Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Portal Pisarski » Z innej beczki » Archiwum
Autor
Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Almari Użytkownik
  • Postów: 2127
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 05-11-2013 19:43
I w końcu nadeszła ta wiekopomna chwila, by bojownicy stanęli do miniaturowej walki o być albo nie być w drugim etapie. Nasi pojedynkowicze musieli zmierzyć się z nie lada pociągającym wyzwaniem. Któremu z nich pozwolicie wejść na wyższy poziom?

Zasady głosowania:
1. Głosować mogą wszyscy oprócz mnie i uczestników turnieju.
2. Każdy ma do dyspozycji cztery głosy, czyli po jednym na parę/trójkącik (trzy rywalizujące ze sobą teksty, z których wybieramy tylko jeden).
3. Zwycięzcy przejdą do II etapu.
4. Głosujemy do piątku (czyli jeszcze cała środa i czwartek do głosowania przed Wami).
5. Niedopuszczalne jest zakładanie konta w celu zagłosowania na znajomego i tylko w tym celu. Jeśli zachowanie jakiegoś użytkownika wzbudzi moją i Wasinki wątpliwość, wówczas głos zostanie poddany dyskusji i unieważniony, jeśli znajdziemy ku temu przesłanki.

To w końcu zabawa, a nie wyścig zbrojeń ;) Szanujmy się więc i w pociągający sposób rozdawajmy punkty. Zapraszam! PS: Kolejność par została zmieniona, jak i samych uczestników, w niektórych przypadkach ;)

Przechodzę do rzeczy:

Miniatury pary PIERWSZEJ

A

Robak

- Ej, człowieku, zaraz mnie zalejesz!
- Że co proszę?
- Przecież mówię wyraźnie: zaraz mnie zalejesz.
- A kto ty jesteś?
- Jak kto, jestem robakiem, którego właśnie próbujesz zalewać.
- No co ty, naprawdę?
- Tak, zaraz mnie zalejesz!
- Czego krzyczysz? Słyszę co mówisz. Ale ty jesteś moim robakiem?
- Tak i pragnę…
- A, to mów tak od razu, masz tu wódkę z kieliszka, to się napijesz.
Wypróżniłem trzymany w dłoni kieliszek.
- Przestań wlewać w siebie tę wódę, siedzę w niej już po same dziurki w nosie. Zaraz utonę.
- Jakbyś wstał, sięgała by ci niżej, poza tym zacząłbyś ją pic, to zrobiłoby się jej mniej.
- Co ty gadasz, ja się w niej autentycznie topię, to siedzenie było tylko taką przenośnią. A pić jej już nie mogę.
- Gadasz głupoty, już ja wiem ile możesz, ostatnio jakoś nie narzekałeś. Kiedy to było? Bodajże wczoraj wieczorem, nie słyszałem byś narzekał.
- Byłeś wtedy w takim stanie, że nawet umarlaka byś nie usłyszał, gdyby ten oczywiście zechciał przemówić akurat do ciebie.
- Nie strasz mnie, umarli nie mówią, poza tym wolałbym z takim wypić, niż gadać.
- Tak wiem, wypiłbyś z każdym, byleby miał coś z procentami.
- Skoro wiesz jak jest, to nie marudź mi tu i pij. Masz zawartość kolejnego kielonka.
- Naprawdę zaraz mnie utopisz, w związku z zaistniałą sytuacją chciałbym zaapelować do twego sumienia o to byś się nade mną ulitował i mnie nie zalewał tak do końca.
- E, tam, wódka nikomu jeszcze nie zaszkodziła, pij.
- Bul, bul…
- Co z tobą?...Ej, no odezwij się… Kurcze, milczy… Jesteś tam?... No nie odzywa się drań, a może naprawdę się zalał?
- Bul… bul…
- O dał jakiś znak życia, jednak żyjesz?... No odezwij się… Coś z nim nie tak.
Podrapał się po łysiejącej głowie, wygodniej usadowił na siedzeniu przedziału pociągu, którym właśnie jechał.
- Ej, no bez jaj. Mów coś.
Nastawił ucha, nic jednak nie usłyszał.
- Kurcze, no i go zalałem, hm…
Zaczął się nad tym intensywnie zastanawiać. Od tego wszystkiego, z nieodpartym przeczuciem, że chyba dokonał jakiegoś zabójstwa postanowił wyrzuty sumienia zalać alkoholem. Sięgną po stojącą na stoliku pod oknem przedziału butelkę i nie bawiąc się w nalewanie wódki do kieliszka, przechylił ją i łapczywie opróżnił zawartość flaszki. Zasmucony usnął znużony smutkiem i ilością wypitego alkoholu, przed samym zaśnięciem postanowił, że nigdy więcej nie będzie już rozmawiał z własnym robakiem, o ile ten przeżyje to utopienie, pociąg pędząc po szynach unosił go gdzieś w dal.


