Droga Miladoro. dzięki twojemu esejowi przez moment odbyłem podroż w czasie i znowu stanęły mi przed oczami szkolne lat. Pamiętam swojego wuefistę; wysokiego pana w średni wieku. Pewnego rzazu, gdy graliśmy w kosza, jeden z kolegów właśnie podbiegał pod tablicę, by wykonać rzut, gdy nagle od tyłu zaszedł go inny, chcący wytrącić mu piłkę. Gdy ten pierwszy podskoczył do góry, by trafić do kosza, jego ugięte łokcie silnie cofnęły się, uderzając przeciwnika. Ten osunąwszy się na podłogę, złapał się za gardło po czym zaczął zwijać się w bólu, charcząc i siniejąc na twarzy. Zamarliśmy w bezruchu. Zanim ktokolwiek z nas zareagował do leżącego szybko podbiegł wuefista. Ułożył go na plecach, lekko odginając głowę do tyłu. Następnie delikatnie, dwoma palcami złapał go za grdykę i ostrożnie wbitą wyciągnął z tchawicy. Po chwili chłopak doszedł do siebie. Koniec końców wszystko dobrze się skończyło grdyka nie została uszkodzona. Gdy kolega wrócił ze zwolnienia jeszcze jakiś czas miał niezłą chrypkę. Pamiętam , że będąc uczeniem rożnie postrzegałem nauczycieli. Największy szacunek czułem przed nauczycielami matematyki, która mi słabo „szła”, lecz szacunek do tego akurat wuefisty był innego rodzaju.. Niezależnie od tego, że to co zrobił należało do jego obowiązków, a niesienie pomocy było częścią jego wiedzy zawodowej stał się dla mnie bohaterem. Nie wiem czy dobrze opisałem to zdarzenie z punku widzenia fizjologi, ale pamiętam, że wywarło na mnie ogromne wrażenie. Według mnie właśnie nauczyciel WF - u jest najbardziej predysponowany do walki ze stereotypami, bo to on krzyczy do dzieci wyżej, szybciej, nie odpuszczaj przecież dasz sobie radę.
Pozdrawiam Miladoro i gratuluje kolejnego, dającego wiele do myślenia, udanego eseju. Twój wierny czytelnik Rafał.
Szu, na nikim się nie wzorowałem. To tylko taki tok rozumowania, który przyszedł mi do głowy podczas pisania; rzucać, podnosić i rozwiniecie tej myśli. Staram się by moje teksty były moja samodzielna twórczością, ale mam świadomość ,ze moje "odkrycia" są odkryciami tylko dla mnie. Zdaje sobie sprawy ,ze gdzieś mogą być podobne motywy. To nieuniknione. Fajnie , ze ci się spodobała końcówka. Co do sceny w łóżku to ma ona uzasadnienie w dalszej części nie publikowanego na portalu fragment. A bezsenności to jedni na nią cierpią, a inni nie.
Pozdrawiam i dziękuje, że przeczytałeś.
Elwiro przeczytałem twoje opowiadanie i mam mieszane uczucia. Nie bardzo rozumiem dlaczego ten utwór miałby być groteską. Przede wszystkim brakuje mi komizmu. Czy opis niedoskonałości drugiego człowieka jest komiczny? Jest jak najbardziej. Często spotykamy go zwłaszcza w skeczach. Ale ten jest suchy niczym deklaracja podatkowa. Krok po kroku opisujesz Marysie, ale wyczuwa się w tym drwinę i chłodny dystans. Prawdziwym dramatem jest to, że ona tego w ogóle nie dostrzega dwuznacznej postawy narratorki. W ogóle?A może jednak. To ona tak naprawdę drwi sobie z "mądrości" koleżanki. Widocznie ją przejrzała. Czy taka drwina jest śmieszna? Co kto lubi. Tyle krytyki.
To co mi się bardzo spodobało w opowiadaniu to bardzo umiejętne przedstawienie charakteru obu postaci. W tak krótkim tekście jest to sztuka nie lada. Wysoko oceniam opowiadanie, ale w kategorii innej niż deklarujesz.
pozdrawiam Rafał
Dziękuję Anetko za komentarz. Wydaje mi się, ze mój tekst jest z tych "męskich" . Oczywiście określając go w ten sposób nie mam na myśli spraw damsko-męskich, widzianych oczyma mężczyzny. Tam tego nie ma. Opisałem pewien proces pzrekazywania wiedzy, umiejętności, a wkońcu stanowiska mistrza młoedmu adeptowi. Wszyszcy uważamy, że artyści są spełnieni lub nie, ale czy artysta może być również zwyczajnie zmęczony, samotny, wyobcowany. Czy to może przejawiać się agresją, chamstwem jeżeli z natury jest rubaszny i impulsywny? Pozycja inspicjenta była w tym teatrze niemal królewska. Mógł pozwolić sobie praktycznie na wszystko, ale czy nawet władca absolutny czasami nie jest samotny? Czy nie chciałby to wszystko rzucić w diabły albo przekazać innemu, który chętnie to przejmie? Niemożliwe, czy aby na pewno? Ten płaszcz na końcu pojawia się tam nieprzypadkowo.
Szorstkie relacje miedzy dwoma mężczyznami, nie pozbawione sympatii ze obydwu stron, również się zdarzają. Bardzo dziekujęj za ten krytyczny komentarz. Czasami takie komentarze bardziej cenie niż przychylne typu "podobasię". Bo to one pokazują twórcy gdzie popełnił błąd pozwalając w ten sposób doskonalić warsztat. Droga Anetko komentarz oprócz treści emocjonalnych powinien zawierać również wyjaśnienia, a tego w twoim zabrakło. Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam serdecznie
Rafał
Ja strychu nie miałem. Wszystko było solidnie zamknięte. Natomiast miałem swoje podwórko, komórki, które spełniały rolę strychów. Czułem się tam bezpiecznie i swobodnie. Była gróbka przyjaciół. Niestety wszystko mija . Wyprowadziłem się. Potem przyjechał buldożer. Teraz omijam to miejsce szerokim łukiem. Nie mogę potrzeć na to nowe, lepsze.
Opisać zapach to niezwykłe, a tobie się udało. Jestem pod wielkim wrażeniem.
Cieszę się ,że wróciłaś do prozy. O czasu do czasu zaglądam do poezji i czytam twoje wiersze. Niektóre są naprawdę piękne. Nie komentuje ich jednak jak i poezji w ogóle . Po prostu się na niej nie znam. Czytam to co lubię. Na portal wpadam dość często, ale ostatnio rzadko pozostawiam ślad.
Pozdrawiam serdecznie, Rafał
PS. Ciągle mi głupio z powodu tego mojego głupiego zachowania.
Kto wie, może wrzucę, ale na razie poprzestaje na tym fragmencie. Mimo, że pozostawia niedosyt, stanowi pewną całość.
Pozdrawiam Adelo i dziękuję za komentarz.