Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Vanillivi
Użytkownik
|
Dodane dnia 14-02-2010 23:11 |
|
Pęknięcia - Joanna Lech
Cisza. Miało być ostre ujęcie, ale chłopcy wychodzą z kadru.
Prowadzą wojny przeciwko mleku i kotom, już są spóźnieni.
Niech będzie, że na planie zostają noże i trampki rzucone gdzieś w trawę.
Tym razem nic nie odbija się w słońcu. Za chwilę wieczór i kobiety
nad rzeką zdejmują pranie. Na prześcieradłach zaschnięte plamy krwi.
To może zostać zamiast fabuły, zachodu, zamiast wszystkiego. Niech będzie.
Obok dziewczynki bawią się w dom, małe królewny w białych fartuchach.
Będziesz tym, w co się bawisz, krzyczały ze strachu, gdy chciałam być wiedźmą
z innej bajki. Niech będzie, że wszystko przychodzi w obrazach,
zamiast dotykać. Niech już zostanie. Dziecko w fotelu przewraca kartki.
To słoń, a to żyrafa, tłumaczy ojcu, choć z książki wypadają trujące grzyby
i liście konopi. Już nie prześcigniesz rozkładu, szepczą skrzydełka
nocnych owadów. Nie rozpoznaję w tym siebie, kiedy zmienia się światło.
Przebieram palcami w trawniku. Niech będzie, że świat się skurczył do oczu –
gdzieś tam są sidła i słychać mlaskanie, gdy koci język przesuwa się po ostrzu.
|
http://www.cala-reszta-nocy.blogspot.com Mój blog o życiu, podróżach i pisaniu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 14-02-2010 23:19 |
|
fwd: re: wrocław-kraków
Piotr Kuśmirek
już nic nie będzie takie jak wcześniej.
w moim kierunku pociągi tylko gaszą światła.
słyszę ich pospieszny oddech, kiedy zbliżają się
kolejne rocznice i zrozum, niech tak zostanie,
bo nie mam już siły być pukaniem do drzwi.
boga w to nie mieszajmy. zresztą, co może dziecko
trzymające w ręku przełącznik od piko?
wypuści ciebie, wpuści mnie, ale i bez tego
mijamy się doskonale: ty masz swoje wiersze,
ja milczę bardziej konwencjonalnie.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Daniel Madej
Użytkownik
|
Dodane dnia 14-02-2010 23:25 |
|
Rzut beretem
Darek Foks
Godzina piąta minut trzydzieści, więc idę
wybadać gazy bojowe komunikacji
miejskiej. Na początek parkiem
w którym białe studentki tulą się do białych
studentów, napełniając ich katolickie
serca wizjami rozdziawionych bobrów
i jękiem. Czytałem, że Duch Święty
potrafi spaść jak cegła. I spada. Wchodzę
do księgarni gdzie jest sporo z tego
co przeczytałem i czytam po trochu
i wiem jeszcze więcej o wymiarach
cegły. CAŁY NARÓD BVBVJE SWOJĄ
STOLICĘ. V + V = V-2. Cegły
są wszędzie.
Skądinąd wiadomo
że w Alejach Jerozolimskich śmierdzi
najbardziej, no może na Wawelskiej.
Przebadam Grójecką, jeśli dostanę stypendium.
Rosły blondyn, trzepnięty spalinami,
Wychyla się z okna tramwaju.
Blondynka, co go zna z siłowni, wysuwa
język i nie wierzy w komory. Spaliny
wypełniają ulicę: jest 17:45,
krwawy poniedziałek.
Gaz o tej porze
to kłamstwo, czytałem o tym, bo byłem
w księgarni. Nie ma gazu w mieście.
Żarcia jest pod dostatkiem, szczególnie
W tym kwadracie. Linia Maginota, Zygfryda
i Wał Atlantycki, „panzerfausty
naszej miłości". Stara rura
z przedmieścia ładuje dużą sycylijską w młodą
rurę z przedmieścia.
