Ostatnie komentarze henrykinho
Oj, musical podszyty mendami. Trudno tutaj coś podsumowywać, bo zwyczajnie mi się podobało i uważam, że póki co to Twój najlepszy tekst rodem z pojedynków. Jest wiejsko, miejsko i także nieco chamsko, znaczy zgodnie z duchem Shinobiego
pozdrawiam
Al-Szamanka > Właśnie, zagadka... Przyznam, że wizja miała w istocie być niejasna i zamazana, wszystko bowiem wykrzywił koszmar dzieciństwa chłopca oraz to, że został postrzelony, co spotęgowało traumę. Umysłowy "misz-masz" taki.
Także tytuł miał trochę namieszać
i po części, jasne, dać odpowiedź...
Amsa> W innym klimacie - racja, trochę spuściłem z tonu, jeśli chodzi o opisowość. Do tego dialogi miały przywołać jakiś wykrzywiony, może nawet odrealniony obraz afrykańskiego świata. Cieszą mnie Twe słowa o moim pisaniu, motywacja może tylko skorzystać.
Stokrotne dzięki wam za przeczytanie
Źle mi, że nie przyznałem Ci punktów, ale z drugiej strony jest mi również źle, bo wprowadziłaś mnie „piekiełkiem” w podły nastrój; brak głosu możesz potraktować więc jako moją prywatną wendettę albo jako... spory komplement
Bardzo dobrze napisane i co by nie mówić – łapie za emocje, potrząsając nimi niczym jakimś drzewkiem owocowym. Czekam na Twój kolejny popis w następnym etapie.
pozdrawiam
U mnie zapunktowałaś samą mocą przekazu, ponieważ wydaje mi się, że niewielu potrafiłoby tak bezpardonowo uderzyć słowem w dziecko-pajaca czy młodą-gniewną matkę. Całkiem drażliwy temat, który potraktowałaś nieźle naostrzoną brzytwą.
Wniosek? Z pewnością jest to ciekawa interpretacja obrazu, której łatwo było zasiąść w mojej pamięci. Dalej tam siedzi, skubana!
Pozdrawiam
Czego można dowiedzieć się o ludziach, prawda? Wystarczy tylko zadać sobie trud i odszukać odpowiednie pytanie... a wtedy jakiś zamek może się otworzyć
Styl na pewno masz gładki i ja go kupuję – skoro zamierzasz nad nim pracować, to może być tylko lepiej.
Cała rozmówka wyszła bardzo naturalnie, jednak nie ukrywam, że „ładowania krowy” do teraz nie mogę rozwikłać... może to po prostu jeden z typowych wygibasów Tadzika?
pozdrawiam
Postać Maestra skonstruowana świetnie. To, jak facet się tłumaczy, praktycznie dokonując dość ironicznej sekcji swojego dzieła, zrobiło na mnie wrażenie – składał się na nie śmiech i współczucie dla próbującej się doszukać setnego dna rozmówczyni, jakże soczyście sprowadzonej do pionu przez starego wyjadacza. A jego jak wilka, - ciągnie do lasu... i do pokazania swojej kolekcji.
Jest smacznie!
Pozdrawiam
Nawet nie wiesz, jak lubię takie wiejskie, festynowe klimaty, towarzyszące im odczucia i ludzi, którzy szczególnie w oczach dziecka mogą uchodzić za niemalże… magicznych. Uchwyciłeś właśnie coś takiego, krótkie wspomnienie z dzieciństwa, okraszając je pewną dozą smutku i zawodu, który pozostaje nawet pomimo upływu czasu.
Intuicja mi zresztą podpowiada, że rozgoryczenie narratora wynika nie z tego, że ojciec ubarwiał swe historie „cudzym pędzlem”, a wprost przeciwnie, sprawiały mu one olbrzymią radość - niestety radość zabitą wspomnianym alkoholem i tym, co stało się z rodzicem-bajarzem później – dobre wrażenia zostały zapewne przykryte całunem nałogu.
Nie będę się wymądrzał, podobało mi się i tyle. Egzotyka wpleciona w opisy na mnie podziałała; na moment przeniosłem się na Twój jarmark.
pozdrawiam
Pewnie i nie jestem czytelniczą grupą docelową Twojego opowiadania, ale wyrażę swoją opinię. Już Ci pisałem, że "dryblujesz" piórem naturalnie, co jest bardzo fajne, ale w tym przypadku nieco przytłoczyła mnie ta opisowość. Rozumiem budowanie napięcia, jednak niestety - mimo wszystko - nieco się znudziłem. Można było pokusić się o wciśnięcie tutaj mniej oczywistych porównań, żeby nadać całości wrażenia pewnej tajemniczości, albo pokombinować z fabułą nieco konkretniej, bez wykładania wszystkiego aż tak czytelnie. Bo jeśli chodzi o sam opis czynności - jest ok, ale zabrakło "czegoś"; może minimalnej dawki zaskoczenia? Zabawy słowem?
pozdrawiam
Lubię pisanie, którym autor trąca moje emocje, szczególnie te odpowiadające za odczuwanie czyjegoś nastroju - w tym przypadku nastroju bohaterki, związanego zarówno z jej niespełnionymi marzeniami, jak i kłopotami dnia codziennego, oczywistym psychicznym ciężarem, który musi znosić jako kurtyzana.
