Autor |
Anegdoty o pisarzach
|
Wiktor Orzel
Administrator
- Postów: 3517
- Skąd: Kraków
|
Dodane dnia 21-10-2013 17:07 |
|
Znacie jakieś ciekawe anegdoty o pisarzach, artystach i wszelakich ludziach związanych ze sztuką? Jeśli tak, to odpowiedni temat na zamieszczanie takich hisotryjek. Na wstępie wrzucam kilka propozycji od siebie
Pewien dramaturg zaprosił André Gide'a na premierę swojej sztuki. Po drugim akcie André Gide zwrócił się do autora sztuki:
- Teraz na dworze musi być ulewa.
- Dlaczego pan tak myśli? - zapytał autor.
- Bo wszyscy zostają, żeby zobaczyć trzeci akt - odpowiedział André Gide.
***
Pewnego razu do Tomasza Manna przyszedł początkujący pisarz. Przeczytał Mannowi kilka swoich utworów i poprosił go o ocenę.
- Powinien pan dużo czytać - powiedział Tomasz Mann. - Czytać, czytać, jak najwięcej czytać.
- Dlaczego?
- Jeśli pan będzie dużo czytać, to nie będzie pan miał czasu na pisanie - odpowiedział Mann.
***
Pewnego razu przyszedł do Bertolda Brechta młody człowiek i powiedział:
- Mam w głowie mnóstwo pomysłów i mogę napisać dobrą powieść, nie wiem tylko, jak zacząć.
Brecht się uśmiechnął i doradził:
- Bardzo prosto. Niech pan zacznie od górnego lewego rogu kartki.
***
Kiedy pracując nad "Ostatnią Wieczerzą", Leonardo da Vinci namalował już jedenastu apostołów, pozostały mu - jak sam o tym mówił - tylko dwie głowy do ukończenia fresku, Chrystusa i Judasza. Nie mógł trafić na odpowiednie typy jako modeli. Wreszcie znalazł Chrystusa i namalował. Nadal jednak poszukiwał Judasza. Długo wędrował po mediolańskich spelunkach, szukając wyjątkowego obwiesia o łotrowskiej twarzy. Gdy w końcu wpadł mu w oko jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, zapytał go, czy będzie mu pozował?
- Chętnie - odpowiedział ów typek. - Już raz panu pozowałem; byłem Chrystusem.
***
Mark Twain miał brzydki zwyczaj - strasznie przeklinał. Żona chcąc pomóc w zwalczaniu tego nawyku poradziła mu, by za każdym razem ilekroć zaklnie, włożył do kieszeni kamyk.
Kiedyś pisarz wrócił po ciężkim dniu do domu, opróżnił kieszeń z dużej ilości kamyków i powiedział:
- Resztę wkrótce przywiezie samochód ciężarowy.
|
wiktororzel.pl
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
Berenika
Użytkownik
- Postów: 213
- Skąd: Galicja
|
Dodane dnia 22-10-2013 16:56 |
|
Dan Brown
Zanim Dan Brown napisał "Kod Leonarda Da Vinci", zajmował się pisaniem tekstów piosenek i śpiewaniem (pop). Jego drugi album nosił tytuł "Anioły i Demony".
Alexandre Dumas
Pewnego dnia syn pisarza zobaczył go czytającego książkę, która wydawała się go całkowicie absorbować. Z ciekawości zapytał ojca co to za książka.
- To naprawdę fascynująca powieść! - odrzekł pisarz. - Nie mogę się doczekać, jak skończą się losy bohaterów.
- A kto jest autorem? - zapytał syn.
-Ja! Sam to napisałem! - odpowiedział pisarz.
Oscar Wilde
Pisarz został raz zapytany przez dziennikarza, których 10 sztuk jest według niego najlepszych jakie stworzyła literatura.
- Nie mogę podać dziesięciu sztuk - odpowiedział autor - napisałem tylko sześć.
Sir Arthur Conan Doyle
Twórca Sherlocka Holmesa lubił dowcipkować. Mówi się, że raz wysłał telegram do 12 znajomych - ludzi o dużym znaczeniu i przy władzy. Telegram głosił: "Znikaj jak najprędzej, tajemnica wydała się." W ciągu 24 godzin cała dwunastka wyjechała z kraju.
|
KLIK w świat mojej poezji:
https://www.facebook.com/jgrabarzpoezja
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
Wasinka
Użytkownik
|
Dodane dnia 25-10-2013 10:51 |
|
Mam taką anegdotkę, ale niekoniecznie pod temat podejdzie, bo nie dotyczy czegoś tak konkretnego, jak powyżej... Ale podzielę się, bo chodzi mi po głowie od śmierci Niziurskiego.
