Dobra Cobro, dziękuję bardzo.
Purpur - mogę wyjaśnić zakończenie. Każdy odczyta je tak, jak zechce _ albo zadziałała chora wyobraźnia Jerzego, albo naprawdę uśmiercił matkę, albo matka sama się uśmierciła i zżera ją pleśń. Wybierz, co Ci wygodniej.
Niczyja, moja kochana, przede wszystkim wcale się nie obrażam na żadne komentarze, chyba że są głupie i obraźliwe w stosunku do autora. Twój komentarz taki nie jest, ale też wydaje mi się, że nie odczytałaś tekstu, tak jak pragnęłam, aby czytelnicy go odczytywali.
Spoiler: chciałam pokazać, jak możemy na siebie wzajemnie oddziaływać i że często nie jesteśmy tego świadomi. W przypadku Jerzego świat oddziela gruba krecha - przed odejściem ojca i po odejściu. Przed jest szczęśliwy, ma poukładane życie i uczucia. Potem to się zmienia: matka na pierwszym miejscu stawia nie Jerzego, a róznych facetów. Dziecko czuje się odrzucone i na tym tle powstaje zły stosunek do matki i jej mężczyzn. Wrzuciłam tam metaforę domu i stabilności - korzeni dębu, które wycinają przygodni faceci. Dziwisz się, że tak skrzywdzone dziecko ma spaczone pojęcie o życiu i układach międzyludzkich? Ale czy to jego wina? A może matki? A może ojca, który zostawił oboje? Zapewne składowa tego wszystkiego. W związku z tym chłopak ma takie, a nie inne podejście do kobiet, zakorzenione od bolesnego dzieciństwa.
A jak będzie z Sylwią? Obawiam się, że masz w tym przypadku rację - tylko że nie chodzi o starzenie. Wydaje mi się, że wystarczy, by Sylwia spojrzała na kogoś innego, by uznał ją za podobną do matki.
Niczyja napisała:
Kobiety to nie psy, nie skomlą! Najwyżej płaczą, tęsknią, czekają...
- jesteś pewna, że są tylko takie kobiety, które tęsknią, płaczą i czekają?
Dzięki za obszerny komentarz i wybacz, że nadszarpnęłam Twój system nerwowy :-)