Moja niewiara w rehabilitację spowodowana jest rzeczami bardziej przyziemnymi i pisałam także o nich, nie tylko o zbrodniach. Uważam, że w człowieku zawsze coś zostaje i chociażby starał się to ukryć, w jakimś momencie dana cecha wyjdzie na jaw. Być może tylko i wyłącznie w sytuacjach krytycznych, ale jednak.
Co do błędów, fakt, przeoczenie, przepraszam, poprawię.
Chciałam jeszcze zauważyć, że "Zbrodnię i Karę" czytałam nie raz i nie pisałam tego pod wpływem licealnej lektury. To nie do końca tak, że polemizuję z Dostojewskim. Uważam raczej, że Raskolnikow, którego wykreował, jest czymś (tak, nie kimś) w rodzaju symbolu. A symbol można interpretować dowolnie. Mam bowiem wrażenie, że jego 'odrodzenie' było jedynie ostatecznością, w końcu musiał się z tym pogodzić, nawet wbrew sobie.