B

Pociąg do tego co nieznane towarzyszy mi od kiedy pamiętam. Zdawałem egzamin do pierwszej klasy i nie umiałem wskazać pedała na obrazku. Zapomniałem też jak się biega. Chciałem iść z tatą do szkoły- krzyknąłem. Dobrze wiedziałem gdzie są pedały. Miesiąc wcześniej pojechaliśmy autobusem do miasta. Kupił mi Flaminga i razem go składaliśmy, trzeba było wyprostować ster, przykręcić pedały i dopompować powietrza. Tata nie znał się na motylkach tak jak ja. Rower był droższy niż myślał, no bo i skąd miał wiedzieć. On za koniem chodził. W żniwa zboże kosił a zimą dokarmiał zwierzynę. Mama była Warszawianką i uczona to w miastach bywała. Jedź Piotrek z nim, bo jak z tym rowerem przyjadę? A ja to co, miałem tam zostać. Ogolił się, ubrał garnitur i pojechał. Teraz nie wie jak wrócić, na bilety zbrakło a okazje nie chcą się zatrzymywać. Chodź tato idziemy pieszo- powiedziałem. No i posłuchał. To ty wsiadaj i pedałuj a ja będę szedł. Z czasem osłabł i trzymał się bagażnika. Zmiana- siadaj teraz ty. Podniosłem siodełko na maksa i w drogę. Moja ciekawość ile i co mogę zwyciężyła. I tak całkiem przypadkowo idę sobie przez życie. Pociąg do nieznanego jedzie za mną a może przed. Taki ostatni nie jestem- powiedziałem do przyszłej żony w ostatki. Wcześniej zaparkowałem przed jej blokiem malucha i nie mogłem odjechać. Był wypadek i kolega milicjant nie kazał. Gdybym wiedział to co wiem, zostawiłbym wersję eksportową i wrócił pieszo. Jaki ojciec taki syn, miastowej mu się zachciało to ma co chciał. Zostawiła mu psa i pocięte nożem łóżko. Pociąg dalej jechał przed, bo ja zwolniłem. Z tej miłości zostały żywe pamiątki. Zająłem się dziećmi. Nauczyłem się przewijać i karmić ich z butelki. Zacząłem robić kleiki i obiadki, podglądając Gerbera. Z czasem uczyliśmy się razem śpiewać i wymyślać różne bajki. Od czasu gdy córkę pogryzł pies, staliśmy się parą. Rozerwane ciało z tyłu głowy, krew, krzyk, telefon , helikopter. Tata, słyszałem, jak odlatywała i to samo kiedy goniłem autem samolot. Pani ordynator jak anioł stróż zjawia się na siódmym piętrze wtedy, gdy najbardziej potrzebna. Pociąg staje, nie chcę jechać sam, nie chcę jechać dalej, w ogóle mnie nie ma. Firanka w oknie zaczyna być koszmarem. Otwierają się drzwi. Znowu słychać znajome wołanie. Tata, napiszemy wiersz o pierniczkach Ani ? Oo, kupimy toto na bal, takie wielkie lustereczko i będziemy jedli też, wiesz takie to będziemy wieszać na choinkę. Słodziutkie to jest. Gwiazdkowe chcę, poczekaj ja lubię perkusistę. Jutro sobie popiszemy o prezencie.
Idę siku. Pociąg jedzie dalej.


