Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Portal Pisarski » Książki i Filmy » Czytelnia
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Usunięty Gość
  • Postów:
  • Skąd:
Dodane dnia 25-07-2008 08:52
Julian Tuwim - Do prostego człowieka

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -

- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
linkin Użytkownik
  • Postów: 56
  • Skąd: brzuch sylvi plath.
Dodane dnia 25-07-2008 10:27
Sylvia Plath - Maki w lipcu

Małe maki, małe płomienie piekielne,
Czy nie wyrządzacie żadnej szkody?

Migotacie. Nie mogę was dotknąć.
Położyłam moje ręce pomiędzy płomienie. Nic nie płonie.

I oglądanie was wyczerpuje mnie
Migotanie takie jak to, pomarszczona i jasna czerwień, jak skóra warg.

Usta dopiero co krwawiły.
Małe krwawe spódniczki!

Są tu opary których nie mogę dotknąć.
Gdzie są wasze opiaty, wasze przyprawiające o mdłości kapsułki?

Gdybym mogła krwawić albo spać! -
Gdyby moje usta mogły poślubić ranę taką jak ta!

Albo wasze trunki przesączają się do mnie, w tej szklanej kapsułce,
Otępiając i uspokajając.

Lecz są bezbarwne. Bezbarwne.
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
humanus Użytkownik
  • Postów: 6
  • Skąd:
Dodane dnia 25-07-2008 12:10
Philippe Jaccottet - Śladami księżyca

Wychyliwszy się z okna w tę noc
zobaczyłem, że świat stał się lekki
i że znikły wszystkie przeszkody. Wszystko, co
powstrzymuje nas w dzień, zdawało sie teraz gotowe
prowadzić mnie przez kolejno otwierające sie drzwi
ku czemuś bardzo nikłemu i świetlistemu - jak trawa:
miałem więc wejść w trawę, nie czując żadnego lęku,
i miałem błogosławić chłodnej ziemi,
idąc śladami księżyca powiedziałem "tak" i odszedłem.


Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Usunięty Gość
  • Postów:
  • Skąd:
Dodane dnia 29-07-2008 14:45
Morze północne - Krzysztof Siwczyk

według Tomasa Tranströmera

I.

Filantropia fal zakłada jednak pewien rodzaj przyzwolenia, o którym nic
nie wiesz.
Zdaje się, że dla ciebie być zabranym z tego świata oznacza blamaż
pozoru,
nieodwołalną klęskę przyszłych projektów, koniec kredytu zaufania,
jakim obdarzasz podobnych tobie petentów. Trochę umiaru, błagam.
Nie przykładałbym do tego aż takiego znaczenia. Jak do niczego zresztą.
Sposób wygasania morza powinien przypomnieć ci lata spędzone
w szybkim tempie zmian, między grzechem oczekiwania, a pokutą
efektu.
I ten czas pomiędzy, który wypełniłeś całym mnóstwem lokalnych
diagnoz,
naciąganych usprawiedliwień i nowych otwarć starych przesądów.
Owszem, kwestia charakterologii jest tu nie do przecenienia.
Z pewnością istnieje klimat niedomówień, w którym niknie większa część
twojego życia, przynależnych tylko tobie marzeń, które pozwalają
spać spokojnie zrutynizowanym snom, jakie co noc nachodzą cię
bez specjalnej przyczyny, jeśli wziąć pod uwagę to, co dzisiaj wiemy o snach.
Wolałbyś jednak doczekać czegoś nie z tej ziemi, czegoś tak karkołomnego,
jak, nie przymierzając, ziarnko poezji, które tkwi w każdym
ćwierćanalfabecie.
Drobinko, twoje rozterki są dla mnie powodem poważnych utrapień.
Tymczasem obserwuj morze, które kończy się szczęśliwie.

II.

Tego dnia fale odmówiły posłuszeństwa. Chodziliśmy po wodzie.
Wszystko zaczęło się układać. Uzyskaliśmy pewność, że nasze
podejrzenia,
były jedynie rodzajem metajęzyka, który wyprowadził nas na manowce
właściwego rozumienia spraw. Był to dzień powrotu na łono pisma.
Hochsztaplerka wschodów i zachodów słońca okazała się banalnie
prosta.
Światło oddaliśmy do lombardu, miłość poszła pod młotek.
Zwinęliśmy kram, planszę decorum i koc, a śmierci zakopaliśmy
w piachu.
Udało nam się zapomnieć i każy wrócił do swoich problemów.
Tak jak ty myślę, że przyszedł moment na solidną prozę realistyczną.
Wszyscy mamy podobne oczekiwania, zwłaszcza teraz, kiedy tyle się
mówi
o powrocie do podstawowych dylematów ducha, o namyśle nad
potrzebami
człowieka w dobie szalejących iluzji autentycznych zbawień.
Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować jeszcze raz.
Ryzyko zmartwychwstania nie może być dla nas żadną przestrogą.
Skoro więc postanowione, niech się ziści, drobinko.
Wyjdź z wody, a ja napiszę do zecera.
On postawi parafkę.
Ty postaw krzyżyk.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Rafal Rozewicz Użytkownik
  • Postów: 29
  • Skąd: Gdzie ja tam będziesz Ty
Dodane dnia 29-07-2008 15:05
jest Siwczyk:):)
muszę się przygotować do czytania.
chyba ja też coś jego dodam.