Czasy podstawówki. Mojej. Takiej średnio głębokiej.
Byłam z klasą na wycieczce, mieliśmy trochę wolnego czasu, jak to zwykle bywa na takich eskapadach. Dzieciaki się rozbiegły, bo każdy chciał sobie kupić jakąś pamiątkę, a mnie się tak jakoś nie spieszyło... W pewnej chwili dojrzałam z dość daleka bazarkowe stoisko czy jak tam to nazwać. Małe, na powietrzu, płachtą nakryte, ze stołem, na którym coś leżało. Raczej dojrzeć nie mogłam, więc nie wiem, jak to się stało, ale miałam wrażenie, że zobaczyłam na jednym z leżątek coś na kształt znajomego tytułu. Zaraz potem wzrok mi się ześliznął na kąt owego pojedynczego bazarkowego sklepiku, który wyglądał na zapomniany przez świat. Kącik mały, ciemnawy. I dostrzegłam starszego człowieka.
Tytuł, siwe włosy i oczy mojego Dziadka przyciągnęły mnie bliżej. I tak - to Edmund Niziurski podpisywał swoje książki. Kupiłam jedyną, jakiej jeszcze nie miałam, i poprosiłam o autograf. Chociaż właściwie nie wiem, czy poprosiłam, czy tylko wyciągnęłam ku niemu "Siódme wtajemniczenie", bo nie byłam wówczas nazbyt rozmowną istotą. Można wręcz powiedzieć, że niemową. Spojrzeliśmy sobie w oczy, wziął książkę, podpisał, podał mi, zerkając z ledwie dostrzegalnym uśmiechem. Znowu te oczy - trochę połyskujące igraszką, a trochę smutne, gdzieś głębiej.
Dygnęłam chyba.... I odeszłam.
Wydałam wszystkie pieniądze i szczęśliwa wróciłam do domu. Miałam swoją pamiątkę. Nigdy jej nie zapomnę. A książka do dzisiaj stoi w mojej biblioteczce i się uśmiecha. Ale nie tylko.
I tyle.
Tak, wiem, że nic się nie wydarzyło takiego... Żadnych słów, żadnych dowcipnych czy błyskotliwych puent.
Wiem.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 25-10-2013 17:40 |
|
Do Wyspiańskiego przyszedł raz jakiś nowobogacki, może fabrykant albo inny Wokulski, z prośbą o sportretowanie. Wyspiański przyjrzał się schludnie ubranemu panu (który zapewnił przy okazji, że cena nie gra roli) i bez wahania powiedział:
- nie widzę powodu.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
mike17
Użytkownik
- Postów: 1054
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 25-10-2013 18:22 |
|
Dawno temu, w warszawskim SPATIF-ie, w gronie pisarzy, mający już ostro w czubie Jan Himilsbach wstał i krzyknął:
- Inteligencja, wypierdalać!
Siedzący obok Holoubek podniósł się spokojnie i powiedział:
- Nie wiem, jak panowie, ale ja wypierdalam.
|
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
Wiktor Orzel
Administrator
- Postów: 3517
- Skąd: Kraków
|
Dodane dnia 17-11-2013 17:58 |
|
"W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział: "Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić". A Kalina, jak to Kalina, z wdziękiem odparła: "Odpierdol się strażaku". I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem z wściekłości, i krzyknął do Rylskiej: "Ja też potrafię przeklinać, ty kurwo stara!". Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu i powiedziała mu, że strażak zwariował, bo ją zwyzywał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział: "A pan jest chuj!". Ale to był już inny strażak".
Anegdota pochodzi ze wspomnień Gustawa Holoubka.
Pewnego razu Władysław Broniewski wszedł do sklepu spożywczego i poprosił o kilogram śledzi. Ekspedientka położyła je na wadze, zainkasowała pieniądze i wyraźnie czekała, aż klient weźmie ryby bez opakowania.
- Proszę mi je zawinąć w papier - poprosił poeta.
- Śledzi nie zawijamy - wyjaśniła sklepowa. - Nie wie pan, że mamy obecnie przejściowe trudności z papierem?
- Wobec tego poproszę o książkę zażaleń.
Ekspedientka podała ją bez wahania.
- A pisz se pan, pisz - dodała z przekąsem.
