawdopodobnie wolny od działań pozornych. Patrzmy więc przez naszą soczewkę, posiłkując się „Zapiskami do autobiografii” (Władysław Tatarkiewicz, „O filozofii i sztuce”, PWN Warszawa 1986)

Pisze Tatarkiewicz: „Jeśli zaś mam uzdolnienia filozoficzne to nie tego rodzaju jakiego ogół od filozofów oczekuje”. Zapamiętajmy ten sąd, wyznaczać on będzie jeden z ważniejszych sądów o pseudointelektualiście: odczuwać, myśleć i postępować będzie on zwykle tak jak się od niego oczekuje. Tego, co „na ogół” się oczekuje i tego „co ogół” oczekuje - pseudointelektualista musi bowiem liczyć się z ogółem o wiele silniej niż intelektualista. Wynika to z tego, że w większości od przeciętności jedynie będzie mógł liczyć na łatwe wysłuchanie i poparcie. Tu jednak uwaga: tragiczność rozdarcia pseudointelektualisty uwidacznia się w tym, iż właśnie przeciętnością on gardzi.

Jeśli więc od filozofów oczekuje ogół i oczekuje się na ogół pewnego rodzaju niezrozumiałości, płynącej najczęściej z ich własnej nieudolności - czego ogół rzecz jasna nie wie, to pożywką pseudointelektualisty musi w jakiejś mierze stać się właśnie niezrozumiałość, płynąca jednak niekiedy ze szlachetnej „nieokreśloności”. Nieokreśloność ma tę dobrą cechę, że może się stać bezpiecznym, choć nietrwałym schronieniem, tak przed atakami z zewnątrz jak i od wewnątrz (choćby atakami sumienia). I tak oto pseudointelektualista błądzi – swoją własną niezrozumiałość w specyficzny sposób antycypując jako swoje epifanie. Potwierdza to nasz antymodel pisząc: „Za mój obowiązek pisarza mam przede wszystkim: wyłożyć rzecz prosto i jasno. Uważam za ciężki zarzut, gdy ktoś mi powie, że mnie nie zrozumiał”. Tak jak trudno znaleźć człowieka, który publicznie obstaje przy tym, że jest nierozumny, tak łatwo znaleźć słuchacza, który najgorszy nawet bełkot weźmie za dobrą monetę. Czy go sobie, właściwym sobie instrumentarium umysłowym, przetworzy i przyswoi, to rzecz insza, być może tylko zasłucha się w nim, jak w sylabach nieznanego języka, który zawsze może przywieść za sobą jedną wartość - tajemnicę. Do rozpoznania tajemnicy nie trzeba zrozumienia, choć trzeba pewnego rodzaju mądrości, czasem tej mądrości która wałęsa się bezpańsko po polach, gajach i ruczajach. W bezrozumnym zachwycie nie ma jednak nic złego.

Pisarz konstatuje dalej: „Rozważania nad bytem i wszechświatem napełniają mnie zarówno lękiem, jak nieufnością. Zajmowałem się - jako historyk - tym, co wielcy myśliciele sądzili o bycie i wszechświecie, ale to co innego niż wypowiadać się samemu. Jeśli sam się wypowiadałem o świecie to tylko o jego niektórych własnościach i wartościach usiłując je uprościć i rozwikłać; jednakże myśli mych nigdy nie rozwijałem w system”.

Otóż jako pseudointelektualista należy zacząć od systemu, od pewnej wizji świata, najlepiej wizji zapierającej dech w piersiach, wizji błyszczącej intelektualnym i duchowym wymiarem jej konstrukcji. Od tej wizji można schodzić do szczegółów, do niektórych wartości i właściwości świata. Nie będzie to jednak podróż od ogółu do szczegółu, ale raczej od podmiotu („ja” pseudointelektualisty) do podmiotu a zarazem przedmiotu (potwierdzone, samoświadome i samorealizujące się w świecie „ja” pseudointelektualisty). Rzeczą pseudointelektualisty nie jest bowiem wyjaśnianie świata na potrzeby ogółu a jedynie na swoje własne potrzeby. A jeśli fakty mają się inaczej to tym gorzej dla faktów (nie przyklejając jednak żadnej łatki Heglowi).

Pisze Władysław Tatarkiewicz: „Jestem człowiekiem, który lubi pracę: nie wiem skąd mi się to wzięło (…)”. Zostawmy to bez komentarza. Strzeżmy się jednak prostych zależności - konkluzji, że pseudointelektualista pracy nie lubi. Każdy jest w stanie kochać rzecz nową a chwilową, przed tym mniej lub bardziej uchwytnym momentem, gdy zajęcie przeradza się w obowiązek. Co zwykle, na krótką metę, jest zajmujące, a rozwiązanie i zakończenie problemu zmieścić się udaje w jednym cyklu (najczęściej, niestety, liczonym li tylko w dniach), rozciągnięte w perspektywę dłuższą staje się nieznośne i jest zarzucane. Nie dziwi zatem, że pseudointelektualista, mając aspiracje, a będąc pozbawionym w swej naturze możności ich realizacji - ucieka w swoją potencjalność, w swoją samoświadomość i w swoją nieszczerość, w swój duch ciężkości. Bez odrobiny systematycznej obowiązkowości, utkanej wcale nie z niebieskiej ale znojnej ziemskiej materii nie sposób bowiem by wykroczył poza swoją konstytucję. Jest to w istocie przywołana już konstrukcja mini - maxi.
Pisze Tatarkiewicz: „Osiągnięcia naukowe zawdzięcza się zarówno szczególnym zdolnościom (a więc darowi natury), jak umiejętnemu wysiłkowi. Jednakże wśród uczonych, z którymi miałem do czynienia, tych wyjątkowych, mających szczególne dary umysłowe, znałem niewielu”. Dalej zaś: „Wielkimi zaletami umysłu jest zarówno dar odrębnego, nowego patrzenia na rzeczy, jak dar ładu. (…) Trzeba też domagać się od uczonego (nie tylko od artysty) smaku, inaczej praca jego będzie trywialna”.

Ład i jasność są dla pseudointelektualisty trudno dostępne i najczęściej zdaje on sobie z tego w pełni sprawę. Cząstkowe konstrukcje w ładzie i jasności się udają, jednak w stosunku do spraw mniej istotnych. Zapanować nad sednem substancji, a więc wewnętrznym nieładem świata, poznania i starania, pseudointelektualiście bardzo ciężko. Co więcej, próby bycia jasnym i uporządkowanym mogą skończyć się w przypadku mniejszej wagi dezawuacją nieszczerości, w przypadku cięższym, depresją lub inną chorobą psychiczną.

