Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 29-08-2012 11:57 |
|
Joanna Giza-Stępień
1.
poprzez pulsację skroni
wybrzuszenia skóry
ślady nakłuć
zapamiętałam
przymus nieśmiertelności
zobowiązuje łaknących
w próżnię żył wpompowywaliśmy błękit
tylko zrosty
karzeł przeszłości chadza po moich lękach
przeprowadza
przez morze umarłych
żeby można było odrąbać siebie od siebie
wyrostki pamięci
kikuty ocalenia
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
weronikulus
Użytkownik
|
Dodane dnia 30-08-2012 18:22 |
|
ona ma skłonność
do wyolbrzymiania
tę dziecięcą wiarę
we wsiadalność w resorówkę
i wszystko
co on jej
to ona
bardziej
Basiński.
|
"Poza Rzeczy-Wistością
nie szukaj już niczego
bo Wistość tych Rzeczy
jest nie z świata tego!"
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 30-08-2012 20:01 |
|
coś klasycznego
Zachód jesienny - Leopold Staff
Przeszłość jak ogród zaczarowany,
Przyszłość jak pełna owoców misa.
Liści opadłych złote dywany,
Winograd ognia strzępami zwisa.
Zmierzch, jak dzieciństwo, roztacza cudy.
Barwne muzyki miast myśli przędzie.
Nie ma pamięci i nie ma złudy.
Wszystko jest prawdą. Wszystko jest wszędzie.
Sok purpurowe rozpiera grono
Na dni jesiennych wino wyborne.
Wszystko dziś piękne było. Niech płoną
Rudoczerwone lasy wieczorne.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Ares
Użytkownik
|
Dodane dnia 31-08-2012 11:07 |
|
Adam Zagajewski
BRAMA
Czy kochasz słowa tak jak nieśmiały czarodziej kocha chwilę ciszy -
już po występie, kiedy jest sam w pustej szatni, w której
płonie smolistym, tłustym płomieniem żółta świeca?
Jaka miłość dozwoli ci pchnąć ciężką bramę, tak żebyś znowu
poczuł zapach tego drewna i rdzawy smak wody z archaicznej studni,
i żebyś raz jeszcze ujrzał wysoką gruszę, dumną matronę, która w jesieni
arystokratycznie oddawała nam swe doskonałe w kształcie owoce,
po czym niemo pogrążała się w rozpatrywaniu nieszczęść zimy.
Tuż obok dymił obojętny komin fabryki i milczało brzydkie miasto,
ale w ogrodach głęboko pod cegłami pracowała niestrudzona ziemia,
nasza czarna pamięć i przepastna spiżarnia umarłych, dobra ziemia.
Jakiej odwagi trzeba, żeby pchnąć ciężką bramę,
jakiej odwagi, żeby zobaczyć was wszystkich znowu
zebranych w jednym pokoju pod gotycką lampą -
mama nieuważnie czyta gazetę, ćmy uderzają o szybę,
nic się nie dzieje, nic, zaledwie wieczór, modlitwa; czekamy...
Tylko raz żyliśmy.
|
Konieczność istnienia trudna jest do zniesienia...
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 02-09-2012 14:37 |
|
Agnieszka Kuciak - Piosenka z raju
Na progu raju już czekają psy
I ogonami kreślą długi uśmiech.
A słoneczniki pachną pszczelim futrem
Tak jak już było i powinno być.
Tak jak już było i powinno być.
Jak obowiązek woda dzban wypełnia
I obowiązek spełnia się jak dzban.
Nie po świętości, ale po zapachu
Psy nas poznają, jak już było raz.
Pijesz esencję do dna, ale przy tym
Siorbiesz, kolego, Boże, jaki wstyd.
Zawsze zostają złe ziemskie nawyki,
Lecz tak w ogóle dobrze masz jak nikt.
