Ostatnie komentarze jasna69
Ojej, chyba późna pora sprawia, że niewiele zrozumiałam z tego tekstu. Miało być aż tak tajemniczo?
Jak dla mnie to bardzo sprawnie napisany fragment. Nie znudziłam się czytaniem, ale niestety nie wzbudził też we mnie jakiś szczególnych emocji. Bohaterka jawi mi się jako niezła "suka" z prowincji, dążąca do celu w najprostszy sposób. Problem w tym, że cel niezbyt ambitny jak na możliwości takiej mądrej piękności. A może wcale nie jest taka piękna i mądra? Jej rys został przedstawiony głównie przez pryzmat jej samej, więc obiektywny raczej być nie może.
Całość brzmi trochę jak streszczenie pewnego etapu i zapewne ma stanowić bazę do dalszych wydarzeń. Ciekawa jestem jakich.
Zdarzyło się kilka niezręczności, np.:
Cytat:
coś powiedzieć oraz pozwaląc
Cytat:
Do matury jako kobieta na poważnie miała dwóch facetów i obydwaj byli od niej starsi o kilka ładnych lat.
wydaje mi się zbędne to wtrącenie
Cytat:
Opanowania materiału studiów nie wyraziłby dla niej żadne przedmiot materialny.
tu nie bardzo chwytam sens zdania
Cytat:
kto w razie czego ściągnął by z niej stringi
ściągnąłby
Cytat:
gdyby jakimś cudem doszłoby do spotkania
za dużo -by
Pozdrawiam
Zaczęłam czytać zamieszczony fragment i zaciekawił mnie na tyle, że cofnęłam się do poprzednich części.
Podoba mi się sposób w jaki przedstawiasz historię Karin. Powoli i dokładnie rysujesz jej świat, osobowość stłamszoną przez wpajane od dziecka powinności i poczucie ciągłego niespełnienia. Podoba mi się też to mieszanie czasu i przestrzeni, coś się dzieje i żeby zrozumieć dlaczego akurat tak, w odpowiednim momencie sięgasz do przeszłości. Biedna dziewczyna zapętlona w chęci bycia idealną żoną, szukająca swojej siły w sztuce, dzięki której odrywa się od rzeczywistości, ale tylko na chwilę, do momentu, gdy pan mąż nie wkroczy z kolejnym zadaniem, którego i tak pewnie nie wykona dobrze. Przecież na coś Phil musi narzekać, tak trochę dla… zabawy. Całe szczęście, że w życiu bohaterki pojawiła się Barbara, to dzięki niej Karinka odzyskuje głos. Czekam na kolejną odsłonę i moment, w którym wreszcie chwyci swojego motyla.
Pozdrawiam serdecznie
Zła jestem na Ciebie, Mike. Miałam pojeździć na rowerze, ale przed wyjściem weszłam na PP, zaczęłam czytać Twój tekst i nie mogłam przestać.
On jest jak lody waniliowe jedzone na ławeczce w pełnym, jesiennym słońcu. Zdania płyną i zostawiają po sobie prawdziwą słodycz i niedowierzanie, że ona faktycznie istnieje.
Idealna opowieść na koniec lata. Romantycznie, ciepło i rozkosznie robi się po takiej lekturze.
Opis niektórych panien to jak szczypta soli z Morza Martwego na deserze – nadaje słodyczy inny smak.
Z idyllicznego świata wybiły mnie trochę „rzadkie zęby”, ale to, jak i kilka literówek, jest niemal nieistotne przy bajkowej opowieści o tamtych czasach, ludziach i uczuciach, które są zawsze aktualne. Miło było poczytać.
Pozdrawiam
Gorzko, gorzko – tylko wesela nie ma.
Wycinek rzeczywistości, która boli i koi jednocześnie, no bo taka swojska, a i głowy żon takie wytrzymałe i odporne/oporne.
Świetny opis paskudnego dnia z równie paskudnego życia. Pocieszające jest to, że oprócz pogody zmieniają się też promocje w supermarketach.
Pozdrawiam
A to ci historia...
Lubię takie klimaty - bezwzględny boss, goryle, ciemne interesy i jakaś tam miłość w tle.
Niestety sporo nieścisłości wkradło się w ten krótki fragment. Trudno nie zgodzić się z poprzednikami co do logiki kolejnych wydarzeń i emocji bohatera.
Ja mam problem z kwestią zasadniczą: po co boss zadaje sobie tyle trudu, żeby wystraszyć biednego dzieciaka, skoro i tak ma zamiar zapłacić za "usługę"? I to jeszcze taką dużą kasę! I dlaczego tak delikatne zadanie powierza w ręce żółtodzioba, skoro na swoich usługach ma kilku "wykwalikowanych" chłopaków?
Sporo błędów interpunkcyjnych się wkradło, choćby te, gdzie brakuje znaku zapytania, np.:
Cytat:
- Mam przynieść ci zaświadczenie od ginekologa? Zostaw go!
Cytat:
- Jak myślisz, strzelę?
i innych
Cytat:
Przyłożył my pistolet do skroni i z uśmiechem patrzył mu prosto w oczy.
drugie
mu zbędne
Cytat:
W przeciwnym wypadku osobiście wpakuję ci kulkę w łeb i zakopie w lesie.
Cytat:
Broń była już przygotowaną.
Czekam na dalszy ciąg, bo coś mi się wydaje, że dalej będzie już i logiczniej, i poprawniej.
Pozdrawiam
No proszę, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło…
Jakoś Półpałek - Zapałek skojarzył mi się z fioletową krową, co to zachęca w reklamie: bądźcie delikatni.