Kwestia smaku, jakkolwiek niejednoznaczna, jest w rzeczy samej właściwością kardynalną. Rozwinięcie w sobie smaku nie jest dla pseudointelektualisty niemożliwe, nie wymaga bowiem w takiej mierze jak ład długotrwałych starań, zaiste - bywa czasem po prostu darem natury - co dla pseudointelektualisty jest tym wygodniejsze, że wierzy on w dane mu od Boga talenty. Sztuka jest naturą oglądaną okularami temperamentu - pisał Emil Zola.

Dla pseudointelektualisty każda teoria porządkująca świat, począwszy od kosmogonicznych i kosmologicznych, przez teologiczne, antropologiczne i psychologiczne jest zawsze sprawą sztuki ( a więc sprawą smaku, przeżycia i wzruszenia) a nie sprawą poznania ( a więc sprawą nauki).

Aczkolwiek jedno i drugie może oddziałać na sprawę praktycznych wyborów. Innymi słowy, wymiar estetyczny czy epistemologiczny służyć powinien lub powstawać dzięki wymiarowi etycznemu.

Wyzwanie dla postaci

Jedynym wartym uwagi zajęciem człowieka jest samodoskonalenie. Czy to w czystej materii, zawodzie, statusie majątkowym czy na polu naukowym, twórczym, psychicznym, rodzinnym. Rozwój, postęp, progres. Niekiedy postęp w autodestrukcji i progres implozji. Wydawałoby się, ze pseudointelektualista temu celowi świadomie się sprzeciwia. Być może pseudointelektualizm jest tak naprawdę chorobą woli przy ciągłej gimnastyce aspiracji.

Wspólnym mianownikiem intelektualisty i pseudointelektualisty jest posługiwanie się (dla drugiego bardziej: wykorzystywanie) myślą. Dla wszystkich, którzy używają, na innym etapie rozwoju używali lub w przyszłości zamierzają się posłużyć ludzkim rozumem, logiką, zdolnościami poznawczymi, intuicją, zdolnością do wnioskowania, tłumaczenia sobie zjawisk zewnętrznych i wewnętrznych, samoświadomość szczerości lub oszustwa jest centralnym punktem ich pogodzenia ze światem zastanym lub ich z tym światem walki.

W tym kontekście pseudointelektualista jawi się jako symbol człowieczeństwa – prochu, który pragnie i marzy, że dosięgnie gwiazd.

Wydaje się, iż pseudointelektualista zanika (albo stając się intelektualistą albo rezygnując z aspiracji w tych sferach samorozwoju) gdy gubi część marzeń – na rzecz pracy organicznej na wybranym poletku. Ale nie tylko rolników przecież nam trzeba, a wkurzony oracz nieraz wilkiem spojrzy na lekkoducha pasterza, czego uczy historia pierwszych dzieci Adama i Ewy. Także tragiczna.
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
sisey Użytkownik
  • Postów: 133
  • Skąd: wciąż w drodze
Dodane dnia 21-09-2010 14:09
Witaj Marat.
No wreszcie! Poczytam wieczorem , przy kawie, bo tu widzę na poważnie i akademicko ale wrócę :)
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 21-09-2010 14:11
Sisey: poważnie i akademicko? Przeczytaj sisey, przeczytaj ;-) pozdrawiam
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
sisey Użytkownik
  • Postów: 133
  • Skąd: wciąż w drodze
Dodane dnia 22-09-2010 10:42
Wyciągnąłeś ciężką artylerię – huknęło, dym się rozwiał, a ja stoję oszołomiony i w jednej chwili przypomniało mi się takie proste doświadczenie fizyczne, ostatnio usilnie propagowane w reklamach, a służące za dowód skuteczności środków do mycia naczyń. Dokładnie tak jak myślisz, ta kropla płynu i uciekający na wszystkie strony tłuszcz. Mniej więcej takiej reakcji czytelników należy się spodziewać, jako że metodologia nie jest zbyt popularnym hobby, a w twoim wykonaniu, nie grzeszy lekkostrawnym ujęciem. Przez całą lekturę szukałem, do kogo tak naprawdę strzelasz i gdy doszedłem do końcowych wniosków, bardzo skrótowo – pseudointelektualista, to "sól ziemi" albo raczej nawóz i ogromna rzesza ludzi (ja również), pasuje do stworzonego szablonu, to okazało się, że to strzał na wiwat. Kto przeczyta, kto wystąpi z polemiką? Wiem - widać to, umysł masz ostry niczym brzytwa (nad jakością przekazu jeszcze popracuj) i trudno będzie, znaleźć równie ciężkozbrojnego męża. Szczególnie gdy można "zarobić" między oczy owym pseudointelektualistą.
Sądzę, że to w wystarczającym stopniu tłumaczy przewidywaną ciszę wokół artykułu.

Czego mi zabrakło? Syntezy. A sprowadzić całość w finale do powiedzmy podpunktów. Niby takowa próba się pojawia, ale zostawiasz to rozwiązanie, ze szkodą dla... czytelnika.
We własnym imieniu, jako że na trybuna ludowego nie kandyduję mimo bliskich wyborów, postawie kilka pytań:
1. Jeżeli jako nieliczny, a może jedyny w kraju urywam nakrętkę w Nałęczowiance, to czy spełniam kryterium dla tej pożądanej grupy?
2. Czy nie jest tak, że większość z nas, a już z pewnością brać portalowa, stale dążymy (w uproszczeniu) "ku lepszemu"? I czy w takim razie, te aspiracje artystyczne nie przenoszą nas z automatu do grona intelektualistów? No niech chociaż, zasłużę na miano poszukującego lub "w drodze".
3. Jak wiele osób znasz, które tworzą własne systemy filozoficzne?
4. A teraz już bez błazeńskiej czapki: Czy tylko spełniając wszystkie kryteria, mogę dostąpić wniebowzięcia?

W ramach podsumowania, rozluźniając nieco atmosferę, podzielę się wizją, jakiej stałeś się katalizatorem. Otóż po lekturze, ujrzałem malutkiego intelektualistę – berbecia w czapeczce trzy razy obszerniejszej niż rówieśników i z grzywa a la późny Einstein. Milczał skromnie, aż mnie zauważył, a wtedy szepnął: zgadzam się z Heglem. Lis farbowany? Mimo to postaram się dziś zasnąć bez melisy.

Sisey – taki jeden od rymowanek.

