Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Portal Pisarski » Książki i Filmy » Czytelnia
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
wodniczka Użytkownik
  • Postów: 107
  • Skąd:
Dodane dnia 01-06-2011 00:16
Powroty

Wisława Szymborska


Wrócił. Nic nie powiedział.
Było jednak jasne, że spotkała go przykrość.
Położył się w ubraniu.
Schował głowę pod kocem.
Podkurczył kolana.
Ma około czterdziestki, ale nie w tej chwili.
Jest - ale tylko tyle, ile w brzuchu matki
za siedmioma skórami, w obronnej ciemności.
Jutro wygłosi odczyt o homeostazie
w kosmonautyce metagalaktycznej.
Na razie zwinął się, zasnął.






Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Esy Floresy Redaktor
  • Postów: 5986
  • Skąd:
Dodane dnia 02-06-2011 21:04
Jar. Nikt wykłada Katarzynie teorię tej bezsenności
Radosław Wiśniewski

to jest jak rytualny obrzęd grzebania w przypadkowym rowie.
jak dygoczące dłonie starego człowieka w szarym drelichu
widzianego zza okna pullmana obecnie pafawag, jego uparte
poszukiwanie resztek korzeni, jadalnych dżdżownic, kruszcu.

to jest tak, jakbyś wprost nad twarzą przesiewała piasek, odłamki
kości (kruszarka pracowała sumiennie ale nie wszystko śpi aniele
popiele stróżu mój); to jak rąbanie przerębla w powietrzu tak twardym,
że najtęższym pękały płuca i wypadały złote zęby.

kiedy nocą ziemia pęka jak skóra na dłoniach starca, ujawnia się
33771 albo więcej powodów tej bezsenności, która jest jak damski
but zgubiony na stromej ścieżce, porzucona lalka

potem już tylko jar.
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
link a Użytkownik
  • Postów: 146
  • Skąd:
Dodane dnia 03-06-2011 09:33
Tenebrae

Blisko jesteśmy, Panie,
blisko i pod ręką.

Schwytani już, Panie,
sczepieni z sobą, jak gdyby
ciało każdego z nas
twoim ciałem było już, Panie.

Módl się, Panie,
módl się do nas,
jesteśmy blisko.

Poszliśmy, schyleni, pod wiatr,
poszliśmy, by się pochylić
nad przełęczą i maarem.

Do wodopoju poszliśmy, Panie.
To była krew, to była,
którą przelałeś, Panie.

Lśniła.

Twój obraz w oczy rzuciła nam, Panie.
Oczy i usta tak są otwarte i puste, Panie.
Piliśmy, Panie,
Tę krew, i obraz we krwi, Panie.

Módl się, Panie.
Jesteśmy blisko.


Paul Celan [tłum. Ryszard Krynicki; z tomu "Krata mowy" (1959)]
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
weronikulus Użytkownik
  • Postów: 177
  • Skąd:
Dodane dnia 17-06-2011 23:06
Zagadka

Z wszystkich kajdan, czy? te są
Powrozowe, złote czy stalne?...
Przesiąkłymi najbardziej krwią i łzą -
Niewidzialne!...

........................................





(Norwid)
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Zachary Ann Użytkownik
  • Postów: 1154
  • Skąd:
Dodane dnia 26-06-2011 15:08
This Be the Verse
Philip Larkin

They fuck you up, your mum and dad.
They may not mean to, but they do.
They fill you with the faults they had
And add some extra, just for you.

But they were fucked up in their turn
By fools in old-style hats and coats,
Who half the time were soppy-stern
And half at one another’s throats.

Man hands on misery to man.
It deepens like a coastal shelf.
Get out as early as you can,
And don’t have any kids yourself.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
weronikulus Użytkownik
  • Postów: 177
  • Skąd:
Dodane dnia 30-06-2011 18:35
STRUKTURALIZM

Byłem na odczycie strukturalisty, mówił nadzwyczaj inteligentnie i jego francuskie łapki nadzwyczaj inteligentnie trzymały papierosa.

Chciałem wstać i powiedzieć: ty, na tej ziemi wycia i rzygo- win, na tej ziemi dręczonego wszelkiego żywego stworze- nia i mojej ludzkiej rozpaczy, ty, naukowcu, świnio.

