Woland, Krzysztof S. Colin - dziękuje za komentarze i cieszę się, że pierwsza część mojego tekstu dla 3 osób nie jest „patriotycznym pojękiwaniem”, a co do uwag dotyczących „Nica”- „rzucania mięsem” / „w kontekście dla dzisiejszych” - poniżej zamieszczam Re., które mam nadzieję po części odpowie Wam dlaczego „Pokolenia” napisałam w takiej formie.
Tekst powstał w oparciu o prawdziwe - przeżyte zdarzenia, opisane sytuacje zaistniały kilka lat temu w odniesieniu do istniejących miejsc i osób. W celu zachowania anonimowości losów ludzi, zamieszczając tekst na portalu zmieniałam nazwy miejscowości i imiona postaci. Pisząc tekst na bazie „chwil przeżytych”, odwołujący się do wartości takich jak: patriotyzm, miłość do Ojczyzny, polskość; w duchu których sama zostałam wychowana - pisałam w zgodzie „z sobą”. W pierwotnej wersji(oryginalne nazewnictwo) przesłałam tekst to redakcji czasopisma literackiego, redaktor - "człowiek wiekiem dojrzały", nazwał tekst „patriotycznym pojękiwaniem”. Jego słowa uświadomiły mi, że ujęłam temat jednostronnie, że w tekście jesteśmy "My", ale zabrakło obrazu rzeczywistości ze świata "Oni" . „Nick” to spojrzenie oczami tych dla, których honor, miłość do Ojczyzny, dziedzictwo przodków to jedynie „patriotyczne pojękiwania”.
W kwesti poruszonego w komentarzach zagadnienia co do "użytego słownictwa" w nara xD, odpowiem obrazkiem z życia wziętym:
Kiedyś wybrałam się na niedzielny obiad do jednego z ogródków na krakowskim Kazimierzu. Po lewej przy stoliku je obiad Ojciec z 5- 6 letnim synkiem, po prawej grupa kilku osób kończy jeśc pizzę. Siadam ze znajomymi, zamawiamy potrawy, czekamy na jedzenie. Przy stoliku z prawej „konsumenci” rozmawiają przekrzykując się nawzajemta Ku… , Ty… ch, ty… pier… jarasz, rechoczą z otwartymi ustami, niedojedzone, obślinione kawałki pizzy wypadają im z ust przy rechotaniu i spadają na sąsiedni stolik - beeekają. Siedzący przy stoliki obok chłopiec pyta: - Tato co znaczy kur…? - Synku jedz. - Tato co to jest pier…? - Czy jak zjem to będziemy pier… - Ojciec chłopca robi się coraz bardziej czerwony:- Chu… , Ch… - chłopiec wykrzykuje głośno słowa wypowiadane przez mężczyznę siedzącego przy stoliku obok. Ty…try… jarasz - głosy dochodzące od stolika obok są coraz głośniejsze. Ojciec chłopca niżej schyla głowę i stara się coś szeptem synkowi tłumaczyć. Nagle słychać rumor odsuwanego krzesła, od stojącego w głębi stolika gwałtownie wstaje siwowłosy mężczyzna, łamaną polszczyzną mówi:- Zamknijcie się, tu dzieci siedzą!
Opisane wydarzenie nasuwa wiele refleksji, ale w odniesieniu do uwag które napisaliście w komentarzach Re.:
Ta grupa „rzucająca mięsem” to nie była patologia, to było uśrednione społeczeństwo polskie dorastające na masowych środkach komunikacji, porozumiewające się slangiem miejskim - wulgaryzmami w mowie potocznej nakierowanymi na negacje, złość, brutalność i agresje.
I słownictwa którymi operuje w tekście Nick jest zdecydowanie delikatniejsze od „zasłyszanego” w pabach, nie wspominając już o komentarzach na forach internetowych.
Dziękuję wszystkim za przeczytanie tekstu
i za uwagi
i z pewnością nad tekstem jeszcze popracuję.