Tu w raju dobrze masz jak nikt.
i
Marek Krystian Emanuel Baczewski - DZIESIĘĆ DOWODÓW NA ISTNIENIE MIŁOŚCI
świat jest pierwszym dowodem, jego opadające
i kwitnące magnolie i lipy, przesypujące się
po ich liściach ziarna mrówek, czytające
w ich cieniu stare panny
śpiew jest drugim dowodem, Archangielski głas
Bortiańskiego w nowogrodzkiej cerkwi Iwana
na Opokach (w latach 1922-40 magazyn
zboża i drewna)
Ty jesteś dowodem
i ból jest dowodem: wiertło przechadza się
po korytarzach miazgi, batystowa chusteczka
wyrywa się z odciętych przez czas dłoni
gorący, spieszny oddech po gwałtownej
wspinaczce do raju, jest dowodem, spotkanie
kogoś (nie)godnego z kimś, kto nie zasłużył
szóstym dowodem jest ucieczka świata
od jego początku: butelka "orężady"
z korkiem na sprężynce, na stole
paczka Sportów, "Patykiem Pisane"
Bronek Pichlak jest siódmym dowodem, kościelny,
który śpiewa "Poooomóżmy Chrystusowi" w chwilach
przerwy między dwoma skokami na wódkę
ósmy dowód jest tym, co widzisz: słomką
krążącą w mgle zielonego płynu,
przez który światło ma tak długą drogę,
że chcesz za nim wysłać listy gończe
dziewiątym dowodem jest to, że wraca wszystko
dziesiątym, że nic nie wraca
Pamiętaj,
oszczędzaj swoje szczęście, tylko
cierpieniu można oddać się bez reszty
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
mike17
Użytkownik
- Postów: 1054
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 11-09-2012 18:16 |
|
Autobiographia literaria
Frank O'Hara
Gdy byłem dzieckiem
bawiłem się w kącie
szkolnego boiska
zupełnie sam.
Nienawidziłem lalek i
nienawidziłem gier, zwierzęta
nie lubiły mnie, a ptaki
odfruwały.
Gdy ktoś mnie
szukał, chowałem się za
drzewo i wołałem "jestem
sierotą".
I oto ja, centrum
wszelkiego piękna!
piszący te wiersze!
Pomyślcie tylko!
[1949]
przełożył Piotr Sommer
|
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 19-09-2012 18:22 |
|
Joanna Mueller - 6 głodów, 13 słów, 15 minut codziennego lęku
Przypominał sobie, że są tylko ciałem i tchnieniem,
Które odchodzi, a nie wraca
- Psalm 78 -
podszyta tchórzem wiatru osika
trzęsienie ziemi wynoszę w sobie
wad otulinę w luki upycham
czy z braku laku ma się z pyszna kit
moja mała ironiczna paniczna
głodu zagłady nie zgładzisz gadaniem
pochłonie cię lepiej już na mnie
otwórz się jak najzachłanniej
strzec się ciebie jak oka w głowie
zawieszeniu zawierzam wybiegam
spod wiaty wiar na wiatr już ci w gardle kością
nagości w ogołochceniu tak zgodnym staję
ile zdrapię warstw wymowności do pulsu
źródlanej krwi zanim kołkiem z rodu zapiekłym
z serca wybiję osice korzenie głowy a trwaniem
na nice przeszyję bólem jej zastałe interno
tak sobie dogryzają dwa kruche ciałeczka
tak do siebie mówią nad wyraz bełkotliwie
ten co tylko słabością może się podzielić
ta co tylko w siłę może ją pomnożyć
ten ta ten ta emocjonalne dzieciuchy dwa
na kogo wypadnie na tego śmierć
ziemia do ziemi
proch do prochu
pył do pyłu:
tulą się
nie pozwól mi ja nie pozwolę tobie
nie zakończymy czernią
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
mike17
Użytkownik
- Postów: 1054
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 19-09-2012 18:40 |
|
Tadeusz Miciński - Lucifer
Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal - jak głuchy dzwon północy -
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.
Ja komet król - a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę -
ja piorun burz - a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ohydę.
Ja - otchłań tęcz - a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach -
jam blask wulkanów - a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra - kłębi się rajów pożoga -
i słońce - mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.
|
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
mike17
Użytkownik
- Postów: 1054
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 05-11-2012 21:55 |
|
metamorfoza
Charles Bukowski
przyszła dziewczyna
zbudowała mi łóżko
wyszorowała i wypastowała
podłogę w kuchni
wyszorowała ściany
poodkurzała
wyczyściła toaletę
wannę
wyszorowała podłogę w
łazience
i obcięła mi paznokcie u
stóp i
włosy.
potem
tego samego dnia
przyszedł hydraulik i
naprawił zlewozmywak
i spłuczkę
a człowiek z gazowni
naprawił grzejnik
a facet od telefonów
naprawił telefon.
