Dobra Cobra - Dziękuję za miłe słowa.
Patrzę na autorów obecnych teraz na PP i już prawie nikt mnie tu nie zna, prawie nikt nie pamięta. Tylko Ty, Dobra Cobro, Wiktor Orzeł i może jeszcze ktoś, dziś tu nieobecny.
A ja ciągle z wielkim sentymentem wspominam Portal Pisarski. W marcu minie 10 lat, jak tu przystąpiłam i zaczęłam szybko opróżniać szuflady, by tu publikować. Pisywałam na gwałt nowe. Miałam już za sobą trzy wydane książki, ale dużo się jeszcze na PP nauczyłam: szybkiego pisania bez nadmiernego cyzelowania tekstu, unikania zaimków i słowa "się". Przećwiczyłam tu dobrze pióro. Nawet co do przecinków mam poczucie, że one już same się podporządkują zasadom. Jednak boję się sprawdzać, czy i teraz pod moim tekstem ktoś nie wywiesiłby białych plansz z błędną interpunkcją, co zawsze przypominało wywieszone pranie na sznurku, gdzie ten i ów kawałek wymagałby jeszcze mydła i zakasania rękawów. Teraz mam wrażenie, iż mojego prania zbyt często tak nie wykazywano. Może już nie pamiętam? Ale takie lekcje nie były złe.
Z czasem zaczynało mi brakować tekstów do publikacji. I sama nie wiem kiedy przestałam zaczynać dzień z komputerem od PP.
Jeszcze długo komentowałam teksty innych autorów. Lubiłam to, choć nie jestem polonistką i proszono mnie o komentarze. Podobno moje komentarze były lubiane. Jeśli tak, to z dwóch powodów: nie dokuczałam nikomu i nikomu nie zazdrościłam, bo mam poczucie, że miejsca na Parnasie jest dużo. Najchętniej lubiłam dodawać otuchy stremowanym debiutantom, żeby ich ośmielić, podpowiedzieć czego powinni się wystrzegać i w jakim kierunku podążać. Z kilkoma takimi osobami dotąd się przyjaźnię. Wiele osób z PP jest wśród moich znajomych na Facebooku i gdzie indziej.
A co ja teraz robię. Pisuję jeszcze opowiadania, eseje, felietony. Publikuję najwięcej w e-tygodniku Pisarze.pl, gdzie mam stały kącik, ale i w różnych okresach w Krytyce Literackiej, Tyglu, Migotaniu, itd.
No i właśnie wydałam szóstą książkę: DZIEWCZYNA PLĄSAJĄCA W JEDNYM PANTOFELKU. To zbiór opowiadań i jedna mikropowieść. Część była publikowana na PP. Czasem we fragmentach. Oprócz opowiadania tytułowego, tego o dziewczętach. Skąd pomysł. Korespondowałam raz z Leszkiem Żulińskim (tak, tym od "Dekalogu dobrego wiersza" z linków po prawej) na temat francuskiego zwrotu: "esprit d'escalier" czyli czyli riposty/dowcipu, która przychodzi poniewczasie, już na schodach. Słowa te zapamiętałam z pierwszych stron "Ludzi bezdomnych" czytanych w X klasie i odtąd zaczęłam się fascynować słowami. Ale w korespondencji z Leszkiem Ż. na ten temat odkryłam, że sama mam zwykle spóźniony dowcip. I takie były też moje koleżanki, gdy chodziłam do liceum. My nie wyrobiłyśmy sobie ciętego języka, umiejętności wykłócania się o coś, cwaniactwa, bo nie nam to było potrzebne. Nigdy się nie kłóciłyśmy, żadna nie obgadywała drugiej za plecami, nie podnosiła głosu, nie kłamała. Dopiero po wyjeździe na studia stwierdzało się ten brak...
Ach, rozpisałam się tu, a nawet nie wiem, czy powinnam? czy tak wypada? To proszę łaskawych czytelników o potraktowanie tego komentarza, jako spotkanie trochę autorskie. Ale z Portalem Pisarskim się nie żegnam, bo chcę tu jeszcze zaglądać i dalej coś komentować, a przede wszystkim miło ten zakątek pisarzy wspominać.
Życzę wszystkim Redaktorom PP oraz Użytkownikom nieustającej weny twórczej i sukcesów.
Krystyna Habrat.
Jeśli mój komentarz tu za długi lub nie tutaj miejsce dla takiego, to Naczelny już go gdzieś tam przesunie.