Czekanie - za pośrednictwem Twojego zdjęcia Azazella wspomnienie wróciło.
Re. Kiedyś w zimowe popołudnie szlam ulicą Wiślną w Krakowie, było ciemno, weszłam do delikatesów zrobiłam zakupy, wychodząc zobaczyłam, właściwie wyminęłam postać mężczyzny, stał w cieniu ze spuszczona głową oparty o mur, nieobecny. Jeszcze oglądnęłam się przez ramie i poszłam dalej. Doszłam prawie już do Rynku, a przecież sylwetka nieznajomego w mojej świadomości tak wyrazista była. Zawróciłam pod sklep, a on nadal tam oparty o mur stał, przystanęłam obok niego, zagadnęłam, odpowiedział cicho… jeszcze raz zapytałam. Słowa w jazgocie ulicy ledwie słyszalne były, rwanymi zdaniami opowiadał o rodzinie… o tym jak pracę stracił, że tak trudno… Zapytałam dlaczego tutaj w mroku stoi, przecież nikt go tu nie widzi, nawet nie wie, że on pomocy potrzebuje. Odpowiedział, że już długo tu stoi ale nie potrafi prosić. Podałam mu rękę, nazywam się... dłoń moją uścisną i też przedstawił się. Bieda to nie wstyd. - powiedziałam. Wyszliśmy z cienia, stanęłam z nim w świetle przed sklepem, i tak staliśmy razem i on już nie był sam. Podniósł głowę, spojrzał na ludzi i na mnie spojrzał, powiedziałam aby się nie martwił, że będzie dobrze, uścisnęłam mu na pożegnanie rękę i monetę w dłoń wsunęłam. I coś dziwnego się stało, mimo, że tylko stał po środku ulicy przed wejściem do sklepu to, każdy przechodzący mu pieniądze w dłoń wkładał.
Lata minęły, dziś nie pamiętam jak się nazywam, na ulicy bym go nie rozpoznała.
Czekanie...
czasami tak niewiele potrzeba aby pomóc drugiemu człowiekowi.
Pozdrawiam