Ostatnie komentarze Draculina
będę sobie przypominać to opowiadanie, ilekroć zobaczę Zygmunta Chajzera w reklamie proszku
zaskoczył mnie wygląd Jezusa i Moiry w Raju. Poza tym, opowiadanie bardzo wciągające, lekko straszy 2012, ale to dobrze, że wybrałeś akurat tę datę (tą datę?), bo jest dzięki temu bardziej rzeczywiste
generalnie zostawię 6, ponieważ najbardziej podobały mi się zakupy w supermarkecie... wciąż mam przed oczami Tomka otwierającego puszkę pełną oślizgłych robali. (chociaż taka scena tu nie występuje)
och, myślę, że znamienne są słowa o tym, że Aga podejrzewa, że jest w ciąży z Andrzejem. Skoro przepowiednia Aśki o sarnie się sprawdziła, to dlaczego pozostałe nie? Tzn, że dziecko umrze, Andrzej rzuci się pod pociąg...
co do samego opowiadania: wciągające, szokujące, bezbłędne, dobry pomysł na opis przeżyć głównych bohaterów z ich perspektywy. mnie się podobało, tylko jedno mnie dręczy- to jest całkowicie zmyślone, czy bazuje na faktach?
zgadzam się z autorem tekstu- ręce opadają, kiedy chcąc wejść do jakiegoś kościoła o znaczeniu historycznym, albo gdy jest to miejsce kultu jakiegoś świętego, nie sposób nie zauważyć setek "pamiątek", najczęściej z plastiku, gdzie brakuje tylko napisu "made in china"
ciekawe, że będąc w Asyżu, nie zauważyłam przy żadnym domu bożym "pamiątek"- tylko w kościele, sprzedawali je ojcowie Franciszkanie, a pieniądze przeznaczali na remont świątyń- można było dać "co łaska", i człowiek czuł, że w jakiś sposób przyczyniał się do renowacji. i nikt nie robił tego na odczep, wchodziłeś tam, jeśli chciałeś. oczywiście, w małych sklepach wzdłuż głównych uliczek Asyżu większość asortymentu stanowiły właśnie dewocjonalia- ale jak mówiłam- wchodzisz, jeśli chcesz.
i przyznam szczerze, weszłam do kilku, ale nie znalazłam szpetnych, plastikowych "pamiątek", tylko ręcznie przez nich robione. jak widać, można handlować dewocjonaliami z klasą i nie zapominając, co jest w tym najważniejsze- że ma to być pamiątka po wizycie, a nie cel podróży.
ja sama jestem takim "dzieckiem z przypadku". mama urodziła mnie, kiedy miała szesnaście lat.
jestem wdzięczna moim rodzicom, że zdecydowali się mnie wychować. mam jeszcze trzy (!)
młodsze siostry, a rodzice są już wiele lat po ślubie i przyznam szczerze, że żadna z nas nie zabiła nikogo, nie przyszła pijana do domu, nie zaszła w ciążę. (do pełnoletności). myślę, że dobrze nas wychowują. zawsze mogłam pogadać z mamą, bo rozumiałyśmy się jak siostry, i często za nie nas brano.
jestem żywym dowodem na to, że nawet przez przypadek, dwoje ludzi może być razem wiele lat, kochając się wciąż tak samo i tworzy wspaniały rodzinny dom.
myślę, że dzieci nigdy nie wpadłyby na pomysł, że Tinky Winky jest "pedałem", gdyby nie dyskusja dorosłych na temat jego torebki. w sumie, zgadzam się z autorką- w każdej bajce można doszukiwać się jakiś podtekstów. przyznam szczerze, że parę razy sama zastanawiałam się nad kreskówkami z "perspektywy dorosłego", kiedy oglądałam z małą siostrą Smurfy, czy jakieś bajki Disneya, albo te z cyklu Barbie. nie wiem, czy myślałabym o tym, gdyby nie komentarze forumowiczów, którzy sami wyszukiwali podobnych "smaczków" wśród kreskówek...
ach.... czas na krwawą jatkę!
chociaż wiem, jest trochę sztywnawo, ale realia epoki... (niby XIX/XX wiek)
a jakiej natury, valdens? no bo na moim kompie jak wysyłałam nie było czegoś takiego jak j30 etc. nie wiem, może wina mojego Vista Home Premium? a chybaż, że masz na myśli jakieś paskudne ortografy czy błędy językowe. w takim razie, przyjmuję krytykę z pokorą i obiecuję się poprawić, a ciebie proszę i łaskę...
a tak na serio, to chyba właśnie temu ma między innymi służyć ten portal- poprawianiu swoich błędów itp