[Blant chwacko przyjmuje defiladę uśmiechów]

Blant chwacko przyjmuje defiladę uśmiechów i raczysz się gościną w technologicznej hali odjazdów. Przemysłowe kamery odprowadzają cię pod łuki akweduktu, którym przejeżdża urojone metro, podczas gdy na placu zabaw filcowe chodniczki pieszczą potulne stópki liberalnych dzieci. Hop cola - mówisz językami ludzi, których widziałeś przy życiu. Ciągnie do dziury porcelanowa panienka w haiku, w panice zmieniasz miejsce w trójkącie. Rodzina błyskawicznie podejmuje bajkę, chociaż każdy zmierza w swoim kierunku, jednak w końcu wygrywa zasada niesprzeczności: zero zero. I ani grama więcej doświadczenia w tej postaci, powolutku dojrzewasz do wyjścia. Aż tu nagle, tuż za drzwiami, tuż za granicami luksusowej świątyni czeka wygłodniałe piekło, gorący kubek. "Łap mnie" woła rowerek, z boku zamiesz i widzisz obiekty świata przedstawionego: budka telefoniczna, biały piesek w koszyku, wojna. Kimkolwiek jesteś, będziesz siebie pamiętał. Za rogatkami dzielnicy portowych niepokojów czeka na ciebie wielokrotna zagadka: którędy do zejścia? Granice paniki znajdują się za tymi mostami, pod którymi przepływają puste barki, tam gdzie nurt nagle zawraca w twoim kierunku. Kanały stoją pod chatkami rzezaków, parada diabolicznych futrzaków kica na ekranie. O ile w ten sposób napędza się problematyczne powieści, o tyle masz tu dar tylko dla siebie: prosty przekaz płynący wprost z serca przewodnika.

(Centrum likwidacji szkód)
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Afternoon Użytkownik
  • Postów: 705
  • Skąd: Warszawa : Katowice
Dodane dnia 20-08-2008 20:01
Julian Tuwim
Mój dzionek

Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.

Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię

Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.

Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek.

Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów.

Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji.

Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.

Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.

Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.

A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odsskiej czerezwyczajki.)

I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.

Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
zareel Użytkownik
  • Postów: 20
  • Skąd:
Dodane dnia 20-08-2008 22:55
Adam ZagajewskI

PORANEK W VICENZIE

Pamięci Josifa Brodskiego i Krzysztofa Kieślowskiego

Słońce było tak delikatne, tak młodziutkie,
że baliśmy się o nie trochę; nieostrożny ruch ręki
mógł je porysować, nawet krzyk – gdyby ktoś chciał
krzyknąć – zagrażał mu; tylko rozpędzonym jaskółkom
o skrzydłach jakby odlanych z żeliwa, twardych,
wolno było gwizdać głośno, ponieważ one spędziły krótkie,
pełne niepokoju dzieciństwo w glinianych gniazdach,
razem z rodzeństwem, małymi szalonymi planetami,
czarnymi jak leśne jagody.

W małej kawiarni niewyspany garson – pod jego oczami
zebrały się ostatnie cienie nocy – szukał drobnych
w przepaścistej kieszeni, a kawa pachniała solennością
farby drukarskiej, słodyczą i Arabią. Błękit nieba
obiecywał długie popołudnie, niekończący się dzień.
Patrzyłem na ciebie tak, jakbym widział cię po raz pierwszy.
I nawet kolumny Plladia, wydawało się,
dopiero się narodziły, wynurzyły się z fal świtu
tak jak twoja starsza koleżanka, Wenus.

Zaczynać od nowa, liczyć straty, liczyć poległych,
zaczynać nowy dzień, mimo że was już nie ma, ciebie,
którego dwukrotnie pochowaliśmy i opłakaliśmy dwukrotnie,
– żyłeś dwa razy mocniej niż inni, na dwóch kontynentach,
w dwu językach, na jawie i w wyobraźni – i ciebie o ostrej twarzy
i o spojrzeniu, które powiększało przedmioty i serca (zawsze za małe).
Nie ma was i dlatego będziemy teraz wiedli podwójne życie,
jednocześnie w świetle i w cieniu, w jaskrawym słońcu dnia
i w chłodzie kamiennych korytarzy, w żałobie i w radości.