Tymczasem Broniewski, nie namyślając się wiele, wyrwał z zeszytu kilka kartek, zawinął w nie śledzie i wyszedł ze sklepu.
|
wiktororzel.pl
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
mike17
Użytkownik
- Postów: 1054
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 29-11-2013 21:58 |
|
http://anegdoty-o-pisarzach.anegdoty.pl/dowcipy,5334,Kamyk_lub_przeklenstwo.html
|
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Anegdoty o pisarzach
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 22-01-2014 12:59 |
|
Antoni Słonimski o Tadeuszu Żeleńskim:
A jednak był jeden szczegół osobliwy, który go różnił od nas, który zdradzał, jest przybyszem z innej planety. Boy nie rozumiał kina, nie umiał czytać filmu. W teatrze popatrzył sobie na scenę, a potem przymykał oczy i słuchał, bo świat był dla niego bardziej fonią niż wizją. Gdy tak zrobił parę razy na filmie, i to filmie niemym, niewiele rozumiał z tego, co działo się na ekranie. Postanowiliśmy kiedyś, że Boy musi zobaczyć Chaplina. Była to najsroższa porażka Chaplinowska. Najdowcipniejszy człowiek w Polsce nie uśmiechnął się ani razu na filmie największego komika.
albo
Boy w Cognacu to zaiste coś nowego. Jak dotąd, koniak bywał w Boyu. Ma to wszelkie cechy rewizyty.
tu o Mickiewiczu Witkiewiczem:
Mickiewicz wszystko nam powiedział o urokach Litwy, ale pisząc o bocianie mylił się mówiąc o „białych skrzydłach wiosny”, bo jak mu to wypomniał Stanisław Witkiewicz w pięknej książce "Mickiewicz jako kolorysta" — bocian ma skrzydła czarne.
o Marku Twainie:
Opowiadała matka, - mówi córka pisarza - że dziadek uzależnił bywanie Twaina u nich w domu od warunku, że wypali nie więcej niż jedno cygaro dziennie. Ojciec zamówił sobie w fabryce cygaro ogromnej wielkości, tak ciężkie, że musiał podtrzymywać je specjalną drewnianą podpórką i palił je spokojnie przez cały dzień. Dziadek pochodził z rodziny purytańskiej i namiętnie zwalczał tytoń i alkohol, ale miał poczucie humoru, dzięki czemu małżeństwo doszło jednak do skutku.
o Leśmianie Fiszerem:
Nie ma taśmy filmowej z Leśmianem. Fotografie są mylące, bo nie ukazują całej jego postaci. Na szczęście pamiętam i mogę wam powiedzieć: podobny był do polnej myszki i niewiele od niej większy. Franc Fiszer ujął to krótko: „Zajechała pusta dorożka, z której wysiadł Leśmian.”
o Stanisławie Witkiewiczu:
Trudno nie wspomnieć o jego wspaniałym aktorstwie i maestrii reżyserowania zdarzeń zakopiańskich. „Demon Zakopanego”, bo tak sam siebie nazywał, był nie mniejszą osobliwością lokalną niż Giewont czy Morskie Oko. Mój przyjaciel, Antoni Sobański, opowiadał mi bardzo zaintrygowany: „Ciekawe, kto to mógł być? Pan o cienkich nóżkach, sporym brzuszku i pięknej głowie, który w łaźni śpiewał kobiecym głosem angielskie piosenki.” — „Za łatwe mi zadajesz pytanie - odpowiedziałem. — Oczywiście, to mógł być tylko Witkacy.”
Na drzwiach swojej pracowni wypisał Witkacy: „Gościu won! W razie gdyby mnie nie było w jadalni, jestem w kuchni.”
o Kornelu Makuszyńskim:
Był bezgranicznie pogodny i ustępliwy. Każdy był dla niego „jedynym kochanym złotym wariatem”. Jego pióro, jak dłoń króla Midasa, wszystko zamieniało w złoto. Nie pierwszej co prawda próby. Pan Bóg to był „złoty kochany wariat, który stworzył ten cały złoty zwariowany świat”. O sobie pisał zawsze jako o biednym poecie, który chodzi bez butów. Dostał był w tym czasie w dożywociu pięćset złotych miesięcznie jako nagrodę miasta Poznania. Napisałem wtedy: „Nie będzie już Kornel biadał, że musi wronę złapać na święta, bo nie ma na indyka. Nie przeczytamy już nigdy, że Kornel zemdlał, gdy zobaczył stuzłotówkę. Z sercem w herbie, w butonierce i w brzuchu nie będzie się już musiał ukrywać z piciem szampana, którego mu zresztą szczerze życzę do późnej starości, mógłby jednak nie robić porównań «piękny jak śmierć na wojnie», bo to jak na humorystę jest troszkę za ponure.” Kornel przy pierwszym spotkaniu powiedział mi: „Miałeś rację, Antek, już nie będę.”
|
|
|
Do góry |
|