Miniatury pary DRUGIEJ

A

I co dalej? Co mnie czeka?
Spoglądam w lustro i czuję ból tak wielki, że aż niemożliwy do opisania. Ogromna dziura w piersi zieje beznadziejnością. Nie ma ucieczki. Nie ma ratunku. Nie ma nic, co reflektowałoby chociażby najmniejszą cząsteczkę nadziei.
Padam na podłogę. Zwijam się wpół, obejmując ramionami kościste kolana. Po policzkach płyną łzy. Kołyszę się w przód i w tył, próbując rozgonić czerń. Na próżno.
Potworne macki wdzierają się w duszę, gwałcąc wszystko, co kiedykolwiek miało znaczenie.
Czuję, jak zapadam się coraz głębiej i głębiej. Czas staje w miejscu. Przestaje się liczyć. A jego miejsce zajmuje wieczność. Niekończące się cierpienie, pozostawiające tylko jeden kierunek. Ten sprawiedliwy.
Podnoszę głowę. Dudnienie w skroniach przypomina odgłos pędzącego pociągu. Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie. Uspakaja i dzięki niemu pojmuję, co jest moim przeznaczeniem. Wiem już, że potrafię powitać przyszłość z uśmiechem na twarzy.
Wstaję i chociaż ciało sprawia wrażenie obumarłego, zmuszam je do wysiłku.
Wychodzę z mieszkania, zostawiając za sobą moje ja. Istnienie, którego dłużej nie jestem w stanie akceptować. Przede mną jednokierunkowy trakt.
Po kilku minutach jestem na miejscu.
Powietrze jest mroźne, skrzypiące, zapowiadające szybkie nadejście zimy.
Robię kilka głębokich wdechów. Płuca trzęsą się od nadmiaru tlenu.
Jestem martwa niczym marmurowa bryła zapomnienia, mimo to wiem, że decyzja, którą podjęłam okaże się jak najbardziej słuszna. Dla mnie i dla świata.
Spoglądam w lewo, strząsając z powiek pierwsze płatki śniegu. Wyczekuję go tak intensywnie, jak wierni, którzy czekają na przybycie Mesjasza. Po chwili słyszę stukot. Nadchodzi. Jego reflektory są dla mnie światełkiem w tunelu. Uśmiecham się po raz ostatni, potem biorę rozbieg i skaczę.
Z powrotem ku pierwotnej boskości...


B

Na bocznym torze

Weszła zdecydowanym krokiem. Nie miała nic do stracenia. Właściwie odebrali jej już wszystko. Została tylko niewzruszona trójca: wiara, nadzieja i złość. Pielęgnowała je odkąd się dowiedziała, że unieważnili jej licencję na podstawie irracjonalnej interpretacji znowelizowanych przepisów.
Wierzyła, że się uda. Miała nadzieję, że jej wiara była słuszna. A złość dodawała sił i zapewniała, że trzeba coś zmienić.
Zaciskała w dłoni swoją przyszłość. W głowie tłukła się szara teraźniejszość. Historia dusiła serce i, dzięki niespotykanej mocy, jednocześnie wbijała szpony w szyję. Jak szal z prawdziwej wełny. Uczucie zimna płynącego ze wschodu walczyło z potrzebą natychmiastowego zerwania tych węzłów.

Siedział za mahoniowym biurkiem. Patrzył z podziwem na jej rozkołysane biodra, gdy zbliżała się od drzwi. Mlasnął parę razy, zostawiając w kąciku ust spieniony wyraz samczego niespełnienia. Raził go widok pięknie opalonych ud, zaledwie częściowo przykrytych czerwoną spódniczką.
Bez słowa podsunęła mu dokument, zaczynający się od słów: „Wyrażam zgodę…” i pochyliła się nad biurkiem, uchylając rąbka swoich dwóch niemałych sekretów.
Jego ślinianki rozpoczęły nadprodukcję. Wiedział, że kiedyś go to zgubi. Utopi się sam w sobie. Wyrażając wewnętrzną obietnicę poprawy, z trudem oderwał wzrok od pary niespełnionych marzeń i spojrzał na niemniej intrygujący papier.
Zesztywniał. Teraz już w całości. Zanim zdążył otworzyć usta z pełną oburzenia odmową, dostrzegł w jej dłoni dużą kopertę z napisem Klub Tęczowa Nadzieja i dopiskiem foto. Z niechęcią chwycił pozłacane pióro.

