Ostatnie komentarze Jan Plasota
Aśka, dziękuję za poprawki. W oryginalnym pliku pewne błędy nie występują. Pewnie coś się wkradło przy wklejaniu do portalowego edytora.
W takich momentach... nie ma refleksji, podsumowania, kontekstu. Nie ma nic, czas się nagle zatrzymuje, świat staje.
Uwierzcie, znam to nie z "filmów o ostrych dyżurach". Uwierzcie... chirurgowi z piętnastoletnim doświadczeniem.
Pozdrawiam i dziękuję za lekturę
A ja trochę bardziej surowo, jeśli można?
Tego typu powiastki - jest ich wiele, szczególnie po premierze przytaczanej w poprzednich komentarzach klasyki - powinny mieć w sobie pewien pazur, atmosferkę, traktującą temat z przymrużeniem oka. Brakuje mi u Ciebie tego klimatu. Scenka do pewnego momentu się rozwija, buduje się napiecię i... nagla bum, ale w dół.
Nie ma pointy, jakiejś katastrofy, czegoś co uczyni z wizyty tych miłych pań w knajpie coś niespodziewanego, niezwykłego. Oczywiście nie chodzi tu o prwanie przez UFO, ale o jakiś smaczek. Wygląda na to, że zabrakło pomysłu, planu na zakończenie, prawdopodobnie pisane "na żywioł" - co się stanie to się stanie.
Konkluzja, że "jesteśmy świetne" tutaj nie wystarcza, albo świadczy o tym, że dziewczyny nie są w stanie obudzić lwa w jego jaskini. Można rzec, że to brak psychologiczny u postaci, a to w tego typu prozie jest już poważnym błędem.
Poza tym narracja - monotonna, brzmiąca jak relacja, bez kwiatków stylistycznych, jakże ważnych w takich tekstach. Warto postawić na dialog, sprawny, budujący emocje.
Zarys ogólny jednak był, ale jeszcze wymaga chyba dopracowania.
Pozdrawiam gorąco
Zajacanka!!!
1000 punktów. Jednak powinęła mi się noga na takim szczególiku.
Może zbyt wąska ta spódnica? Taka ołówkowa, lekko nad kolanka. Ale żeby taką do samolotu zakładać?
Dobra, nie brnę... :-)
Dzięki za prztyczki interpunkcyjne, to moja pięta.
Natomiast co do "łyku". Tu brak zgody. To łyk jest kwaśny i to on smakuje kubeczkiem. Ale to już jest właśnie ta cienka granica między kreacją, a słownikową poprawnością. Podobnie z pryszczatym kasjerem.
Czasami przestawienie szyku uruchamia odpowiednie skojarzenia podświadomości.
Narracja pierwszoosobowa, szczególnie okraszona ładunkiem emocjonalnym rządzi się swoimi prawami. Często redaktor może w dobrej wierze coś zmienić, co niekoniecznie powinno brzmieć inaczej. Jak nasz łyk. Twoja poprawka, gramatycznie właściwsza, zmienia siłę wyrazu tej chwili.
Pozdrawiam i dziękuję.
Widział nie jedno i może dlatego zabił? Za dobrze go znał, chciał "ratować świat". Zestaw Mariana proszę z jego kolegą, zauważ jacy są różni, co jeden i drugi ma do stracenia, jakie są ich reakcje etc. A samobójstwo, no cóż w Niebie będzie mu lepiej niż za kratami.
Pozdrawiam i dziękuję.
Te podwójne myślniki to taki mój zwyczaj, a to stąd, że w dialogach powinna stanąć pauza, mająca długość firetu. Pojedyńczy biedaczek, nawet półfiretem nie jest.
Przecinków nienawidzę - Boże chroń łaską swoją wszystkich redaktorów świata tego. Amen.
Pozdrawiam gorąco
Warsztat.
W pierwszym akapicie sygnalizujesz, że dziesięć minut temu nastąpił jakiś przełom w życiu Oskara i jego podejrzenia ugruntowały się ostatecznie. Wyznaczasz punkt czasowy akcji, a jednocześnie wzbudzasz ciekawość czytelnika. Brawo. Potem cofasz się, uspokajasz akcję opisem, w jaki sposób bohater dochodził prawdy. To dobry i z powodzeniem stosowany zabieg. Niestety dalej ciągniesz historię, zapominając o mnie. Ja cały czas czekam na to co się wydarzyło te dziesięć minut temu. Nie dowiaduję się. Wygląda na to, że zapomniałeś o swoim punkcie czasowym, a co gorsza o mnie - Twoim czytelniku. Tak bywa. Pisząc, trzeba się pilnować.
I ja bym zredukował dialogi. Powinny pchać wydarzenia, a nie być zapisem gadaniny.
Pozdrawiam
Dziękuję Wam bardzo