teraz siedzę w tej całej
doskonałości.
jest cicho.
zerwałem z całą trójką moich
dziewczyn.
czułem się lepiej gdy
wszystko było w
nieładzie.
powrót do normalności zajmie
mi kilka
miesięcy:
nie mogę nawet znaleźć
karalucha żeby się z nim
zbratać.
straciłem swój rytm.
nie mogę spać.
nie mogę jeść.
zostałem ograbiony z
mojego brudu.
|
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
paniscus
Użytkownik
|
Dodane dnia 05-12-2012 10:04 |
|
Czesław Miłosz
Traktat poetycki (wstęp)
(WSTĘP)
Mowa rodzinna niechaj będzie prosta.
Ażeby każdy, kto usłyszy słowo
Widział jabłonie, rzekę, zakręt drogi,
Tak jak się widzi w letniej błyskawicy.
Nie może jednak mowa być obrazem
I niczym więcej. Wabi ją od wieków
Rozkołysanie rymu, sen, melodia.
Bezbronną mija suchy, ostry świat.
Niejeden pyta dzisiaj co to znaczy
Ten wstyd, jeżeli czyta księgę wierszy,
Jakby do gorszej natury w nim samym
Zwracał się autor w niejasnym zamiarze
Myśl odsuwając i myśl oszukując.
Z przyprawą żartu, błazeństwa, satyry,
Jeszcze się umie podobać poezja.
Jej znakomitość wtedy się docenia.
Ale te walki, gdzie stawką jest życie
Toczy się w prozie. Nie zawsze tak było.
I niewyznany dotychczas jest żal.
Służą, nie trwają, romanse, traktaty.
Bo więcej waży jedna dobra strofa
Niż ciężar wielu pracowitych stronic.
|
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
Zanim się wypowiesz przeczytaj:http://www.portal-pisarski.pl/forum/viewthread.php?forum_id=13&thread_id=72
paniscus
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 09-01-2013 23:10 |
|
Naga, a starcy zostali w pokoju
Małgorzata Köhler
(...) płacze i patrzy na twardą mą grdykę,
Jak w fałdach skóry wędruje samotna.
Jak coś nabrzmiewa w guzach moich szczęk,
Jak tarcze czoła robią sie oddzielne (...)
Stanisław Grochowiak, "Zuzanna i starcy"
Strych rozbierają!
na którym mieszkałam - czule, z przeciągiem,
i na który Staszek, zanim adwokat podłożył mu nogę,
wspinał się chwiejnie, ale zawsze dotarł -
ja, jego katastrofa (księży i lekarzy; niech go kat pokocha,
nim puenta pochłonie!).
Strych rozbierają. Widziałam już więcej -
nagość otwartą do ciemnego mięsa,
nagość zamkniętą, skostniałą alaskę,
gołe policzki płaczącego chłopca
i suchą, płaską noc skąpca, noc - świt.
Bo nagość bywa jak rozpruty sejf
i jest jak sejf zamknięty. Nic jej nie otwiera,
żaden numer nie ruszy. To jest nagość - księżyc.
*
Strych rozbierają. Spomiędzy dźwigarów
wyziera straszna przepowiednia nieba,
kable próbują tulić się do belek,
osa w przeczuciu ognia wbija się w styropian.
Zwijam pokoik, spod desek wyciągam
nieskromne fotki. O, tutaj mnie dotknął,
musnął pończochę lśniącą wokół kostki,
gładko dotknął, skalpelem. O, tu mnie prowadził,
do sądu, patrz na ten surowy wyraz. Cali w czerni,
jakbym się właśnie zerwała ze stryczka.
...a tutaj mnie zabijał, nim wreszcie zwariował,
nim rytm go poniósł w przepaść, zmienił się w centaura
apokalipsy, zrywał więzy w interwałach, od muzyki oszalał
i zamilkł -
jakby to słowo - i to, czego nie wolno
nawet pomyśleć, jeśli się już mówi –
jakby to słowo wymagało granic.
Nocami wygryzałam podkop, coraz głośniej,
nie żeby zdobyć - ale chociaż pojąć.
... albo ten czajniczek. Czyż człowiek potrzebuje takich cacek, aby
stłuc coś, gdy czuje, że koniec zabawy?