Przepraszam za to r11,które wyskoczyło w tekście,tego nie powinno być,niestety nie umiem się tego pozbyć.Pomimo tego wiersz jak dla mnie doskonały.
zareel
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Szejnis Użytkownik
  • Postów: 486
  • Skąd:
Dodane dnia 21-08-2008 10:27
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

GDY POCHYLISZ NADE MNĄ TWE USTA POCAŁUNKAMI NABRZMIAŁE

"Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe
usta moje ulecą, jak dwa skrzydełka ze strachu białe -
krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko,
i o twarz mi uderzy płonącą czerwoną rzeką.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,
oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,
i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.
"
Marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywamy je nadzieją.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Wiktor Orzel Administrator
  • Postów: 3517
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 27-08-2008 23:20
Małgorzata Hilar

My z drugiej połowy XX wieku

rozbijający atomy

zdobywcy księżyca

wstydzimy się

miękkich gestów

czułych spojrzeń

ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy

wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość

wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni

z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą

przy szczelnie zasłoniętych oknach

gryziemy z bólu ręce

umieramy z miłości
wiktororzel.pl
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Afternoon Użytkownik
  • Postów: 705
  • Skąd: Warszawa : Katowice
Dodane dnia 07-09-2008 11:12
Jacek dehnel

Ekran kontrolny

<i>Zmarli, jeśli nie zostaną oddzieleni
od żywych, czynią ich szalonymi.</i>



I.


Nie masz słów na tę boleść (której nie przeżyłeś
zresztą, drogi poeto z książkami na koncie),
nie masz słów na te zwłoki oprószone pyłem
w "epicentrum konfliktu" czy "na samym froncie",

skąd reporter dziennika, Mariusz Michał Dziądziel,
wypowiada się pełnym zdaniem, z dobrą dykcją,
prezentując się ładnie w osmalonym kącie
ruin domu czy sklepu (z taką aparycją

mógłby się utrzymywać z anonsów Patrycjo,
Anthony, Jeanie, Lotte, czy szukasz męskiego,
uprawia sport, wymiary (dojazd: Berlin, Brixton,
Paryż, Sochaczew) który dopieści twe ego?

ale wybrał inaczej. I stoi pod ścianą;
w tle miejscowość się wdzięczy rdzawą panoramą).




II.


W tle miejscowość się wdzięczy rdzawą panoramą,
z przodu dzielny reporter robi nam prasówkę:
która strona konfliktu mówi "nie" Rosjanom,
jak cena ropy wpłynie na silną złotówkę,

co Lekarze bez Granic, co ktoś własnym sumptem
co dziś sekretarz stanu, a co wczoraj papież.
W studio chwalą, że dobrze. Dadzą go na główne,
19.30, w internet, na papier,

innym stacjom. Bo konflikt w tym miejscu na mapie
jest bardzo zajmujący (to pomarańczowe
na południu zdobyli rebelianci z AP,
obszar zielony sprzyja oddziałom rządowym).

Tu, w Polsce jest piętnaście milionów ciekawskich,
Wszyscy śledzą nad kawą te krwawe niesnaski.




III.


Wszyscy śledzą nad kawką te krwawe niesnaski,
jest w tym coś z oglądania sobie meczu, w którym
nie kibicujesz żadnej z drużyn (ani paski
czerwono-cytrynowe, ani czarny z burym),

bo kto by kibicował tym czy tamtym; wióry
na klepisku pustyni, odpady historii;
partyzanci mordują, rząd wdrożył tortury,
protest "Nie dla przemocy", wielki marsz w Pretorii,

za kim się opowiadać? W imię czego? Zwolnij,
masz czas, brachu, poczekaj aż mecz się przewali,
wtedy sobie rozważysz. I już na spokojnie
opowiesz się po stronie. Zganisz i pochwalisz.

Na wszystko jest odpowiedź na stosownych łamach,
wszelka prawda się kryje w wieczornych programach.




IV.


Wszelka prawda się kryje w wieczornych programach,
a jednak nie ma słowa na tę boleść, nawet
po północy, gdy leci artystyczny dramat,
niezmącony (z powodu pory) przez reklamę.

A jednak nie ma słowa na ten głuchy lament,
na to coś w głębi krtani, na ten kłąb litości,
który, szanując zdrowie, już zignorowałeś;
ale on ignoruje ciebie, pcha się w gości

przez drzwi, okno, przez skórę, w najlepsze się mości
na kanapie, w fotelu. I nie da się ruszyć.
I rośnie coraz bardziej, wsącza się w krew, w kości,
wstydliwe zakamarki tej tak zwanej duszy.

I tak siedzicie obaj w pokoju, jak w sztolni,
ty i lament najgłębszy. I ekran kontrolny.




V.


