V: "a dziadkach robił wrażenie jakiś pan z szabelką, który dajmy na to załatwił trzech przeciwników na raz. I ok, dziwne nie jest, że się podobał, ale oni nie widzieli "Gladiatora", czy Neo z "Matrixa", który umarł, zmartwychwstał, dotarł do sedna materii, gdzie zabijanie stało się banałem."
Nie, Valdens, nie o to chodzi. Nie chodzi o pana z szabelką, a konkretniej pewnie chodzi Ci o Podbipiętę i trzy tatarskie głowy ścięte mieczem. Trylogia była właśnie taką opowieścią, co prawda: o wiele większej wartości ze względu na wartszat, ale jednak sensacją obliczoną na konkretnego czytelnika ("ku pokrzepieniu serc"
. Tu przekaz jest tak samo prosty jak dzisiaj: emocje, nasi wygrywają. Ale nawet i tutaj większy jest warsztat pisarza, wszystko subtelniejsze.
Mi raczej chodzi o Bułhakowa, Camusa, Dostojewskiego, Saint-Exupery'ego, Flauberta, Zolę. O Żeromskiego, ba nawet o niego! Wszystko to dotyka człowieka i literatura traktująca o człowieku jest tym czego szukam.
Nic dziwnego, że moim polskim mistrzem stał się Nienacki i bynajmniej nie tylko za serię "Pan Samochodzik". Jego opisy są tak porażające, że gdy opowiada o burzy w lesie słyszę szum drzew. Współczesna zadowala się opisem w stylu: "padał deszcz, szumiały drzewa". Bo liczy się akcja, wygłupy i super miecz laserowy z trzema mocami.
Dzisiaj mamy postmodernizm i amerykańskie hasło, że "Telewizja ma BAWIĆ A NIE UCZYĆ". Coś mi się zdaje, że w podobny sposób traktujemy literaturę. Jesteśmy zmęczeni i nie mamy czasu na literaturę. Jak się wraca o 16 z roboty/z zajęć/ z lekcji to komu chce się jeszcze prowadzić własne poszukiwania między stronami książek?
Gdybym przejrzał bestsellery i po prostu zobaczył co się dzieje na rynku, aby stwierdzić jaki był jest naszych czasów konkluzja byłaby bardzo smutna - ludzie uciekają z rzeczywistości. Nie zachwyca ich świat, który widzą, raczej lepiej sprzedaje się narzekanie na świat współczesny w formie ("Gnój", "Zwał", "Lubiewo"
. Można uciec w
okrutnie piękny banał pitu pitu o marzeniach, przeznaczeniu i szczęściu i wszystkim co ma nadać kolory szarości dnia codziennego
(Coehlo, Zafon, "Dom nad rozlewiskiem"
, no i oczywiście w fantastykę (Pilipiuk, Sapkowski, Ziemkiewicz). Świat przestał być piękny, stał się plastikowy. Na tym tle wydawnictwo Czarne jest tym co koi moją duszę.
A wiesz co robi wielka literatura? Nie tylko bawi i uczy. W tym bawi w sensie pierwotnym, bo słowo bawić znaczyło kiedyś "zajmować czas". Ale wielka literatura jest po to, żeby ZACHWYCAĆ.
Powiem słowami Teresy Hołówki, autorki "Delicji ciotki Dee" - książki bezwzględnie obnażającej zachodną pustkę - "Amerykanie nie potrafią rozmawiać. A czym jest literatura, jeśli nie rozmową o życiu?"