Przez chwilę zastanawiałem się, co by się stało, gdyby opowiadanie przenieść na grunt polski: Bretta, Ricka i Clinta zastąpić Markiem,Jarkiem i Filipem, gdyby pozbyć się Mustanga na rzecz Poloneza, a Casha (plus za Johnego!) podstępnie zamordować, dajmy na to, Dżemem - wyszło mi na to, że w przypadku takich zawirowań tekst straciłby część magii, co tylko potwierdza słuszność wyboru miejsca akcji - nie opisując go dokładnie sprzedałeś wiarygodną historię właściwie "poszlakami"
Spodobał mi się motyw przyjaźni, naprawdę fajnie się czytało.
PS: A, niech stracę, uczynię mój komentarz merytorycznym przynajmniej - to powtórzenie mi się rzuciło w oczy
"wyjął z teczki małe pudełko, z którego wyjął"