Ty i lament najgłębszy. I ekran kontrolny,
w którym dostrzegasz teraz dużą, krągłą czaszkę.
Więc próbujesz się wykpić. Że to kamień polny,
nie czaszka. Bierzesz pamięć jak otwartą kasztę

i wyjmujesz przyjemne wspomnienia; jak ptaszek
wydziobujesz z niej czcionki-ozdobniki. Słodkie,
z pamiętającym lepsze czasy zawijaskiem.
A ból czeka cierpliwie, ma czas. Całą nockę

wykupił w tej kafejce. Pakiet. Wszystkie mocne
kawy, wszystkie gry w Otchłań, wszystkie stanowiska.
A ty masz tylko żeton na najmniejszą kwotę;
już teraz wiesz, że lament ogra cię do czysta,

że trzeba stawić czoła, trzeba stanąć w szranki.
Odwaga z ciebie pierzcha jak krew z małej ranki.




VI.


Odwaga pierzcha z ciebie jak krew z małej ranki,
a tyle parawanów nastawiałeś wokół:
lekkostrawne śniadanie, sok, serek i grzanki,
lektury kulturalne, żadnych dzikich skoków,

ograniczenie tłuszczów, unikanie tłoku...
A tu weszło. I siedzi. Pomimo starania.
Przyniosło się z eterem i objawia oku
film w niskiej rozdzielczości z rzezi, z rozstrzelania,

grube ziarno czyjegoś bólu; pusty baniak
po nafcie i zwęglone zwłoki. Głowę. Stopę.
Drzwiczki pickupa, w którym rozerwał się granat.
Jelito, płuco, serce, krew, śluz, limfę, ropę.

Weszło tu, schrypłym głosem czegoś się domaga,
co gwarantują ponoć "niewzruszone prawa".

VII.


Co gwarantują dawne, niewzruszone prawa?
Że kto ma w domu zwłoki, temu się należy
szacunek, płacz, czuwanie. Zawiązany krawat,
wypastowane buty. Że będziesz mu wierzył

w każdy jęk który wyda (między górą pierzyn
z zakutanym dobytkiem a rozbitym stołem,
resztką krzeseł i burym kopczykiem obierzyn);
w każdą kreskę wyrytą na spoconym czole;

że ten, co chce obole, dostanie obole,
ten co krzyż - krzyż dostanie, kto flagę - ten flagę,
a kto zielone sukno - ten sukno zielone.
Wystarczy, że pokaże i powie ci: "pragnę"

i nie ma apelacji od tych żądań. Żadnej.
Jest pogrzeb, to przychodzisz, jest trumna - to płaczesz.



VIII.

Jest pogrzeb, to przychodzisz, jest trumna - to płaczesz.
Cała wioska się zbiega, z gór przychodzą krewni,
sąsiad zabija kozę, siostra sypie kaszę
do ogromnego gara. Ktoś stoi, niepewny,

za progiem żeby złożyć wyrazy. Ma śpiewnik
z ciemnym, żałobnym hymnem, wskazanym zakładką.
Mieszka w obrębie dzwonów, więc przyszedł. A przed nim
szwagier (rozstawia krzesła i zasłania światło).

I tylko ktoś, kto wyszedł z tego domu dawno,
z tej wsi, z tej sypkiej ziemi, powie może swojej
żonie, obcej, miastowej (wpatrując się z twardą
miną w dzikie ozdoby na ścianie: powoje

i róże z karbowanej bibuły na drucie):
Świat zrobił się na mały na dawne współczucie.




IX.

Świat zrobił się za mały na dawne współczucie
i kiedy ktoś bez żadnych ostrzeżeń ci kładzie
na talerz satelity stopę w krwawym bucie,
(coś między "Anatomią" na fiszkach w nieładzie

a ochłapem ludziny na sklepowej ladzie)
i kiedy ci dostarcza zestaw w czteropaku:
kobietę w szarym szalu, która mówi pacierz,
spaloną sień w Kabulu czy mieście w Iraku,

(nazwy nie zapamiętasz), i ciąg czarnych znaków
które na białym pasku u dołu podają
zabitych w trzycyfrowych liczbach - milkniesz. "Spakuj
czarny gajer i poleć tam, gdzie cię nie znają,

i składaj kondolencje w nieznanym narzeczu" -
coś ci radzi. Gdzieś w mózgu. Czy - złe słowo - w sercu.




X.

Coś ci radzi, gdzieś w mózgu, czy - złe słowo - w sercu
takie rzeczy. Zupełnie niepoważne, wzięte
z sufitu, znikąd. Siada na płycie, przy wieńcu,
majta nogą, kpi sobie, robi z ciebie hece.

Ale ty wiesz, że nie stać cię na tyle. Więcej,
że nikogo nie będzie na to stać. Bo przebrzmiał
ten głos, wers zagrzebany w nieczytanej księdze,
mądrość, którą przemiany wysłały na przemiał.

Za dużo tego widać; zbyt to się rozmienia
na drobne, żeby mogło być odświętne, żeby
rozwieszać kir w pokojach, tłuc naczynia w sieniach,
zawodzić, ciąć ubrania, piec na stypę chleby.