Niech zaświadczy wielkie plemię umarłych, patrz, napierają ich twarze, jak słono i gorzko ustom kiedy językiem dotknięte już ma objawić się słowo.

Słowo jedno jedyne i jedno znaczące, które rozlegając się od niebios do piekieł przywróci ład utracony, słowo którego nie ma i ten szum jak lasu czy morza to tylko bełkot i płacz.

Cóż ja z moją głupotą przeciw tobie, kolekcjonerowi zamrożonych łez albo przeciw komputerom w Lawrence Laboratory?

Ja śmieszny, tak samo jak wtedy kiedy byłem mały i próbo- wałem bronić świętych gajów czy góry Synaj czy Patmos, nie rozumiejąc czego bronię i czemu.

Bo dzieci podskakiwały i rymowały wyrazy i jeden chłopczyk śpiewał: "matka-szmatka", "matka-szmatka", a ja nagle rzuciłem się na niego kopiąc i gryząc.

Czesław Miłosz
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
miraeryka Użytkownik
  • Postów: 207
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 30-06-2011 22:16
Jacek Podsiadło

DLACZEGO?
Gdzież pójdziemy? Może znów nad rzekę
pełną tajemniczych fusów lumpenświata,
nad czarną wodę, której esencją
jest przemijanie. Razem zrobimy siusiu,
na stojąco, jak dorośli. Srogiemu przykazaniu
dorosłości nie zwiejesz, szybkobiegaczu, prygunie
stający na tle nieba i skaczący w Ciemno,
gdzie jedynie cudem i tylko do czasu
czekają na ciebie amortyzatory
rodzicielskich ramion, cyrkle Miłości.
Zobaczymy: kaczkę, dryfującą gałąź, opoja w malignie, nasze cienie.
Sto razy spytasz, dlaczego. Spróbujesz coś wycyrklować,
żebym cię wziął na „jo pata”, na szyję.
Zmęczone nóżki albo coś, albo coś.
Coraz więcej ważysz.
Coraz więcej rozumiesz.
Zrozum, że czasem nie wiem, dokąd pójść.
Przejdziemy przez most.
A potem? Zobaczymy.


IS EVERYTHING GOING TO BE ALL RIGHT?
Nie lubisz tymczasowości. Spania pod śpiworem,
garnka zamiast imbryka. Lub nie obchodzi cię,
że równo osiemdziesiąt
cztery lata temu
Apollinare poznał Madeleine.
I przejmujesz się szaleńcami w rządzie
Dużo nas dzieli. Ale gdy ogień
przychodzi, stapia nas w jedno
z porcelaną, popiołem po cukierkach,
węglikiem jabłka. Wielka kosmiczna spalarnia.
I kiedy nas cucą
strażacy w pulsującej czerwieni kombinezonów,
zostaje w nas na zawsze
odrobina drugiego, wraz ze śladową ilością
porcelany, cukru, owocu.
I patrzę w twoje dziwne, zasmucone oczy.
I wtulasz się we mnie, wczepiasz.
Anioły rozwłóczą po polach
zbędne strzępy naszych ciał, nawóz.
I w telewizji mają szczęście, bo gdybyśmy
włączyli prognozę, musieliby zapowiedzieć
wszystkie pogody naraz. Leżymy.
Leżymy. Po wykonaniu wszystkich miłosnych prac
żeńcy wybierają ostatnie kłosy
z naszych mięśni. I pewność przychodzi do nas
w sekrecie. To nie mieści się w głowie,
to nie mieści się w lędźwiach, to nie mieści się w sercu,
to nieustannie przepełnia
każde z pomieszczeń i naczyń,
jakie w nas można otworzyć. J a s n o ś ć.
Wracając do polszczyzny: kupiłem w końcu ten czajnik,
szkarłatny, z ustnikiem gwizdka. Faktycznie duża wygoda.
Wypowiem tę rzecz całkiem prosto: niech wiecznie trwa ten eksponat.