W Alejach jest dzisiaj kilku
nieletnich, co nacisną spust. Kawałek cebuli
na moich okularach. Najpierw cebula,
później odrobina tuńczyka, potem
szynka i kropla sosu. Czy moje okulary
pomieszczą całe bogactwo popołudnia?
Zero apetytu a jednak idę dalej.
Przepraszam. Dwie Krople. I kawałek
cycka, co przed chwilą został sprzedany i
sfotografowany na użytek pisemka,
które padnie za tydzień. Metro
jest za płytkie, ale kto myślałby o tym
teraz.
Szybkie piwo i długi spacer
Alejami na zachód. Mój detonator jest w kieszeni,
to opakowanie chusteczek higienicznych Velvet.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 15-02-2010 08:24 |
|
ponuro, wilgotno
Ryszard Będkowski
mały J. siedzi przy oknie. ćwiczy podzielność deszczu.
uważnie obserwuje nerwowe załamania wody. krople.
matka przełamuje chleb na kolację. w stągwi pływają ryby.
chłopiec bawi się trocinami. kreśli na podłodze znaki;
wymyśla nowy język wyjawiający istotę wszechrzeczy.
słowa staną się materią, czas absolutnym.
wieczorem pomoże ojcu strugać kołki. wkrótce
wyprą je gwoździe. nieuchronny postęp. słońca
przesuną się w nadfiolecie. wiosną powróci z emigracji.
mojej głowy.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 16-02-2010 21:04 |
|
w starych notatkach znalazłam wiersz Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, i tak mnie zaskoczył i wydał się taki ładny i aktualny, że zamieszczam go w "smakowitościach", choć jest znany:
Jak Jakub z Aniołem, tak ja z tym wspomnieniem
mocuję się nadaremnie,
bo ono silniejsze ode mnie
i słodkie nieskończenie...
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 22-02-2010 14:16 |
|
* * *
Halina Poświatowska
trzeba życzyć temu kotu
dobrej nocy
sztywne nogi
wskazują cztery koła
wielkiego wozu
papier szeleści
na mordce suchej
kocie oczy zamknięte
do pazurów przypięte
skrzydło
Kwiat zrywając, Ciebie biorąc
Rafał Wojaczek
Kwiat zrywając, kwiat wąchając, ja zarazem
Świat mijałem będąc przy tym w swoim prawie
Ciebie biorąc, z Ciebie pijąc, ja o niebo
Już nie dbałem wiedząc przecież, że to jedno
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 03-03-2010 19:21 |
|
salto
Piotr Kuśmirek
nocna kawa, drobno zmielona, zalana wrzątkiem.
wskazany pośpiech – czas ucieka tak szybko,
że nie można zdążyć z wyciągnięciem ręki
na dach spadają drakonidy i liście, co uda się znaleźć
w tym wszystkim, czy w fusach odnajdzie się wróżba?
zamieniam przedmioty, przekładam się z miejsca na miejsce,
trochę ciągnie od okna i każdy zapach wydaje się obcy.
jestem wewnątrz drzewa i tłukę słoje, w których ukryty jest ogień
rozrywam korę. w kuchni na parapecie umierają zioła,
nie ma czasu na nic, nic już było
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 07-03-2010 23:38 |
|
Budapeszt
Bohdan Zadura
pamiętam
jak jechałem dwójką
od mostu Wolności
do mostu Małgorzaty
czterdziestoletni
patrzyłem na ludzi
siedzących przy białych
stolikach na białych
krzesłach
i czułem
że tam jest
prawdziwe życie
pamiętam
jak siedziałem
przy białym stoliku
na białym krześle
piłem espresso
i jadłem lody
czterdziestoletni
patrzyłem na ludzi
jadących tramwajem
od mostu Wolności
do mostu Małgorzaty
i czułem
że tam w tramwaju jest
prawdziwe życie
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 14-03-2010 04:30 |
|
kiedy usiadłeś
Joanna Wajs
kiedy usiadłeś żeby obrać jabłko
ktoś na chwilę zatrzymał paplaninę świata
i słyszeliśmy jak skórka spadała na dywan
w milczeniu ludzi kładły się zwierzęta
w spękaną zieleń nachylał się dom
za domem chłopiec zakopując psa
jeszcze raz go dotknął żeby się upewnić
co z biegu rzeczy uda się ocalić
biały miąższ jabłka ruch palców błysk noża
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
dronzek
Użytkownik
|
Dodane dnia 17-03-2010 15:09 |
|
tak powiedział alkohol
Marcin Świetlicki
Nocą rozszedłem się we wszystkie strony,
Aby się zbudzić w wielu różnych łóżkach,
by nie pamiętać, że umarłem. Noszę
przy sobie od niedawna zapasową parę
skarpetek i koszulkę na zmianę, szczoteczkę
do zębów, wszystko po to, żeby nie pamiętać,
że umarłem, a także by mieć dom gdziekolwiek.
