Ostatnie komentarze Bardzki
Bardzo ładna forma. Niektóre zdania są wprost cudowne. Opisy przyrody przednie. Widać lekkość z jaką piszesz. Porównania super.
Troszkę gorzej z treścią. Z reguły bajka ma jakiś morał, a to ktoś został ukarany z skąpstwo lub pychę (żona rybaka). Inna z kolei postać została nagrodzona za swój czym lub chociaż za trudne lub ubogie życie (kopciuszek). Natomiast twój ropuszy król, każe biednego chłopa trochę nie wiem za co. W końcu dostał od niego jedzenie, a że był zdeterminowany aby wydać corki za mąż. Cóż w tym złego. Bo to jeden ojciec nad tym się zastanawia. Może chciałeś podkreślić to jak wyjątkowo wredna była żaba. Według mnie bajka skierowana jest do najmłodszego odbiorcy. Lepiej pokazać mu prostą zasadę między dobrym uczynkiem, a nagrodą niż prawdę ,że ludzie bywają wredni. Tyle o treści. Jeżeli chodzi o formę twój warsztat jest świetny. Popraw trochę interpunkcję. Niektórzy bardzo przykładają do tego wagę. Już tylko z tego powodu twoje opowiadanie może dla nich wylądować w koszu. Zastanawiam się między dobrym ,a bardzo dobrym. Ach ta urocza forma. No dobrze dam bdb.
Pozdrawiam.
Trochę generalizujesz. Uważam jednak, że jest to pewien zabieg, aby uzyskać efekt. Nie uważam tego za coś złego. Aby trafić z przekazem trzeba uderzyć mocno. Rozpocznie się dyskusja.
Jak dla mnie jest to pierwszy tekst, który schylił się nad losem śmieciarza, a czytałęm już wiele tekstów na róznych portalach.
Tekst może nie jest genialny, ale nie zgodzę się kmkmk.
Dla mnie jest on dobry i taką wybieram ocenę.
W odpowiedzi dla Jack the Nipper.
Rzeczywiście, droga nie może długo trwać. Błąd poprawiłem. Duża ilość zaimków i powtórzeń jest zamierzona. Nadal bawię się tekstem, jak czymś materialnym, eksperymentuję trochę jak z gliną. Chciałem, aby tekst nabrał cech gawędziarskich. Był bliższy mowie potocznej z jej brakami i niedoskonałościami.
Jeżeli pytasz się o los ślimakowej to wydaje mi się, że bardziej zwróciłeś uwagę na stronę gramatyczna tekstu. Jestem zdania ,że w tekście ważne jest, aby każde zdanie miało swój sens i usprawiedliwienie dla swojego istnienia. Dużo miejsca poświęciłem na opisanie cech charakteru obu postaci. Nie zrobiłem tego po to, aby tekst był dłuższy lub czymś zająć wyobraźnię czytelnika. Lecz po to, by usprawiedliwić postępowanie żony ślimaka. Krótko mówiąc ona nie brała poważnie tego co on mówił. Nie wierzyła mu. Nie była za nim. Byli jak ogień i woda, lecz ogniem to tu była ona. Ciągnęło ją do lądu nie tylko jego widok. W jednym ze zadań wspomniałem o tym, że zdobyli tak zwane życiowe doświadczenie. Po tym doświadczeniu ślimak postanowił ją bardziej pilnować. Wyraźnie ciągnęło ją coś więcej niż tylko widok zielonej koniczyny. Te wszystkie duperele pisałem , aby uzasadnić jej czyn. Co może być silniejsze od strachu przed zagładą niż miłość zwłaszcza ta zakazana. Ślimakową spotkał ten sam los co zwierzęta, które nie dostały się na Arkę. Najwyższy jednak schylił się nad losem ślimaka. Postąpił z nim tak z Tewjem w musicalu Skrzypek na dachu. Spełnił jego prośby, lecz w sposób przewrotny. Wysłuchał dosłownie jego argumentacji. Zmieniając jego fizjonomię nie tylko schylił się nad problemem przedłużenia gatunku. W ten sposób ukarał ślimaka za to,że tak szybko zapomniał o żonie, rozgaszczając się na obcej ziemi. No ,a ślimakowa, ślimakowa ukarała się sama.
Przyjemne, dobrze się czyta. Rzeczywiscie, taka wysokość nastraja do filozoficznych rozmysleń. Troche niewiele się dzieje, dlatego utwór zmierza w kierunku eseju. Zauważyłem drobny błąd, który zatrzymuje tak łądną narracje."
Czasem lubiliśmy razem - z wiszącymi nogami, kilkanaście metrów nad ulicą, która nie integrowała w nasze życie"
może lepiej by było
Czasem lubiliśmy to robić razem,
a wyraz "integrowała" zamienić na interweniowała.
Czyta się przyjemnie. Czuje sie jakąś atmosfera tego osobistego dla ciebie miejsca
Cytując Wielkiego Lecha. Szłem, szedłem ale zaszedłem. Nareszcie dobrnełem do czegos ciekawego. Nad duperelami nie bedę sie zastanawiał. Dla mnie świetne, a zmiana ról to majstersztyk. Cześć i chwała!