*
(jest jeszcze nagość między poduszkami i słoną pachą. zdziwienie poranne,
jak ciągle dobrze smakuje tembr jego kasztanowego, rozgrzanego śmiechu.)
*
Strych rozbierają. Odarli do drewna.
Pakuję. Potem wynoszę na śmietnik.
A co z kunami, co się stanie z miotem,
który od wczoraj piszczy za kominem,
jakby to Stachu mamrotał wersety
w napadzie księdza?
Do gołej cegły, jutro wjadą buldożery.
Chodźmy - pora się zwijać - do sądu, na targ,
wynająć pokój, lub chociaż pokoik.
Nim nas lekarz podliczy, opuści adwokat,
wychodźmy bez niczego, jak nas kat odsłonił.
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Wiktor Orzel
Administrator
- Postów: 3517
- Skąd: Kraków
|
Dodane dnia 17-02-2013 23:58 |
|
Wiersz bez tytułu (wysłany faksem przez Bukowskiego). 18 dni po nadaniu tego faksu pisarz zmarł.
och, przebacz mi za Komu bije dzwon,
och, przebacz mi Człowieku, który chodziłeś po wodzie,
och, przebacz mi mała staruszko, co mieszkałaś w bucie,
och, przebacz mi góro, która ryknęłaś o północy,
och, przebacz mi niemy dźwięku nocy i dnia i śmierci,
och, przebacz mi o śmierci ostatniej pięknej pantery,
och, przebaczcie mi wszystkie zatopione statki i pokonane wojska,
to jest mój pierwszy wiersz faksem
Już za późno:
Zostałem pokonany.
|
wiktororzel.pl
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 31-03-2013 15:05 |
|
Przemysław Witkowski - wyraźne ściegi (z tomu "Lekkie czasy ciężkich chorób" )
koralik w tą, koralik w tamtą, płynna równowaga,
na razie dotykam dziewczyny, lecz jakby jej nie było
w tym łóżku. jest metal w ustach i warkot maszyn
i choć są analogie, to nie ma podobieństw,
w wannie palce skurczone jak orzech i w pniach
są jeszcze rzeźby ukryte. szelest włókien, za oknem
kominy i trafisz po zapachu, poznasz mechanikę drgań,
pośpiech w zdzieraniu ubrań, odwiedzaniu przychodni.
drżące krany, polewaczki na ulicach i już czas zapomnieć
przejścia, powycinać zdjęcia, resztę wyrzucić. to miasto
długo się przecież nie utrzyma na takich fundamentach.
na lekcjach martwego języka ciągle cisza, spokój
i choć na razie jeszcze leżymy, to pewnie już niedługo
znów zaczniemy klękać.
[Dodano 03-04-2013 14:02]
DENISE LEVERTOV - GŁĘBINY
Kiedy białą mgłę
słońce wypali,
objawia się otchłań
wiecznotrwałej jasności.
Ostatnie pajęczyny mgły
na czarnych świerkach
są jak płatki białego popiołu
na palenisku świata.
Chłód morza to odpowiednik
tego wielkiego ognia. Wynurzając się
z paląco zimnego oceanu,
wkraczamy w ocean intensywnego
południa. Święta sól
iskrzy się nam na ciele.
Kiedy mgła znowu
owinie nas miękką wełną,
niechaj smak soli
przypomina nam, jak ogromne
są dokoła nas głębiny.
[Dodano 19-04-2013 14:04]
Perełka Mirona Białoszewskiego:
DZIKA KASZKA z ulicy
poderwała się,
fruwa, spadła.
