Pablovsky, ale po mnie pojechałeś.......... dziękuję
Quentin, cieszę się bardzo, że zajrzałeś i czujesz się usatysfakcjonowany.
Faktycznie pojawi się wątek miłosny i pewnie gdzieś tam będzie sobie pląsał, bo jakiż byłby świat, gdyby nie było w nim uczuć? Jednak w tej historii uczucia to nie tylko miłość, ale to jeszcze daleka przyszłość tekstu. Tak samo zresztą jak klimat południa Włoch.
Co do tytułu, to jak na razie jest to tytuł roboczy – po prostu nazwa hotelu (w tłumaczeniu Hotel Książę Piemontu, jak słusznie zauważyłeś), w którym zaczyna się opowieść.
Szamanko, Tobie szczególnie dziękuję za wizytę i przemiły komentarz – jak na razie jesteś jedyną kobietą, która tu zajrzała. Przyznam, że wstawiłam akurat ten fragment z premedytacją, widząc, że panowie chętniej wyrażają swoją opinię pod tekstami, ale tak naprawdę to chyba jednak historia dla pań (choć mam nadzieję, że nie tylko).
Czy Flavio zmięknie? A może to piękna stanie się bestią? No cóż ja sama jeszcze nie wiem, bohaterowie jakoś tak łatwo wymykają mi się spod kontroli…
Tydrych, chyba postawię wódkę Pablovi za to, że ściągnął Cię tu z powrotem. Twój komentarz z pewnością jest tego wart. A swoją drogą - ma chłopak zdolności marketingowe!
Wykrot, interpunkcja zawsze była moją zmorą i dobrze, że mi o tym przypominasz. Będę bardziej uważać. A „wyrobione pióro” to dla mnie prezent, z którego cieszę się bardziej niż cieszyłabym się z brylantowej kolii, gdyby ktoś zechciał mi ją podarować.
Pablovsky, (parliamo italiano? Per me va benissimo…), z Tobą to ja mam do pogadania, że zacytuję samą siebie.
Od dłuższego czasu nie tknęłam tego tekstu i… jaki ja miałam spokój, o wolnym czasie nawet nie wspomnę. A teraz co? Znowu zarwane noce i bujanie w obłokach zamiast gotowania obiadu. A wszystko to przez Ciebie! Czytając Twoje teksty, zatęskniłam za „gangsterką” i chyba wrócę do pisania. Po takim komentarzu, jaki mi zaserwowałeś (i po reklamie, za którą bardzo Ci dziękuję) czuję, że warto. Przyznam się, że rozłożyłeś mnie na łopatki i nawet poleżałam sobie chwilę przytłoczona ciężarem własnego geniuszu.
A tak na poważnie – nie spodziewałam się aż tak pochlebnych opinii.
Co widzę w Czarnym? Wszystko – jest naturalny, mięsisty, nieprzerysowany, swojski. Prawdziwy chłopak z ferajny, posługujący się swoistym językiem i swoistym rozumieniem świata (na podstawie opowieści Pabla mógłby powstać film na miarę kultowej włoskiej „Ośmiornicy”). Ja nie potrafiłabym wejść tak głęboko w bohatera, jak robisz to Ty i stąd konieczność „oszukiwania” narracją i opisami.
Co do dwójki i dalszych części – myślę, że żeby utrzymać jakiś ład trzeba by cofnąć się do samego początku, czyli jedynki. Jak już wspomniałam, ten fragment wybrałam z premedytacją, miał być takim ukłonem w Twoją stronę, ale teraz obawiam się, że mogłabym rozczarować męską część czytelników. Takich odsłon dotyczących Flavia i jego świata, który sięga korzeniami do Kalabrii i dalekiej przeszłości jest dużo, ale przeplatają się one z takimi „babskimi”, pełnymi westchnień i różu (przynajmniej w początkowej fazie), bo tak naprawdę to opowieść o walce z przeznaczeniem i uczuciach, które w niej pomagają i przeszkadzają.
Co byś zrobił, gdybyś w księgarni natknął się na właśnie taką część?
Dziękuję wszystkim za poświęcony czas na przeczytanie i komentarze. Dawno nie miałam tak miłego wieczoru.
Pozdrawiam