Masz trochę niedoróbek w tekście, ale niestety, nie notowałam ich od początku, a opowiadanie jest zbyt długie na poszukiwania. Zapamiętałam, że używasz
Cytat:
Paru kasztanowych ludków
- a raczej powinno być parę kasztanowych ludków
Cytat:
i dalej przygniatając lalki, trzech króli, maskotki i kasztanowych ludzików.
- trzy ludziki
Cytat:
Z komina ulatniał się ciepły dym
- dym raczej ulatuje, ulatnia się na przykład gaz z nieszczelnej instalacji.
Jeszcze parę rzeczy by się znalazło, ale nie jest to najważniejsze.
Budujesz bardzo powoli i systematycznie swoją historię, pokazujesz czytelnikowi eskalację zachowań chłopca, do tego dokładasz czynniki zewnętrzne, w tym te najważniejsze - rodzinę (matkę) i szkołę (rówieśników). Podoba mi się też sposób w jaki pokazałeś, że tak to nazwę - edukację naturalną - pobyt na wsi, spotkanie z prawdziwą śmiercią (kury, świniak). Tutaj już troszkę stchórzyłeś - tylko opisałeś zabijanie i patroszenie świniaka, a pokazałeś Alana przy zabijaniu kury - zdecydowanie mniejsze wrażenie, choć dobrze oddałeś zaskoczenie, jakie spowodował widok bezgłowego ptaka.
Potem relacja z Robertem - tu już mam większe zastrzeżenia. Nie wykorzystałeś tego motywu - podziwu chłopca dla mężczyzny, prób naśladowania itp. Tu jest świetny moment do kolejnej eskalacji odbiegających od normy zachowań.
A końcówkę powaliłeś według mnie dokładnie. Wprawdzie Alan zabija matkę, ale robi to nieświadomie - przynajmniej tak to przedstawiłeś. Położyłeś tym całe opowiadanie. Pokazanie zachowań chłopca miało czemuś służyć, to że on sam szuka coraz mocniejszych wrażeń i bodźców miało do czegoś doprowadzić, a nie doprowadziło.
Ja miałam takie wrażenie, że pompowałeś balon, rozdymałeś go granic wytrzymałości, przygotowałeś nas na wielkie bum, a nastąpiło cichutkie pyk.