Przedstawiony "brud" świata oraz wszechobecne zaszczucie kreuje poczucie niepokoju, co również sobie cenię. W ogóle historie takie, jak ta, nakazują sobie zadać trud odnalezienia farta we własnym życiorysie - przecież inni mają tak cholernie gorzej! Zdaję sobie sprawę, że historyjką o wyzyskiwanej kobiecie można, w pewien sposób, całkiem łatwo wywołać podobny efekt, ale mimo wszystko sam kontekst oraz symbolika lalki przypadły mi do gustu, przywołując chwilę zastanowienia.
pozdrawiam
Twój styl zaprzęgnięty do pokazania świata kryminalnego to wielka satysfakcja dla czytelnika, nie tylko fana opowieści wyjętych z marginesu prawa. Do tego ten wszechobecny, a w każdym razie często opisywany przez Ciebie Śląsk, napawa przekonaniem, że w Polsce też moglibyśmy mieć swojego "Ojca Chrzestnego". I to niekoniecznie kalkę, a coś swojego, "jakiegoś".
Napisane z pasją i polotem, jednak króciutkie, stąd ucieszyłem się, że stoi za tym coś jeszcze. Coś, a raczej ktoś, bo bohaterowie - póki co - miniaturki, zasłużyli sobie na moje zainteresowanie.
pozdrawiam
Jeden głaz, a tyle treści. Treści, a nie sztucznie rozdmuchanych, ciągnących się opisów. Powołując głaz do życia, powołano także do życia jego historię, a to jest właśnie to, co sobie cenię, to, co powoduje, że w nawet najprymitywniejszą rzecz można się "wgryźć" i posmakować jej opowieści. Bo czyż nie każdy przedmiot ma do opowiedzenia jakąś historię? Najczęściej jest to zresztą historia zupełnie niespodziewana, życiorys znacznie bogatszy, niż się pozornie wydaje - w tym wypadku nawet obiekt nieożywiony może takowy posiadać. Dokładnie taki wniosek popłynął w mojej głowie po lekturze.
Podobało mi się, zdecydowanie
pozdrawiam
Najpierw lato. Później uczucie nostalgii.
Osobiście trochę skojarzyło mi się z ludźmi siedzącymi bezwładnie w pociągach i tymi na zewnątrz, którzy reagują jakby żywiej, stojąc w opozycji do przygnębionych, wyciszonych na ogół pasażerów komunikacji miejsko-wszelakich. Oczywiście to prywatne odczucie, bo kraina "po drugiej stronie" z Twojej historii istnieje na znacznie większą skalę; puentą dla mnie będzie tutaj przesłanie, że nasz świat dzieli się często na dwa: jeden pełen dobrobytu upstrzonego tęczą, a drugi mięsisty, przygnębiająco realny.
pozdrawiam
Miladora słusznie wypunktowała nieco odrealnioną scenerię, ale nie zmienia to moich odczuć - jest ciekawie, bo aż do teraz nie mam pojęcia, o co tak naprawdę chodzi. Trudno powiedzieć. Kafka się lekko kłania. Szkoda trochę, że uchylono zaledwie rąbka tajemnicy, ponieważ wciąż nie wiem - winny on, czy niewinny? Znając życie w nieuciętej wersji wszystko się wyjaśnia
pozdrawiam
Podsumowując: bardzo spodobało mi się użyte tutaj słownictwo. Miniatura ta opisami stoi i tak, jak tłumaczyłem, nie byłbym sobą, gdybym nie podarował Ci choćby marnego punktu. Bo to do mnie trafia. Mocno trafia. Gdyby nie drobna zawierucha ze zgodnością z obrazkiem nazwałbym Cię faworytką.
pozdrawiam
Pomysł na śmierć-kusicielkę wydaje mi się... kuszący. Z pewnością nie nowy, jednakże dobrze zrealizowany. Jak na mój gust całkiem przekonująco oddane zostały charaktery i zachowania samozwańczych samobójców, którym chyba wystarcza jednak tylko sam fakt myślenia o odebraniu sobie życia, natomiast cała reszta to sposób na spędzenie wolnego czasu - właściwie to myślę sobie, że "bohaterowie" są po prostu niesamowicie znudzeni, a jedyną rozrywką, na którą ich stać, jest imaginowanie otaczających ich zagrożeń. Efekt nastolatka w pełni.
pozdrawiam