Ostatnie komentarze Berele
Mianowanie konia senatorem to moim zdaniem uczynienie z p. Niedzielskiego ministra zdrowia hihi. Tekst alosa bardzo fajnie pointuje dzisiejszy dyktat korporacji i globalny oportunizm elit, czyli zderzenie intuicji z logiką, zakusy psychopaty na własność i prywatność obywateli. Cynizm, głupota, pieniądz rządzą światem. Smarem są słowa wolność i opieka. Wiersz jest mądry, jedyny zarzut to taki oratoryjny język oraz elementy wzmacniające typu "nawet", "wiernie".
Wiersz przypomina halucynacje po narkotykach. W tle katedra, mamy więc odniesienie do duchowej spuścizny cywilizacji albo tło z mrocznego filmu. Ładny fragment "w moim sercu jest pełno dziur: sale lekcyjne, mieszkania do wynajęcia, pokoje na godziny", zaś bezpretensjonalna wobec metaforyki akwarystyka nie potrafiła zainteresować.
Depresyjny wiersz. Ukazuje potrzebę znalezienia sensu życia. Peel powątpiewa w skuteczność serwisu kościelnego, który ma ludzi wyciągać z dołka. Bóg jest potrzebny, ale nie ten kojarzący się z naftaliną i moherowym beretem. Całkiem fajny tekst.
Byłbym za większą oszczędnością emocji. Wiersz stałby się bardziej precyzyjny. Mniej tych "tymczasem, tyle, tak". Niewinne zwroty wybrzmiałyby metaforycznie. Antysmartfonowa pointa też nie przekonuje. Niemniej refleksja nad taką kłótnią z punktu widzenia osoby trzeciej warta uwagi.
Co do tego upolitycznieniena, to nie jest to agitacja, nie są porachunki z przeciwnikami politycznymi, tylko raczej świadectwo świadomości pewnego środowiska, a może też tzw. wszystkich, jak to zasugerowała Milena1.
Autor ma poglądy anarchistyczne i wie, że to źle. Nie ma tutaj żadnej ochrony dla żadnej formacji politycznej, jest raczej uniwersalny bunt przeci politykom, który ma jednak charakter ponadczasowy. Nie jest to zatem polityczny głos.
Jeśli idzie o my, moja ulubiona Ewa Lipska jest dobrym przykładem. W pamięci dźwięczy mi od pewnego czasu jej tekst, w którym znalazło się coś takiego: poszukujemy prawdziwej miłości, zjadamy ją i wypluwamy pestkę. Pewnie wiele osób również w tym przypadku zaprzeczy. Po prostu odbiór zależy od kontekstu albo od tego, czy ufamy piszącemu, wierzymy, że odnosi się do właściwych okoliczności.
Porcjowanie, czy programy, w których człowiek jest tylko liczbą albo obywatelem jest niehumanitarne, kojarzy się - każdemu - z reżimami i kryzysami. W obliczu współczesnej wojny oraz świadomi historii możemy nie godzić się na kompromis.
Kanały radiowe to nie jest w wierszu źródło informacji, lecz coś, co trudno mi zdefiniować i co pozostawiam czytelniczej intuicji. To coś podtrzymuje dobre samopoczucie Morawieckiego, jego optymizm i niewyczerpalną pomysłowość. Jest to jakiś strumień bodźców, danych. Ciągłe podtrzymywanie funkcji życiowej w aspekcie politycznym, medialnym, propagandowym; konsultacje, wsparcia ekspertów, wiedza i dorobek naukowy, wielokrotnie potwierdzony spryt itd.
My, my wszyscy, czerpiemy energię z takich kanałów - strumieni mentalnych, świadomie ignorując część informacji i emocji bądź w wyniku odseparowania. Chodzi więc o ścieżki tłumaczenia sobie świata i o źródła motywacji.
Prawdziwe namiętności autora to patriotyzm i chęć przetrwania. W przypadku ikon sportowych - potrzeba odzyskania godności.
Podoba mi się od autora: "Kochanemu tacie", ale potem ten ton zachwytu i baśni już nie bardzo. Autorka szuka swojego języka.
Kradniucha? Wyczuwam epigonizm. Wiersz ma momenty. Najbardziej mi się podoba lustro zupy.
Ciągłe szukanie i przebieranie. Po co Bach w górach? Lepiej brzmi w katedrze. Marzenie peelki banalne. Ale nie da się powiedzieć, że pragnie Ona tak niewiele. Natomiast w wierszu leciutko zasygnalizowano też wspomnienie o kimś i to zabrzmiało ciekawie, jak nutka.
W wierszu możemy zobaczyć relację peelki z domem rodzinnym. Jest w niej ciekawość, pewnie i rodzaj nieskończoności, ale też łączność. Autorka pisze o więzi, choć jest ona podszyta niepewnością. Możemy chyba mówić o powrotach po ucieczce od rodziny, a tym samym od siebie. Bo jednak najbliższym krewnym dla każdego jest on sam. Tekst mi się średnio podoba, bo za wiele jest w nim tych Stasiów, Zenków, przez co traci na uniwersalności i staje się zbyt osobisty.
W moim słowniku to bardziej kanały radiowe, które nadają na pewnej fali.
Dawno nie byłem na dolnej. Czasem jestem blisko, wiem to na pewno. Nie miałem na celu zaniżania poziomu. Poeta to stan umysłu. A żal? Jest.
Wiersz sprzyja ekofanatykom, którzy potrafią uprzykrzyć los niejednemu rządowi czy partii. Mają swoich naukowców i wciąż wierzą w moc sprawczą tego słowa. Tematy i tezy zawarte tu są kontrowersyjne. Może dlatego, że brakuje im kontekstu. Z wierszem powinien zgadzać się prawie każdy, a nie tylko któraś strona sporu.
Ustawka, los gołodupny, baranie skóry piękne! Wiersz mi się podoba. Jakby został gdzieś w środkowej Europie. Druga jego połowa pełna niepokoju, żalu. Mogłaby być lżejsza. Przypomina niektóre mecze.
Przy każdym twoim wierszu liczę na wielkiego kopa w dupę, jakiego dasz tym swoim beznadziejnym neologizmom. Tym razem jest skąpo, a poezję cechuje wnikliwość i cierpliwe zatrzymanie. Zastanawia mnie, skąd tyle emocji, kiedy nic się nie dzieje. Ale to nauka dla wszystkich, w siedzącym nieruchomo człowieku może toczyć się Bitwa po Grunwaldem. W tekście jest za dużo przesady takiej jak ta "nachylę się / nad nim, wytrzeszczę kamienne oczysko." Poza tym jestem fanem twojego warsztatu.