Ona z nienacka objęła mnie przez sen,
dwukrotnie wymówiła obce imię,
tak czule, że nieomal się zdecydowałem
przyjąć to imię, wziąć sobie tę czułość.
Ale umarłem i wyszedłem stamtąd,
i nadal idę poprzez wietrzną próżnię.
Ale umarłem - i jeśli znajduję
miejsce na sen - to mocno przytulam poduszkę,
krzyczę w poduszkę swoje imię martwe,
krzyczę w poduszkę swoje imię martwe.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 06-04-2010 12:23 |
|
PRZEBARWIENIA
Mirka Szychowiak
Świeci się pod skórą ziemi, jest niebiesko, niebiesko;
w studzienkach smród i wilgoć, więc się zapomina,
jak miły oku może być ten kolor. Świst, gulgot, szmery
- dzieje się pod spodem coś żywego: stado aniołków
buduje windę. Wypędzone z wierszy, wygumkowane
z pamiętników - palcami rozmazują pleśń na ścianach
i piszą zakazane słowa. Seniorzy bez żalu przehandlowali
skrzydła - chcą sprawiedliwie zasłużyć na wygnanie.
A młode patrzą niebiesko, niebiesko, czują się bezpańskie
i powoli tracą wiarę. Czystość uległa przedawnieniu -
teraz cudem stał się znaleziony gwóźdź, ale zamiast paść
na kolana, przybili sobie piątkę i ruszyli na plac budowy.
Windę budują dla swoich dzieci - znalazła się i płeć i chęć.
Tylko, żeby to niebo przestało być czarne i uniosło się
kilka pięter, bo coraz ciaśniej i winda się nie zmieści.
Napisaliby pismo z prośbą o wsparcie, ale wiadomo - kosz.
I dalej wszystko niebieskie, niebieskie - płacz i cała reszta.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
julanda
Użytkownik
- Postów: 386
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 07-04-2010 17:55 |
|
O CZYM ROZMAWIAŁY MYSZY
Katarzyna Dziki
śmierć to zatruty plaster sera
co czyha mokro w nocnej ciszy
co z krecich oczu łapek myszy
kwaśny niepokój skrzętnie zbiera
śmierć to jest kot z długim ogonem
co się na miękkich łapach skrada
co ciche bajki opowiada
myszom spod brzuchów wykradzione
śmierć to pułapka bardzo sprytna
z drutu srebrnego nocą wita
co cienie za ogony chwyta
a sama znika nieuchwytna
śmierć to jest nora pełna szkiełek
co jak kropelki dzwonią cicho
śmierć to ze szczurzą mordką licho
co wiąże oddech na węzełek
|
"Poezja jest snem śnionym w obecności rozumu." Tommaso Ceva
Dozgonnie wdzięczna Szaremu Kotu zza rzeki o imieniu Szakal...
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Afternoon
Użytkownik
- Postów: 705
- Skąd: Warszawa : Katowice
|
Dodane dnia 08-04-2010 22:48 |
|
Małpico, "Przebarwienia" są cudowne ja mam coś innego:
Robert Rybicki
Aby
napisać ten wiersz, zmniejszyłem
ogień do minimum, by zupa nie wykipiała.
Otwarłem plik, gdy zadzwoniła Ela,
bo potrzebuje aparatu, ponieważ idzie do
ambasady, oczywiście trzeba zrobić materiał
do gazety, więc trzeba pstryknąć fotki.