PS. Sygnalnie pojawia się w tekście wątek zbierania punktów na kolejne stopnie naukowe. Spotkałem się już z tym u kogoś z lubelskich kręgów akademickich, ale chętnie poczytałbym coś w Twoim wykonaniu. Jedyny problem to stosowny dział (felieton?), tak by nie wykrzaczyć formuły portalu. :)

PPS. Policzyłeś, ile razy w artykule pojawia się rzeczownik pseudointelektualista i jego antagonista? ;)

Pst, popraw:
Cytat:
Nieokreśloność ma dobrą cechę
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 22-09-2010 12:29
Dziękuję za Twoje uwagi, bardzo fajnie napisane, przewija się w nich na początku pytanie o to „do kogo strzelam” – które mogę zrozumieć albo – do kogo (w ramach przestrogi?) kierowany jest tekst, lub kto (jaki typ) podlega tutaj krytyce lub odwrotnie. Tymczasem jest to, w moim zamierzeniu, tekst głównie satyryczny, i rzeczywiście – też w miarę pisania – okazało się, że pojęcie pseudointelektualisty rozlało się na dość dużą grupę, w tym - oczywiście samego autora. W zasadzie tekst jest podstępny, gdyż na początku łudząc pewną zapowiedzią analizy, także stylem, kieruje jak sądzę myśl czytelnika w pewne rejony, które to jednak czytelnik musi opuścić pod koniec – inaczej, odbierze tekst albo jako chaotyczną próbę właśnie metodologiczną albo jako pomieszanie z poplątaniem. Tymczasem – tekst, który zgrywa się na podział i typologię – narzędzie, które porządkuje chaos świata i różnorodność jednostek, okazuje się raczej tym co temu chaosowi i różnorodności najbliższe. Chcąc jasności – popada w niejasności, chcąc prawdy – dopuszcza półprawdy, chcąc oddzielić czarne od białego – staje się szary. Próba nazwania „pseudo” okazuje się par excellence ludzko pomieszana. W tym sensie możliwe jest też i takie odczytanie, że „pseudo” sensu largo jest cechą człowieczą sui generis – dlatego z domniemanej krytyki wychodzi apologia :)


Sisey:
Cytat:
„Czego mi zabrakło? Syntezy. A sprowadzić całość w finale do powiedzmy podpunktów. Niby takowa próba się pojawia, ale zostawiasz to rozwiązanie, ze szkodą dla... czytelnika.”


Zostawiam „jakie rozwiązanie” ze szkodą dla czytelnika?


Cytat:
Sisey:
„1. Jeżeli jako nieliczny, a może jedyny w kraju urywam nakrętkę w Nałęczowiance, to czy spełniam kryterium dla tej pożądanej grupy?
2. Czy nie jest tak, że większość z nas, a już z pewnością brać portalowa, stale dążymy (w uproszczeniu) "ku lepszemu"? I czy w takim razie, te aspiracje artystyczne nie przenoszą nas z automatu do grona intelektualistów? No niech chociaż, zasłużę na miano poszukującego lub "w drodze".
3. Jak wiele osób znasz, które tworzą własne systemy filozoficzne?
4. A teraz już bez błazeńskiej czapki: Czy tylko spełniając wszystkie kryteria, mogę dostąpić wniebowzięcia?”


Ad.1. Nie bardzo rozumiem, co to znaczy ukrywać nakrętkę „w” Nałęczowiance i o jakiej pożądanej grupie mowa (nie jest tak jasne, że chodzi o pseudoint.).
Przypomniał mi się za to passus z Pamiętnika Adriana Mole. Raz przy śniadaniu powiedział ojcu cuś takiego: - Nigdy nie będziemy klasą średnią. Wciąż polewasz grzenki sosem HP prosto z butelki.

Ad.2.,3,4. Udzielę odpowiedzi wymijającej: Autor, jako wzorcowy pseudointelektualista, nie może mieć tutaj głosu. Nemo iudex in causa sua.

Cytat:
„ a wtedy szepnął: zgadzam się z Heglem. Lis farbowany? Mimo to postaram się dziś zasnąć bez melisy.”


To by się zgadzało, gdyż lektura Hegla jest wybitnie usypiająca :yes:

Cytat:

„PS. Sygnalnie pojawia się w tekście wątek zbierania punktów na kolejne stopnie naukowe. Spotkałem się już z tym u kogoś z lubelskich kręgów akademickich, ale chętnie poczytałbym coś w Twoim wykonaniu. Jedyny problem to stosowny dział (felieton?), tak by nie wykrzaczyć formuły portalu. Smiles”


Tak, gdzieś takie trochę satyryczne spojrzenie widziałem, ale raczej w środowisku przyrodników czy ścisłowców. U humanistów jednak to inaczej wygląda. Cóż, ja na ten temat niewiele mam do napisania :)

Dziękuję za komentarz, idę poprawiać ę ą. :rol:
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
sisey Użytkownik
  • Postów: 133
  • Skąd: wciąż w drodze
Dodane dnia 22-09-2010 13:14
Marat, stawiasz tak wysoko poprzeczkę, że wielu nawet nie dojrzy, jej w chmurach. W takim wypadku trzeba wierzyć ci na słowo, że to jest żart/satyra. Wykonałeś to tak perfekcyjnie, że ja również uległem złudzeniom. Nie dziw się więc, że w komentarzu wspominam o syntezie. Dopiero po Twojej odpowiedzi zrozumiałem przyczyny owego "rozlania". Czy było śmiesznie? Polemizował bym, ale przecież już wszystko jasne, nie ma co bić piany. :)
Jedynie zasugeruję, że gdybyś sprowadził tytułowego osobnika do serii podpunktów, mogłoby być całkiem zabawnie - tego właśnie zabrakło.

Cytat:
Ad.1. Nie bardzo rozumiem, co to znaczy ukrywać nakrętkę „w” Nałęczowiance i o jakiej pożądanej grupie mowa (nie jest tak jasne, że chodzi o pseudoint.).


Odniosłem się jedynie do Twojego opisu, gdzie stwierdzasz, że intelektualista powinien posiadać jakąś unikalną "sprawność harcerską" co najmniej na poziomie mistrza kraju. :D

Co do felietonu, to tylko szkoda. Ja spotkałem się z problemem postawionym wprost, bez szatek satyrycznych. Padały nazwiska i metody... Nic to.


Pozdrawiam z nadzieją, że się zadomowisz

sisey
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 22-09-2010 13:28
Tekst jest autosatyryczny z jednego prostego powodu - inaczej nie potrafiłbym go napisać. Kwestia sprowadzenia do podpunktów - podsumowania - wg mnie nie chciałem tak zamykać tekstu, ale może..
Co do sprawności - ja jednak naprawdę sądzę, że każdy ma jakiś dar, talent, i przy odpowiedniej dozie pracy (tego najczęściej brakuje) może stać się w jakiejś wąskiej dziedzinie mistrzem, no Polski albo świata. Że tak się nie dzieje, to raczej wynik braku wiary i lenistwa.

Co do systemów filozoficznych jeszcze - większość ludzi ma jakiś światopogląd, kształtuje się on z wiekiem, przez interakcje wyobrażeń (ideii) z doświadczeniem życiowym itd. Niektórzy mają wtedy ochotę systematyzować na swoje własne potrzeby i czasem wychodzi, mniej lub bardziej domknięty system.