Omyłka o jedną literę
I poważniej (tego samego autora):
na początku było jąkanie,
głosu nie wydało
potem zagdakało
milion plagiatów
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Wiktor Orzel
Administrator
- Postów: 3517
- Skąd: Kraków
|
Dodane dnia 20-04-2013 15:28 |
|
***
Agnieszka Syska
czas idzie donikąd
jego zaczynanie i kończenie się jest donijakie
co to za czas bez skąd i bez dokąd
idzie po swoim dookręgu
znikąd nie przyszedł donikąd nie dojdzie
po co idzie
idzie żeby okrąg nie zatracił swojej krągłości
jego męskość jest nijaka jego kobiecość jest nijaka
niczego mu nie brakuje
nie ma nikogo
nie ma mężczyzny nie ma kobiety
nie ma niczego nie ma nikogo ma wszystko
ktoś kiedyś przyłapał go na próbie zakończenia
nikt nigdy nie nakrył go z początkiem
nicość jest wszystkim
ktoś kto jest polem okręgu odkrył że jest jednym z pierścieni po którym tamten idzie
chciał przeciąć mu gwiezdną drogę
nie było gwiezdnej drogi
był ślimak w słonecznym pyle
był jego dom w kosmicznym prochu
każda ziemia była bliska wszystkie nieba były mu dalekie
ktoś kto wiedział że nie ma wczoraj dzisiaj jutro
czekał aż tamten stanie się częścią wspólną okręgów
trzej by się narodzili
|
wiktororzel.pl
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
mike17
Użytkownik
- Postów: 1054
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 24-04-2013 15:05 |
|
(Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz)
Leśmian Bolesław
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym sadzie, w innym lesie -
Może by inaczej zaszumiał nam las
Wydłużony mgłami na bezkresie....
Może innych kwiatów wśród zieleni bruzd
Jęłyby się dłonie dreszczem czynne -
Może by upadły z niedomyślnych ust
Jakieś inne słowa - jakieś inne...
Może by i słońce zniewoliło nas
Do spłynięcia duchem w róż kaskadzie,
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz,
Ale w innym lesie, w innym sadzie...
|
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 04-05-2013 01:10 |
|
Krystyna Miłobędzka
dróżki w ogrodzie
(czarne wgłąb )
(przeskoki, zgłębienia)
dom przed zniknięciem w drzewach
dom znikający w drzewach
[Dodano 10-05-2013 23:58]
ANNA ŚWIRSZCZYŃSKA - UDERZAM W BĘBEN SŁOŃCA
Słońce nade mną,
tańczę pijany słońcem.
Ziemi nie ma
pode mną.
Pióra słońca tańczą na mojej głowie
wspaniałe jak wspaniałość,
bransolety słońca wokoło moich pięt.
Uderzam
w bęben słońca,
w bęben słońca, który krzyczy
radośnie i z potęgą.
Oto napój słońca, piję go.
Jakże mnie uszczęśliwia, piję go.
Gardło moje szczęśliwe,
jestem cały szczęśliwy
jak sam środek szczęścia.
(Z tomu "Czarne Słowa" )
[Dodano 20-06-2013 18:37]
Wiersze poetki - "nadświadomej pani Bovary piszącej ze słuchu"
MARTA PODGÓRNIK - PRESUICYDALNY IBIDEM
czynniki ryzyka popełnienia to: pora roku (wiosna albo jesień);
to dni tygodnia (poniedziałek, wtorek); osamotnienie; jeszcze:
niezbyt dobra sytuacja materialna; powiedzmy, że nagła utrata
pracy, gwałt, może atak przewlekłej choroby somatycznej; nie
znośnie fizyczne bóle przewlekłe gdzieś w klatce piersiowej, a
niektóre stany ducha, dające chorobie
formalny sygnał: to złowieszczy spokój; depresja w nasileniu
(gdy z poczuciem winy), częsta m.in.
z niską samooceną, z lękiem, z bezsennością; to nadużywanie
alkoholi, proszków; czasem także innych
i ewentualne podzielanie tego sposobu myślenia (które nie musi
jeszcze oznaczać choroby - przypis mój). I oby! Pamiętaj jednak,
że wyniki tu uzyskane nie mogą zastąpić diagnozy psychiatrycznej
a tym bardziej - diagnozy lekarskiej. Wcale to a wcale!
Tymczasem zatem pomyśl: każda destrukcyjna myśl; i myśl ta
będzie tylko objawem Twojej choroby. Nie aktem.
MARTA PODGÓRNIK - CHLEB NA WODY PŁYNĄCE
wedle lewitującego tygodnika, z którego bądź czerpię garściami
wiedzę o świecie, odkąd zarzuciłam wychodzenie z domu po
owej dyskotece (tupeciara nawet nie skikła by po fajki bez torby
na głowie) twórczość jest marginalna prochy demode moralne
dzieci z inteligenckich domów zachowują umiar w eksploatacji
służbowej komórki; słyszycie, szczecin? gocław? bez urazy!
to z was żyje kultura, polpharma i szkolnictwo wyższe! ja bym
pootwierała granice jak okna, wallenrodowie mocarni niczym
dolph lundgren żołnierz przyszłości! kiedy nastąpi migracja ku
śpiącym snem łatwowiernego ogrodom, pogaszę ultrafiolety
i zacznę wolno, metodycznie sprzątać. piszcie mi, jedna z drugą,
jak być pokochaną, jak to smakuje w syntetycznym fjutrze?