Aparat mam ja. Wiersza jeszcze nie ma.
Ktoś się przyczepi, że wiersz jest, bo widać
go. Zupa wykipiała. Ala ubija mięso na
schabowe. Codziennie mięso, jak tak można?
Ela chce zrobić zdjęcia w ambasadzie,
Ala zamierza zrobić schabowe, a ja piszę,
wreszcie, chociaż to tylko zmaganie się z
pisaniem, zaglądanie jak do piwnicy przez
okienko. Czy kartofle jeszcze są?
Niech wszyscy spierdalają. Albo lepiej niech
ja sam spierdalam. Zresztą każdy mógłby tak
powiedzieć. Co nam może pomóc czyjś
ściszony głos, który chciałby nam rzec,
że tak pięknie jest, aż słońce wypala
wierzchnią warstwę księżyca, a nam
siwieją włosy na doświadczenie niczym
nieuzasadnionej grozy istnienia
tylko w tym wymiarze, jaki znamy
od dzieciństwa, niepodrabialnego
za pomocą dekoracji, jaką nam
przedstawia tradycja potocznej estetyki.
Za estetyką, jako utrwaleniem piękna,
czai się przemożne pragnienie zysku.
Życie jest składową śmierci.
Śmierć jest składową nieskończoności,
również w jej matematycznym
wymiarze. Lęk jest niedoznanym.
Zrzucam ubranie ze Słów i myślę
piszczelem. Z daleka drży łopot
helikopterów rzucających pod siebie
smugę światła, która przecina ścieżki
podążających ku rozkwitającym porankom,
skrzętnie dozorowanym przez elektryczną
pamięć, która otwiera na nasz widok
ramiona blasku.
Z tomu "Stos gitar", Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2009.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 08-04-2010 23:53 |
|
Powiem tak, Afternoon. Kocham Mirkę Szychowiak i Jej wiersze (a może w odwrotnej kolejności, sama nie wiem)
Ale dla odmiany coś innego.
stany skupienia
Ryszard Będkowski
za zakrętem jeszcze jedno pole, nieruchome, jak wąska źrenica,
cienkie pnie jarzębin, które dzisiaj mogę objąć wyłącznie pamięcią.
ziemia była wtedy bardzo blisko. rozgrzebana patykiem bądź
aluminiową łyżką. przy całej błyskotliwości nie potrafiłem sobie
wyobrazić żeby mogła nie istnieć: bo, jaki ptak udźwignie niebo
na granicy wizji i świata ?
w świetle gwiazd rozproszonych w oficjalnym obiegu
nauczyłem się rzeczy niemożliwej - chodzenia po ziemi,
gdzie atomy gubią obręcze. we wszystkich stanach skupienia
wiersze układam, jak ciebie teraz, do snu.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 11-04-2010 23:05 |
|
Guziki
Zbigniew Herbert
Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie
są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi
przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las
tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 15-04-2010 23:01 |
|
Ze Staffa
Karol Maliszewski
Człowiek pochyla się nad kotem
rozmazanym nad asfalcie;
co teraz? Co potem?
Widzę to i udaję,
że wszystko w porządku.
Kolej rzeczy mnie pozdrawia,
odsłaniając zęby w rządku.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 16-04-2010 00:04 |
|
James Douglas Morrison (fragm. "Nowego stworzenia"
Przypuszczeniem jest, że narodziny rozpoczynają się
gdy dziecko pragnie opuścić macicę.
Na fotografii jednak nienarodzony źrebak
kieruje szyję do środka, nogi wyciągając na zewnątrz.
Stąd to wszystko:
Połykać mleko przy piersi
dopóki tylko jest.
Ściskać to bogactwo przy brzegu
aż głębia nie zażąda go z powrotem.
On połyka nasienie, swą dumę
aż bladymi ustami nóg
Ona ssie korzeń, strasząc
świat pożarciem dziecka.
Czyż ziemia nie połknie mnie
gdy umrę, lub morze
jeśli umrę na morzu?