Szamanko, Chłystek, a raczej opowieści o nim powoli stają się moim „lekiem na całe zło”. Klimat jaki stwarzasz w swoich tekstach sprawia, że na chwilę, czasem dłuższą, czasem krótszą, przenoszę się w baśniowy świat marzeń, gdzie nawet to, co złe kończy się dobrze, ponieważ są w nim dobrzy ludzie.
Niby tak niewiele, a wystarczy.
Dziękuję Ci za kolejną opowieść i pozdrawiam.
Uzależniona
Dlaczego Kalejdoskop znów nie zadziałał? Chyba nie dlatego, że gwarancja się skończyła, tak jak w przypadku mojej pralki.
No i bardzo dobrze, że nie dusisz w szufladzie swoich tekstów (choć podejrzewam, że trochę ich się tam nazbierało). Czekam na kolejną część.
Bardzo wierna czytelniczka
Taki trochę don z tego sołtysa...
Jak zawsze Twój tekst czyta się płynnie i przyjemnie, ale w tym zabrakło mi trochę… no właśnie, sama dokładnie nie wiem czego. Jest miasteczko i jego rzeczywistość, są bohaterowie i ich dramaty, jest historia, ale wszystko jakby bez „głębi”. Wydaje mi się, że tekst jest nazbyt rozciągnięty i chyba dlatego nie bije po oczach i nie odciska piętna.
Mimo wszystko jednak cieszę się, że tu zajrzałam bo sam cykl zapowiada się ciekawie, a Twoje umiejętności pisarskie gwarantują ciekawą lekturę.
Pozdrawiam serdecznie
Niby takie krótkie, ale jak wymowne i... zimne. Mnie dreszcz przeszedł, bo naprawdę zobaczyłam bladość panny młodej i usłyszałam tego X, który trzyma ją za rękę i mówi, mówi, mówi, aby tylko nie słyszeć, że ona nie odpowiada.
Cytat:
Wyjątkowo do twarzy ci rumieńcem.
zdaje się, że brakuje
z
Pozdrawiam
W zasadzie nie wiem, dlaczego, widząc kategorię tekstu (nie przepadam za fantastyką) zaczęłam czytać, ale wiem, że warto było. Od pierwszego akapitu udało Ci się przykuć moją uwagę i tak działo się do samego końca. Może nie tyle sam temat opowiadania, choć na pewno ciekawy i niestandardowy, ale wykonanie bardzo mi się podobało. Od bardzo sugestywnych i plastycznych opisów, poprzez postaci, niezwykle "żywe" i budzące sympatię aż po ten nieuchwytny klimat tajemniczości, niedorzeczności i jednocześnie prawdziwości. Świetne dialogi, każda postać posługuje się innym językiem, bardzo dla siebie charakterystycznym i nieprzerysowanym, o co zapewne nie byłoby trudno.
Bardzo fajny, udany tekst.
Gratuluję i pozdrawiam
Dołączam do grona wielbicieli tej opowieści. Wzruszająca historia ludzi połączonych przez przypadek a stających się dla siebie całym światem. Pięknie oddałaś ich emocje, wdzięczność Agaty i poczucie odpowiedzialności Józefa za los podopiecznej.
No cóż, łezka w oku nieunikniona po takiej lekturze.
Pozdrawiam
O, ja chyba wróżką zostanę, parę minut wcześniej napisałam w SchoutBox-ie: Tydrychu, dobrze, że jesteś. Teraz mogę tylko powtórzyć, dobrze, że wróciłeś i zostawiasz komentarze. Jak miło jest przeczytać, że ktoś się wzruszył, że coś drgnęło...
Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam gorąco
Ojej, bieda Laura, mam nadzieję, że tej sceny nie widziała, bo jeszcze i tego małe serduszko pewnie by nie zniosło.
Ładnie stworzyłaś klimat, taki niemal sielankowy obraz przyrody i kontrastującą z nim ohydę krzywdy, wyrządzonej przez najbliższą dziecku osobę. A przy tym jeszcze ojciec, który spokojnie myśli o kolacji…
Brr, straszne rzeczy dzieją się na tym świecie.
Tekst przejmujący i całkiem nieźle napisany, niestety interpunkcja kuleje bardzo.
Pozdrawiam
Ileż razy trzeba sobie powtórzyć tytułowe zaklęcie, żeby próbować rozumieć, tłumaczyć, wybaczać i kochać…
Całe szczęście, że ta przejmująca historia nie kończy się tragicznie, choć początek, a właściwie wybór narracji w czasie teraźniejszym, wskazuje, że niestety tak się stanie.
I tu, podobnie jak Figiel, mam lekki problem, bo skoro jednak stosunki układają się poprawnie i córka wyszła z nałogu, to dlaczego
Cytat:
jestem bardzo nieszczęśliwą matką, nieszczęśliwą mamą, nieszczęśliwą mamusią?
Nie wiem, chyba mi się lekko kłóci początek z zakończeniem, ale może to tylko moje wrażenie (umysł przyzwyczajony do nauk ścisłych, niestety).
Cytat:
Byłam u samego diabła. - Może egzorcyzmy - zaproponowała kiedyś moja mama - czy nie widzisz, że ona jest opętana przez diabła?
wydaje mi się, że można pominąć
Cytat:
Pewnego dnia wychodzę z domu, z mocnym postanowieniem nie wrócić do niego więcej, bo nie chcę już więcej się bać
raczej niepotrzebne
Cytat:
To nie jest ważne jak wygląda i nie jest ważne to, że ma dziewczynę. Ważne jest to, że jestem jej matką, mamą, mamusią.
Tu też chyba za dużo
to, może np.
To nie jest ważne, jak wygląda i że ma dziewczynę. Ważne, że jestem… Choć tu przemyślałabym również sprawę powtórzeń.
Ogólnie tekst bardzo mi się podobał.
Pozdrawiam serdecznie