Przerzuciłem forum i znalazłem wypowiedź pana Pilipiuka, który nazwał filozofię (a nawet logikę) pseudonaukami. Nie zgodziłbym się z nim, dla mnie pseudonauką jest np. socjologia.
Sprawę jednak należałoby uściślić, oczywiście dla większej trudności bronić filozofii metafizycznej a nie analitycznej, bo tę jako naukę obronić o wiele łatwiej (sprowadzając do analiz lingwistycznych czy też kognitywistyki a nawet informatyki itd.).

Zapomina się o tym, że filozofia, inna sprawa czy udanie czy nie, ale to kwestia niefalsyfikowalna poza praktycznym rozumem w zasadzie, operuje często na sferze aksjologicznej, zajmuje się sferą wymykającą się wszelkim naukom. Czy wtedy przestaje być nauką? W pewnym sensie tak, ale odmawiając jej prawa bytu, sprowadza się człowieka jednak do zwierzęcia, a przeciwko temu prostestuję, od zawsze widząc w człowieku byt rozpięty - pomiędzy duchem, w zasadzie (jeszcze) niebadalnym a materią.

Dziękuję za tak miłe przywitanie i już się zadamawiam :)
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
link a Użytkownik
  • Postów: 146
  • Skąd:
Dodane dnia 23-09-2010 10:38
Marat,
gładko się czyta. Nie wiem, czy nie za gładko, heh.
Podstawowe zastrzeżenie. O przedzałożenie tekstu. Jego fundament.
Jesteś przekonany, że apologia dotyczy "pseudointelektualisty"?
Pseudointelektualista wg mnie nie wie, że nim jest. Odpada więc samoświadomość stanu, którą Twój opis próbuje postaci przypisać - moim zdaniem bezzasadnie. "Pseudo" w takiej konfiguracji konotuje pejoratywne i zewnętrzność źródeł typologii: to inni kogoś tak nazywają lub ktoś sam siebie tylko w wypadku, kiedy - bez znaczenia, świadomie czy nie - jednak lekceważy czy pomniejsza na różne sposoby opisywany stan. I to zazwyczaj właśnie ze względu na zewnętrzność, z którą jest jakoś skłócony, a nie kierowany własnymi przekonaniami czy najgłębszymi wiarami.
Tutaj chyba raczej mowa byłaby o dyletancie. A to jednak tylko niby-to samo. Lub pseudotosamo. Jak kto woli.
Pozdrawiam.

P.s. Zadomowił? Mnie się zapach wydaje znajomy. Raczej zadomowiony na PP. No, ale mogę się mylić. Mniejsza z tym.
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 23-09-2010 12:23
Cytat:
Podstawowe zastrzeżenie. O przedzałożenie tekstu. Jego fundament.
Jesteś przekonany, że apologia dotyczy "pseudointelektualisty"?
Pseudointelektualista wg mnie nie wie, że nim jest. Odpada więc samoświadomość stanu, którą Twój opis próbuje postaci przypisać - moim zdaniem bezzasadnie.


Witam, no ale przecież wspominam na wstępie, że zajmuję się specyficznym typem pseudointelektualisty. Tymi, o których wspominasz nie zajmuję się w ogóle, bo nie warto, nie znam się na nich :-)
Ale w tym co piszesz masz rację, że używam pojęcia, które jest raczej jednoznacznie negatywne i przesuwam je na grupę, która tak negatywne jednoznacznie nie jest. Ale robię to celowo, właśnie dla zamieszania tekstu, jw wyjaśniałem sisleyowi.

Cytat:
"Pseudo" w takiej konfiguracji konotuje pejoratywne i zewnętrzność źródeł typologii: to inni kogoś tak nazywają lub ktoś sam siebie tylko w wypadku, kiedy - bez znaczenia, świadomie czy nie - jednak lekceważy czy pomniejsza na różne sposoby opisywany stan.


Acha, rozumiem. Dlatego to jest przewrotna apologia także. Chciałem by tam się mieszała ironia - także w strukturze - w tym znaczeniu, że prawdziwe znaczenie jest zaprzeczeniem dosłownego.

Oczywiście można napisać tekst inny: normalny tekst o fenomenie pseudintelektualizmu, wyszczególnić ich cechy itd. Mogłoby być to nawet dość naukowe psychologiczno - socjologiczne opracowanie, udałoby się to zrobić nawet z elementami humoru. Wtedy wszystkie Twoje uwagi jak najbardziej stosują się do tekstu! Taki tekst można zawsze napisać. Nie widziałem jednak potrzeby pisania takiego tekstu, bo to najprościej byłoby wyżywanie się na grupie upośledzonych jednoznacznie, nawet jeśli w swej głupocie są butni i działają na nerwach. Jako skrajny egocentryk uwielbiam pisać o sobie :)

Ten tekst tak naprawdę nie jest o pseudointelektualistach, jak w części słusznie zauważasz, lecz bardziej po prostu o doli ludzkiej (aspiracjach, przeszkodach, marzeniach) a tytuł..cóż..tytuł ma po części znaczenie marketingowe :)

Cytat:

P.s. Zadomowił? Mnie się zapach wydaje znajomy. Raczej zadomowiony na PP. No, ale mogę się mylić. Mniejsza z tym.


PP? Jaki to portal?
Na portalach tego typu jestem obecny od około 1,5 miesiąca. Jeśli chodzi Ci "Poezja Polska" to wrzuciłem tam tylko jeden tekst (liryczny, o Lwowie). Wszędzie, gdzie się zarejestrowałem, występuje pod nickami:
- Marat
- Marat Dakunin
- Marat Karamazov
albo Karamazov (tak na fabryce), ale nie mylić z Karamazovem, który pisze tutaj.
Innych nicków nie używam,

pozdrawiam :)
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
link a Użytkownik
  • Postów: 146
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2010 09:07
:) Aha. Dziękuję. Wrócę w sprzyjającym czasie.
(p.s. No to skoro się wyjaśniło z loginem, sprawy nie ma).

-----------------
Wróciłam, jako obiecałam.