U słonej lizawki

Kiedy przypomnę sobie wszystkie tamte chwile,
przebudzenia w namiocie całkiem już blisko serca gór,
twoje plecy ochlapywane lodowato zimną wodą ze strumienia,
wiersze, które pisałem leżąc na brzuchu w trawie
i nirwaniczne płomienie połykające drewno,
zlizujące z twojej twarzy zamyślenie
- wtedy wiem, że lepiej zrobiłbym nie przypominając sobie tego.
"Pamiętaj, musisz mieć kredens. Twój świat się zawali
a kredens jeszcze będzie stał. All you need is kredens
i dużo, dużo naczyń, które łatwiej zapełnić
niż pustkę."
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Ares Użytkownik
  • Postów: 332
  • Skąd:
Dodane dnia 08-07-2011 17:31
Arthur Rimbaud, Odjazd

Dość widziałem. Wizja oczekiwała w każdej aurze. Dość miałem wszystkiego. Szumy miast, wieczorem, i w słońcu, i zawsze. Dość poznałem. Stacje życia. - O Szumy i Wizje! Odjazd z nowym uczuciem i w nowym zgiełku!
Konieczność istnienia trudna jest do zniesienia...
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Euridice Użytkownik
  • Postów: 485
  • Skąd: Rzeszów
Dodane dnia 22-07-2011 21:01
Czwarta nad ranem
Wisława Szymborska

Godzina z nocy na dzień.
Godzina z boku na bok.
Godzina dla trzydziestoletnich.

Godzina uprzątnięta pod kogutów pianie.
Godzina, kiedy ziemia zapiera nas.
Godzina, kiedy wieje od wygasłych gwiazd.
Godzina a-czy-po-nas-nic-nie-pozostanie.

Godzina pusta.
Głucha, czcza.
Dno wszystkich innych godzin.

Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem.
Jeśli mrówkom jest dobrze o czwartej nad ranem
- pogratulujmy mrówkom. I niech przyjdzie piąta,
o ile mamy dalej żyć.
Bycie Poetą jest jak bycie szewcem, codziennie szyjemy własne myśli ze słowami, w których następnie uczymy się chodzić. - Ja.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Opheliac Użytkownik
  • Postów: 91
  • Skąd:
Dodane dnia 22-07-2011 22:47
At Thirty
Lynda Hull


Whole years I knew only nights: automats
& damp streets, the Lower East Side steep

with narrow rooms where sleepers turn beneath
alien skies. I ran when doorways spoke

rife with smoke & zippers. But it was only the heart's
racketing flywheel stuttering I want, I want

until exhaustion, until I was a guest in the yoke
of my body by the last margin of land where the river

mingles with the sea & far off daylight whitens,
a rending & yielding I must kneel before, as

barges loose glittering mineral freight
& behind me façades gleam with pigeons

folding iridescent wings. Their voices echo
in my voice naming what is lost, what remains.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Usunięty Gość
  • Postów:
  • Skąd:
Dodane dnia 26-07-2011 07:49
Życie jest jak tramwaj
Hubert "Spięty" Dobaczewski


Nie mogę dziś przyjść, bo już mnie nie ma.
Cos mi wypadło, nie powiem „do widzenia”.
Szarży pewnego tramwaju jakoś nie odparłem.
Dziś raczej nie wpadnę, bo umarłem.

Manewry motorniczy miał nazbyt brawurowe.
Tramwaj bez pardonu chulnął i odebrał mi głowę.
Więcej moja głowa w tramwaju nie postanie.
Komunalne linie granda. Oddać głowę, dranie

Uuuu umarłem, uuuu umarłem,
Uuuu umarłem, uuuu umarłem.

A ostrzegli anieli
Skrzydła mieli jak te messerschmitty
Niech pan uważa, bo pan umrze
I będzie pan chodził zabity.

A ostrzegli anieli
Skrzydła mieli jak te messerschmitty
Niech pan uważa, bo pan umrze
I będzie pan chodził zabity.

Nie mogę dziś przyjść, bo już mnie nie ma.
Cos mi wypadło, nie powiem „do widzenia”.
Szarży pewnego tramwaju jakoś nie odparłem.
Dziś raczej nie wpadnę, bo umarłem.

