Ostatnie komentarze jasna69
Tjereszkowa - dzięki wielkie za tak pozytywny odbiór. Doskonale rozszyfrowałaś grę w grze, ale co do zakończenia, mam wątpliwości, czy bohaterowie będą usatysfakcjonowani. Ona chce mocno, a Ben to raczej z tych co mocni są tylko, kiedy ofiara słaba.
Ale co tam on i ona, ważne, że Ty (a za Tobą ja) jesteś zadowolona.
Wszelkie aluzje biorę na brzuszek – jeden albo drugi
.
DoCo, orędowniku niestrudzony obyczajowości alternatywnej
, cudownie mieć Cię u siebie, a że tu sodoma, gomora i rozchełstanie wszelakie, przepraszam. Jak można z chucią do człowieka. I to baba! Biedny ten chłopina, co się w szpony takiej dostał.
Marukja - lubię nieme kino, może stąd bierze się tempo i uwielbiam flanelę.
Jestem przeszczęśliwa, że Ci się podobało, to znaczy, że nocka nie poszła na marne.
Julass - ja też nie umiem, ale już sam ślad zostawiony pod tekstem jest dla mnie nagrodą.
Cieszę się, że rozbawiłam Cię przed snem, choć przyznam szczerze, że wolałabym przestraszyć
.
Dziękuję wszystkim za wizytę i komentarze
Przyłączyłabym się chętnie do takiej imprezki, ale pod warunkiem, że mogłabym wrócić na podusię, chociażby po to, żeby leczyć kaca.
Też miewam bezsenne noce, wtedy myśli są jak kamienie i to wcale nie księżycowe. Ułożyłaś je w kopiec, spod którego trudno byłoby się wygrzebać, gdyby nie odlotowy pomysł, zmieniający tor lotu.
Mimo tych przebrzydłych rachunków do zapłacenia i zapachu samotności, który nie daję się sprać (cudo!) powiało optymizmem. Odrobina wyobraźni potrafi wyciągnąć człowieka z czarnej dziury niemocy. I to chodzi!
Gratuluję pomysłu, Figielko.
Ojej, jak tu miękko, zupełnie jakby mnie otulił babciny sweter wydziegany na drutach.
Strasznie mi się spodobał klimat tej miniaturki, przypomniał dzieciństwo i zabieganych rodziców. Niestety babci pod ręką nie było, a chciałabym wtedy mieć i to właśnie taką. Kanarkową.
Pozdrawiam
Witaj
Chyba tylko dlatego, że jest dość długi, Twój tekst nie został jeszcze skomentowany. Ja nie żałuje czasu poświęconego na przeczytanie. Ma w sobie urok niegdysiejszych opowieści o podróżnikach i ich zamorskich przygodach. Podoba mi się zręczność z jaką przenosisz czytelnika z jednego miejsca w drugie, jak operujesz czasami, łącząc wszystko w zgrabną całość.
Odbieram ten tekst jako hołd złożony przyjaźni, dzięki której żyje się przyjemniej i umiera spokojniej.
Nie ustrzegłeś/aś się błędów, ale generalnie jest dobrze. Powtórzę radę, którą sama dostałam – skracać, skracać, skracać. Redukować zaimki, zdrobnienia oraz przymiotniki, wtedy tekst nabiera dynamiki. Nie ma nic trudniejszego niż odzyskanie uwagi znużonego czytelnika.
Cytat:
Odsłoniwszy brzuch, zrobił sobie zastrzyk insuliny w lewy bok 1.. W miejscu ukłucia pojawiła się mała kropelka krwi[/b[b]] 2., którą starł dłonią 3.. Zwykle Edmund tuż po przebudzeniu się robił sobie zastrzyk 4., zjadał niespiesznie rybę z chlebem, popijając posiłek 5. gorącym kakao, wychodził z domu na krótki spacer z psem nad wybrzeże, po czym wracał do domu 5. i zasiadał do pracy nad kolejnym artykułem do nowego wydania dziennika El Viernes. Jednak tym razem postanowił odejść od swoich codziennych 5. zwyczajów za wyjątkiem wkucia sobie 5. w brzuch dawki insuliny, bowiem ta czynność była konieczna i nieodłączna. Edmund wiedział, czym skończyłoby się zbagatelizowanie tego obowiązku cukrzyka. [/b[b]] 6.Każde wstrzyknięcie hormonu odkreślał na przygotowanej w tym celu[b ]5.[/b] kartce zawieszonej na szafce w kuchni, by przypadkowo nie zrobić sobie drugiego, niepotrzebnego 5. zastrzyku. Po porannym zastrzyku 7. Edmund sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął z niej plik pomiętych, pożółkłych kopert.
W tym fragmencie doskonale widać, że masz tendencję do przeładowywania tekstu nieistotnymi detalami, przez co zdania stają się „ociężałe” .
1. Czy to, że robi zastrzyk w lewy bok, ma jakiekolwiek znaczenie dla historii?
2. Nie wystarczy
mała kropla, albo sama
kropelka
3. Informacja konieczna?
4. Nie brzmi zręczniej: po przebudzeniu robił sobie...
5. Zbędne
6. Takie dopowiadanie oczywistości lekko drażni (a jest ich w tekście sporo)
7. Powtórzenie
Mam nadzieję, że sugestie przyjmiesz bez obrazy, ale oczywiście
Cytat:
Twój wybór, muchacho.
Pozdrawiam
Urzekła mnie starowina sprzedająca kwiatki. Świat lubi zakochanych, to prawda, o której zbyt łatwo zapominamy, a Ty podałeś ją tak lekko i zwiewnie, że nie trąciło banałem ani moralizatorstwem. Generalnie cała miniatura odwołuje się do oczywistości, ale… No właśnie, czy wszyscy je dostrzegamy?