1) Hm, właściwie dość dziwnie zobaczyć na necie tekst, który mniej więcej, chociaż pobieżnie, odpowiadałby ujęciom ironii u Sørena Kierkegaarda, zamiast popularnemu przeświadczeniu, że ironia = takiecoś, co wystarczy wziąć w cudzysłów, żeby bez trudu wiedzieć, czym jest.
2) Ale ponieważ chyba tak jest, to, bardzo możliwe, że ironia przechytrzyła ironistę, dokładnie jak w O pojęciu ironii...: wdał się w konszachty z ironią, tym zdradliwym mistrzem równie chętnie płatającym figle przyjaciołom jak wrogom (tłum. A. Djakowska). Wprawdzie tam pojawia się stwierdzenie w związku z niezrozumieniem sensu przez słuchacza, no ale gdy uznać, że dla egocentryka jego uważnym słuchaczem jest również on sam;D, zostajemy w domu;), a ironista pozostaje bez winy.
3) Przyda się też może rozróżnienie Arystotelesa w Retoryce: Kulturalnemu człowiekowi bardziej przystoi ironia niż błazeństwo. Ironizujący żartuje bowiem dla własnej przyjemności, błazen dla cudzej.
4) I żeby nie tracić czasu na możliwe nieporozumienia z niedomówień:), z zacytowanego punktu widzenia Twój tekst wg mnie byłby ironią czy, ściślej, w zamierzeniu ironią.
5) Teraz można ruszyć w drogę powrotną do 2. I grzecznie, aby samej się nie mądrować, nie wspinać na palce, skoro byli przenikliwsi, którzy potrafili celniej, przywołać znowu Kierkegaarda: Rezultat negatywny jest zawsze jakimś rezultatem i tylko ironia może odzwierciedlić rezultat negatywny w jego najczystszej postaci, wolnej od jakiejkolwiek domieszki, gdyż nawet sceptycyzm zawsze coś postuluje, podczas gdy ironia ciągle na nowo podejmuje trud Tantala i niczym stara wiedźma najpierw pożera wszystko inne, a później samą siebie, albo — jak mówi się o wiedźmie — zjada swoje wnętrzności.
6) Teraz cytat z Pana Marata:): pseudointelektualista jawi się jako symbol człowieczeństwa – prochu, który pragnie i marzy, że dosięgnie gwiazd.
7) Trudność w tym, że przy tak powierzchownym opisie (z całym szacunkiem zresztą dla jego sprawności myślowej i językowej, z których wynika nieprostacka przejrzystość wypowiedzi; to niecodzienne w sieci) bez większych przeszkód udało Ci się dowieść gładkiej pozytywności postaci :D Co przeczy najgłębszej istocie ironii, heh. A gdy tekst potraktować już bez niej: pseudointelektualista w miejscowym rozumieniu potraktowany jako przedmiot aż tak wzniosłej, nieumiarkowanej, chciałoby się rzec, sztukatorskiej;) [Dla pseudointelektualisty każda teoria porządkująca świat, począwszy od kosmogonicznych i kosmologicznych, przez teologiczne, antropologiczne i psychologiczne jest zawsze sprawą sztuki (a więc sprawą smaku, przeżycia i wzruszenia) a nie sprawą poznania (a więc sprawą nauki)] obrony, to wg mnie ofensywność mocno nadgorliwa. Ale mogę się mylić, rzecz jasna:)
8) Zrobiło się zatem cokolwiek heterotelicznie. Nie wiem, czy w zgodzie z intencjami. Jest przecież możliwe, że ironia wykołowała i mnie :D

Przypomniało mi się zakończenie wiersza Zagajewskiego:
O, powiedz, jak uleczyć się z ironii, ze spojrzenia,
które widzi, ale nie przenika; powiedz, jak uleczyć się
z milczenia.


(Długie popołudnia)

Pozdrawiam.
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2010 09:53
Mniam, dziękuję za ten komentarz. Bardzo lubię Kierke i nawet planuję popełnić małą publikację w związku z nim. Teraz zbieram się w podróż (Beskid Żywiecki), ale myślę że do wieczora spokojnie przeczytam i odpowiem, jeśli znajdę gdzieś sieć. pozdrawiam

--

Chyba zdążę jeszcze teraz troszkę odpisać.
Będę pisał pod cytatem.

Cytat:
„1) Hm, właściwie dość dziwnie zobaczyć na necie tekst, który mniej więcej, chociaż pobieżnie, odpowiadałby ujęciom ironii u Sørena Kierkegaarda, zamiast popularnemu przeświadczeniu, że ironia = takiecoś, co wystarczy wziąć w cudzysłów, żeby bez trudu wiedzieć, czym jest.”


Nawiązałem do ironii, bo odgrywa ona w tekście znaczącą rolę, jednak nie jedyną i nie totalnie dominującą tzn. nie tylko na ironii tekst jest zasadzony. Tymczasem widzę, że ironię czynisz tutaj głównym motorem komentarza – co cieszy tym mocniej, że staje się on dla mnie bardzo wartościowy, przedstawia bowiem spojrzenie i dotyka w szczegółach kwestii, których nie ogarniam tak biegle jak Komentujący i mam okazję się czegoś nauczyć. Co do ironii kierkegaardowskiej (o ile się nie mylę K łączył ją mocno ze sposobem sokratejskim) to przedmiotowej nie zgłębiałem u K dokładniej (jest kilka stron poświęconych stricte ironii w Albo Albo, jest więcej – o ile się nie mylę w „Czynach miłości”). Pamiętam wyznanie Kierkegaarda, że tkwi w nim ironia jak zatruta strzała, póki tkwi, póty jest ironiczny, gdyby ją wyjąć – umarłby. Taką ironię łączę bardzo blisko z melancholią (co też robi pięknie w eseju Melancholia. O tych co nigdy nie odnajdą straty Marek Bieńczyk). U Kierkegaarda szczegółowiej analizowałem sprawy: okamgnienia, wiary, powtórzenia a przede wszystkim etapów na drodze życia (akurat to dzieło K z tego co wiem niestety nie ma żadnego tłumaczenia na j. polski, choć oczywiście bardzo dużo na ten temat jest w Albo Albo).

Co do ironii, tak bardzo prosto, przypomina mi się scena, z nienajlepszego w sumie filmu „Reality Bites” z Hawkiem i Winoną Ryder, gdzie Winona dostaje na rozmowie rekrutacyjnej w TV zadanie: zdefiniuj ironię w jednym zdaniu. Nie potrafi. Hawk to robi: prawdziwe znaczenie jest zaprzeczeniem dosłownego.


Cytat:
2) Ale ponieważ chyba tak jest, to, bardzo możliwe, że ironia przechytrzyła ironistę, dokładnie jak w O pojęciu ironii...: wdał się w konszachty z ironią, tym zdradliwym mistrzem równie chętnie płatającym figle przyjaciołom jak wrogom (tłum. A. Djakowska). Wprawdzie tam pojawia się stwierdzenie w związku z niezrozumieniem sensu przez słuchacza, no ale gdy uznać, że dla egocentryka jego uważnym słuchaczem jest również on sam;D, zostajemy w domusmiley, a ironista pozostaje bez winy.


Tak, najpewniej jest właśnie tak jak piszesz.

Cytat:
3) Przyda się też może rozróżnienie Arystotelesa w Retoryce: Kulturalnemu człowiekowi bardziej przystoi ironia niż błazeństwo. Ironizujący żartuje bowiem dla własnej przyjemności, błazen dla cudzej.