I jesteś jak żałobnik z sąsiedniej parafii:
nawet chciałbyś zapłakać. Ale nie potrafisz.




XI.

Nawet chciałbyś zapłakać. Ale nie potrafisz.
Ekran kontrolny świeci. W fotelu wciaż lament.
I co masz mu powiedzieć? Przepraszam, pan trafił
pod niewłaściwy adres? Możesz zmienić zamek,

i tak wróci. Usiądzie. Więc próbujesz dalej:
Te żądania są... śmieszne? Inaczej: ...są nieco...
rzekłbym... z innej epoki. Przeterminowane.
Ale ból nie ma daty ważności. I wiedzą

o tym wszyscy cierpiący. Stary, młody, dziecko
(ty zresztą też, bo przecież odcierpiałeś swoje,
trochę inne, lecz jednak). I wciąż ta obecność,
całonocne siedzenie we dwóch (lub we dwoje,

bo płacz ma płeć kapryśną). A w głębi, na schodach
szumi krew w żyle świata jak wysoka woda.



XII.

Krew szumi w żyle świata jak wysoka woda
i trzeba to odczynić, i trzeba to zakląć,
żaden kanał nie powie jak to opanować,
jakim niusem ukoić wszystkich, którzy łakną

żałoby. Bardzo prosto ułożyć im gładką
ódkę, lecz nie chcą lukru ich zburzone domy
i wykopane groby. Chcesz szorstko, lecz na to
trzebaby nici, której nie robią, osnowy

i wątków z paździerzami, których dom handlowy
nie prowadzi. Dlatego nigdy wiersz nie stawał
ci tak dęba. Przekreślasz. I zaczynasz nowy,
i on też się nie klei, i pali jak lawa.

I wszystko kwadratowe. I wszystko na siłę.
Nie masz słów na tę boleść, której nie przeżyłeś.

Warszawa, 27. XII. 2007 – 15. I. 2008








Motto: pogląd wielu ludów afrykańskich, cytowany przez L.-V. Thomasa w: Trup. Od biologii do antropologii, za M. Janion Niesamowita Słowiańszczyzna
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Rodriguez Użytkownik
  • Postów: 13
  • Skąd: en la Espana
Dodane dnia 07-09-2008 11:34
Lech Stefaniak

"Jolka, która godzina"
Żonie

Jeszcze zdążymy z uśmiechem,
jest dopiero południe.

Jeszcze zdążymy dotknąć się czule,
jest dopiero środa.

Jeszcze zdążymy
pójść w góry,
dopiero schyla się wrzesień.

Przecież to kocham
zdążymy powiedzieć,
mamy jeszcze usta.

Jeszcze zdążysz przyjść do mnie,
śmierć jest dopiero w przedpokoju.

AKANT 8(112)/2006 str. 21

Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
ANETA Użytkownik
  • Postów: 218
  • Skąd: Sochaczew
Dodane dnia 07-09-2008 22:03
Nad wodą wielką i czystą...

Nad wodą wielką i czystą
Stały rzędami opoki,
I woda tonią przejrzystą
Odbiła twarze ich czarne;

Nad wodą wielką i czystą
Przebiegły czarne obłoki,
I woda tonią przejrzystą
Odbiła kształty ich marne;

Nad wodą wielką i czystą
Błysnęło wzdłuż i grom ryknął,
I woda tonią przejrzystą
Odbiła światło, głos zniknął.

A woda, jak dawniej czysta,
Stoi wielka i przejrzysta.

Tę wodę widzę dokoła
I wszystko wiernie odbijam,
I dumne opoki czoła,
I błyskawice - pomijam.

Skałom trzeba stać i grozić,
Obłokom deszcze przewozić,
Błyskawicom grzmieć i ginąć,
Mnie płynąć, płynąć i płynąć.

Adam Mickiewicz
W Lozannie [1839 - 1840]
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
alleluja con Użytkownik
  • Postów: 141
  • Skąd: Bruksela
Dodane dnia 07-09-2008 22:28
Marcin Świetlicki - Bolenie

Zdrowy mężczyzna, piękny czwartek.
Chociaż z przyszłości spoglądają raki.
Zdrowy mężczyzna. Wypoczęty. Chociaż
nie spał tej nocy. W ścianę patrzył,
jakby chcąc jakiś ekran w ścianie umiejscowić.

On nie jest w miejscu, w którym dzisiaj miał być.
Patrzy przez okno, jakby chcąc za oknem
zobaczyć rozwiązanie, zanim wszystko się
samo rozwiąże. Rozwiązuje się
bezustannie. Rozwiązane armie.

I rozwiązane związki krwi.