Winda mijała kolejne piętra, odliczając czas pozostały do rozpoczęcia nowego życia. Trzymała w dłoni swoją przyszłość. W głowie tańczyła teraźniejszość: stary, obleśny urzędas ze strachem wyjmujący z koperty paragon na dwa piwa i drinka Teddy Dick.
Historia zdusiła krzyk zwiedzionego. Przecież jego pociąg tylko raz stanął na bocznym torze. Jak długo będzie za to płacił?


Miniatury pary TRZECIEJ

A

Każdy ma swoje Waterloo. Moje nosi imię Edgarowej Palmer, jaskrawe ubrania, nienaganną ondulację na siwych włosach oraz portfel pełen szeleszczących dolarów. Pani Palmer jest klientką Oneiro Cabinet niemal od trzech lat i jedyną, która nie przesyła wyrazów wdzięczności z powodu szczęśliwie spełnionych przepowiedni.
Jestem bryzomantą, zajmuję się wróżeniem ze snów. Niektórzy wolą używać nazwy onejromancja, ale sądzę, że mój wariant brzmi bardziej tajemniczo. Na początku kariery zastanawiałem się nad specjalizacją w alektromancji, która sprowadza się do prostego wróżenia z tresowanego koguta, ale ostatecznie wybrałem sny, bo mają tę zaletę, że nie srają po kątach.
Ale do rzeczy: pani Edgarowa Palmer przychodzi do mojego gabinetu przy Fifth Avenue regularnie raz w tygodniu i jak inne klientki opowiada sny. Problem w tym, że wszystkie śnią co popadnie, a pani Edgarowa noc w noc tylko o pociągu.
Na próżno pytam, czy to pociąg pospieszny, co byłoby dobrą wróżbą, bo oznacza spełnienie marzeń w krótkim czasie. Pani Palmer nie wie. Nie wie też, czy śni o pociągu towarowym, czy pasażerskim, chociaż może to i lepiej, bo towarowy przepowiada ciężką pracę, czego nie miałabym odwagi zakomunikować leciwej oraz bogatej klientce. Nie dowiedziałem się również nigdy, czy wagony są puste lub przeciwnie - pełne pasażerów, czy pociąg pędzi bez przystanku albo mija tunele, a przecież każda z tych informacji byłaby cenną wskazówką. Nic z tego!
Przyznaję, od trzech lat plotę pani Edgarowej banialuki, za które całkiem dobrze mi płaci, ale nagle, tydzień temu poczułem się z tą świadomością nieswojo, więc oświadczyłem łagodnie:
- Szanowna pani, aby zgłębić przyszłość musimy przestać śnić o pociągu. Trzeba sen przekierować.
- A można?
- Ależ oczywiście, to nic trudnego.
- To znaczy, że mogłabym śnić o czymś innym?
- Właśnie tak!
- Oh, jakże bym chciała! Przyznam, że te monotematyczne sny są niesłychanie męczące, by nie rzec nudne.
- Otóż to! Proszę więc panią, by przed zaśnięciem myślała intensywnie o… No, powiedzmy o kocie.
- Kocie?
- Tak. Czarnym.
Skinęła w milczeniu głową i wyszła.
Wróciła po tygodniu uśmiechnięta, radosna jak wiosenny poranek.
- Ach, śniłam kota! - krzyknęła w drzwiach. - Zobaczyłam młodego, bardzo przystojnego mężczyznę. Doprawdy apetycznego…
- Rozumiem, a gdzie kot?
- Na bluzie tego dżentelmena. I proszę sobie wyobrazić, szykował się do skoku!
- Dżentelmen?
- Nie, kot.
- No, dobrze, a co w takim razie robił ten młodzian?
- Jak to co? Jechał pociągiem!