Powiedział pisarzyna „Zycie jest jak tramwaj”,
Powiedział pisarzyna „Zycie jest jak tramwaj”.
Zycie jest jak tramwaj, trzeba wiedzieć kiedy wysiąść.
Zatłukłbym kanalie, mógłbym przysiąc.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Euridice Użytkownik
  • Postów: 485
  • Skąd: Rzeszów
Dodane dnia 26-07-2011 11:15
***
Wisława Szymborska


Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.

Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają - może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku? głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.
Bycie Poetą jest jak bycie szewcem, codziennie szyjemy własne myśli ze słowami, w których następnie uczymy się chodzić. - Ja.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Esy Floresy Redaktor
  • Postów: 5986
  • Skąd:
Dodane dnia 26-07-2011 17:56
CO JEST…
Erich Fried


To bez sensu – mówi rozsądek.

.........Jest, co jest – powiada miłość.

To nieszczęście – mówi kalkulacja.

.........Nic, tylko ból – mówi strach.

.........Nie ma szans – mówi rozum.

.........Jest, co jest – powiada miłość.

To śmieszne – mówi duma.

To lekkomyślne – mówi przezorność.

To niemożliwe – mówi doświadczenie.

.........Jest, co jest – powiada miłość.
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
wodniczka Użytkownik
  • Postów: 107
  • Skąd:
Dodane dnia 26-07-2011 22:17
Pocałunki

całuję we wszystkich kolorach świata
srebrno i złoto
ciemną czerwienią całuję

twoje wargi osuwają się ze mnie
fioletowo i chmurnie
gdy milczysz

błyskiem zębów
potrafię ubrać niebo
w najpiękniejszy wschód miłości

południe - dusznym zapachem pomarańczy
zniża się ku wam
bierze nas w siebie
rozżarzone niebieskie słońce

nic nie mówimy nocy - noc jest głucha
czarno całujemy się o zmroku
ręką gładząc sypką kością sierść

Halina Poświatowska
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Esy Floresy Redaktor
  • Postów: 5986
  • Skąd:
Dodane dnia 31-07-2011 13:22
Tulipany
Sylvia Plath

Tulipany są zbyt pobudliwe, tutaj trwa zima.
Spójrz, jak wszystko jest białe, ciche, ośnieżone.
Uczę się spokoju tak leżąc tu samotnie,
Gdy światło pada na te białe ściany, na łóżko i ręce.
Jestem nikim; eksplozje mnie nie dotyczą.
Oddałam swoje imię i suknie pielęgniarkom,
Swą przeszłość anestezjologom, a ciało chirurgom.

Oni podparli mą głowę poduszką i zwiniętym prześcieradłem,
Jak oko rozwarte wśród dwóch białych powiek.
Głupia źrenica, co chce wszystko ogarnąć.
Siostry przechodzą, z nimi nie ma kłopotu,
W swych białych czepcach wyglądają jak lecące mewy,
Poruszają rękami, jedna podobna do drugiej,
Tak że nie można odróżnić, ile ich jest.

Moje ciało jest dla nich jak kamyk, pielęgnują mnie jak woda
Gładząca delikatnie kamienie, po których przepływa.
One przynoszą mi odrętwienie w swych lśniących igłach, przynoszą mi sen.

Zgubiłam siebie i mam wstręt do bagażu
Mój lakierowany neseser jak czarne pudełko pigułek
Mój mąż i dziecko śmieją się na zdjęciu rodzinnym;
Ich uśmiechy zaczepiają o mą skórę jak małe haczyki.

Spuściłam na wodę mój trzydziestoletni statek handlowy,
Uporczywie przywieszony u mego imienia i adresu.
Oczyszczono mnie z mych uroczych wspomnień.
Wystraszona i naga na zielonym, obitym plastykiem wózku
Widziałam, jak mój serwis, komoda z bielizną i książki
Znikły sprzed oczu i woda przykryła mnie po głowę.
Staję się mniszką, nigdy nie byłam tak czysta.

Nie pragnęłam kwiatów, chciałam tylko leżeć
Z dłońmi na płask i pozostać całkiem pustą.
Jaka to wolność, nie macie pojęcia, jaka wolność -
I żąda tylko tabliczki z nazwiskiem, paru świecidełek.
Do tego dochodzą zmarli ostatecznie; wyobrażam sobie,
Jak biorą to do ust jak opłatek Komunii.