[Dodano 18-07-2013 21:30]
ŁUKASZ BAGIŃSKI - HURT
"I hurt myself today,
to see if I still feel(...)"
Trent Reznor
Nie zmyślaj historii, majaków ewidentnie
nie trzymających się kupy. Zapadasz się
po uszy bohaterze i nie skutkują egzorcyzmy
odprawiane hurtem na takie okazje.
Oto cena, którą musisz płacić za tę namiastkę
wolności wyhodowaną pod szklarniami powiek,
kiedy pamięć jak okrutny listonosz podrzuca
coraz to nowe stare rachunki i rejestry długów
nie do umorzenia. Ciężkie czasy, więc
może lekki spacer? Pochmurno i dżdżysto
dzisiaj. Rzeka wije się jak dżdżownica
pocięta na segmenty przęsłami mostów.
Obłoki krztuszą się i kruszą piętrami, prawie
tak jak wieże w wiadomym mieście. Ech,
ta kurewska powtarzalność obrazów,
to było dawno i nieprawda, prawda?
A przecież zraniłeś sam siebie, aby poczuć, że
jeszcze żyjesz, wolisz zatem z cukrem czy bez?
Nie odpowiadaj, piękną mamy zimę -
żniwa ciemności. W taką pluchę wymyśla się
słoneczne kąpieliska, hurtownie rajskiej
pogody. Nie zmyślaj więc byle historii,
nie wódź na pokruszenie makijażu i
zbaw się do upadłego. I pamiętaj bohaterze:
nie dziękuj. Cała przyjemność
po tamtej stronie.
(z arkusza "Jedynka jest najbardziej samotną z liczb" )
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Leszek Sobeczko
Użytkownik
- Postów: 1303
- Skąd: Rydułtowy
|
Dodane dnia 01-09-2013 14:14 |
|
Yannis Ritsos
Wiezień
Każdego razu, gdy otwierał okno, widział siebie
w oknie po drugiej stronie ulicy,
w długim lustrze, w tamtym pokoju, skrytego,
jakby wszedł tam coś skraść. Nie do zniesienia - nie mieć możliwości
zaczerpnięcia nieco powietrza, nieco słońca - nic. Pewnego dnia
chwycił kamień, wycelował, rzucił. Wraz z brzękiem
jego sąsiad pojawił się w oknie: "Dzięki Bogu - powiedział -
gdy tylko chciałem spojrzeć na siebie w mym lustrze, twoje
patrzyło na mnie chytrze za mymi plecami - nie do zniesienia".
Ten drugi
odwrócił się z powrotem do swego pokoju, w swą przestrzeń. Tam,
w jego lustrze stał sąsiad zwrócony do niego twarzą,
miał nóż w zębach.
Stary rybak
Teraz - mówi - nigdy już nie wypływam.
Siedzę tutaj w kawiarni. Wyglądam przez okno.
Młodzi rybacy wchodzą do środka z koszami.
Siedzą, piją, gawędzą. Ryby
połyskują osobliwie odbite w szklankach wina. Myślę: powiem im,
powiem im o tej rybie z harpunem
wbitym skośnie w grzbiet, o jej długim cieniu
na dnie morza o zachodzie. Nie powiedziałem.
Nie kochają delfinów. A szyby okienne
są brudne od słonej wody. Trzeba je wyczyścić,
---------------
przekład: Michał Sprusiński
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 12-11-2013 16:17 |
|
Joanna Giza-Stępień - 11.
jeden palec drugi trzeci
wreszcie rozchyla szkło
ma nadzieję zobaczyć więcej
jedno lustro drugie
piersi wciśnięte w czarny lateks
krocze zasznurowane rzemieniem
jak dobrze
jeden palec drugi trzeci
może przytulić się do poduszki
może lizać spocone dłonie
potem owinąć się nocą
zasnąć
nie wpuszczać nikogo
zamknąć drzwi okna oczy
wyciągnąć się na dywanie
jeden palec drugi trzeci
jak dobrze
bez cudzych rąk
|
|
|
Do góry |
|