B

Nie przyjechał jeszcze. Ale to nic, czasami się spóźniał. To nie była przecież jego wina. Pracował tak ciężko i długo. Raz czy dwa przespał swój przystanek, wysiadał znacznie dalej i wracał na piechotę, wzdłuż torów. Mógł skracać sobie drogę, iść na ukos, od razu do domu – ale wiedział przecież, że będzie na niego czekała.
Nie miała jak się z nim skontaktować. Minęła już godzina. Nie przyjechał jego pociąg, nie przyjechał żaden następny.
Dźwięk torów piszczących na kilka chwil przed przyjazdem składu zazwyczaj ją drażnił, teraz jednak wyczekiwała hałasu z utęsknieniem. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że to już, że go słyszy, ale to jej własny oddech i jęk zaświszczał wysokim tonem w mroźnym powietrzu.
Peron był mały, stary i pusty. Znała to miejsce na pamięć, potrafiłaby poruszać się tu z zamkniętymi oczami. Nie było tu stacji dającej ciepłe schronienie, żadnych ławek, okolicznych sklepów. Położyła się na śniegu, zmęczona trzygodzinnym, nerwowym przechadzaniem się wzdłuż krawędzi betonu.
Nie przyjechał jeszcze. Nie przyszedł. O tej porze zazwyczaj leżeli już razem w łóżku, zakopani w pościeli. On gładził ją czule, ona zasypiała na jego ramieniu.
Rano zawsze robił śniadanie. Swoje jadła już zimne, znacznie później. Zanim wychodził do pracy, spędzała z nim każdą możliwą chwilę.
Żegnali się. Kochała go tak bardzo, że chorowała z tęsknoty zanim jeszcze przekroczył próg drzwi. Pracę kończył późno. Udawała się samotnie na stację gdy zbliżał się czas powrotu. Witali się entuzjastycznie, jak po latach rozłąki
Tęskniła za domem. Nie potrafiła jednak wrócić bez niego. Nie tak to się odbywało. Od dwunastu lat wracali wspólnie. Nigdy inaczej.
Cała zdrętwiała. Znów zaczął padać śnieg. Wcześniej płatki rozpuszczały się na jej nosie, ale temperatura ciała powoli spadała, a biały puch osadzał się na jej sylwetce, tworząc mały, nieruchomy kopiec.
To nic. Już wkrótce wróci. Słyszała jak tory piszczą. A może to znów jej własny jazgot. Ale widziała też światła. Zbyt wiele świateł jak na pociąg. Pewnie wszystkie spóźnione wracają naraz. Na pewno tam jest. Przyjdzie i zabierze ją do domu. Na pewno. Zrobiło jej się ciepło. Nie pamiętała, kiedy ostatnio zasypiała nie u jego boku.

Obudził się samotnie. W bólu, gipsie i szpitalnym łóżku. Zaczął krzyczeć i wierzgać się jak zwierzę. Wypuśćcie mnie, wył. Mój pies na mnie czeka, ryczał. Moja kochana psinka, płakał. Dali mu podwójną dawkę morfiny. Od miesiąca to samo. Byli bezradni. Żaden członek rodziny się po niego nie zgłosił.


Miniatury TRÓJCY ŚWIĘTEJ

A

Nie chciał tam wracać już nigdy więcej. Uciekał stamtąd całe swoje życie – najpierw w wyobraźni, a potem, kiedy już mógł, uciekł naprawdę. Powrócił dopiero teraz, kiedy umarli ci, z którymi nie łączyło go nic, oprócz więzów krwi.
Matka Leszka umarła dawno temu. Widocznie i ona szukała skutecznego sposobu na ucieczkę, a kiedy znalazła, skorzystała z niego skwapliwie, pozostawiając wszystko za sobą. Nie wiedział, co czuł, kiedy otrzymał wiadomość o jej śmierci. Była słabą kobietą i gardził nią za to.
Ojca nienawidził. Drań przeżył matkę o wiele lat, choć Leszek wielokrotnie życzył mu śmierci, w myślach poddając najgorszym torturom.
Teraz, kiedy oboje już nie żyli, postanowił wrócić, choć sam nie wiedział po co. Nie spodziewał się przecież, że znajdzie dom pełen dobrych wspomnień, pamiątek wartych odkurzenia, czy zdjęć, które można by pokazać dzieciom. Najchętniej spaliłby ten dom razem z gratami, aż do fundamentów.
Zamiast tego stał w progu swojego dawnego pokoju, który pozostał takim, jakim go Leszek pamiętał. Zdziwił się nieco, był bowiem przekonany, że ojciec opróżnił pokój po jego ucieczce. Sprzęty, książki oraz nieliczne bibeloty – wszystko to stało na swoich miejscach, pokryte grubą warstwą kurzu, jakby czekało na powrót dawnego mieszkańca.
Jego uwagę przyciągnęło kartonowe pudełko, stojące na szczycie szafy. Ściągnął je, otarł z kurzu i otworzył. Była to elektryczna kolejka górska, którą ojciec podarował mu w przypływie czegoś, co można nazwać ojcowską miłością.
- Tylko pamiętaj – oznajmił, wręczając synowi prezent. – Zepsujesz, to tak ci złoję skórę, że popamiętasz!
Usiadł na zakurzonej podłodze i zaczął składać kolejkę. Niebawem maleńkie tory połączyły się w owal, a wagoniki w miniaturowy skład kolejowy z czarną lokomotywą na czele. Leszek przyniósł z salonu baterie, które znalazł w pilocie od telewizora, po czym włożył do zasilacza i przekręcił włącznik. Kolejka wciąż działała! Po tych wszystkich latach…
Patrzył, jak maleńki pociąg zatacza kręgi, jeden po drugim, a każdy z nich o czymś mu przypominał. Leszek zapadał się w te kręgi, aż wszystko, co przeszłe, stało się znowu prawdziwe i uświadomił sobie, że choć próbował uciec, to tak naprawdę nigdy mu się to nie udało. Aż do dziś. Zrozumiał w końcu, po co tu przyjechał.
Wyłączył kolejkę i rozmontował, najpierw pociąg, a potem tory, po czym ułożył je z powrotem w pudełku. Pomyślał, że coś jednak stąd zabierze. Wstał, wziął pudełko pod pachę i wyszedł. Nie obejrzał się za siebie.


