Autor |
Dobra-zła historia
|
Wierszybajka
Użytkownik
- Postów: 184
- Skąd: mam wiedzieć?
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
akacjowa agnes
Użytkownik
- Postów: 1597
- Skąd: Lubasz
|
Dodane dnia 05-12-2013 21:12 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie.
|
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 06-12-2013 00:40 |
|
Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
Wierszybajka
Użytkownik
- Postów: 184
- Skąd: mam wiedzieć?
|
Dodane dnia 06-12-2013 15:12 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek.
Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie.
Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol.
|
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 06-12-2013 19:32 |
|
Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
akacjowa agnes
Użytkownik
- Postów: 1597
- Skąd: Lubasz
|
Dodane dnia 08-12-2013 21:02 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
|
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
Wierszybajka
Użytkownik
- Postów: 184
- Skąd: mam wiedzieć?
|
Dodane dnia 08-12-2013 21:07 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
|
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
Silvus
Użytkownik
- Postów: 1661
- Skąd: Warszawa
|
Dodane dnia 08-12-2013 22:38 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 09-12-2013 10:57 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
Wierszybajka
Użytkownik
- Postów: 184
- Skąd: mam wiedzieć?
|
Dodane dnia 09-12-2013 17:21 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie.
|
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
akacjowa agnes
Użytkownik
- Postów: 1597
- Skąd: Lubasz
|
Dodane dnia 09-12-2013 20:35 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku.
|
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
krystekk1
Użytkownik
|
Dodane dnia 09-12-2013 21:54 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła sie poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął sie na skórce od banana i wpadł pod autobus.
|
7 to sympatyczna cyfra
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 10-12-2013 12:09 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
Wierszybajka
Użytkownik
- Postów: 184
- Skąd: mam wiedzieć?
|
Dodane dnia 10-12-2013 15:02 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego.
|
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 11-12-2013 13:15 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
akacjowa agnes
Użytkownik
- Postów: 1597
- Skąd: Lubasz
|
Dodane dnia 12-12-2013 17:48 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi.
|
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 13-12-2013 00:31 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
Wierszybajka
Użytkownik
- Postów: 184
- Skąd: mam wiedzieć?
|
Dodane dnia 14-12-2013 20:18 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
|
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
akacjowa agnes
Użytkownik
- Postów: 1597
- Skąd: Lubasz
|
Dodane dnia 14-12-2013 22:55 |
|
Wierszybajka napisała: Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem
|
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Dobra-zła historia
|
swistakos
Użytkownik
|
Dodane dnia 15-12-2013 11:28 |
|
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
|
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
|
|
Do góry |
|