Zdrowy mężczyzna, piękny czwartek.
Nie jestem w miejscu, w którym obiecałem
być, bowiem boli. Niewypowiedzianie
niewypowiedzianie boli. Nigdzie nie pojadę,
bo boli. I nie o szesnastej,
ani godzinę później. Bowiem boli. Nie odeślę i
nie odbędę. Gdyż boli. Będę zajęty czym innym
- boleniem. Bowiem boli. Nie przestanie i ja
nie przestanę. Bo nakręcam się.
I przeciwbóle gromadzę na później.




Marcin Świetlicki - Pieśń profana

telefonu, żetonów i brata bliźniaka,
ojca i matki, bezpretensjonalnej
oraz ślicznej i mądrej żony, łóżka i kościoła,
dzieci, kuchni, wakacji, wanny i przeszłości,
przyszłości oraz wyrzutów sumienia
- miłość nie ma.
Wszystko, co dźwigasz, uzbroiłaś w ból -
To, co zakrywasz, w posępną odwagę.
A jesteś ogród. W tobie panny nagie,
Twarze młodzianków rozpęknięte wpół

(Nauka chodzenia S. Grochowiak)
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Andar Użytkownik
  • Postów: 95
  • Skąd: Nottingham
Dodane dnia 08-09-2008 00:55
Wspomnienie twych rąk



Kiedy wspomnę
pieszczotę twych rąk
nie jestem już dziewczyną
która spokojnie czesze włosy
ustawia gliniane garnki na sosnowej półce

Bezradna czuję
jak płomienie twoich palców
zapalają szyję ramiona

Staję tak czasem
w środku dnia
na białej ulicy
i zakrywam ręka usta

Nie mogę przecież krzyczeć


wiersz Małgorzaty Hillar



Moja piosnka



Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla d a r ó w Nieba...
Tęskno mi, Panie...

*

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...

*

Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są - jak odwieczne Chrystusa wyznanie:
"B ą d ź p o c h w a l o n y!"
Tęskno mi, Panie...

*

Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...

*

Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają t a k za t a k — n i e za n i e —
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...

*

Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj!...
Tęskno mi, Panie...

Cyprian Kamil Norwid
"Ludzie chcą kłamstw,które pomagają im żyć"
Terry Pratchett.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Afternoon Użytkownik
  • Postów: 705
  • Skąd: Warszawa : Katowice
Dodane dnia 08-09-2008 20:02
nie chcę wklejać tłumaczenia wiersza, bo chyba nie brzmiałby już tak świetnie, jak w oryginale.

Robert Louis Stevenson - "The Swing"

How do you like to go up in a swing,
Up in the air so blue?
Oh, I do think it the pleasantest thing
Ever a child can do!

Up in the air and over the wall,
Till I can see so wide,
Rivers and trees and cattle and all
Over the countryside -

Till I look down on the garden green,
Down on the roof so brown -
Up in the air I go flying again,
Up in the air and down!
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
alleluja con Użytkownik
  • Postów: 141
  • Skąd: Bruksela
Dodane dnia 08-09-2008 22:49
S. Barańczak- "Drogi kąciku porad"

1.
Drogi kąciku porad, choć z natury
spokojny, wpadam wciąż w depresję, widząc
krew. Późny wieczór, włączam telewizor:
znów akt terroru, trupy dzieci. (KTÓRY
Z NAS, TELEWIDZÓW, NIE ZNA TAKICH ZGRYZOT!/)
Snu! (LECZ NIE NASZĄ JEST WINĄ PONURY
I KRWAWY/ BIEG SPRAW ŚWIATA.) Po raz wtóry:
Chcę spać! (WYSTARCZY SPOKÓJ, KILKA WIZYT /
U TERAPEUTY.) Wieczna bieganina
sanitariuszy, dym z ruin, kobiety
załamujące ręce: czy świat zapomina
o nas, niewinnych, których nie ciekawi
zło? W rezultacie dręczy mnie, niestety,
bezsenność. (WIĘCEJ SPACERÓW, MNIEJ KAWY.)

2.
Drogi słowniku doktryn filozofów,
proszę o pomoc, bo tracę apetyt,
Gdy przy śniadaniu w twarz skacze z gazety
kościsty głód. (I ZNOWU CZŁOWIEK, ZNOWU
Z PROBLEMEM!) Wynajdź mi system. (KONKRETY /
CZYICHŚ TRYWIALNYCH POTRZEB TO NIE POWÓD,
ABY / PRZYMNAŻAĆ WIAR WŁASNEGO CHOWU.)
Kto mi przywróci spokój? (Z DAWNYCH ETYK - /
STOICYZM.) Jak mam przełknąć bezsens nieszczęść?
Nie mogę jeść, gdy znów na zdjęciu człowiek
irracjonalnie zdycha. Zdrowie jeszcze
stracę, jeżeli nie znajdę zasady
w tej miazdze. Odsłoń mi więcej, choć słowem,
mów. (NA COŚ WIĘCEJ CZŁOWIEK JEST ZA SŁABY.)