B

Spódniczka Pani Procesor sugerowała, że może pod materiałem czai się mała, wilgotna myszka, która czasem, a czasem nie, otwiera pyszczek, wystawia różowy języczek. Kobieta jak miód. Rozwiera usta o smaku wiśni, modeluje słowa:
- Z miasta A do B, o godzinie 9:45, wyjechał ze stałym przyspieszeniem pociąg osobowy. Oblicz odległość pomiędzy miastami, przy założeniu, że... – zręczna, ciepła dłoń, paznokcie błyszczą czerwienią, zapisuje zadanie na tablicy.
Oddalał się. W sen. Może w marzenia.
Dudni, łka, płacze. Jak każdy trzmiel o niewiedzy zamkniętej w ciasnej chitynie główki, co unosi się nad kwiatem i pyli, i nie opada tylko dlatego, że nie wie, nie myśli, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jakaś siła ciążenia może zessać go znad pachnącego rumianku, tak on – milion ton stali – brnie, orze ciszę chrzęstem kół, bezmyślnym i nie do zatrzymania, jak złośliwy nowotwór cywilizacji, co zje, pożre sam siebie i matkę, bez cichych pytań – dlaczego? co? i kiedy? – aż z oczu wycieńczonej Ziemi spłyną krwawe łzy.
- Kowalski?
Na dworcu, szesnastego roku życia, uciekłem od samego siebie. Budynki, drzewa, pociągi powlepiane w strzępy gór na horyzoncie. Wszystko smagał wiatr, unosił śmieci, ptaki grzebiące w śmieciach i lepki zapach bezdomnych. Drzewa wciąż obumarłe po zimie czekały na liście, w których zaklekoczą wagony. To właśnie tam...
...głos, krzyk:
- Kowalski! Śpisz?
„Z tobą chętnie”, myśli, a wytrząsając z powiek wspomnienia, mówi:
- Nnn...ie – zacina, zapieka się przy okazji jak igła w misternym urządzeniu z czasów rewolucji przemysłowej, jak gruby łoniak w pierwszym kondonie, kupionym jako próba odwagi, potem nerwowo naciąganym w trochę spleśniałej po kątach łazience cichego domu z Jezusem, w każdej izbie przybitym do ściany, i mamą po drugiej stronie drzwi – jej, tej łazienki – szykującą kanapki z margaryną i serem, wołającą: „Jedzenie !”
„Je... jebaka, kiedyś będę jak Rocco!”, myśli, ściska uda, tamuje przepływ krwi, chowa głowę w ramiona przed męką wieczną, piekielną, przed ojcem, którego zimną twarz przerzynał czasem cichy wrzask: „Jesz mój chleb i mojego Boga.”
- Kowalski! Śpisz?
- Nnn...
- Kowalski, co mi powiesz o pociągu?
- Ppp...pociągg...nie mi pani po lekcjach?
Proste słowa, a wyskoczyły jak diabeł z pudełka. Zamknął w nich sto lat behawioralno-poznawczej, wydłubując sam siebie z chityny tępej główki zaszczutej fałszywym dogmatem. „To jakbym pierwszy raz odetchnął nosem wolnym od polipów...”, myśli, czuje przypływ sił witalnych, z premedytacją nie zaciska ud.