Twój bohater dostał szansę by zrobić to w porę. Szkoda tylko, że w życiu nawet, gdy spotkamy osobę, która zechce podać nam prawdę na talerzu, albo wcale nie chcemy jej skosztować, albo przetrawiamy zbyt szybko.
Nie będę rozpisywać się o Twoim stylu, bo doskonale znasz moje zdanie na jego temat. Zazdroszczę Ci łatwości tworzenia historii i przedstawiania ich tak płynnie, że czytając ma się wrażenie, że autor siedzi obok i sącząc piwo, snuje swoją opowieść.
Pozdrawiam i czekam na kolejną porcję prawdy.
Widząc taki tytuł, nie można nie zajrzeć. Tak więc weszłam, przeczytałam i zupełnie nie żałuję, a nawet wiecej, kilka zdań chętnie odkupię, drogi Autorze.
Powinnam iść spać, ale siedzę, bo tak mi dobrze zrobiłeś.
Pozdrawiam
Jak tak dalej pójdzie to zawód nauczyciela zostanie wpisany na listę zajęć podwyższonego ryzyka, a może już jest?
Wiosna to czas miłosnych uniesień, obserwacji budzącego się życia i porządków. Grzeczny Maciuś postanowił posprzątać wokół siebie, żeby móc oddychać pełną piersią bez strachu przed kolejnym upokorzeniem. Jakże łatwo nadmierną ambicją, czy chociażby potrzebą wtłoczenia w ramy „normalności” zwichrować delikatną psychikę dziecka. Mocna historia, a do tego napisana niezwykle plastycznie, zadreszczyła we mnie z mocą wiosennej ulewy.
Pozdrawiam
Chyba Mike dostrzega różnicę płci
, a że my, kobiety, delikatne z definicji, więc zdrobnienia dla nas rezerwuje.
Mike, ja też je lubię, ale akurat tym obdarzano moją mamę.
Wiosna nadeszła, więc Zaskroniec wyleguje się na słoneczku, a Pablo wziął się do roboty. I to jakiej!
Mistrzostwo w kreowaniu „złej” atmosfery masz w kieszeni, a tu dokładasz jeszcze domowy klimacik przedniej roboty. Faktycznie historia psychopaty w kapciach jakby nieco wyeksploatowana, ale to nie zmienia faktu, że Ty zapodałeś ją przednio. Od pierwszych linijek przykuwasz uwagę czytelnika, a zabieg z wyłożeniem asa na stół już na początku tylko dodaje pikanterii, bo w talii są przecież cztery, pozostawało tylko czekać kiedy pojawi się następny. Chylę czoła, Pablo, i jak to mam w zwyczaju proszę o kolejną część Czarnego.
Pozdrawiam
Przeniosłaś/łeś mnie nad jezioro. Cudowny opis ciszy przed burzą, żyjąc w „głuszy” miasta niemal zapomniałam jak może być pięknie, jaką siłę mają żywioły i jak na nas działają. Uwielbiam silny wiatr, grzmoty, błyskawice, wtedy czuję się maleńka i niepozorna, a to dobre uczucie, sprowadza na ziemię rozbuchane ego.
Piękny test, cieszę się, że do Ciebie wpadłam.
Pozdrawiam
Mike, ja do Ciebie jak do miodu, tym bardziej teraz, gdy tak różnicujesz stopień "słodkości", ale błagam, nie mów do mnie Reniu.
Buziaki wiatrem podszyte
Blaszko, jestem zauroczona Twoją bohaterką, ma dziewczyna dystans i fantazję, a Ty niezwykłą łatwość pisania.
Przezabawny tekst i w jakiś sposób niepokojący, bo na początku razi znieczulica „orłów, sokołów, herosów”, potem rozczarowanie, że to jednak tylko fantazja, a na koniec jeszcze ta dziura, której naprawić się nie da. Uf, już nie wiem, co w tym wszystkim najgorsze. Pewne jest jedno - historia podana wytrawnie.
Pozdrawiam
Mike, nie mam wątpliwości, że Waldek czeka na Wasze spotkanie z podobną niecierpliwością, jak Ty, gdyż, mimo że ostatnio serwujesz na PP dość „mroczne” teksty, masz w sobie ogromne pokłady ciepła i też inhalujesz się życiem, ludźmi, których spotykasz.
Niestety dość często, gdy pojawia się podobna para, słychać komentarze typu: biedny/biedna, musi żyć u boku kaleki, a przecież „niedoskonałość” ciała odkrywa głębię człowieka i uczuć. Wzruszyłeś mnie tą historią.
Jak zawsze u Ciebie jest lekko w formie, a całość pozostawia trwały ślad.
Pozdrawiam zadowolona z wizyty u Ciebie
Szybko się z Tobą jechało, Ryszardzie a przez to, że odległość niewielka czuję lekki niedosyt, na pewno dłuższy dystans postawiłby mi włoski na rękach.
Pif, paf, wystrzeliły pąki na drzewach i obrzyn zza pazuchy dowcipnego killera, super mieszanka, szczególnie, że lubię ciemną stronę ludzkiej natury, a jeśli rozjaśnia ją wrażliwość na piękno natury, jestem cała ukontentowana.
Dla mnie jest tu jeszcze jedno przesłanie/rada – jeśli zamierzasz wieść „trupa” w bagażniku, umyj samochód, szczególnie wtedy, gdy wiosenne deszcze zmywają zimową szarość!
Pozdrawiam