Pozwolisz, że zacytuję dodatkowo:

„(…) Sprawa żartów. Istnieje opinia, że żarty mają pewne znaczenie w sporze. Jak słusznie zauważył Gorgiasz, należy bowiem poważny wywód przeciwnika niszczyć żartem, a jego żarty powagą. W »Poetyce« określiłem rodzaje żartów, wskazując, które z nich przystoją człowiekowi kulturalnemu, a które – nie”.
Arystoteles, Retoryka, III 18, 1419b2.

A to już ode mnie: Być może pewne pomieszanie w tej materii − mianowicie, co komu przystoi, a co nie przystoi − wynika ze smutnego faktu, że poza fikcją literacką Umberto 2 księga Poetyki nie została dotąd odnaleziona.


Cytat:
4) I żeby nie tracić czasu na możliwe nieporozumienia z niedomówień, z zacytowanego punktu widzenia Twój tekst wg mnie byłby ironią czy, ściślej, w zamierzeniu ironią.


W części tak, w części nie.

Cytat:
5) Teraz można ruszyć w drogę powrotną do 2. I grzecznie, aby samej się nie mądrować, nie wspinać na palce, skoro byli przenikliwsi, którzy potrafili celniej, przywołać znowu Kierkegaarda: Rezultat negatywny jest zawsze jakimś rezultatem i tylko ironia może odzwierciedlić rezultat negatywny w jego najczystszej postaci, wolnej od jakiejkolwiek domieszki, gdyż nawet sceptycyzm zawsze coś postuluje, podczas gdy ironia ciągle na nowo podejmuje trud Tantala i niczym stara wiedźma najpierw pożera wszystko inne, a później samą siebie, albo — jak mówi się o wiedźmie — zjada swoje wnętrzności.


Pięknie powiedziane. Myślę, że o kategorii „negatywności” (w wielu aspektach np. ciekawostka - doskonalenie w dół, progres w autodestrukcji, implozja – żeby wziąć tylko psych-ludzkie). Pozwolisz, że ten fragment przemyślę dokładniej i jeszcze dopiszę później.

Cytat:
6) Teraz cytat z Pana Maratasmiley: pseudointelektualista jawi się jako symbol człowieczeństwa – prochu, który pragnie i marzy, że dosięgnie gwiazd.
7) Trudność w tym, że przy tak powierzchownym opisie (z całym szacunkiem zresztą dla jego sprawności myślowej i językowej, z których wynika nieprostacka przejrzystość wypowiedzi;


Nie byłem przekonany czy wypowiedź jest przejrzysta, są tam momenty, które są wg mnie niezrozumiałe (jeden taki niezrozumiały passus zostawiłem celowo, z ciekawości czy ktoś się doń przyczepi). Ale skoro wszystko jednak jest klarowne..

Cytat:
to niecodzienne w sieci) bez większych przeszkód udało Ci się dowieść gładkiej pozytywności postaci.


Naprawdę? Naprawdę się udało? Nie ma wątpliwości?

Cytat:
Co przeczy najgłębszej istocie ironii, heh. A gdy tekst potraktować już bez niej: pseudointelektualista w miejscowym rozumieniu potraktowany jako przedmiot aż tak wzniosłej, nieumiarkowanej, chciałoby się rzec, sztukatorskiej [Dla pseudointelektualisty każda teoria porządkująca świat, począwszy od kosmogonicznych i kosmologicznych, przez teologiczne, antropologiczne i psychologiczne jest zawsze sprawą sztuki (a więc sprawą smaku, przeżycia i wzruszenia) a nie sprawą poznania (a więc sprawą nauki)] obrony, to wg mnie ofensywność mocno nadgorliwa. Ale mogę się mylić, rzecz jasna


Ale czy to jest pozytywne wg Ciebie? Z tego co zrozumiałem zacytowany fragment rozumiesz pozytywnie. Dla mnie nie do końca pozytywne bo choćby opozycja: sztuka/filozofia vs sztuka życia, idee vs traktowanie służącej czy żony (np. Tołstoja :|)

Cytat:
8) Zrobiło się zatem cokolwiek heterotelicznie. Nie wiem, czy w zgodzie z intencjami. Jest przecież możliwe, że ironia wykołowała i mnie Smiles


Czy mam to rozumieć: nazbyt wiele celi, w żaden nie trafimy? B)

Cytat:
Przypomniało mi się zakończenie wiersza Zagajewskiego:
O, powiedz, jak uleczyć się z ironii, ze spojrzenia,
które widzi, ale nie przenika; powiedz, jak uleczyć się
z milczenia.


Ładne.
Nie wiem. Chyba trzeba zacząć od codziennego pielenia grządek.

pozdrawiam serdecznie i się zbieram (pakuję)
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
link a Użytkownik
  • Postów: 146
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2010 13:30
:) Yhm. Też się porozglądam. I, jako i wcześniej, wrócę, kiedy będzie z czym. Dobrego dnia, Marat.

(p.s. Dobrze pamiętasz. Rozważania K. łączą ironię z Sokratesem).
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Samuel Niemirowski Użytkownik
  • Postów: 2563
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 24-09-2010 15:42
Ogólnie tekst wygląda jak referat postmodernistycznego pseudointelektualisty.


Cytat:
Marat napisał/a:Po pierwsze, jest on dogłębnie wykształcony i znacznie ponad jakąkolwiek praktyczną potrzebę oczytany oraz obznajomiony z poglądami innych intelektualistów.


Mówiąc o modelach, jednak nie dałeś żadnego przykładu człowieka, którego możemy uważać za pseudointelektualistę. Przykład taki poprzez konkret utwierdzałby czytelnika w tym, że dobrze zrozumiał kogo masz na myśli. Dla mnie słowo to odnosi się do absolwenta socjologii, który pracuje na zmywaku, albo jakiegoś słabego doktoranta na politologii. Filozofów bym tutaj nie mieszał, bo filozofię cenię sobie, chyba, że to jakiś studencik filozofii, który nie za bardzo ogarnia w jakie bagno przyjdzie mu wsiąknąć. W każdym razie taki obraz maluje się w mojej głowie i tylko wtedy reszta mojej wypowiedzi będzie miała sens.


Cytat:
Marat napisał/a:Wspólnym mianownikiem intelektualisty i pseudointelektualisty jest posługiwanie się (dla drugiego bardziej: wykorzystywanie) myślą.


Przy czym pseudointelektualista posługuje się myślą czyjąś, a nie swoją ;-)
"Nie będę zmieniał świata ani Zachodu. Podążą one ku swoim celom tak jak spadająca gwiazda. Ja będę jednak pracował i zmieniał się".
E. Wiechert

www.prozafotografii.blox.pl
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
link a Użytkownik
  • Postów: 146
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2010 18:14
Cytat:
Marat napisał/a:
a - Dla pseudointelektualisty każda teoria porządkująca świat, począwszy od kosmogonicznych i kosmologicznych, przez teologiczne, antropologiczne i psychologiczne jest zawsze sprawą sztuki (a więc sprawą smaku, przeżycia i wzruszenia) a nie sprawą poznania (a więc sprawą nauki).