C

Instynkt Topless

Ulice biegną głębokimi tunelami w kierunku ogorzałego placu w kształcie kubańskiego cygara. W grubych, zarośniętych mchem murach, wydrążone są otwory prowadzące do klitek bez okien, prowizorycznych sklepów, gdzie starcy rozkładają stoły z towarami i barów oświetlonych kolorowymi neonami – niektóre sięgające zaledwie kilka metrów w głąb, inne to istne labirynty poprzecinane resztkami szyn kolejowych.

Zgraja brudnych, zatwardziałych nie-abstynentów chyli skołtunione głowy do betonowej posadzki. Tylko jeden z nich wstaje i po trzech, czterech falstartach mruczy niewyraźnie.

- Szefie, potrafię podróżować w czasie. – Mistrz kołysze biodrami, pionizując sylwetkę.

- Po ilu flaszkach?

- Dobry panie, mam twardy dowód - szepcze, nie otwierając ust, po czym wyciąga siną dłoń z wymiętą kartką.

Rozwijam strzępek papieru, wyglądający na fragment artykułu.

Szkic kobiecych piersi, sporządzony przez mężczyznę, stał się sensacją na międzynarodowej konferencji psycholożek w Poznaniu. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że tych kilka kresek, nieudolnie nagryzmolonych na kartce papieru nie ma większego znaczenia, ani też nie jest ładne, ale jakby nie patrzeć, jest to pierwsza zarejestrowana próba w sztuce wizualnej, dokonana przez odtworzony gatunek męski.

Bandżo liczy sobie dwadzieścia siedem lat i jest jednym z tych mężczyzn, na których przeprowadzane są skomplikowane doświadczenia w ramach projektu „Pusta Głowa”. Każdy badany, od momentu wyhodowania w komorze stymulującej, przebywa z innymi osobnikami biorącymi udział w eksperymencie. Do tej pory psycholożki zaobserwowały kilkanaście rozmów. Podczas nich, poddani analizie, posługują się kilkunastoma gestami niejednokrotnie dołączając argumenty tężyzny fizycznej.

Doktor Matylda Jędrna przyznaję, iż rysunek nie jest najlepszą wizualizacją biustu. Właściwie, to nasuwają się skojarzenia z grejpfrutami lub niedojrzałymi arbuzami, jednak kropki pośrodku, rozwiewają wszelkie wątpliwości. Warto nadmienić, iż Bandżo kilka razy narysował piersi, czyniąc przy tym ogromne postępy w jakości.

Psycholożki do tej pory nie potrafią ustalić, dlaczego osobnik o imieniu Bandżo narysował piersi, jeśli nigdy wcześniej nie miał z nimi do czynienia. Skąd wiedział o ich istnieniu?

Czy silny pociąg, jaki przejawia Bandżo, udzieli się innym samcom? Na to pytanie odpowiedzmy sobie same.


- Cycki widziałem ostatnio w PRL-u. - Gość kiwa głową i uśmiecha się jak nakręcony klaun.

- To chyba mam pan sto lat – odpowiadam.





Rozpoczynamy zatem głosowanie :)
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Usunięty Gość
  • Postów:
  • Skąd:
Dodane dnia 05-11-2013 20:35
I - A
II - B
III - A
IV - A

B)
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Usunięty Gość
  • Postów:
  • Skąd:
Dodane dnia 05-11-2013 21:28
I - B
II - A
III - A
IV - B
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
al-szamanka Recenzent
  • Postów: 76
  • Skąd: Salzburg
Dodane dnia 05-11-2013 21:42
I - B
II - A
III - B
IV - C
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Olaf Tumski Użytkownik
  • Postów: 157
  • Skąd: Poznań
Dodane dnia 06-11-2013 10:23
I - A
II - B
III - A
IV - C
http://olaftumski.blogspot.com/
Pisanie jest najlepszą odtrutką na wszystkie śmieci tego świata
https://www.facebook.com/tumskiolaf/
https://www.e-bookowo.pl/nasi-autorzy/olaf-tumski.html
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Norules Użytkownik
  • Postów: 284
  • Skąd: Cracow
Dodane dnia 06-11-2013 21:20
Almari napisała:
Spódniczka Pani Procesor
- nie tylko mnie politechnika miesza w głowie? :D
Do rzeczy:
I - A
II - A
III - B
IV - A
Nie dla idiotów :)