Podoba mi się styl. Zmuszasz czytającego do pośpichu. Wydaje się że słychać szybki głos przewodnika. Zakończenie dowcipne.
Widzę, ginger ,że lubisz domowe tematy. Czyjesz się w nich bezpiecznie. Lecz to bezpieczeństwo ma swoją cenę. Nie poderwiesz w ten spopsób czytelników. Oczywiście wszyscy będą chwalić kładkość twojego stylu i atmosferę utworu, ale czy zapamietają treść na dłużej? Pozdrawiam.
To rzadkość śmiać się z samego siebie.Nie będę się rospisywał, ponieważ nabrałem podejrzeń, że oprócz byków i u mnie zagościły siejączki, a można na nich, jak widzę, zarobić.
Ginger ma trochę racji z tym "spisem inwentaryzacyjnym". Według mnie powodem takiej dziwnej formy jest próba upakowania wielu faktów i opisów w jednym miejscu. Nie liczyłem ile jest tutaj linijek,ale używając zwykłej arytmetyki i dzieląc je przez ilość wątków boję się ,że otrzymamy ułamek. Mam wrażenie, że kłębi się w twojej głowie wiele pomysłów i chcesz je zaraz rzucić na papier. Powoli, trzeba być cierpliwym. Na każdy z nich przyjdzie czas. Spróbuj to samo ująć w dłuższą wypowiedz. Ode mnie dostaniesz dobry bo widzę ukryty potencjał.
Gdy siadam do czytania, zwyklę mam ochotę na małe co nie co. Twój tekst od samego początku dawał nadzieję. Więc zagłebiłem się w czytaniu. Po przeczytaniu połowy, odsunełem się od monitora nieco zawiedziony. Nie było upragnonego miodku. Ale nic to pomyślałem i po rozmasowaniu już trocę obolałych pośladków, powróciłem do lektury. No cóż, mimo wszystko nie żałuję poświęconego czasu. Zamiast uprgagnionej wyżerki liznełem trochę dobrego tekstu. Ciekawie jest czasami, spojrzeć z innego punktu widzenia na miejsca tak dla nas znajome. Włąściwie to nie wiem po co się tłumaczysz pod koniec tekstu. Czy nie wieżysz w inteligecje czytelników?. Jak dla mnie bardzodobre.
Co do interpunkcji zgadzam się w zupełności. Sprzeczność poprawiłem. Specjalnie przyjełem taką manierę pisania. Treść musi się powtarzać. Zdania muszą być makabrycznie długie tak jak w XVIII wiecznej powieści. Właściwie pierwsza część jest prawie taka sama jak druga. Dlaczego? A no dlatego, że opsuję bohatera, który jest na granicy szaleństwa. Jego myśli ciągle, obracają wokół "idei fix". Tekst ma być ciężki, trudny do przebrnięcia. Jak próba zrozumienia myśli szaleńca. Możliwie ,że za dużo wymagałem od miniatury. Widocznie nie uniosła ciężaru. Nie uważam jednak tego teksu za zły. Szaleństo doprowadza bohatera do smounicestwienia tylko po to, aby na moment mógł osiągnąć to o czym marzył. Jego rozpacz nad zmarnowanym życiem popycha go do szalonego czynu. To tylko minatura. Istnieje trochę przekazu poza tekstem. Nie wprowadzam czytelnika w sam proces przygotowań do ścięcia. Koniec jogi jest tak szybki, jak z nienacka pojawia sie kropka na końcu zdania. Dziekuję z komentarze. Pozdrawiam.
Dzięki z komentarze. Przepraszam, że nie odpowiedziałem odrazu , ale wakacje rządzą się swoimi prawami. Co do interpunkcji, przyznaję się bez bicia. Obiecuję poprawę. Jeżeli chodzi o czas, to w tekście, zastosowałem retrospekcję. Oczywiście dobrze by było rozwinąć tekst nieco bardziej, ale nie była by to już minatura. W każdym bądż razie nie taka o jakiej myślałem. Pisząc ten tekst, jakby na przekór panującej modzie, starałęm się przedstawić historię używając do tego minimalnej ilości słów. Można by nawet uznać, że jest to mój protest przeciwko wodolejstwu. ( Ptaku, ptaszyno pokaż mi jak się przed tym pronić. Pokaz mi koło ratunkowe, abym nie utonoł). Masz rację Ginger. Mewę zamieniłem w poprosu w ptaka (ale się zdziwi). Dotychczas nie pisałem opowiadań. Jest to mój, zdaje się drugi tekst. Narazie bawię się róznymi technikami. Pierwszy tekst w całości oparty był na dialogu (nie publikowałem go). Ten natomiast jest opary na narracji. W Sukcesie nacisk połozyłem na opis. Za wszelki uwagi jeszcze raz dziekuję i pozdrawiam.