Tulipany po pierwsze są zbyt czerwone i ranią mnie.
Nawet przez papier słyszę ich lekki oddech.
Oddychają, przez białe powijaki, jak groźne niemowlę.
Ich czerwień przemawia do mej rany; pasuje do niej.
Są przebiegłe; wydaje się, że płyną, choć mnie uciskają,
Niepokoją swymi nagłymi językami i barwą,
Tuzin czerwonych ciężarków z ołowiu wokół szyi.

Nikt dotąd na mnie nie zważał, teraz jestem śledzona.
Tulipany zwracają się ku mnie, a okno poza mną
Wypełnia światło dnia, które powiększa się zmniejsza,
I widzę siebie płaską, śmieszną jak cień wycięty z papieru,
Między okiem słońca i oczyma tulipanów,
Nie mam twarzy, zawsze pragnęłam usunąć się.
Żywe tulipany pochłaniają mój tlen.

Nim nadeszły, powietrze było dość spokojne,
Napływało i odpływało, oddech po oddechu, bez zakłóceń.
Tulipany wypełniły je głośnym zgiełkiem.
Teraz powietrze wiruje wokół nich, jak rzeka
Wiruje wokół zatopionej, okrytej rdzą maszyny.
Przykuwają moją uwagę, która mogła dotąd
Swobodnie igrać niczym skrępowana.

Zdaje się, że ściany też się rozgrzewają.
Tulipany winny być za kratami, jak dzikie bestie,
Gdyż otwierają się jak paszcza wielkiego kota Afryki,
I uświadamiam sobie, że moje serce otwiera i zamyka
Są czarę czerwonego rozkwitu z czystej miłości do mnie.
Woda, którą piję, jest ciepła i słona jak morze
I pochodzi z krainy dalekiej jak zdrowie.
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
weronikulus Użytkownik
  • Postów: 177
  • Skąd:
Dodane dnia 04-08-2011 17:30
M i s t r z M i r o n
Puka? Kto?
(uchyla)
Acha...
Chwileczkę... już

P a n i g o ś ć
Pan woli ludność czy bezludność?

M i s t r z M i r o n
Trochę bez, trochę z

P a n i g o ś ć
z z z, to nie przeszkadza?

M i s t r z M i r o n
jak fruwa - nie, w rurach - nie,
jak za długo siedzi - tak

P a n i g o ś ć
Tak się rozglądam, dobrze tu panu?

M i s t r z M i r o n
Przeważnie... przepraszam, pani nazwisko?

P a n i g o ś ć
Na "ś"

M i s t r z M i r o n
Śpiwko... Śpiaw... nie?

P a n i g o ś ć
Śmierć

M i s t r z M i r o n
(zatkany)
(przez sztuczne zęby)
Ledwie wpuściłem
myślałem, że dziennikara

P a n i g o ś ć
Kara

M i s t r z M i r o n
Za co?

P a n i g o ś ć
Za życie

M i s t r z M i r o n
Już?
(pada na dobre)
( z kieszeni M i s t r z a M i r o n a wysuwa się chytrze kartka)
"Nie każcie mi już niczym więcej być!
Nareszcie spokój"



Tadeusz Różewicz "Brama"


Lasciate ogni speranza
Voi ch'entrate

porzućcie wszelką nadzieję
którzy tu wchodzicie

napis nad piekłem
w Boskiej Komedii Dantego

odwagi!

za tą bramą
nie ma piekła

piekło zostało zdemontowane
przez teologów
i psychologów głębi

zostało zamienione w alegorię
ze względów humanitarnych
i wychowawczych

odwagi!
za tą bramą zaczyna się
raz jeszcze to samo

dwóch pijanych grabarzy
siedzi pod dołem

piją piwo bezalkoholowe
zagryzają kiełbasą
mrugają do nas
grają czaszką Adama
w piłkę nożną
pod krzyżem

dół czeka
na jutrzejszego nieboszczyka
"skóra" już w drodze

odwagi!

tu poczekamy na sąd
ostateczny

w dołku zbiera się woda
pływają pety

odwagi!

za tą bramą
nie będzie historii
ani dobra ani poezji

a co będzie
nieznajomy panie?

będą kamienie

kamień
na kamieniu
na kamieniu kamień
a na tym kamieniu
jeszcze jeden
kamień



Andrzej Bursa "Poeta"
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
Od 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
Wraca chrząka
i apiat'
cierpi za miliony



Julian Kornhauser "otwórz się jak kielich kwiatu"

Otwieram dłoń
Dłoń jak dłoń
Otwieram serce
Zamknięte





"w samo południe" Kornhauser

Ulica Szewska pachnie
herbatą, chłopiec w beżowym
płaszczu je gaufre, dwa
jabłka toczą się po chodniku,
podnoszę jedno i z całej
siły rzucam do góry.