3.
Drogie niebiosa, nie śmiem pytać. (PYTAJ
I NIE MIEJ OBAW.) Jak spytać pustkowie
o własną pustkę? (NA WSZYSTKO ODPOWIEM,/
CHOĆ NIE USŁYSZYSZ ANI SŁOWA.) Ty tam
w górze, jakkolwiek mam Cię zwać, jakkolwiek
uprościć, pozwól, niech z czegoś odczytam
znak. (TYLKO STUK / WŁASNEGO SERCA.) Rytmem
serca więc, tchu i mrugających powiek
mów mi, co chwilę, że jestem, że jesteś.
(JESTEM.) Nie słyszę. (NIE MA MNIE PRZY TOBIE,/
BO JESTEM WSZĘDZIE.) I przez całą przestrzeń
swoich galaktyk, wirów, mlecznych smug
śledzisz ten okruch snu, wprawiony w obieg,
sam? (BÓG JEST TAKŻE SAM.) Bóg też? (TAK, BÓG.)


(pewnie znacie, ale to jeden z moich ulubionych poetów i jeden z ulubionych wierszy, więc się nim dzielę) :)
Wszystko, co dźwigasz, uzbroiłaś w ból -
To, co zakrywasz, w posępną odwagę.
A jesteś ogród. W tobie panny nagie,
Twarze młodzianków rozpęknięte wpół

(Nauka chodzenia S. Grochowiak)
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Andar Użytkownik
  • Postów: 95
  • Skąd: Nottingham
Dodane dnia 09-09-2008 12:24
Chciałbym opisać



Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie
radość lub smutek
ale nie tak jak robią to inni
sięgając po promienie deszczu albo słońca

chciałbym opisać światło
które we mnie się rodzi
ale wiem że nie jest ono podobne
do żadnej gwiazdy
bo jest nie tak jasne
nie tak czyste
i niepewne

chciałbym opisać męstwo
nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa
a także niepokój
nie potrząsając szklanką pełną wody

inaczej mówiąc
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry

ale nie jest to widać możliwe

i aby powiedzieć - kocham
biegam jak szalony
zrywając naręcza ptaków
i tkliwość moja
która nie jest przecież w wody
prosi wodę o twarz

i gniew różny od ognia
pożycza od niego
wielomównego języka

tak się miesza
tak się miesza
we mnie
to co siwi panowie
podzielili raz na zawsze
i powiedzieli
to jest podmiot
a to przedmiot

zasypiamy
z jedną ręką pod głową
a z drugą w kopcu planet

a stopy opuszczają nas
i smakują ziemię
małymi korzonkami
które rano
odrywamy boleśnie



Zbigniew Herbert,z tomu: Hermes,pies i gwiazda
"Ludzie chcą kłamstw,które pomagają im żyć"
Terry Pratchett.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Joachim Użytkownik
  • Postów: 234
  • Skąd:
Dodane dnia 12-09-2008 20:05
Julian Tuwim

OZÓR MA SZARO

K. I. Gałczyńskiemu, autorowi drukowanego
w nr 10 "Prosto z mostu" wiersza "Skumbrie w tomacie".

Motto:
Zaraza rośnie w świątek i piątek
(Skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Idę na Polskę robić porządek
(Skumbrie w tomacie pstrąg).
K. I. Galczyński

Raz do gazety "Hejże do czynul"
(ozór na szaro ozór na szaro)
Przyszedł Konstanty, wlany ze spleenu.
(ozór na szaro chrzan)

- Bardzo - powiada - smutno - powiada,
(ozór na szaro ozór na szaro)
Mój redaktorze, jaka jest rada?
(ozór na szaro chrzan)

Wypiłem - mówi - czystej butelkę,
(ozór na szaro ozór na szaro)
Trzy bomby piwa, rumu angielkę.
(ozór na szaro chrzan)

Potem - powiada - whisky - powiada,
(ozór na szaro ozór na szaro)
- I nic - powiada - nic nie pomaga.
(ozór na szaro chrzan)

Niech mi pan powie, gdzie jest przyczyna,
(ozór na szaro ozór na szaro)
Że nuda w Polsce? Czyja to wina?
(ozór na szaro chrzan)

Na to redaktor: - Czy pan nie widzi?
(ozór na szaro ozór na szaro)
Co dzień powtarzam: winni są Żydzi!
(ozór na szaro chrzan)

Zamiast się trapić nudą i troską,
(ozór na szaro ozór na szaro)
Niech pan rozwiąże sprawę żydowską.
(ozór na szaro chrzan)

Oto scyzoryk, rżnij pan, kolego!
(ozór na szaro ozór na szaro)
Hejże, do czynu narodowego!
(ozór na szaro chrzan)

Poszedł Konstanty; co miał, to przepił,
(ozór na szaro ozór na szaro)
Wyrżnął gudłajów. Nic mu nie lepiej.
(ozór na szaro chrzan)