Nie mów mi: „Bądź realistką”
Ja, kochanie, chcę mieć wszystko
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Wasinka Użytkownik
  • Postów: 4334
  • Skąd:
Dodane dnia 07-11-2013 09:15
Głosowanie to nie jest moja mocna strona.
Dylematyzuję się jeszcze...
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Almari Użytkownik
  • Postów: 2127
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 07-11-2013 09:24
Dasz radę, Wasinko :)
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
mike17 Użytkownik
  • Postów: 1054
  • Skąd: Warszawa
Dodane dnia 07-11-2013 10:42
I - B
II - A
III - B
IV - C
Easy Rider from Nowhere a.k.a Sztywny Pyton, rzecznik Klubu WeSZołego Szampona
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Noke Użytkownik
  • Postów: 3
  • Skąd:
Dodane dnia 07-11-2013 10:58
I - B
II - B
III - A
IV - A
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Almari Użytkownik
  • Postów: 2127
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 07-11-2013 11:45
Noke - Aby wziąć twój głos pod uwagę, musisz najpierw coś pokomentować, dlatego rozgość się, wpadnij z opinią pod teksty innych użytkowników, a wtedy z wielką ochotą zaakceptujemy twój cenny głos w pojedynkach :)

Pozdrawiam
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Seweryn Użytkownik
  • Postów: 54
  • Skąd: Gliwice
Dodane dnia 07-11-2013 12:42
1-A
2-B
3-B
4-A
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
zawsze Użytkownik
  • Postów: 3112
  • Skąd: Ciechanów
Dodane dnia 07-11-2013 15:53
1 a
2 b
3 a
4 a
Jestem wciąż niejasna, niesyta. - A. Osiecka
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
jasna69 Użytkownik
  • Postów: 13
  • Skąd: Warszawa
Dodane dnia 07-11-2013 17:40
I - A
II - A
III - B
IV - B
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Almari Użytkownik
  • Postów: 2127
  • Skąd: Kraków
Dodane dnia 07-11-2013 20:03
Z powodu zastraszająco niskiej frekwencji przedłużam głosowanie do jutra (piątek) do godziny 23.59. Właściwie to smutne trochę, że na portalu pisarskim czytanie nie idzie w parze z pisaniem. Mimo wszystko bardzo dziękuję tym, którzy już oddali swój głos. Jesteście niezastąpieni.

Jednocześnie zachęcam pozostałych użytkowników do głosowania. Miniaturki naprawdę są bardzo dobre, a przeczytanie ich nie zajmie więcej niż parę minut :)

Zapraszam :)
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Wasinka Użytkownik
  • Postów: 4334
  • Skąd:
Dodane dnia 07-11-2013 20:14
Ja na razie tyle... Na razie tutaj udało mi się zdecydować...

II - b
III - b
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
zingela Użytkownik
  • Postów: 9
  • Skąd:
Dodane dnia 07-11-2013 22:14
b
b
a
a
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
kolbertyna Użytkownik
  • Postów: 118
  • Skąd: Warszawa
Dodane dnia 08-11-2013 11:19
I - b
II - b
III - b
IV - c
wśród szeptów i szampana, i gwiazd
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
puma81 Użytkownik
  • Postów: 16
  • Skąd:
Dodane dnia 08-11-2013 12:28
I - A
II - B
III - B
IV - B
Do góry
Autor
RE: Głosowanie - pojedynki literackie edycji czwartej, etap I
Wasinka Użytkownik
  • Postów: 4334
  • Skąd:
Dodane dnia 08-11-2013 21:38
No to kończę głosowanie...
I - b
IV - matko boska... zamykam oczy i... skoro wszędzie mam b, to niech i tutaj...
Do góry
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]