"Gra" Kornhauser

nie wiem ale czy powinienem wiedzieć
skoro inni też nie wiedzą
nie mówię ale czy powinienem mówić
skoro inni też nie mówią
nie dbam ale czy powinienem dbać
skoro inni też nie dbają
nie rozumiem ale czy powinienem rozumieć
skoro inni też nie rozumieją
nie rozpaczam ale czy powinienem rozpaczać
skoro inni nie rozpaczają
ja to inni





"postawa na dziś" Korhauser

co jest intrygującego w dochodzeniu do źródeł
zawsze te same barwy ta sama soczysta glina
nie oglądajmy się za siebie szkoda rosnącej trawy
rdzę trzeba pokryć nową fakturą
echo odpada od naszego języka
wejdźmy w to nieznane powietrze
gdzie cyrkiel i waga toną w kwiatach pomarańczy
klejmy świat jak dziecinne pudełko



"wstrzymany oddech" Kindze Dunin, Andrzej Babaryko

Był, mówił zrób, ze mną
zrób jak uważasz
Nie, że Bach i uliczny grajek
To, że świeczki na grobie i życzenia śmierci
Nie, że źle
To, że nie będzie lepiej
Pośród skargi tłumu, w tłumie i skargi na tłum
nasza rama- nie zbita
księga - pisze się
modlitwa - nie wymodlona
Nasze- kurwa jak źle wstrzymuje oddech





"SZYBKO PRZEZ PUSTYNIĘ
HASZ RUD" Wit Jaworski

Sam jestem ssakiem.
Liżę pęknięte usta.
Sól-pełnia słońca.





"list"Grzegorz Białkowski

biały jestem od
papieru
kruche piórem
pobielenie

rozkładam białość na
cztery skrzydła
uderzony jestem podmuchem
bieli

pod stropem krąży
ruchoma liter
podłodze warg z nagła
pobielała

w jej plewach szukam
na próżno
twojej duszy
jak ziarnka granatu"





DARY (III) Andrzej Piotrowski

jeżeli można
oddać sobie ciemność
to pierwotne prawo
do skowytu
to ci powierzę
tylko słowo jedno
nagie przed tobą
tak jak ty
przede mną

jeżeli można
oddać co ukryte
to ty mi zawierz
ten swój nurt najczystszy
na dzień powszedni
i
na noc powszednią
i
na krzyk nagły
w samym jądrze ciszy





"Kto" Krzysztof Lisowski

kto się tak we mnie nieustannie pyta
o te topole stojące nad nami
co jest liryczne a co dramatyczne
co nas dyktuje wewnętrzną cenzurą
i kto się rozparł wygodnie wśród ciała
i rozkazuje co teraz ma boleć
kieruje palec w obłok nieruchomy
przewraca krzesło zatrzymuje oddech
kto się tak boi aż do snu utraty
albo się długo śmieje bez przyczyny
budzi się w nocy swoimi pomysłami
i co dzień chce mnie przyznawać do winy
kto chce podróży kto odwraca głowę
i pory roku odmierza krokami
kto się rozpadnie i zdradzi tak nagle
kiedy to ciało pozostanie słowem





"Ech" Edward Stachura

Ech osiedla ech kolory
Ech anioły ech potwory
Ech cudowne manowce
Ech gwiazdo chleba
Ech kromko nieba
Ech nieznana ukochanko
Ech ostatnia mohikanko
Ech tango triste
Ech napisz list

Że wszystko jak sen jak sen
Że wszystko zawodne
To wiem to wiem

Rękojmia bezstronna niezłomna
Niezłomny bezstronny rękojmi
Ech niezawodny! Ech niezawodna!
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Esy Floresy Redaktor
  • Postów: 5986
  • Skąd:
Dodane dnia 06-08-2011 15:48
Albatros
Charles Baudelaire

Czasami dla zabawy uda się załodze
Pochwycić albatrosa, co śladem okrętu
Polatuje, bezwiednie towarzysząc w drodze,
Która wiedzie przez fale gorzkiego odmętu.