- Tyłem się narżnął, proszę gin z rumem,
(ozór na szaro ozór na szaro)
A źle, cholera. Nic nie rozumiem.
(ozór na szaro chrzan)

Jeszcze raz - z rumem i pepermentem,
(ozór na szaro ozór na szaro)
Gdzież upragnione dolce far rżnięte?.
(ozór na szaro chrzan)

...Hejże do czynu ozór na szaro
Kocio na szaro Żydzi na szaro
Ozór do czynu czyny do chrzanu
CHRZAN, miły Kociu. CHRZAN!
Wiadomym jest mi, że masz lat blisko czterdzieści, wyglądasz na blisko trzydzieści, wyobrażasz sobie, że masz nieco ponad dwadzieścia, a postępujesz tak jakbyś miał niecałe dziesięć.
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
Afternoon Użytkownik
  • Postów: 705
  • Skąd: Warszawa : Katowice
Dodane dnia 13-09-2008 13:43
Jerzy Harasymowicz

Sztuka Makowskiego

My jesteśmy dzieci z jednego podwórka.
A my mamy bęben, którego boki
wyglądają jak niebo, kiedy je wschód rozpali,
na które naklejone szczyty śnieżne gór wysokich.

A na głowach hełmy,
piramidy Cheopsa,
ubieramy w nie czasem
naszego mopsa.

I mamy nóżki, złe na siebie, obrócone na piętkach haczyki.
A potem jeszcze, proszę,
jesteśmy pięknie zapięci na czerwone guziki,
z których najwyższy jest nasz nosek.

A co wy od nas chcecie, my nie wiemy.
My mamy pełno lalków i słoniów,
My jedziemy zdobywać we czterech śmietnik
na jednym drewnianym koniu.

Tam chcemy zatknąć pełno swoich chorągwiów.
Ale co to, jakiś ruch, czy to pani stróżka nie leci jak kwoka?
Zeskakujemy z konia, stajemy szeregiem przestraszonych kurczątków
patrząc, czy gdzieś tam wyplatana bólem trzepaczka nie leci z wysoka.

Ale nie: To przyszedł nas malować pan Makowski
Klawo! Da czekoladki, a Felek mysz taką, że ciarki idą, do kieszeni mu wpląta.
Porzucona halabarda leży, brama naszego dzieciństwa jest otwarta na oścież
i wpływa na papier, na kółkach oczu, flota admiralskich trójkątów.

(1956)
Do góry
Autor
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
pawelh Użytkownik
  • Postów: 102
  • Skąd: Dymitrów Duży (powiat tarnobrzeski)
Dodane dnia 15-09-2008 17:51
Wojtek Bellon

Majster Bieda


Skąd przychodził, kto go znał
Kto mu rękę podał kiedy
Nad rowem siadał, wyjmował chleb
Serem przekładał i dzielił się z psem
Tyle wszystkiego, co sobą miał
Majster Bieda

Czapkę z głowy ściągał, gdy
Wiatr gałęzie chylił drzewom
Śmiał się do ognia i śpiewał do gwiazd
Drogą bez końca co przed nim szła
Znał jak pięć palców, jak szeląg zły
Majster Bieda

Nikt nie pytał skąd się wziął
Gdy do ognia się przysiadał
Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch
Zmęczony drogą wędrowiec boży
Zasypiał długo gapiąc się w noc
Majster Bieda

Aż nastąpił taki rok
Smutny rok, tak widać trzeba
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną
Miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło
I choć niejeden wytężał wzrok
Choć lato pustym gościńcem przeszło
Rudymi liśćmi jesienną schedą
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość
Majster Bieda

Zbigniew Herbert

Dlaczego klasycy



I

w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy

pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie

kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą

zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem

exulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena

II

generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność

oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry

Tucydydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko

III

jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą

to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety

Zbigniew Herbert

Kołatka


Są tacy, którzy w głowie
hodują ogrody
a włosy ich są ścieżkami
do miast słonecznych i białych

łatwo im pisać
zamykają oczy

a już z czoła spływają
ławice obrazów

moja wyobraźnia
to kawałek deski
a za cały instrument
mam drewniany patyk

uderzam w deskę
a ona mi odpowiada
tak - tak
nie - nie

innym zielony dzwon drzewa
niebieski dzwon wody
ja mam kołatkę
od niestrzeżonych ogrodów

uderzam w deskę
a ona podpowiada
suchy poemat moralisty
tak - tak
nie - nie

Zbigniew Herbert

17 IX


Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść

Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
rycerze śpiący w górach będą spali dalej
więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu

Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
będą czyścili swoje muzealne bronie
przysięgali na ptaka i na dwa kolory

A potem tak jak zawsze - łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy - sami

Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
i da ci sążeń ziemi pod wierzbą - i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win
Do góry
Numer GG
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.