Ale czy to jest pozytywne wg Ciebie? Z tego co zrozumiałem zacytowany fragment rozumiesz pozytywnie. Dla mnie nie do końca pozytywne bo choćby opozycja: sztuka/filozofia vs sztuka życia, idee vs traktowanie służącej czy żony (np. Tołstoja :|)

b - Czy mam to rozumieć: nazbyt wiele celi, w żaden nie trafimy?

c - Ładne.
Nie wiem. Chyba trzeba zacząć od codziennego pielenia grządek.

Marat
a) Doświetlam.
I tak, i nie.
Pozytywność tutaj, w tym, co mówię = jest. Ontologicznie. Nie aksjologicznie. =Wierzę po przeczytaniu, że jest. Taki, jaki jest.

Plus czysto poznawczo = rozumiem po lekturze, że w świecie, jaki opisujesz, pseudointelektualista może być postacią pozytywną.

Negatywne natomiast dotyczy moich własnych wartości (podczas gdy cytat z K. umiejscowiłby się pierwotnie raczej w ontologii).
Bez entuzjazmu, łagodnie mówiąc, odbieram zarówno pojęcie "pseudointelektualista", jak i zdanie, o które pytasz. W moim świecie podstawą jakiegokolwiek sensownego systemu – jeśli już miałby istnieć – jest poznanie, dążenie do niego. W równowadze z pozostałymi, estetyką i etyką. System, w którym jakieś pojmowane radykalnie lub ciamciato Piękno i Dobro mają rzekomo automatycznie skutkować Prawdą lub ją wymuszać, jest dla mnie kiczem. Iluzją, atrapą, oszustwem lub inną z odmian nierzeczywistości.

b - (Heterotelicznie). Prawdopodobnie, jak się może przekonamy, tak:)

c - Chyba mogłabym a propos fragmentu z Zagajewskiego powiedzieć podobnie, heh.

O reszcie kiedy indziej.

Cytat:
Samuel Niemirowski napisał/a:
Dla mnie słowo to odnosi się do absolwenta socjologii, który pracuje na zmywaku, albo jakiegoś słabego doktoranta na politologii. Filozofów bym tutaj nie mieszał, bo filozofię cenię sobie, chyba, że to jakiś studencik filozofii, który nie za bardzo ogarnia w jakie bagno przyjdzie mu wsiąknąć. W każdym razie taki obraz maluje się w mojej głowie i tylko wtedy reszta mojej wypowiedzi będzie miała sens.
[...]

Przy czym pseudointelektualista posługuje się myślą czyjąś, a nie swoją ;-)


Samuel Niemirowski
Który z pseudointelektualistów posługuje się myślą czyjąś nie własną? Socjolog na zmywaku czy doktorant? Obaj?
Studencik może?
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Samuel Niemirowski Użytkownik
  • Postów: 2563
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 24-09-2010 18:46
Wszyscy. Dlatego są pseudo.
Doktorant głównie przepisuje prace innych i dodaje garść swoich niby to nowych i niszowych pomysłów, tak naprawdę dziwactw, niepotrzebnych projektów badawczych, itd.
"Nie będę zmieniał świata ani Zachodu. Podążą one ku swoim celom tak jak spadająca gwiazda. Ja będę jednak pracował i zmieniał się".
E. Wiechert

www.prozafotografii.blox.pl
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2010 23:54
Cytat:
Ogólnie tekst wygląda jak referat postmodernistycznego pseudointelektualisty.


I bardzo słusznie. Tak też (choć nie jedynie) miał wyglądać.
To fajna sprawa, że co czytelnik, to odbiór.

Cytat:
Mówiąc o modelach, jednak nie dałeś żadnego przykładu człowieka, którego możemy uważać za pseudointelektualistę. Przykład taki poprzez konkret utwierdzałby czytelnika w tym, że dobrze zrozumiał kogo masz na myśli. Dla mnie słowo to odnosi się do absolwenta socjologii, który pracuje na zmywaku, albo jakiegoś słabego doktoranta na politologii. Filozofów bym tutaj nie mieszał, bo filozofię cenię sobie, chyba, że to jakiś studencik filozofii, który nie za bardzo ogarnia w jakie bagno przyjdzie mu wsiąknąć. W każdym razie taki obraz maluje się w mojej głowie i tylko wtedy reszta mojej wypowiedzi będzie miała sens.


Hmm, co do przykładu – to już zaznaczyłem, że jest nim sam autor, ale nie ma to większej wartości poznawczej, bo autor jest nieznany po względem cech u-p-ublicznionych (ciekawe, prawda?). Jeśli chodzi jednak o bardziej klasyczne mówienie o pseudoint. (pomijając zarysowaną już przeze mnie funkcję tekstu) to nie wiązałbym pseudoi z wykonywanym zajęciem (zmywak) itd., choć przykład z socjologią wydaje się nie najgorszy (nie poważam osobiście tej nauki). Nie w tym rzecz, rozmawiałem z wybitnymi intelektualistami zbieraczami złomu i z pseudoint. Profesorami zwyczajnymi. Przecież nie o to chodzi.

Co do filozofii – nie deprecjonuję filozofii, wręcz przeciwnie – ironizuję z metafizycznych tendencji – bo są mi najbliższe (można tu wchodzić w dyskusję o metodologii filozofii, różniach w łonie (analityczna, metafizyczna, trzecia droga – aksjologia – rozum praktyczny itd., ale teraz niestety nie mogę się na ten temat rozpisać, i nie wiem czy to nie trochę off top)
Marat napisał/a:Wspólnym mianownikiem intelektualisty i pseudointelektualisty jest posługiwanie się (dla drugiego bardziej: wykorzystywanie) myślą.

Cytat:

Przy czym pseudointelektualista posługuje się myślą czyjąś, a nie swoją ;-)

Też bym tego tak nie ujął. Można jak najbardziej posługiwać się cudzą myślą, pod warunkiem, że się do tej myśli podchodzi albo krytycznie albo się ją internalizuje bardzo mocno. Ja np. często miałem wrażenie deja vu – ktoś powiedział, napisał, dokładnie prawie to co sądzę, ale wcześniej.
Ważne jest to, żeby naprawdę zrozumieć – a nie tylko powtarzać na zasadzie snobizmu, kalki, zabawy, czy gry słowami. Jeśli cytuje się czy posługuje cudzą myślą, którą dogłębnie się zrozumiało – nie jest to cechą pseduint – w moim mniemaniu.

pozdrawiam



Cytat:
"Doktorant głównie przepisuje prace innych i dodaje garść swoich niby to nowych i niszowych pomysłów, tak naprawdę dziwactw, niepotrzebnych projektów badawczych, itd."