Ptaki dalekolotne, albatrosy białe,
Osaczone, niezdarne, zhańbione głęboko,
Opuszczają bezradnie swe skrzydła wspaniałe
I jak wiosła zbyt ciężkie po pokładzie wloką.

O jakiż jesteś marny, jaki szpetny z bliska,
Ty, niegdyś piękny w locie, wysoko, daleko!
Ktoś ci fajką w dziób stuka, ktoś dla pośmiewiska
Przedrzeźnia twe podrygi, skrzydlaty kaleko!

Poeta jest podobny księciu na obłoku,
Który brata się z burzą, a szydzi z łucznika;
Lecz spędzony na ziemię i szczuty co kroku,
Wiecznie się o swe skrzydła olbrzymie potyka.
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Tomek i Agatka Użytkownik
  • Postów: 248
  • Skąd: Wisła
Dodane dnia 06-08-2011 16:38
Czekanie na nikogo
Krzysztof Kamil Baczyński

Pod obojętną czernią alej
myśli wieczorem granatowe,
zakute w gwiazd ćwiekowej stali
płyną przez noc kopanym rowem.
Ścieżki księżycem wylęknione
biegają w starych drzew zacieniu
i noce cierpną gorzko-słone,
skute w parkowych krat więzieniu.
A niebo piersi chce prostować
ugięte pod ciężarem ciszy,
wysoko w czerni płyną słowa
w nie wymówiony głosem wiszar.
Oczy przestrzenią zapłakane,
wbite w głąb nieba nadaremnie,
gwiazdy w tłum liści zaplątane
drżą coraz ciemniej, ciemniej, ciemniej...

23.IX.18
Dopóki wierzymy w soczystą zieleń słowa, dopóty istnieje szansa na słonecznomleczny wers
(TiA + Kamyczek)
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Borek707 Użytkownik
  • Postów: 56
  • Skąd:
Dodane dnia 10-08-2011 18:16
Deszcz jesienny
Leopold Staff



O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...


Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...


To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...


Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...


To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...


Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...


To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
"Pstre fantazji niechaj płody
Kwitną dla przemiennej mody"
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
weronikulus Użytkownik
  • Postów: 177
  • Skąd:
Dodane dnia 10-08-2011 22:37
"Autoportret odczuwalny" M.Białoszewski

Patrzą na mnie,
więc pewnie mam twarz.
Ze wszystkich znajomych twarzy
najmniej pamiętam własną.
Nieraz mi ręce
żyją zupełnie osobno.
Może ich wtedy nie doliczać do siebie?

— — —

Gdzie są moje granice?

— — —

Porośnięty przecież jestem
ruchem albo półżyciem.
Zawsze jednak
pełza we mnie
pełne czy też niepełne,
ale istnienie.
Noszę sobą
jakieś swoje wła...



"NAMUZOWYWANIE"

Muzo
Natchniuzo


tak
ci
końcówkuję
z niepisaniowości
natreść
mi
ości
i
uzo


"DOBRZE DOBRZE"

dobrze jak nie za dobrze
a nawet dobrze



nie​ za mądrze
nie zaszkodzi niepolepszen​ie


jak tylko można wytrzymać
na głupi sposób swój
Do góry
Numer GG
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Miladora
  • 04/06/2025 15:22
  • Bardzo dziękuję, bo nie spodziewałam się wyróżnienia. :)
  • pociengiel
  • 28/05/2025 10:41
  • moskalik ciapatek a jak dowcipny buk Akbar! powie za rok dwa góra osiem posrają się muchy na jego głowie wcześniej da głos nieczyste prosię
  • pociengiel
  • 26/05/2025 14:18
  • co to z tym Conanem?
  • Miladora
  • 26/05/2025 12:59
  • Panie F. - Conan Ci uciekł. :)