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
nkowalczyk07
Użytkownik
|
Dodane dnia 16-04-2010 19:06 |
|
Świeci się pod skórą ziemi, jest niebiesko, niebiesko;
w studzienkach smród i wilgoć, więc się zapomina,
jak miły oku może być ten kolor. Świst, gulgot, szmery
- dzieje się pod spodem coś żywego: stado aniołków
buduje windę. Wypędzone z wierszy, wygumkowane
z pamiętników - palcami rozmazują pleśń na ścianach
i piszą zakazane słowa. Seniorzy bez żalu przehandlowali
skrzydła - chcą sprawiedliwie zasłużyć na wygnanie.
A młode patrzą niebiesko, niebiesko, czują się bezpańskie
i powoli tracą wiarę. Czystość uległa przedawnieniu -
teraz cudem stał się znaleziony gwóźdź, ale zamiast paść
na kolana, przybili sobie piątkę i ruszyli na plac budowy.
Windę budują dla swoich dzieci - znalazła się i płeć i chęć.
Tylko, żeby to niebo przestało być czarne i uniosło się
kilka pięter, bo coraz ciaśniej i winda się nie zmieści.
Napisaliby pismo z prośbą o wsparcie, ale wiadomo - kosz.
I dalej wszystko niebieskie, niebieskie - płacz i cała reszta.
najfajniejszy wiersz
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Nalka31
Użytkownik
- Postów: 879
- Skąd: Syreni Gród
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
miraeryka
Użytkownik
|
Dodane dnia 20-04-2010 22:00 |
|
Szymborska Wisława
Przypowieść
Rybacy wyłowili z głębiny butelkę. Był w niej papier, a na nim takie były
słowa: "Ludzie, ratujcie! Jestem tu. Ocean mnie wyrzucił na bezludną
wyspę. Stoję na brzegu i czekam pomocy. Spieszcie się! Jestem tu!"
Brakuje daty. Pewnie już za późno. Butelka mogła długo pływać w morzu
powiedział rybak pierwszy.
I miejsce nie zostało oznaczone. Nawet ocean nie wiadomo który
powiedział rybak drugi.
Ani za późno, ani za daleko. Wszędzie jest wyspa Tu powiedział
rybak trzeci.
Zrobiło się nieswojo, zapadło milczenie. Prawdy ogólne mają to do siebie.
Pożegnanie widoku
Nie mam żalu do wiosny,
że znowu nastała.
Nie obwiniam jej o to,
że spełnia jak co roku
swoje obowiązki.
Rozumiem, że mój smutek
nie wstrzyma zieleni.
Źdźbło, jeśli się zawaha,
to tylko na wietrze.
Nie sprawia mi to bólu,
że kępy olch nad wodami
znowu mają czym szumieć.
Przyjmują do wiadomości,
że - tak jakbyś żył jeszcze -
brzeg pewnego jeziora
pozostał piękny jak był.
Nie mam urazy
do widoku w widok
na olśnioną słońcem zatokę.
Potrafię sobie nawet wyobrazić,
że jacyś nie my
siedzą w tej chwili
na obalonym pniu brzozy.
Szanuję ich prawo
do szeptu, śmiechu
i szczęśliwego milczenia.
Zakładam nawet,
że łączy ich miłość
i że on obejmuje ją
żywym ramieniem.
Coś nowego ptasiego
szeleści w szuwarach.
Szczerze im życzę,
żeby usłyszeli.
Żadnej zmiany nie żądam
od przyrbrzeżnych fal,
to zwinnych. to leniwych
i nie mnie posłusznych.
Niczego nie wymagam
od toni pod lasem,
raz szmaragdowej,
raz szafirowej,
raz czarnej.
Na jedno się nie godzę.
Na swój powrót tam.
Przywilej obecności -
rezygnuję z niego.
Na tyle Cię przeżyłam
i tylko na tyle,
żeby myśleć z daleka.
|
"Pamiętaj, musisz mieć kredens. Twój świat się zawali
a kredens jeszcze będzie stał. All you need is kredens
i dużo, dużo naczyń, które łatwiej zapełnić
niż pustkę."
|
|
Do góry |
|