Garść uwag interpretacyjnych, po parokrotnym rzuceniu okiem (do celu i trafieniu):
Fragment pierwszy - rzeczywiście, wers tu widać niejeden. Czemu to jednak może służyć? Przypuszczam, że uświadomieniu zjawiska lenistwa czytelniczego - większość woli czytać wiersze raczej jak najkrótsze, ponieważ z każdym kolejnym wersem traci się cierpliwość i, na przykład, zarzuca lekturę, bo nudne jak flaki z olejem i ciągnie się jak obły gliździoch...
Fragment drugi - jeśli WSZYSTKO wychodzi, to przeważnie (a tak przynajmniej z mojego skromnego doświadczenia wynika) jest się zadowolonym. Sytuacja, kiedy nam "coś" wyjdzie, jest, co prawda, zaledwie na pograniczu sukcesu, ale nawet jeśli to "coś" nam nie wyjdzie - to raczej mała strata. Szukamy na ogół wyjścia z tego, co nam ZUPEŁNIE nie wychodzi, bo jeśli wyjdzie COŚ - to chyba specjalnie nie ma z czego wychodzić, to mało znaczące, ale JEDNAK.
Proponuję wyjść w końcu z pętli zabawowo-(do)słowno-logicznopodobnej. Tyle jest tematów w poezji, a tu się wszystko wyczerpuje w /sprowadza do/ parodii wiersza. Uprawianie autotematyzmu wymaga czegoś więcej niż przypadkowego składania słów pod tytułem: "a teraz, proszę Państwa, ja tu napisałem wiersz i fajno jest".
Szkoda, że treść nie współwystępuje z formą - może wtedy miałyby większą siłę rażenia - coś jakby wiersz napisany na serwetce w kawiarni, taka ciekawostka muzealniczo-autobiograficzna
Gdyby się udało znaleźć jakieś wyjście, skan wrzucić na przykład...