Generalizacja. Inaczej w humanistyce. Inaczej w przyrodniczych (tam bywa, że doktorant głównie myje probówki albo obcina główki doświadczalnym przepiórkom). Ale to off top. Są na ten temat fora odnośnie polskiej nauki (krytyka rozwoju naukowego, establishmentu, habilitacji etc.etc.).
Znam po troszę te kwestie, tak humanistyczne, jak przyrodnicze, co ciekawe.
To się nadaje na inny wątek, ale nie wiem czy na portalu literackim.



Link.a:

Odpowiem jutro, bo właśnie się kwateruję w hotelu ROMA (czytajcie od tyłu :DD)
w Żywcu, i nie mogę się odpowiednio skupić :)

Dobranoc, bardzo dziękuję za Wasze wypowiedzi
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Samuel Niemirowski Użytkownik
  • Postów: 2563
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 25-09-2010 01:49
Cytat:
Marat napisał/a:
Ja np. często miałem wrażenie deja vu – ktoś powiedział, napisał, dokładnie prawie to co sądzę, ale wcześniej.


To bardzo ambiwalentne uczucie. Z jednej strony człowiek się cieszy, że ktoś genialny już wpadł na to co on i myśli sobie, że jest na dobrej drodze. Z drugiej strony gryzie się, że nie jest pierwszym i nie będzie uznany za odkrywcę tego.

pozdrawiam
"Nie będę zmieniał świata ani Zachodu. Podążą one ku swoim celom tak jak spadająca gwiazda. Ja będę jednak pracował i zmieniał się".
E. Wiechert

www.prozafotografii.blox.pl
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 25-09-2010 02:27
Tak, mam na ten temat odrębny eseik (eseik o deja vu intelektualnym i jego rodzajach). Może wkleję wnet. Muszę spadać bo dopada mnie policja. Dobranoc
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
link a Użytkownik
  • Postów: 146
  • Skąd:
Dodane dnia 25-09-2010 08:51
Cytat:
Samuel Niemirowski napisał/a:
Wszyscy. Dlatego są pseudo.
Doktorant głównie przepisuje prace innych i dodaje garść swoich niby to nowych i niszowych pomysłów, tak naprawdę dziwactw, niepotrzebnych projektów badawczych, itd.


Samuel -
Trudno o zaufanie do Twoich opinii. Można odnieść wrażenie, że podstawą poglądu jest pogarda wynikająca z powierzchownych wrażeń. Wartościujące emocje. Myśl jest wobec nich wtórna.
Kto jest u Ciebie pseudointelektualistą?
Socjolog, który - być może chwilowo - wykonuje pracę fizyczną.
Doktorant, którego pracy doktorskiej jeszcze nawet nie znasz, bo ją, logicznie rzecz biorąc, chyba dopiero pisze? Ale Ty i tak już wiesz, że jest "słaby". Ile prac doktorskich przejrzałeś, Samuel?
Studencik, który wg Ciebie "nie ogarnia", czyli nie wie tak, jak Ty wiesz, tylko jakoś inaczej.
Działają najbardziej stereotypowe, masowe, wulgarne w opiniowaniu miary społeczne:
- osąd na podstawie statusu zawodowego, który niekoniecznie "zawsze musi" odzwierciedlać faktyczną wartość człowieka, również tę rynkową, przy czym może być także chwilowym rozwiązaniem życiowym. Jest faktem. To prawda. Tyle że widocznym jak krowa na granicy w "Fakcie". Tylko ślepy by go nie zauważył: o! o! Socjolog + zmywak!
Podczas gdy stwierdzenie mniej oczywistych faktów, np. tymczasowości stanu, wymagałoby uwagi, czasu, energii, myślenia.
- i odwrotnie: jeśli pozycja zawodowa (doktorant, student) jest formalnie zadowalająca, ale akurat potrzeba argumentu w rozmowie, unika się faktów, a w zamian kontentuje ogólnikową dyskredytacją, wyrażaną arbitralnie lekceważącym zdrobnieniem lub przymiotnikiem wartościującym negatywnie; oba miniaturyzują człowieka do krasnoludka.
No i jasne, że sprawa załatwiona czyściutko i bez problemów: kto by poważnie traktował krasnoludki lub słabeuszy:O? Tylko kardynalny głupek lub fantasta. Proste? Ano. Jak druty babuni od skarpetek dla wnusia.

Pozwolę sobie jednak znowu zamieszać w to filozofa, mimo Twoich obiekcji. Skoro już się pojawiła Kierkegaarda rozprawa o ironii, pozostańmy przy niej. Tam jest piękna myśl:
Obserwator powinien być usposobiony erotycznie: najdrobniejszy rys, najkrótsza chwila nie może być dla niego obojętna. Z drugiej strony powinien jednak odczuwać swą przewagę, ale okazywać ją tylko po to, by wspierać pełne objawienie się zjawiska.

Chodzi o to, najogólniej, że jeśli chce się serio obserwować, żeby poważnie wnioskować, dla rzetelności warto być tak uważnym i wyczulonym na zjawisko, jak kochanek na obiekt miłości: zauważy nawet to, co dla innych pozostanie niedostrzegalne lub nieznaczące. Tyle że - zastrzega myśliciel - będzie nieco trudniej, bo wyostrzając maksymalnie uwagę i wrażliwość, należy zachować spostrzegawczość kochanka, ale zrezygnować z rozbuchania emocji. Miarkować je trzeba. Panować nad nimi.

Twoje spostrzeżenia, Samuel, wyglądają na przeciwieństwo tego wniosku człowieka refleksyjnego. I dlatego między innymi im nie wierzę. Zaprogramowana wzgarda oślepia, a nie daje jasny obraz sytuacji.

---------------------
Tak można myśleć na podstawie tego, co mówisz, rzecz jasna, słów jako autoprezentacji, bo jak jest w realu, tego żadną miarą wiedzieć nie mogę. Nie znam Cię przecież, niczego o Tobie nie wiem, ponad mowę, którą jedynie widzę.
Do góry
Autor
RE: Obrona pseudointelektualistów
Marat Użytkownik
  • Postów: 64
  • Skąd:
Dodane dnia 25-09-2010 12:08
Dzień Dobry, Zanim zacznę odpisywać naszła mnie refleksja: ciekawie wychodzi ten skrót: pseudoi

Taki jakby grecki, prawdaż?

:)

Cytat:
Z drugiej strony powinien jednak odczuwać swą przewagę, ale okazywać ją tylko po to, by wspierać pełne objawienie się zjawiska.


Mam wrażenie, że częściowo to się nam tutaj udaje (np. Ty, link a - stosujesz to w swoich komentarzach i chwała Ci za to :)
Do góry
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]